28. Co się cieszysz?

#jasfanfic

Shawn

Patrzę na kobietę, która siedzi naprzeciw mnie, w pięknej czerwonej sukience i uśmiecha się szeroko. Jest najpiękniejsza na świecie. I znów moja.

— Te kwiaty to już przesada — mówi, po raz kolejny zanurzając nos w bukiecie, który stoi nieopodal jej krzesła na niewielkim stoliku.

— Miała być jedna róża za każdy dzień rozłąki, ale pani w kwiaciarni uświadomiła mi, że ponad 700 róż na raz to kiepski pomysł.

— Miała rację. To ile ich jest?

— Sto jeden.

— Dlaczego akurat tyle?

— Bo ta liczba mówi, że jesteś miłością mojego życia.

Patrzy na mnie zaskoczona, a na jej policzki wdziera się uroczy rumieniec. Jest zdecydowanie najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem. I znów jest moja.

Kiedy siedziałem z nią, wtuloną w moje ciało, czekając na wynik testu, chciało mi się płakać. Nie miałem żadnych wątpliwości, że gdyby wynik był pozytywny, wróciłaby do Charliego. Rodzina jest dla niej świętością. Dwa lata temu poświęciła nasze szczęście, żeby mój syn miał pełną rodzinę, więc wiem, że tym razem nie wahałaby się ani chwili, skoro chodziłoby o jej własne dziecko.

Ale żadnego dziecka nie ma. Teraz już jesteśmy tylko my. I Alex. I dzieci, które będziemy mieli w przyszłości. Ale bez pośpiechu.

W sali, w której siedzimy panuje przyjemny półmrok. Musiałem się nagimnastykować, żeby na ostatnią chwilę zarezerwować w dobrej restauracji całą salę dla nas, ale się udało. Niby nie musimy się już ukrywać, już nic nie stoi nam na przeszkodzie, ale jednak dla świata ona nadal jest zaręczona i nie chciałbym, żeby portale plotkarskie pisały o niej nieprzyjemne rzeczy.

— A jestem? — Kiwam głową, upijając łyk czerwonego wina. — Skąd ta pewność?

— Wiem to od dnia, w którym cię poznałem, Avianne.

— Chciałabym móc odpowiedzieć tym samym.

— Najważniejsze, że teraz już wiesz.

Uśmiecha się figlarnie, ale nie odpowiada, jedynie upija łyk wina.

— To niesamowite, że w końcu możemy wyjść do restauracji, zjeść kolację i nie bać się, że nas wyrzucą z programu. No, w sensie mnie.

Kiwam głową. Też mnie to cieszy.

— Tak. Teraz już będę mógł bez zbędnego ukrywania się pokazać wszystkim, że jesteś moja. To było okropne, gdy podczas programu ci wszyscy debile do ciebie uderzali, a ja musiałem na to patrzeć z boku.

— Dobrze wiesz, że nie robili na mnie żadnego wrażenia.

— Tak? A przypadkiem nie przyjęłaś oświadczyn jednego z nich? — Unoszę brew, posyłając jej cwany uśmiech.

— Mieliśmy do tego nie wracać.

— Jasne. A mogę spytać, jak ci się oświadczył?

— Podczas kolacji w restauracji.

Mało kreatywne. Nie podniósł zbyt wysoko poprzeczki.

— Czyli, żeby mu dorównać wystarczyłoby, że wyciągnąłbym teraz pierścionek?

— A masz? — pyta, zgarniając kosmyk swoich blond włosów za ucho.

— Nie. Bo nie oświadczyłbym ci się w taki sposób.

— A w jaki?

— Na to musisz jeszcze trochę poczekać.

— Poczekam. Nie chcę się spieszyć. Nie chciałabym, żebyś czuł się zobowiązany tylko dlatego, że jeden ślub już miałam praktycznie zaplanowany. Chcę, żeby nasz związek szedł normalnym tempem.

