Rozdział 10

- Może masz rację. - powiedziała Aveline leżąc na łóżku obok Pansy, którą trzymała za dłoń. - Może za dużo sobie wyobrażałam, może nie powinnam oczekiwać, że po roku mojej nieobecności wszystko wróci do normy. Tylko... tylko, że ja cię naprawdę kochałam Pans i nadal kocham. - spojrzała w jej kierunku.
- Posłuchaj, ja też cię kochałam, ale to się wypaliło, okej? - zacisnęła powieki. - Kocham Hermionę i chcę z nią być.
- Ile to trwa? - zapytała ze łzami w oczach.
- Ile co trwa? - Pansy zciągnęła brwi.
- Kochałaś ją, gdy ostatnio byłyśmy razem? - spojrzała na nią.
- Jaaa... nie wiem, co mam ci powiedzieć Ave.
- Prawdę, powiedz mi prawdę. Powiedz mi, że to nie jest chwilowe, że nie zostawiasz mnie dla chwilowej zachcianki. Proszę, nie zostawiaj mnie dla niej! - złapała Pansy za ramiona, zanosząc się płaczem.
- Aveline zrozum, nie będziesz ze mną szczęśliwa. - spojrzała jej w oczy.
- Spróbujmy, proszę. Dajmy sobie trochę czasu, bądź ze mną.
- Jesteś uparta.
- Ty też, dlatego jesteśmy razem, prawda? Jesteśmy takie same. Proszę Pans, daj nam szansę!
- Miesiąc, nic więcej nie mogę ci obiecać.
- Obiecaj mi, że ta czarna nie będzie się tu kręcić. - spojrzała na nią czerwonymi od płaczu oczami.
- Jesteś okropną rasistką Aveline i przypomnę ci tylko, że to dom Blaise'a. - machnęła zamaszyście ręką wskazując przestrzeń wokół. - Nie mam kontroli nad tym, kto się tu kręci, a ta ruda się z nią przyjaźni.
- To ty przynajmniej nie kręć się wokół niej.
- Może zgodziłam się na ten związek, ale nie myśl, że będę robić wszystko, co mi rozkażesz. - wstała z łóżka i zaczęła się ubierać.

***

Draco zaczął kierować się z Harrym w stronę sofy, którą zauważył w salonie chłopaka, nadal go całując. Brunet nadal wpisał się łapczywie w jego usta nie zważając na to, że jeszcze kilka dni temu przysięgłby, że go nienawidzi, a teraz blondyn rzucił go na kanapę i zawisł nad nim podpierając się na dłoniach. Nagle Malfoy odsunął się od niego i zaczął ściągać Harry'emu
T-shirt. Były Gryfon nagle odsunął się od niego szybko, co zaskoczyło Dracona nieprzyzwyczajonego do takich sytuacji.
- Przepraszam. - powiedział nagle Potter. - Ja... chyba nie jestem na to gotowy. - spojrzał zawstydzony w stronę podłogi.
- Jest okej, rozumiem. - Draco spojrzał na niego.
- Ja naprawdę... tylko, że to za szybko... dla mnie. - mówił nadal nie podnosząc wzroku.
- Hej, spójrz na mnie. - uniósł swoim kciukiem jego podbródek. - Nie musimy jeśli nie chcesz, poczekam. - uśmiechnął się do niego. - Jeżeli wolisz to możemy się tylko całować i trzymać za ręce. Okej?
- Chyba tak. - uśmiechnął się krzywo i złączył swoją dłoń z tą, która przed chwilą znajdowała się na jego brodzie. - Mogę cię jeszcze raz pocałować?
- Możesz mnie pocałować jeszcze nawet tysiąc razy. - uśmiechnął się, a potem na jego ustach ponownie wylądowały te należące do bruneta. - Mam rozumieć, że nasza randka jest nadal aktualna? - zapytał, gdy Harry odsunął się w celu nabrania powietrza.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej, tylko nadal nie wiem, gdzie mam się stawić. - spojrzał na ich złączone dłonie.
- To może... ja przyjdę tu po ciebie, a potem razem aportujemy się do mnie? - zaproponował. - Oczywiście tylko na kolację, chyba że będziesz chciał czegoś więcej.
- Kolacja jest okej. - zauważył, że blondyn podnosi się z kanapy. - A może zostaniesz chociaż na kawę? - zapytał z nadzieją w głosie, której wcale nie chciał pokazać.
- A może dasz się zabrać gdzieś na kawę? - uniósł jedną brew.
- W sumie to... chyba nie mam nic ważnego do zrobienia. - było to kłamstwem, bo miał bardzo dużo do zrobienia, ale na tamten moment uznał, że nie są aż tak istotne, jak kawa z pewnym przystojnym byłym Ślizgonem.
- To świetnie, znam bardzo dobrą kawiarnię w magicznej części Londynu. - powiedział Draco po czym nie czekając na jakakolwiek reakcję chłopaka chwycił go za rękę i teleportował się do wspomnianego wcześniej miejsca, co nie było zbyt mądre zważając na to, że drzwi mieszkania Harry'ego nadal były otwarte na oścież.

***

Pansy nadal nieco zdenerwowana na to, że dała się przekonać Aveline do związku zeszła do ogrodu przed rezydencją, a trzeba przyznać, że nie był to tylko zwykły kawałek trawnika, a istne arcydzieło architektury krajobrazu, którego za pewne nie powstydziłaby się sama królowa angielska. Myśli byłej Ślizgonki nadal kręciły się wokół Hermiony i jej miękkich ust, które miała okazję całować. Była wściekła na Francuzkę, przez którą czarnoskóra wyszła w pośpiechu. Miesiąc - tyle obiecała Lemaire, ale nie zamierzała odpuścić sobie przyjaciółki Pottera. Chciała natomiast sprawić, żeby to Ave zostawiała ją, bo wiedziała, że w przeciwnym razie blondynka nie da jej spokoju. Miała już nawet plan, musiała tylko wdrożyć go w życie.

Udało mi się wreszcie coś napisać i naprawdę mam nadzieje, że wena jeszcze dłuuuugo mnie nie opuści. Dziękuje też za wszystkie wasze komentarze, jesteście najlepszą motywacją😭🥰, a tu macie insta, na które serdecznie zapraszam: mamytwojlistdohogwartu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top