Rozdział 12

Ron wyszedł właśnie z baru, który jako jeden z nielicznych był otwarty od godzin porannych. Nie da się ukryć, że młody Weasley był alkoholikiem i nie pomogły mu nawet dwa odwyki w Świętym Mungu. Nic dziwnego więc, że Hermiona odcięła go od ich córki. Nie chciała, żeby dziewczynka patrzyła na ojca w takim stanie. Chłopak zawsze szukał wymówki do tego, żeby się napić, a kończył dopiero wtedy, gdy brakło mu pieniędzy.

Całkowicie już nietrzeźwy zanosząc się pijackim śmiechem ruszył do pobliskiego parku, gdzie zauważył swojego dawnego przyjaciela i... czy to był Draco Malfoy?! Zaczął za nimi iść, starając się nie narobić zbyt wiele hałasu. Nie szło mu jednak zbyt dobrze zważając na jego stan, ale obserwowane przez niego osoby były tak zajęte sobą, że nie zwracały na ten hałas uwagi. Oczywiście do czasu, gdy ten nie wywrócił się o korzeń drzewa.

- Ron? Co ty tu robisz? - na twarz wybrańca wypłynął rumieniec.
- Nje wim. - zaśmiał się pijany chłopak. - Dłacego trzymaż jego rękę? - dostał czkawki.
- Co? - próbował puścić rękę Draco, ale ten tylko wzmocnił uścisk. - Może chcesz, żeby odstawić cię do domu? - zmartwił się o byłego przyjaciela.
- Nier trzepa. - machnął ręką próbując się podnieść, co mu się nie udała, ale wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Zabierzmy stąd tego debila, zanim ktoś oprócz nas zobaczy go w tym stanie.
- Jasne, to chyba dobry pomysł. - odparł Harry.
- Gdzie mam go zabrać? - wyciągnął różdżkę.
- Może... yyy może do mnie. - podjął decyzję Potter.
- Złap go za rękaw. - nakazał Malfoy i teleportował ich do wskazanego miejsca.

Na miejscu, jak się okazało była dwójka aurorów i płacząca Ginny. Cóż, Harry przynajmniej dowiedział się, że ma martwiących się o niego przyjaciół.
- Harry? Harry! - rudowłosa rzuciła mu się na szyję. - Byłam pewna, że coś ci się stało. Zostawiłeś otwarte drzwi i ten bałagan w salonie.
- No tak. - podrapał się po głowie zakłopotany. - My po prostu...
- Byliśmy na randce. - uśmiechnął się zadowolony.
- Nie myśl sobie, że w to uwierzę. - zmrużyła oczy i spojrzała na byłego Ślizgona.
- Powiedziała żona Zabiniego. - walczył z nią na wzrok.
- Okej, a czy panowie mogą już wyjść? - zwrócił się czarnowłosy do aurorów.
- Yyy... tak, chyba tak. Sprawa już się wyjaśniła więc... - odpowiedział jeden z nich i zaczął popychać drugiego w stronę wyjścia.

Draco i Ginny nadal spoglądali na siebie złowrogo, gdy Ron zaczął nucić melodię jakiejś bliżej nieokreślonej piosenki, coś jakby piosenka ze Shreka?
- Wyjaśnijcie mi coś jeszcze. - dziewczyna usiadła na kanapie. - Dlaczego on jest w tym stanie? - wskazała na swojego brata.
- To jest dobre pytanie, ale niestety nie znamy na nie odpowiedzi. - odezwał się blondyn. - Znaleźliśmy go w parku pod drzewem.
- Może zabiorę go do Blaise'a? - myślała na głos. - A może Hermiona go przyjmie?
- Hermiona jest teraz prawdopodobnie zajęta z Pansy. - przerwał jej przemyślenia przyjaciel brunetki. - I nie radzę przeszkadzać, bo Pans potrafi rozerwać na strzępy, dosłownie.
- To co mam zrobić? - spytała go ruda.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - To twój problem, ale mogłabyś zostawić nas samych.
- Nie ufam ci, ale zgaduję, że nie mam wyjścia. - podniosła się z wygodnego siedzenia.
- Dokładnie, a teraz bierz tego pijaka i dowodzenia. - pomachał jej na pożegnanie.

- Nie możesz mieć normalniejszych znajomych? - zapytał retorycznie Harry'ego.
- Hermiona jest normalna. - zauważył okularnik.
- No tak. - potwierdził Draco. - Z nią da się wytrzymać. Ciekawe czy ich dzieciak będzie normalny, jak ona czy raczej pójdzie w tą stronę. - wskazał w kierunku drzwi.
- Skończ. To mój przyjaciel i nie pozwalam ci go obrażać.
- Nie udawaj Potter, dobrze wiem, że już się z nim nie przyjaźnisz. Pomogłeś mu z litości i „sentymentu". - zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Wyjdź. - w oczach Harry'ego pojawiły się łzy. Przypomniało mu się, jak Ronald zareagował na informację o tym, że czarnowłosy jest gejem i jak bardzo kontrastowało to z jego innymi wspomnieniami związanymi z tym chłopakiem.
- Harry, przepraszam. - wziął jego twarz w dłonie. - Hej, przeprosiłem cię, a ja nigdy tego nie robię. - próbował rozładować atmosferę.
- Powiedziałem wyjdź! - popchnął go do tyłu. - Jednak nic się nie zmieniłeś wiesz? Jesteś takim samym dupkiem, jak dawniej.

___________________________________
Trochę krótsze, ale nie musieliście czekać dwóch miesięcy xD Sorry za tego dzieciaka Hermi i Rona, nie zabijcie mnie. W ogóle to nwm, co tu się odpierdoliło, ale jak widzicie ship Rongnista ma się świetnie xD I ten komentujcie czy coś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top