17. Byłoby trudniej.
#jasfanfic
Avianne
Stoję pod wysokim budynkiem z telefonem przytkniętym do ucha i czekając na swojego byłego, rozmawiam z aktualnym o naszym ślubie.
Moje życie jest pochrzanione.
— Moja stylistka mówi, że teraz najmodniejsze są róże.
Mimowolnie wywracam oczami. Wiem, że Charlie chce zaangażować się w organizację naszego ślubu, ale robi to totalnie nie tak, jak powinien. Radzi się dosłownie wszystkich dookoła, wypytując co jest teraz na czasie, co się dobrze sprawdza, ale nie pyta o to mnie.
— Wolę piwonie — odpowiadam, starając się zachować resztki cierpliwości.
— No wiem, ale Allie pokazywała mi zdjęcia z realizacji jej koleżanki, organizatorki ślubów i te białe róże wyglądały niesamowicie, wyślę ci zdjęcia! — kontynuuje podekscytowany.
— Charlie, to nasz ślub. Mój i twój. A nie jakiejś Allie. Nie chcę żadnych róży, rozumiesz? — nieco podnoszę głos.
Nie wiem, jak mam inaczej do niego dotrzeć. Czuję dużą ulgę, gdy widzę znajomego bruneta zmierzającego w moją stronę. Nareszcie. Uprzedził, że chwilkę się spóźni przez korki, bo podrzucał małego do swojej siostry.
Nigdy nie poznałam jego rodziny. Miałam to zrobić krótko po zakończeniu programu, ale niestety los zdecydował inaczej.
— No dobrze. Przepraszam, wybierzesz takie kwiaty, jakie będziesz chciała.
Słyszę po jego głosie, że jest urażony faktem, że stłumiłam jego ekscytację i plany. Jego, a raczej jakiejś durnej Allie.
— Muszę kończyć, odezwę się do ciebie później. Kocham, pa.
Nie czekam na jego pożegnanie, bo Shawn w tym momencie staje przede mną z uśmiechem i dwoma kawami w rękach. Albo herbatami. Albo nie wiem. W każdym razie trzyma w ręce dwa kubki.
Mimowolnie odwzajemniam jego uśmiech.
— Już jestem. Przepraszam za spóźnienie. Dam ci dzisiaj klucze, żebyś w razie czego nie musiała czekać na mnie pod budynkiem. Proszę, to dla ciebie.
Podaje mi jeden z kubeczków. To miłe, że o mnie pomyślał.
— Dziękuję. Nie czekałam długo. Akurat zadzwonił Charlie.
Uśmiech znika z jego twarzy, a ja żałuję, że o tym wspomniałam.
— Pewnie tęskni.
Wzdycham ciężko. Shawn wskazuje ręką w kierunku wejścia do budynku, więc oboje powolnym krokiem ruszamy w tę stronę.
— Pewnie tak. Rozmawialiśmy o ślubie — zaczynam niepewnie.
Wiem, że ten temat jest zapewne dla niego drażliwy, bo oboje wiemy, co nas łączyło, ale jestem zła na Charliego i potrzebuję o tym komuś powiedzieć.
— Tak? — pyta niemrawo, po czym otwiera mi szklane drzwi wejściowe i puszcza przodem, za co cicho dziękuję. Dżentelmen. — Jak idą przygotowania?
— Okropnie — przyznaję szczerze, krzywiąc się. — On jest zafascynowany wszystkim, co mówią inni, a ma głęboko to, jak ja chcę, żeby ten dzień wyglądał. Dziś upierał się, że najmodniejsze w tym sezonie są róże i to je powinniśmy wybrać.
— Przecież wolisz piwonie — odpowiada od razu. — Ewentualnie gipsówki.
Czuję dziwne uczucie ciepła w środku. Pamięta nawet o takich rzeczach jak to, jakie kwiaty lubię najbardziej.
— No właśnie. Ja to wiem, ty to wiesz i on też powinien, skoro mam z nim wziąć ślub, a ważniejsze jest to, co mówi jakaś dekoratorka.
Docieramy do windy, która jest na dole, więc bez czekania drzwi otwierają się. Budynek wygląda jak typowy blok mieszkalny w trochę nowoczesnym, aczkolwiek nadal przytulnym stylu.
— Avi, nie wiem, co mam ci powiedzieć na jego temat, bo nie siedzę w jego głowie, ale wiem, że zasługujesz, żeby ten dzień był dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłaś.
Wzdycham cicho. To samo powinien uważać mój narzeczony, a nie były chłopak. Cholera jasna.
Studio Shawna, a tak właściwie kawalerka przerobiona na studio jest niesamowicie przytulne. Wnęka została wygłuszona i zagospodarowana jako miejsce do nagrywania, a na przeciwko umiejscowiona bardzo wygodnie wyglądająca kanapa z milionem poduszek i stolikiem kawowym. Do tego niewielki aneks kuchenny i łazienka. No i stojące w kącie gitary i pianino elektryczne.
Podoba mi się, jak to wymyślił.
— Witam w moich skromnych progach. Proszę, klucze dla ciebie. — Wręcza mi srebrny klucz, a ja dziękuję mu cicho. — Siadaj sobie, byle wygodnie, bo trochę tu dziś posiedzimy.
Dokładnie to robię, sadzam swój tyłek wśród masy miękkich poduszek i mimowolnie uśmiecham się na myśl, że spędzę z nim dziś trochę czasu.