Kiwam głową. To zrozumiałe. Szczerze mówiąc, myślałem o tym, czy Avi oczekuje ode mnie pierścionka już teraz, zważając na to, że była już zaręczona. A teraz wróciła z roli narzeczonej do roli dziewczyny. Trochę krok w tył.

Nie odpowiadam jej, bo kelnerzy stawiają przed nami nasze przystawki. Oboje dziękujemy i skupiamy się na daniach, które wyglądają naprawdę dobrze.

— Chcesz spróbować mojego? — pytam, a ona kręci głową. — Dlaczego?

— Bo mamy to samo.

— Chciałem być miły i romantyczny.

— Doceniam to.

— Poprosiłem Andrew, żeby towarzyszył nam w spotkaniu z Mindy. Nie ma sensu tracić czasu na kolejne spotkanie z nim w późniejszym czasie.

Avi kiwa głową.

— Jasne. Powiem Mindy, że sama kazała mi się ładnie do ciebie uśmiechać, żebyś się nie wycofał z kolaboracji.

Śmieję się, a ona wzrusza ramionami. Nawet, gdybyśmy nie wrócili do tego, co mieliśmy podczas programu, a ona byłaby w trakcie przygotowań do swojego ślubu, nigdy nie zrezygnowałbym z tej współpracy. Każda chwila spędzona z nią sprawia, że znów czuję się kompletny. Ona naprawdę jest moją drugą połową. W każdym tego słowa znaczeniu.

— Nie jestem pewien, czy miała na myśli aż takie zaangażowanie.

— Na pewno nie. Na sto procent pomyśli, że jestem lecącą na kasę dziwką.

— Nie pozwalam ci tak o sobie mówić, Avianne. Jesteś pracowitą osobą, osiągnęłaś sukces, mimo, że nie wygrałaś programu.

— Widocznie wskoczyłam do łóżka złemu facetowi, skoro nie wygrałam — żartuje, a ja kręcę głową. — No co? Może wystartuję jeszcze raz, a ty dasz mi namiary na kogoś z produkcji?

— Avianne, nie testuj mojej cierpliwości. Przykro mi, ale tym razem już naprawdę będziesz musiała znosić do końca życia jednego mężczyznę.

— A Alex?

— Z nim sypiać nie będziesz.

Potrząsa głową, śmiejąc się cicho.

Nie mówię tego głośno, ale naprawdę szlag mnie trafia, gdy tylko pomyślę, że Charlie miał ją dla siebie przez ponad rok. Mógł ją całować i dotykać. Ale teraz nie pozwolę jej już odejść. Zostanie moją żoną i matką moich dzieci.

— Nie musisz być zazdrosny. To raczej ja powinnam obawiać się nowych, pięknych uczestniczek, które z chęcią przygarną przystojnego mężczyznę i jego słodkiego syna.

Uśmiecha się złośliwie, a ja jedynie mam nadzieję, że ona wie, że moje serce należy tylko do niej i nie spojrzałbym w życiu na żadną inną kobietę. Próbowałem znaleźć kogoś na jej miejsce i żadna nie dorównywała jej nawet do pięt.

— Nikogo nie musisz się obawiać, Avi. Ja i Alex jesteśmy twoi.

Kiwa głową. Wiem, że na razie ciężko jej przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, ale wierzę, że będzie dla Alexa najlepszą mamą, jaką może mieć. A oboje dopilnujemy, żeby on czuł się kochany i nigdy nie poczuł, że jego prawdziwej mamy nie ma już z nami.

— Cieszę się. Inaczej nie zmieniałabym mu pieluch. Kiedy zaczynacie nagrywanie programu?

— Nie wiem, na razie trwają wstępne przesłuchania. Sama zresztą wiesz, jak to wygląda. Jakiś miesiąc, góra dwa.

— Ciekawe, jak będzie ci się współpracować z Charliem.

— Poza tym, że będziemy siedzieli przy jednym stole jurorskim, nie będę musiał z nim współpracować. Kochanie, wiem, że masz wyrzuty sumienia, ale ja nie będę się przed nim kajał. Kocham cię i cieszę się, że jesteśmy razem.

