Rozdział 17

Tej nocy Harry nie mógł zasnąć, przekręcał się z boku na bok przed oczami mając blizny Malfoy'a i jego spuchnięte od łez oczy.

Został w mieszkaniu blondyna, bo chłopak go o to prosił, ale gdy tylko Draco zasnął przeniósł się z łóżka na sofę. W końcu wstał i przeczesał swoje przydługie włosy. Założył na nos okulary i udał się do sypialni, żeby sprawdzić czy były Ślizgon śpi. Szare tęczówki skierowane były jednak w sufit, a ich właściciel był w pełni świadomy.

- Przepraszam, że musiałeś oglądać mnie w takim stanie. - słowa kierował do Harry'ego, ale nie był w stanie odwrócić głowy w jego stronę. Jego ton był szorstki, ale na policzkach nadal lśniły łzy mieniąc się w blasku księżyca.
- Nie musisz za nic przepraszać, wojna wyniszczyła nas wszystkich. - Potter przysiadł na skraju łóżka.
- Chciałem, żebyś myślał, że jestem silny. To ja chciałem opiekować się tobą. - podniósł się do pozycji leżącej. - Chyba słabo mi to wyszło. - przygryzł wargę spoglądając na Pottera.
- Nie chce, żebyś cokolwiek udawał. - zielonooki uniósł dłoń, żeby przeczesać włosy blondyna, ale szybko ją opuścił. - Chcę cię lepiej poznać, chcę zobaczyć, jaki jest prawdziwy Draco Malfoy.
- Prawdziwy Draco Malfoy. - zaśmiał się kpiąco. - Prawdziwy Draco Malfoy jest pierdolonym mięczakiem, który ryczy po kątach, bo świat go nienawidzi. Prawdziwy Draco Malfoy boi się własnego ojca, chociaż ten siedzi zamknięty w Azkabanie. Prawdziwy Draco Malfoy nie nadaje się do bycia z kimkolwiek. Prawdziwy Draco Malfoy chodzi po klubach, żeby wyrywać chłopaków na jedną noc. Prawdziwy Draco Malfoy jest dupkiem. - spojrzał w stronę okna i zacisnął mocno szczękę, żeby się nie rozkleić. - Nie zasługuje na to, żebyś tu ze mną teraz był.
- Może na to nie wyglądam z moim marnym metrem sześćdziesiąt osiem i chuderlawą posturą, ale jestem dorosły i mogę sam decydować o tym, gdzie przebywam i nawet nie próbuj się mnie pozbyć. - próbował poprawić blondynowi humor. - Będę tu obok ciebie, chcę tylko ciebie, obiecałem ci to w wannie. - uśmiechnął się, chociaż, te wspomnienie nie było do końca szczęśliwe, ale czy jakiekolwiek wspomnienie jest czarno-białe? Jeżeli nawet to nie w życiu bruneta.
- Nie składaj obietnic, których nie będziesz w stanie spełnić. - szepnął. - Tak mawiała moja matka.
- Nie zamierzam nie spełniać tej obietnicy. - splótł swoje palce z tymi należącymi do szarookiego. - Naprawdę chcę być z tobą.

Hermiona obudziła się w środku nocy bezgłośnie krzycząc i czując łzy spływające po jej policzkach. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej Ostatnio, gdy Rona nie było obok.

Ten związek nie był dla niej dobry, wiedziała o tym, a mimo tego od czasu do czasu czuła jakąś pustkę, w niektórych momentach zwyczajnie go potrzebowała. Nie wróci do niego, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki wiedząc, jak niepewny jest grunt.

Podeszła do okna po czym otworzyła je na oścież i zaciągnęła się brudnym powietrzem Londynu. Spojrzała w niebo przypominając sobie jak przez mgłę słowa swojej matki - Jeżeli za kimś tęsknisz, spójrz w gwiazdy, są jak pomost między ludźmi niezależnie od tego, gdzie oni się znajdują.

Po jej policzku popłynęła kolejna łza, którą szybko starła wierzchem dłoni. Była wrakiem człowieka, właśnie to wojna robi z ludźmi. Czasem dziewczynie wydaje się, że łatwiej byłoby po prostu zginąć tam z innymi, razem z Fredem, Remusem, Tonks, Severusem i całą resztą. W końcu śmierć nie jest trudna dla tych, którzy umierają tylko dla tych, którzy przeżyli, a byli im bliscy. Wojna zmusiła ich wszystkich do stania się dorosłymi, odebrała dzieciństwo i pozostawiła pustkę. Pustkę, którą każdy z nich stara się zalepić jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nic nigdy nie będzie już takie samo. 

    ____________________________________
Rozdział krótki, ale naprawdę nie mam weny. To, że się pojawił nie oznacza też, że tu wrócę, po prostu długo czekaliście, a przybywa was coraz więcej. Cieszy mnie, że podoba wam się opowiadanie, ale raczej nadal będzie pisane ślimaczym tempem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top