Rozdział 4

Po wyjściu na korytarz Draco zauważył kawałek czyjejś szaty znikającej za rogiem.
- Cholera. - pomyślał. - Ktoś nas widział.
Normalnie by się tym nie przejął, ale tu nie chodziło o niego, tylko o Harry'ego. Chłopak najwyraźniej nie chciał, żeby ktoś wiedział o jego orientacji. Czemu w ogóle się nim przejmował? Ewidentnie tracił rozum. Nie dość, że budzi się w jednym łóżku ze Szlamą to jeszcze flirtuje z Potterem. Gdyby ktoś powiedział mu o tym jeszcze parę lat, a nawet tygodni temu, wyśmiałby taką osobą prosto w twarz. To na pewno przez Ognistą, tak po prostu za dużo wypił i jeszcze go trzyma. To jedyne rozsądne wytłumaczenie. Powinien wziąć się w garść, ale zamiast tego szedł w kierunku, gdzie przed chwilą widział fragment materiału.

Gdy dotarł za róg zauważył, kto ich podglądał.
- Pansy? - zapytał wyraźnie zdziwiony. - Długo tam stałaś?
- Wystarczająco! - krzyknęła zdenerwowana. - Jak mogłeś?
- O co ci chodzi? - zrobił zdziwioną minę.
- O Merlinie. - zaczęła się śmiać. - Twoja mina jest bezcenna. Od kiedy kręcisz z Wybrańcem?
- Już nikt go tak nie nazywa.
- To akurat najmniej istotne. - przewróciła oczami. - To od kiedy ci się podoba?
- To nie tak...
- Oj daj spokój. Nie jestem ślepa. Widzę, że próbowałeś go poderwać.
- To był impuls. Nic do niego nie czuję. Po prostu... chyba nadal jestem pijany.
- Nie jesteś. - stwierdziła pewnie.
- Skąd ta pewność?
- Gdy jesteś pijany twoja twarz robi się całą czerwona, a teraz masz tylko zaróżowione policzki, co sugeruje, że próbujesz mnie okłamać. - uśmiechnęła się do niego złośliwie.
- Kurwa, Parkinson. Jesteś okropną przyjaciółką.
- Nie przesadzaj. Uwielbiasz mnie i nie możesz beze mnie żyć.
- Nigdy tego nie powiedziałem.
- Powiedziałeś. Coś licho z twoją pamięcią Malfoy.
- Przestań, czuje się, jakby to było przesłuchanie.
- Gdyby było, to miałbyś właśnie w krwi Veritaserum, co w sumie nie jest złym pomysłem. Nie chciałabyś może herbatki Draco? - uśmiechnęła się sztucznie.
- Ty żmijo, zapłacisz za to. - zaczął ją łaskotać, ale ona szybko wyciągnęła różdżkę mierząc nią w blondyna.
- Okej, skoro jesteś tak bardzo przeciwny eliksirom, chociaż Snape zapewne by tego nie pochwalał, możesz dowieść, że nie zakochałeś się w Potterze bardziej ślizgońskim sposobem. - na jej twarzy pojawił się podstępny uśmieszek.
- Nie jesteśmy w szkole Pans. Nie będę nikogo upokarzał, żeby ci coś udowodnić. - spojrzał na nią złowrogo i przewrócił oczami.
- A co powiesz na mały zakładzik?
- Na czym miałby niby polegać? - dalej patrzył na nią z góry, ale zainteresowała go propozycja. Draco uwielbiał wygrywać, szczególnie z nią.
- Poderwiesz naszego ukochanego Wybrańca, a potem złamiesz jego biedne, gryfońskie serduszko. - złapała się za serce i udała smutek. - To jak, wchodzisz w to?
- Nie.
- Nie? Zmieniasz się Draco, no ale skoro nie, cóż chyba będę musiała powiedziedzieć twojej matce, o tym... - zbliżyła się do jego ucha. - ...incydencie z Granger w twoim łóżku.
- To śmieszne, przecież wiesz, że do niczego pomiędzy nami nie doszło.
- Czy twoja matka też o tym wie? Wątpię Malfoy.
- Nie zrobiłabyś tego.
- Czyżby?
- Parkinson do cholery jesteś moją przyjaciółką i powinnaś uszanować to, że nie chcę się bawić w te twoje durne gierki, a jeżeli to uspokoi twoją duszę, to tak: Podaba mi się Harry. Wystarczy? - po tych słowach opuścił dziewczynę.
___________________________
W tym rozdziale nie było Harry'ego, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chciałabym też zaznaczyć, że w tym tygodniu nie będzie raczej nowych rozdziałów, bo mam pełno sprawdzianów itd, ale zbliżają się ferie i zamierzam wam to wynagrodzić. Buziaczki😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top