32. To nasza specjalność.
#jasfanfic
Avianne
Shawn uśmiecha się do mnie szeroko, gdy nasze głosy cichną, a studio wypełniają gromkie brawa widowni. Wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do mnie, po czym obejmuje mnie w pasie i, nim zdążę zareagować, ściąga mnie z instrumentu. Śmieję się cicho i także go obejmuję, a on przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej.
—Byłaś niesamowita — szepce wprost do mojego ucha, po czym całuje mnie w skroń.
Nasza chwila nie trwa długo, bo przerywa nam James, który zaprasza nas na kanapę dla gości. On sam siedzi już za swoim słynnym biurkiem i uśmiecha się do nas szeroko.
— Są i oni. Para, która od wczoraj nie schodzi z języków ludzi na całym świecie — zaczyna. — Bo chyba mogę tak o was mówić? Hmm? Jesteście parą?
Patrzę na Shawna, a on z uśmiechem kiwa głową. Ja pierdziele. Już po ptakach.
— Tak, dokładnie.
— Niesamowite. Przyznam się. Znam plotki o większości gwiazd, ale wy ukrywaliście się jak zawodowcy.
— Trzeba nam przyznać, że to nasza specjalna umiejetność — przyznaję, uśmiechając się nieznacznie.
Dłoń Shawna ląduje na moim udzie i ściska je delikatnie.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś pierwszą dziewczyną, jaką ten tu przedstawił światu? — pyta Corden, a ja kiwam głową. — Była jeszcze jakaś tajemnicza dama z czasów pierwszej edycji programu, w którym brałaś udział, ale słuch o niej zaginął.
Patrzymy na siebie znacząco. Moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi, ale na całe szczęście nikt tego nie widzi.
— Otóż, mój kochany Jamesie, mylisz się. To wciąż jedna i ta sama kobieta. Jedyna, która zdobyła moje serce.
W studiu zapada cisza. James patrzy na nas w szoku. Mierzy mnie czujnym spojrzeniem, jakby szukał potwierdzenia, a ja jedynie wzruszam ramionami.
— Nie.... Nieeeee.... — krzyczy, uderzając ręką w blat. — I ja nic nie zauważyłem?
Uśmiechamy się szeroko do siebie, a widownia wiwatuje.
— Jesteśmy mistrzami ukrywania się, nie zaprzeczysz.
— Ale chyba nie ukrywaliście tego całe dwa lata? Przecież...
Urywa w połowie zdania, wskazując palcem to na niego, to na mnie. James dostał jasne wytyczne, że temat Charliego jest dzisiaj tematem tabu, chyba, że sama zainicjuję wzmiankę o nim. Na ten moment nie planowałam.
— Nie. Ja i Shawn rozstaliśmy się w dniu finału, a właściwie ja z nim zerwałam — zaczynam niepewnie, po czym spoglądam na Mendesa, żeby upewnić się, czy mogę mówić dalej. — Dowiedzieliśmy się wtedy o tym, że Shawn zostanie tatą i taka była moja decyzja.
— Ja się nie zgadzałem z nią ani dwa lata temu, ani teraz. I tak właśnie wyszło, gdy się znowu spotkaliśmy. — Wzrusza nonszalancko ramionami i obejmuje mnie jedną ręką.
— Czyli tekst piosenki nie wziął się znikąd? — pyta prowadzący, a my kręcimy głowami. — Matko, biedaki. Aż mi was żal.
Fakt, nie jest to zbyt wesoły numer. Ale cóż. Już jest dobrze. Oboje przeszliśmy nasze rozstanie w dość ciężki sposób, co chyba jeszcze bardziej utwierdziło nas w przekonaniu, że nasze uczucia są szczere.
— Nie było łatwo — stwierdza brunet. — Zwłaszcza, że wbrew temu, co zapewne wiele osób pomyśli, to ja musiałem zabiegać o jej względy, a łatwo nie było.
— Nie chciała cię? — pyta James.
— Nie znosiła mnie. Ale z mojej strony to była miłość od pierwszego wejrzenia.
***
Kiedy kończymy wywiad z Jamesem pół godziny później i schodzimy z planu, czuję, jakby schodziło ze mnie powietrze. Ulga jest niesamowita, choć obawiam się, że cały ten spokój, jaki obecnie odczuwam, diabli weźmie, gdy tylko chwycę telefon w rękę i przeczytam opinie ludzi.
Szczerze wątpię, czy będą przychylne.
— Halo, ziemia do Avianne.
Potrząsam głową i spoglądam na Shawna, który patrzy na mnie wyraźnie zniecierpliwiony i nieco zirytowany.
— Co tam?
— Mówię do ciebie od dwóch minut, a ty wgapiasz się w ścianę. Coś się stało?
Wzdycham ciężko i posyłam mu znaczące spojrzenie, a on bez słowa przyciąga mnie do siebie i mocno przyciska do swojej klatki piersiowej. Przymykam oczy i wtulam twarz w materiał jego koszuli. Jak dobrze.
— Boję się, jak opinia ludzi się odbije na nas i Alexandrze — mruczę cicho.
— Kochanie moje najdroższe, najważniejsi w tym wszystkim jesteśmy my, a nie obcy ludzie. — Całuje mnie w czubek głowy. — Nie zadręczaj się tym, bo zabiorę ci telefon.
— To wezmę twój. Jak możesz się tym wcale nie przejmować?
— Przez dwa lata przejmowałem się tym, że nie ma cię obok, że planujesz spędzić życie u boku innego mężczyzny. Teraz nie mam już się czym przejmować, bo mam ciebie przy sobie. Ale to nie jest rozmowa do odbycia na korytarzu. James idzie.
