5. Do ciebie zawsze.

#jasfanfic

Avianne

Wchodzę do mieszkania i zrzucam z siebie zbędne ubrania. Odkładam torebkę i kluczyki, i idę w kierunku salonu.

Myślałam, że nie dam rady dojechać do domu. Ręce trzęsą mi się, jakbym była na coś chora, a wewnątrz cała dygoczę. Nie dociera do mnie to, co się stało.

— Avi? Już jesteś? — Charlie podnosi wzrok i marszczy brwi od razu, gdy widzi, jak wyglądam. — Kochanie?

— Przytul mnie, proszę.

Niemalże błyskawicznie wstaje z kanapy i podchodzi do mnie, po czym otula mnie ramionami, mocno do siebie przyciskając.

— Gdzie byłaś? Co się stało? — Całuje mnie we włosy, a ja mocniej przyciskam twarz do materiału jego koszulki.

— U Shawna — dukam cicho, ale wiem, że on i tak to słyszał.

Podnoszę głowę, by na niego spojrzeć.

— Mendesa? — pyta, a ja kiwam głową. Widzę, że jest zaskoczony i wcale mu się nie dziwię. — Zrobił ci coś? Coś się stało?

— N-nie, on by nigdy... — przerywam, żeby wziąć oddech. — Opiekowałam się Alexem.

— Jego synem? — Znowu potakuję. — Dlaczego?

Opowiadam mu całą historię, a on jedynie trzyma mnie w swoich ramionach i tuli mocno, próbując uspokoić. Cała się trzęsę, choć w zasadzie nie miałam z żadnym z nich kontaktu w ostatnim, dość długim okresie czasu. Sama się sobie dziwię, ale chyba to, że Shawn został sam z małym dzieckiem, które nie będzie miało już mamy, ani nawet jej nie zapamięta, wpłynęło na mnie bardziej, niż powinno.

— Oj, kochanie ty moje. — Gładzi moje ramię i całuje mnie we włosy. — Idź weź gorącą kąpiel, a ja zrobię ci coś dobrego do jedzenia, co ty na to?

Bezwiednie kiwam głową. Nie wiem, czy mam na to ochotę, ale skoro Charlie proponuje, to może to faktycznie dobre wyjście. Podnoszę się z kanapy i zmierzam w kierunku łazienki. Napuszczam wody do wanny, rozbieram się, po czym wchodzę do niej, wzdrygając się pod wpływem ciepła. Zanurzam się po ramiona i przymykam oczy. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czuje teraz Shawn, skoro ja jestem tak rozbita.

Chcę go przytulić. Potrzebuję go przytulić.

Obmywam twarz wodą i przeklinam pod nosem. Zapomniałam zmyć makijażu.

Avianne, ogarnij się, to nie ciebie spotkała tragedia, przestań się zachowywać jak dziecko.

Nie wiem, ile siedzę w tej wannie, ale woda stygnie, a ja w końcu zaczynam się trząść, więc postanawiam z niej wyjść. Otulam się ciepłym szlafrokiem i opuszczam łazienkę.

Marszczę brwi, gdy słyszę, że z salonu dochodzą dwa głosy, dwa znajome, męskie głosy. Wchodzę do dużego pokoju i uśmiecham słabo, widząc mojego przyjaciela. Patrzy na mnie smutno, od razu, gdy mnie zauważa i wstaje z kanapy.

— Cześć, słońce.

Rozkłada ramiona, a ja bez zastanowienia podchodzę do niego i przytulam się mocno. Nie wiem, co on tu robi, ale chyba potrzebowałam, żeby przyjechał. Wie trochę więcej, niż Charlie w tej sytuacji i chyba trochę lepiej mnie zrozumie.

— Zadzwoniłem po Gavina, bo oboje znaliście Daliah i Shawna podczas programu. No i przepraszam cię kochanie, ale dostałem telefon i muszę załatwić pilną sprawę związaną z trasą. Poradzicie sobie?

Patrzy na mnie z troską w oczach i jestem mu naprawdę wdzięczna, że nie wyśmiał mojej reakcji na to wszystko.

— Jest w dobrych rękach, prawda, Avi?

— Tak. Jedź i się nie przejmuj. Tylko wróć, proszę.