Kurwa, Avianne.
No cóż, nic nie poradzę na to, że już pomijając fakt tego, co nas łączyło, Shawn jest po prostu dobrym towarzyszem do rozmowy.
— Mamy czas. Jeszcze raz dziękuję za tę propozycję, to wiele dla mnie znaczy.
— Nie ma za co, dobrze wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko — odpowiada, a ja czuję, jak bicie mojego serca przyspiesza.
Kurde mać. Nie rób tego, Shawn. Nie próbuj mnie po raz kolejny oczarować.
— To miłe.
— Wiem. Wspominałaś coś o płaczliwej balladzie i coś już próbowałem wyskrobać. — Podsuwa w moją stronę notatnik, który leżał dotychczas na stoliku kawowym, a którego nie zauważyłam wcześniej. — Oczywiście jeśli ci się nie spodoba, to wyrzucimy w kosz i napiszemy od nowa.
Chwytam kartki w ręce i powoli przesuwam wzrokiem po tekście. Z każdym kolejnym słowem czuję, jak moje serce boleśnie się zaciska.
To nie jest tekst o niczym. Na pewno nie.
Czuję, jak moje oczy zachodzą łzami i staram się to pohamować, mrugając szybko.
— Podoba mi się — dukam po chwili i gdy wypowiadam te słowa, zdaję sobie sprawę z tego, że brzmię bardzo płaczliwie.
— Na pewno? Masz łzy w oczach.
Trafna uwaga, Sherlocku. Spoglądam na niego i widzę, że patrzy na mnie zmartwiony.
— Bo wiem, że to nie tylko puste słowa piosenki, Shawn.
Spuszcza wzrok i wzdycha cicho. Po chwili znów na mnie spogląda tymi swoimi oczyskami.
— Nie są. Ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
— Ja wiem.
— To wyrzuć to do kosza i zacznijmy pisać od nowa, co ty na to?
Kręcę głową.
— Nie. Podoba mi się. Mamy za sobą historię i tego nie zmienimy.
— Żałuję, że nie przed sobą — wypala, a ja wytrzeszczam oczy.
Pierwszy raz odkąd znów się spotkaliśmy w jakikolwiek sposób zainsynuował, że coś jeszcze do mnie czuje. Bo to miał na myśli, prawda?
— Shawn... — zaczynam ostrożnie, w zasadzie nie wiedząc, co chcę powiedzieć, ale on mi przerywa.
— Nie przeproszę cię za to, Avianne. Kochałem cię dwa lata temu i kocham cię teraz. To się nie zmieni, niezależnie od tego, czyj pierścionek nosisz na palcu i za kogo wyjdziesz za kilka miesięcy. Nic na to nie poradzę.
Odwracam wzrok, bo nie potrafię dalej patrzeć mu w oczy. I po co on mi to mówi? Już wystarczająco namieszał, musi skończyć, zanim to skończy się jakimś nieszczęściem.
— Mam narzeczonego.
— Wiem, zauważyłem.
— To po co mi to mówisz? Nie uważasz, że to nie w porządku względem Charliego?
— W dupie mam, co jest w porządku względem Charliego. Ty też mu nie powiedziałaś, że ze sobą byliśmy. Mylę się?
— To co innego.
— Masz rację, bo ty jesteś jego narzeczoną, a ja tylko byłym kolegą. Nie mam względem niego żadnych zobowiązań, ani sentymentu. Tak szczerze.
— I co w związku z tym? — pytam, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli.
— Zobaczysz.
Patrzę na niego zaskoczona, nie wiedząc, co mam na to odpowiedzieć. Co to w ogóle była za sugestia? Co to w ogóle było za wyznanie uczuć? Przełykam ślinę i spuszczam wzrok.
Charlie chyba miał rację z tym, że zgodzenie się na ten numer to zły pomysł. W sensie, wiem, że Shawn do niczego mnie nie zmusi, ani nie zrobi mi krzywdy. Ale wiem też, jak zadziałał na mnie dwa lata temu. I jeśli to się powtórzy, to wszystko wywróci się do góry nogami.
A ja naprawdę potrzebuję w życiu stabilności. Kogoś, do kogo będę mogła się przytulić wieczorem, powierzyć swoje troski i kogo będę mogła być pewna. Mieć pewność, że to coś stałego, a nie tymczasowa relacja, która posypie się po miesiącu. Charlie już nieraz zadeklarował, że też szuka takiego związku.
— Shawn, nie rób, ani nie mów niczego, czego oboje będziemy żałować — dukam po chwili. — Mam narzeczonego.
— Wiem — odpowiada. — Całe szczęście, że to tylko narzeczony, a nie mąż. Byłoby trudniej.
Po raz kolejny wytrzeszczam oczy, a oddech więźnie mi w gardle. Shawn Mendes chyba właśnie otwarcie zapowiedział, że znów chce namieszać w moim sercu i życiu.
A ja już nie jestem ani trochę pewna na to, co moje serce na to i czy aby na pewno będę w stanie temu zapobiec.
***
Hej hej!!
Byliście już na wyborach? Mam nadzieję, że tak!
Wrzucam dla Was rozdział, przepraszam, że nie są dwa razy w tygodniu, ale praca i studia mnie pochłaniają niesamowicie...
Proszę, zostawcie jakąś opinię!
Do nastepnego ❤️
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top