Wzrusza ramionami, przeżuwając kawałek jedzenia.

— Ja ciebie też kocham. Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na publiczność programu.

— Zawsze jesteś tam mile widziana. W zeszłej edycji mogliśmy zaprosić gościa specjalnego na domy jurorskie.

— Wiem. Charlie i ja zaczynaliśmy się wtedy spotykać. Proponował mi to, ale odmówiłam.

— A mi byś odmówiła? Pojechałabyś ze mną?

— Myślę, że tak, z chęcią ci potowarzyszę. — odpowiada po chwili namysłu, a ja uśmiecham się szeroko.

Kolacja mija w niesamowicie miłej atmosferze. Rozmawiamy, wspominamy i przede wszystkim, w końcu możemy planować swoją przyszłość, bez ukrywania się i bez sekretów. Tym razem wszystko musi się udać.

Wychodzimy z restauracji trochę ponad godzinę później. Zamówiłem kierowcę na dziś wieczór, bo mimo, że wypiłem tylko lampkę wina do kolacji, to niezbyt odpowiedzialnym byłoby wsiadać za kierownicę. Proszę kelnera, aby pomógł Avianne z kwiatami i zaniósł je do samochodu, bo jednak te róże trochę ważą, a sami wychodzimy z restauracji, trzymając się za ręce. Ściskam mocno jej dłoń.

Umówiliśmy się z Mindy w jej biurze. Wiem, że to spotkanie może przebiec w niezbyt przyjemnej atmosferze, bo ta głupia idiotka będzie zła na Avianne, że zerwała zaręczyny, ale trudno. Zdaję sobie sprawę z tego, że Charlie i Avi byli lubianą parą. Ludzie śledzili ich związek i im kibicowali. Jak będzie z nami? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak samo. Albo i lepiej.

— A myślałeś o tym, czy chcesz, żeby ludzie dowiedzieli się o tym, że to ja byłam twoją tajemniczą dziewczyną? Czy wolisz udawać, że zaiskrzyło między nami dopiero niedawno? — pyta mnie, gdy jesteśmy już w drodze na spotkanie.

— Ja i Daliah nigdy nie ukrywaliśmy tego, że nic nas nie łączy. Wprost mówiliśmy o tym, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi i Alexander nie jest owocem naszej wielkiej miłości, bo po prostu jej między nami nie było.

Nie kłamię. Na początku opinia publiczna była niezbyt przychylna. Ale ja i Daliah byliśmy świadomi tego, że to nasze życie i nie ma sensu tworzyć czegoś sztucznego dla publiki. Oboje chcieliśmy po prostu wychować wspólnie naszego syna na jak najlepszego człowieka. Ale nie czuliśmy nic do siebie. Uważałem, że zasługiwała na to, żeby poznać kogoś, kto pokocha ją tak, jak ja kocham Avianne i zawsze kibicowałem jej w tym, żeby ułożyła sobie życie.

— No dobrze. Chyba naprawdę jesteśmy sobie pisani, co?

— A wątpiłaś w to kiedyś? — Obejmuję ją ramieniem i całuję w skroń.

Wtula się we mnie i wzdycha. Siedzimy w ciszy, po prostu ciesząc się swoją obecnością. Pod budynek, w którym ma gabinet jej agentka podjeżdżamy niespełna piętnaście minut później. Samochód Andrew już stoi na parkingu, ale jego nigdzie nie widać, więc zapewne czeka już w środku.

— Stresuje mnie to — mówi cicho Avi, ściskając mocniej moją dłoń.

Wzruszam ramionami.

— Avi, nie ma co cię stresować. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie musimy się nikomu tłumaczyć z naszych uczuć, tak?

Kiwa głową, a ja całuję jej policzek, po czym wchodzimy do niedużego budynku. Podążam za Avi, która lepiej wie, gezie jest gabinet Mindy.