— Wrócę, skarbie. Do ciebie zawsze.

Uśmiecham się słabo, a on całuje mnie krótko. Wychodzi chwilę później, a ja i Gavin zostajemy sami. Mój przyjaciel oferuje, że zrobi nam herbatę, a ja w tym czasie się ubiorę. Przebieram się w wygodne ubrania, a on nadal sterczy w kuchni, czekając, aż woda się zagotuje.

Dołączam do niego, a on patrzy na mnie. Oho, zaczyna się.

— I jak? — pyta jedynie, a ja marszczę brwi.

— Co i jak? — odpowiadam mu pytaniem na pytanie, bo nie ogarniam o co chodzi.

— Jak było go spotkać po takim czasie?

Mrugam kilkukrotnie, nie wiedząc, co mu odpowiedzieć.

— To nie jest ważne. Daliah nie żyje.

— Wiem i też mi przykro z tego powodu, Avi. Ale zanim się o tym dowiedziałaś, stało się coś jeszcze. Co tobą kierowało, że zaproponowałaś, że zajmiesz się jego dzieckiem? Dzieckiem, przez które nie jesteście razem? — Unosi brwi i patrzy na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź.

— Był spanikowany, bo zadzwonili do niego z informacją o jej wypadku, miałam go tak zostawić?

— Tak postąpiłaby każda normalna dziewczyna w stosunku do swojego ex, który ją zdradził. Chyba, że ta dziewczyna nadal by coś do niego czuła...

Kręcę głową automatycznie, może nawet zbyt gwałtownie. Czajnik się wyłącza, informując, że woda jest już zagotowana, a Gavin zalewa nasze herbaty. Zabieramy kubki i przenosimy się do salonu.

— Nie czuję nic do Shawna. Znaczy... on zawsze w jakiś sposób będzie w moim sercu, bo był dla mnie kimś ważnym, to był mój pierwszy taki związek i mieliśmy razem cudowną historię, ale nie kocham go. Kocham Charliego.

— Nie wątpię, że kochasz Charliego. Ale boję się, że Shawn znowu namiesza w twoim życiu, po prostu.

— Nie namiesza. On ma dziecko, które teraz ma tylko jego, bo Daliah już nie ma.

Gavin wzdycha cicho.

— Wiem. Nie chce mi się w to wierzyć, że ta Daliah, której chcieliśmy wydłubać oczy, nie żyje. Naprawdę.

— Mi też. Nie lubiłyśmy się, ale nie zasłużyła na to, zostawiła Alexa, zostawiła Shawna.

Czuję piekące łzy, które zbierają się w moich oczach. Nie chcę płakać. Nie powinnam płakać, Daliah nie była dla mnie nikim bliskim. Gavin wzdycha cicho i przyciąga mnie do siebie, obejmując mocno.

— No już dobrze, Avi. To nie twoja wina i nic na to nie poradzisz, wiesz o tym, prawda?

— Wiem, ale... nie wiem, jakoś spędziłam ten dzień z Alexem, zobaczyłam Shawna... to dla mnie trochę ciężkie Gavin, nie widziałam go tyle czasu, a teraz, gdy się spotkaliśmy, byłam świadkiem, jak jego życie wywraca się do góry nogami.

— No faktycznie to trochę słabe, ale nic nie możesz zrobić. Oboje macie swoje życie, nie jesteście razem już prawie dwa lata.

— To nie zmienia faktu, że mi smutno.

— Rozumiem. Słodki ten dzieciak? — pyta, a ja kiwam głową.

Wiem, że chce zmienić temat i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Gavin i Rachel przez całe te dwa lata, odkąd się znamy, nigdy mnie nie zawiedli i mam nadzieję, że ja ich też nie. Są najlepszymi przyjaciółmi, jakich mogłam sobie wymarzyć. Oni i moja siostra.

— Słodki, jak Shawn — wypalam i dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało. — W sensie, że podobny.

— Jasne, jasne. Chciałbym ci tylko przypomnieć, że masz narzeczonego.

— Wiem, nie musisz mi o tym przypominać. Mam narzeczonego, którego kocham i bardzo się cieszę, że zostanę jego żoną.

— No właśnie. I tym się kierujmy.