Odrywam się od niego i mimowolnie poprawiam włosy. Silę się na nie do końca szczery uśmiech, ale nie chcę dać po sobie poznać komukolwiek, poza Shawnem, że coś jest nie tak. Jego nawet nie dałabym rady oszukać, od razu widzi, gdy coś ze mną nie tak.
Jesteśmy ze sobą dość krótko, mieliśmy długą przerwę, podczas której oboje się zmieniliśmy, a on czyta ze mnie jak z otwartej książki.
— Tu są moje gołąbeczki. — James uśmiecha się szeroko. — Powiem wam szczerze, że kiedy dostałem telefon od Andrewa, to myślałem, że robi sobie ze mnie jaja. Przecież miesiąc temu dostałem zaproszenie na twój ślub, Avianne. I to nie z nim.
Przestępuję z nogi na nogę, przełykając głośno ślinę. Co ja mam mu odpowiedzieć?
— Mamy nadzieję, że informację o tym, że uroczystość odwołana też dostałeś — odpowiada za mnie Shawn, za co jestem mu niesamowicie wdzięczna. — Ale obiecujemy, że na nasz ślub również otrzymasz zaproszenie.
— No mam nadzieję. Już kupiłem garnitur, musicie się pospieszyć, zanim zdążę przytyć.
Śmieję się cicho. Nie wydaje się być zły, ani rozczarowany tą sytuacją. Nie wiem, co myśli w swojej głowie, czy nie ma nas za totalnych zdrajców, a mnie za karierowiczkę, ale nie mam na to wpływu.
— Masz to jak w banku. Będzie impreza stulecia.
— Mi się nie spieszy, więc lepiej pilnuj diety, James. Dopiero zdjęłam z palca jeden pierścionek.
Krzywię się, gdy słyszę, jak to brzmi, ale niestety taka prawda. Nie zamierzam za pół roku stawać na ślubnym kobiercu i wiem, że Shawn podziela moje zdanie. Oboje chcemy budować nasz związek na spokojnie, nie musimy biec pod ołtarz. Już wystarczy, że ze sobą mieszkamy. To duży krok w przód. A ja tym razem marzę o ślubie moich marzeń, który zaplanuję tak, jak będę tego chciała. Wiem, że tym razem będzie przy mnie odpowiedni mężczyzna, który niczego mi nie narzuci i pomoże spełnić moje marzenie. O prawdziwej rodzinie, która się kocha i wspiera.
Jakby nie patrzeć, rodziną już jesteśmy. Jesteśmy my i mały brzdąc, który sprawia, że czuję jeszcze mocniej, że to wszystko ma sens. Okej, nie planowałam dziecka, ale nie wszystko w życiu da się zaplanować. A on jest piękną, nieplanowaną niespodzianką.
— Jasne, jasne. Shawn potrafi namieszać w głowie, już to pokazał, więc nie bądź taka pewna, Avi.
Kręcę głową z rozbawieniem. James zaprasza nas na drinka, ale brunet odmawia, twierdząc, że mamy już plany na wieczór i to bardzo poważne. Nie wiedziałam o żadnych planach, nie wiem, czy powiedział tak, bo nie ma ochoty na towarzystwo Cordena, czy faktycznie coś zaplanował na dziś.
Tak czy siak, cieszę się, że mamy jeszcze jedną noc tylko dla siebie. Od jutra będzie trzeba wrócić do rzeczywistości. Stęskniłam się za młodym, ale mieliśmy z Shawnem dwa lata przerwy i nie mogę się nim nacieszyć.
— Naprawdę mamy plany na dziś? — pytam, gdy drzwi do naszej garderoby zamykają się za nami i zostajemy sami.
— Mamy, oj mamy. — Podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talii, przyciągając do siebie. — Zabieram dzisiaj moją piękną dziewczynę na randkę.
— A ona o tym wie?
— Właśnie się dowiedziała. Jutro wrócimy do mieszkania pełnego zabawek, dzisiaj chcę cię mieć tylko dla ciebie.
— Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
Mężczyzna uśmiecha się do mnie i całuje w czoło. Oboje pozbywamy się ubrań, które mieliśmy na występie i przebieramy się w swoje, zdecydowanie mniej wyjściowe. Mam nadzieję, że spakowałam jakąś ładną sukienkę, bo dresy to kiepski pomysł na randkę. Chyba, że zaplanował wieczór w łóżku. Wracamy do hotelu, gdzie, standardowo, od wejścia witają nas przeraźliwie uśmiechnięci pracownicy. Ciekawe, czy za brak uśmiechu mają zabraną premię. Pewnie tak.
— Za godzinę wychodzimy, wystarczy ci tyle czasu? Jeśli nie, przełożę rezerwację.
— Wystarczy. Co mam ubrać?
— Na łóżku czeka na ciebie strój na dzisiejszy wieczór. Mam nadzieję, że będzie pasował.
Unoszę brwi, zdziwiona, ale bez słowa kieruję się w stronę sypialni. Na kołdrze leży średnich rozmiarów, czarny kartonik, owinięty wstążką w tym samym kolorze. Chwytam pakunek i pociągam za koniec kokardki, która po chwili opada na podłogę. Ściągam wieczko i odrzucam je na łóżko. Marszczę brwi, gdy widzę zawartość opakowania.
Strój kąpielowy.
Odwracam się za siebie i napotykam na spojrzenie mojego mężczyzny, który patrzy na mnie z uśmiechem i cudownym błyskiem w oku.
Coś czuję, że ten strój nie będzie mi potrzebny na cały wieczór.
***
Hej hej hej
Ale porażka ze mną ostatnio. Albo chora, albo zapierdziel.
Generalnie, zmierzamy ku końcowi. Nie wiem, ile rozdziałów zostało. Z 3/4? Jakoś tak
Wybaczcie, że ten taki krótki, mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba!!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top