— Czy ktoś mi wyjaśni, co się tutaj dzieje? — pyta rozwścieczona Mindy od razu, gdy przekraczamy próg jej biura. Avi mimowolnie puszcza moją dłoń. — Chciałam się z tobą spotkać w cztery oczy, żeby porozmawiać o tym całym bałaganie, to nie zbieranie w sprawie współpracy — syczy przez zaciśnięte zęby.

— Blondi, uspokój się, bo ci te doczepy odpadną — rzuca rozbawiony Andrew, po czym kiwa głową w naszą stronę na powitanie. — Siadajcie.

Mindy mruczy coś pod nosem, ale już nic nie mówi.

— Dziękuję, że znalazłeś czas, Andrew — mówię w jego stronę, ściskając jego dłoń i zajmując jedno z wolnych  miejsc. — Ciebie też miło widzieć, Mindy.

— Zazwyczaj odpowiedziałabym ci to samo, Mendes, ale moja klientka postanowiła zerwać zaręczyny w najgorszym dla jej kariery momencie. Bo słyszałeś, że rozstała się z Charliem, prawda?

— Słyszałem.

— Mindy, ja i Shawn mamy za sobą pewną historię — zaczyna niepewnie. — I postanowiliśmy ją kontynuować.

— Co masz na myśli? — pyta, rzucając spojrzeniami między naszą dwójką.

— Byliśmy razem i postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę.

— Ty chyba sobie jaja robisz — odpowiada niemalże natychmiast wzburzona blondynka. — Kto kolejny? Joe Jonas?

— Hamuj się trochę w tym co mówisz — zwracam jej uwagę. — Sama kazałaś jej się mnie trzymać, żebym przypadkiem nie wycofał się ze wspólnej piosenki.

— Słyszałeś to?

— Oczywiście. Stałem tuż obok niej.

— Andrew, wiedziałeś o tym? — zwraca się do siwiejącego mężczyzny, a on upija łyk swojej kawy, wzruszając ramionami.

— Wiedziałem, że byli razem dwa lata temu w trakcie programu i domyślałem się, że skoro nas tu wezwali, to znaczy, że coś jest na rzeczy.

Mindy kręci głową z niedowierzaniem, po czym przenosi swój wzrok na Avi.

— Nie doceniłam cię. Miałam cię za taką prostą dziewczynę, a ty naprawdę wiesz koło kogo się zakręcić, żeby zaistnieć w tym świecie.

— Mindy, wystarczy — znów ją upominam.

Wiem, że Avianne jest wystarczająco przybita tym, że zraniła Charliego i nie potrzebuje kolejnych szpilek skierowanych w jej stronę.

— Mówię, co myślę. No cóż, ale zdajecie sobie sprawę z tego, że ujawnienie waszego związku w tym momencie to strzał w kolano dla kariery Avianne?

— Co?

— Jak to będzie wyglądało, gdy świat się dowie, że poleciałaś z ramion jednego bogatego i popularnego mężczyzny w ramiona jeszcze bogatszego i popularniejszego? — pyta z całkowitą powagą Mindy.

Cóż, gada głupoty, ale przynajmniej to ja jestem bogatszy i popularniejszy.

— Czyli co? Mamy się znowu ukrywać?

No chyba ją powaliło.

— Nie ma takiej możliwości — protestuję.

— Shawn, ona ma rację — wtrąca się Andrew.

I jego też.

— Nie ma takiej możliwości, powtarzam.

— Też się na to nie zgadzam. Nie jesteśmy małymi dziećmi, ani nie mamy nad sobą regulaminu programu.

— Avianne, pomyśl logicznie. Charlie jest wkurzony jak cholera, na pewno po tym, jak wasze rozstanie wyjdzie na jaw, nie będzie mówił o tobie przychylnie. Powinniście na razie nie obwieszczać waszego... związku, czy czegokolwiek tam, co macie.

— Myślałem o tym i uważam, że powinniście z tym poczekać do premiery waszej piosenki. To będzie dobre dla promocji piosenki, twojego albumu i nadchodzącego albumu Shawna.

