Rozdział 9
Zamiast do swojego mieszkania Hermiona postanowiła wpaść do mieszkania Harry'ego, potrzebowała teraz pocieszenia swojego przyjaciela. Źle się czuła z tym, że dała się tak głupio oszukać Pansy. Dziewczyna była śliczna, to oczywiste, że kogoś miała. Musiała spojrzeć prawdzie w oczy, Aveline była od niej dużo ładniejsza, a Parkinson była Ślizgonką. Pewnie uważa, że to bardzo zabawne nabrać Granger. W oczach czarnoskórej zaczęły pojawiać się łzy. Wyglądała okropnie, gdy pojawiła się przed drzwiami Harry'ego, który od razu po wpuszczeniu jej do domu przytulił dziewczynę do siebie.
- Co się stało? Miona, spójrz na mnie. - podniósł jej podbródek. - Co - się - stało?
- Bo, bo... ona... i... a... potem... my... i nagle... - zaniosła się płaczem. - Jestem taka głupia Harry, ja myślałam, że jej na mnie zależy.
- O kogo ci chodzi? - podał jej chusteczki.
- O Pansy.
- Wszyscy Ślizgoni są tacy sami. Nic się nie zmienili. - zacisnął pięści.
- O kim mówisz Harry? - zmarszczyła brwi.
- O Draco, uwierzysz, że mnie podrywał, a tak naprawdę jest z Nott'em? - przyciągnął dłonią po twarzy. - Jestem totalnym idiotą.
- Ale Harry, on cię szukał.
- CO?! Przecież widziałem ich razem.
- To, że ktoś gdzieś razem wychodzi nie znaczy, że się z tą osobą spotyka idioto.
- No i co teraz?
- Nie wiem. Chyba po prostu... może wyślij mu sowę? - wstała z kanapy. - Masz tu gdzieś kartkę i długopis?
- Co? A tak, tak w biurku o tam. - wskazał na mebel w rogu pokoju.
- Masz. - podała mu notatnik i pióro.
- Nie będę mu pisał jakiś listów, to bezsens. Muszę go znaleźć.
Ale zanim Harry zdążył cokolwiek zrobić, ktoś zapukał mocno do drzwi jego mieszkania. Hermiona spojrzała zaskoczona na byłego Gryfona, a on na nią. Zanim którekolwiek z nich chociaż wstało z kanapy od przedpokoju dobiegł ich bardzo zdenerwowany głos.
- Otwieraj te drzwi do cholery! Wiem, że tam jesteś Potter! - krzyczał młody Malfoy.
- Już... już otwieram. - podniósł się Harry, a za nim podąrzyła ciemnoskóra dziewczyna.
- Potter, bo ja naprawdę... musiałeś coś źle zrozumieć. - zaczął się tłumaczyć od progu.
- Spokojnie, Hermiona wszystko mi wytłumaczyła. Może po prostu zbyt pochopnie wyciągam wnioski. - przeczesał włosy palcami. - Jestem ci winien przeprosiny.
- Za co konkretnie chciałeś mnie przeprosić? - uśmiechnął się zalotnie.
- Dobra, stop. Ja wychodzę zanim to wszystko zajdzie za daleko. - Hermiona uniosła ręce w geście poddania, zabrała buty i wyszła z mieszkania.
- Ona tu cały czas była? - wskazał w kierunku drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna ze zdziwioną miną.
- A ja myślałem, że to ja jestem ślepy. - zasmiał się. - Może pożyczyć ci okulary Malfoy?
- Czy ty mnie właśnie obrażasz Potter? - zbliżył się do niego.
- Nie śmiałbym. - skłonił się mu teatralnie.
- To dobrze, bo to mogłoby zniszczyć nasz związek, a tego bym nie chciał. - zbliżył się do niego jeszcze bardziej.
- Jaki związek?! Nie byliśmy nawet na randce. - otworzył szerzej oczy Harry.
- Merlinie, nie wiedziałem, że z ciebie taki tradycjonalista. - przewrócił teatralnie oczami. - W takim razie, czy zaszczyci mnie Pan jutro swoją obecnością na kolacji?
- Uuu... A gdzie mnie zaprosisz Malfoy? - uniósł jedną brew w geście zainteresowania.
- Wiesz znam takiego świetnego kucharza. - uśmiechnął się chytrze.
- Jak się nazywa?
- Draco Malfoy i jest bardzo przystojny, ale niestety jest zakochany w takim jednym Bliznowatym, więc zostałeś mi tylko ty. - poszerzył swój uśmiech ukazując rząd idealnie białych zębów.
- I chyba nie grzeszy skromniścią, co?
- Przypomnę ci tylko, że nadal mi nie odpowiedziałeś.
- Dobra, zgadzam się. - uniósł ręce w geście poddania.
- Świetnie, jutro o osiemnastej, adres wyślę ci sową. - pocałował go przelotnie w usta i wyszedł z mieszkania, zostawiając zszokowanego Harry'ego w progu mieszkania.
- Mmm... Potter? - zawrócił na schodach. - Chyba czegoś zapomniałem.
- Co? Przecież nawet tu nie wszed... - przerwał mu namiętny pocałunek byłego Ślizgona.
___________________________
Nie spodziewajcie się, że będę teraz wrzucać częściej, ale powiem wam, że miło mi na serduszku, że podoba wam się to opowiadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top