Gavin bardzo lubi Charliego. Był totalnie rozczarowany tym, co zrobił Shawn i z tego co wiem, po finale już ani razu ze sobą nie rozmawiali. Dla niego Shawn był idolem, z którym w pewien sposób udało mu się zaprzyjaźnić. Do pewnego czasu wierzył, że to wszystko pomyłka, a potem jego rozczarowanie sięgnęło zenitu. Z Charliem nie dogaduje się aż tak dobrze, jak dogadywał się z Shawnem, ale darzy go sympatią i nas wspiera, za co jestem mu wdzięczna.

***

Pogrzeb odbywa się cztery dni później. Długo zastanawiałam się, czy powinnam na niego iść i do ostatniej chwili się wahałam, ale w końcu stwierdziłam, że powinnam. Łączyło mnie coś kiedyś z Daliah, byłyśmy na dobrej drodze do zostania przyjaciółkami. No i... Shawn. Po prostu.

I teraz po prostu stoję obok Charliego, Gavina, ściskając w rękach kwiaty i hamując łzy, patrząc na Shawna, który tuli do siebie Alexa.

Nigdy nie widziałam go w takim stanie. 

Mam wrażenie, jakby skurczył się o połowę, wygląda jak mały, niewinny chłopak, a nie dwudziestoparoletni mężczyzna, który chodzi na siłownię kilka razy w tygodniu. Patrzy tępo w przestrzeń. Trzyma mocno Alexa, który nie wie, co się dzieje, ale mimo tego nie wygląda na zadowolonego. Nastrój udzielił się nawet dziecku.

Jej matka płacze głośno, a ojciec jedynie przytula ją do siebie i patrzy w dół, do którego spuszczana jest trumna z ciałem ich córki.

Wtulam się w klatkę piersiową Charliego, przymykając oczy.

Nie wyobrażam sobie, żeby jego z dnia na dzień miało zabraknąć i wolę nawet nie próbować wyobrazić sobie, co czuje Shawn. Serce mi się ściska na samą perspektywę tego, co teraz czeka tę dwójkę.

Ale dają radę. Muszą dać radę.

— Idziesz im złożyć kondolencje? — pyta mnie Gavin, gdy wokół najbliższych Daliah zaczynają zbierać się ludzie.

— Nie wiem. Chyba chciałabym, ale nie wiem, czy dam radę — chrypię.

— Ja idę — postanawia Gavin i chwilę później widzę, jak zmierza w kierunku Shawna, który nie ma już Alexa na rękach, a którego zabrała jego mama.

— Dasz radę, słońce? — Słyszę pytania Charliego i mimowolnie się wzdrygam.

— Chyba tak. Idziesz ze mną?

— Idę.

Oboje ruszamy za Gavinem i stajemy w śmiesznej kolejce, jaka ustawiła się do Shawna i jej rodziców. W końcu docieramy do niego i widzę, że jest zdziwiony, widząc całą naszą trójkę. Gavin mówi coś do niego i przytula go krótko, po czym odchodzi na bok. Widzę, jak ukradkiem wyciera łzy, które spłynęły po jego policzkach. Ja jestem następna. Cholera.

Przełykam ciężko ślinę, gdy on na mnie spogląda i kręcę głową, czując napływające do oczu łzy. Zmniejszam odległość między nami i wpadam w jego ramiona, a on obejmuje mnie ciasno.

— Tak strasznie mi przykro, Shawn — dukam.

— Dziękuję. Nie podziękowałem ci wtedy, że z nim zostałaś, naprawdę to doceniam.

Odsuwam się od niego odrobinę, ale on nadal mnie obejmuje. Ocieram jedną ręką łzy, uśmiechając się słabo.

— Nie ma za co. Trzymajcie się.

Wyswabadzam się z jego uścisku i odchodzę na bok, dołączając do Gavina. Nie zniosłabym dłużej patrzenia w jego smutne oczy.

Czemu to wszystko tak boli?

***

hej!

Przepraszam za porę, ale mam dziś urwanie głowy... praca 6 dni w tygodniu daje popalić, a na dodatek mojego kota wczoraj użądliła osa i było niewesoło:(

Czekam na Wasze opinie!

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top