Oboje nie odpowiadamy na ich słowa. Avi patrzy na mnie ze łzami w oczach. Ściskam jej dłoń. Wiem, że to dla niej niełatwe, dla mnie też nie. Kocham ją i chcę to wykrzyczeć całemu światu. Nie obchodzą mnie konsekwencje.

— Chyba możemy jeszcze trochę się pobawić w ukrywanie, prawda? — pyta w końcu. — Byliśmy w tym dobrzy, jakby nie patrzeć. Co myślisz, Shawn?

Wzdycham ciężko, ale kiwam głową.

— Chcę, żebyś ty czuła się z tym wszystkim dobrze. Dla mnie najważniejsze, że oboje wiemy, co tak naprawdę nas łączy.

Kiwa głową, a ja chwytam jej dłoń. Nie zrezygnuję z niej, cokolwiek by się działo. Tym razem nie pozwolę jej odejść. Nie ma takiej możliwości.

— Macie już cokolwiek napisane? — pyta Andrew, a ja potakuję. — Ile?

— Całą. Musimy tylko ją nagrać.

— Dobrze. Mindy, załatwiłaś już studio i realizatora? — zwraca się do blondynki, a ona patrzy na niego ze swoim chamskim uśmiechem.

Naprawdę jeszcze trochę i zacznę namawiać Avi, żeby zmieniła agentkę.

— Oczywiście, jestem profesjonalistką. Czekam jeszcze na waszą wizję teledysku. A po premierze proponuję zaklepać występ z wywiadem u Jamesa i tam będziecie mogli ogłosić wasz związek.

Avi uśmiecha się delikatnie, ale widzę po jej minie, że jest przerażona.

— A nie możemy zrobić tego jakoś normalniej? Bez takiego szumu?

— Avi, głupiutka. Jeśli chcesz dobrze sprzedać album, to po tym, jak zerwałaś zaręczyny, musisz zrobić szum z waszego związku. Nie ma innej opcji — tłumaczy jej Mindy.

— Nasz związek to nie medialna ustawka, żeby robić z tego szum — odpowiada jej Avianne, wyraźnie zdenerwowana. — Mamy w domu małe dziecko, którego nie zamierzam narażać na jeszcze większy stres, niż już ma w swoim życiu.

Szeroki uśmiech maluje się na moich ustach, słysząc jej słowa. Mamy w domu małe dziecko. Chyba naprawdę śnię. I bardzo proszę, niech mnie nikt nie budzi.

— Jak uważasz. Przemyśl to sobie dokładnie — rzuca, z przyklejonym do ust, sztucznym uśmiechem Mindy, a Avi kiwa głową, odwzajemniając ten fałszywy gest.

— Przemyślę. To wszystko? Jeśli tak, to my już pójdziemy.

Blondynka od niechcenia kiwa głową, a Avianne podnosi się z fotela, wygładzając materiał sukienki.

W której, swoją drogą, wygląda jak bogini.

Idę w jej ślady i oboje, żegnając się z naszymi agentami, opuszczamy biuro Mindy. Avianne wzdycha ciężko, a ja uśmiecham się szeroko.

— Co się cieszysz? — pyta, zakładając kosmyk włosów za ucho.

— Pięknie to brzmiało, gdy powiedziałaś, że mamy małe dziecko w domu. Nawet nie masz pojęcia, ile te słowa dla mnie znaczą.

— No bo tak jest, prawda? Skoro mam być w jego życiu, to też jestem za niego odpowiedzialna i nie narażę jego spokoju i bezpieczeństwa dla mojej kariery.

Kiwam głową, chwytając ją za rękę.

Teraz już wszystko będzie dobrze. Przetrwamy ten medialny szum i będziemy mogli być w końcu szczęśliwi. My i Alex.

**

Hej hej!!

Sorki za dłuższa nieobecność, praca wykańcza. Na dodatek okropne choróbsko. Szkoda gadać.

Czekam na Wasze opinie!!

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top