16. Ona jest zaręczona.
#jasfanfic
Shawn
Patrzę na chłopca, który usnął na moich rękach i mimowolnie się uśmiecham. Nigdy nie sądziłem, że to, co mówią o miłości do własnego dziecka to prawda. A jednak. Oddałbym za niego życie.
Maluch ssie smoczek i delikatnie zaciska w piąstce materiał mojej koszulki.
Gdy pomyślę o tym, że on ma teraz tylko mnie, chce mi się płakać. Naprawdę, choć nie byliśmy z Daliah parą, to staraliśmy się zapewnić mu jak najnormalniejszy dom. Zapewne w przyszłości jakoś by się to rozjechało, bo oboje mieliśmy zielone światło na ułożenie sobie życia z kimś innym, ale byliśmy przyjaciółmi. A teraz jej już nie ma, a ja muszę zastąpić mu obojga rodziców.
To będzie cholernie ciężkie, zważając na to, czym się zajmuję. Jasne, zdaję sobie sprawę z tego, że kariera będzie musiała iść nieco na boczny plan, ale nie wyobrażam sobie porzucić muzyki. Gdyby nie to, że wieczorami zamykam się w pokoju z gitarą albo klawiszami, zwariowałbym do reszty. Kocham moją pracę. Nie tak mocno jak mojego syna, ale robię to także dla niego. Nie chcę, żeby w życiu mu czegokolwiek brakowało. Już wystarczy fakt, że zabrakło w jego życiu mamy.
Jasne, zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym zechciał, miałbym kolejkę kobiet, które zastąpiłyby mu Daliah, ale to nie o to w tym chodzi.
To mogłaby być tylko jedna kobieta, która stąpa po tej ziemi.
Ale teraz wszystko jest bardziej skomplikowane, niż dwa lata temu.
Odkładam Alexandra do łóżeczka i przykrywam kocykiem. Chłopiec mruczy coś pod nosem, ale po chwili uspokaja się i śpi dalej. Oddycham z ulgą i po cichu opuszczam jego pokoik, upewniając się, że elektryczna niania jest włączona.
Zgarniam stojącą na stojaku w korytarzu gitarę i kieruję się prosto do salonu. Cały czas po głowie chodzi mi melodia, którą chciałbym wykorzystać przy piosence z Avianne. Ten numer dużo dla mnie znaczy. Muzyka to coś intymnego, co tworzy między ludźmi dziwną więź. A to będzie takie nasze wspólne dziecko. Jedyne, jakie będziemy razem kiedykolwiek mieli.
Wzdycham cicho, po czym siadam na kanapie i chwytam gitarę. Spoglądam na notatnik, w którym mam pokreślone nuty z wczoraj. Nie umiem odtworzyć tej melodii, cały czas coś mi w niej nie pasuje. Nie jest taka jak ta, która krąży mi po głowie.
Wzdycham i chwytam za telefon. Dokopuję się do galerii i do zdjęć sprzed dwóch lat, kiedy byłem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie. Patrzę na fotografię, na której obejmuję Avi i całuję ją w skroń, a ona uśmiechnięta spogląda w aparat i robi nam to zdjęcie.
I still remember your eyes full of love,
when you were mine
and all I want now is to see these eyes once again
Wzdycham cicho patrząc na te bazgroły, których jako jedynych nie skreśliłem.
Czy to nadaje się na piosenkę? Pewnie nie. Ale nie umiem tego skreślić, bo te kilka słów to dokładnie to, co chciałbym jej powiedzieć.
Gdybym tylko wiedział, że ona nie skreśliła mnie w swoim życiu całkowicie, że gdzieś w jej głowie nadal jestem ja i widzi dla nas choć ułamek procenta szansy, walczyłbym. Nie odpuściłbym jej tak samo, jak nie odpuściłem dwa lata temu. I niech mi wszyscy na tym świecie wierzą, że miałbym w dupie jej narzeczonego, to, co powiedzą o tym inni.
Ale nie mam w dupie jej. Tego, że ma dopiero dwadzieścia jeden lat i związek ze mną oznaczałby władowanie się w związek z mężczyzną, który ma dziecko. Dziecko, które kocham tak mocno, jak ją. Całkowicie innym rodzajem miłości, ale równie silnym. I ze świadomością, że to dziecko mnie potrzebuje i nigdy go nie opuszczę.
Przesuwam palcem po ekranie i moim oczom ukazuje się zdjęcie naszej dwójki, a raczej czwórki, ponieważ znajdujemy się na nim w towarzystwie córek Rachel. Czuję ukłucie w okolicy serca, ale mimowolnie się uśmiecham. Wyglądamy na tym zdjęciu na szczęśliwych. Siedzimy na kanapie, ja mam na kolanach jedną z pociech Rach, a Avianne tuli do siebie drugą.
Też moglibyśmy być taką rodziną. Kolejne zdjęcie przedstawia Avi i jej brata, Eddy'ego. Nigdy go nie poznałem, ale wiem, że Avianne bardzo go kocha. Wysłała mi to zdjęcie podczas ich wspólnego dnia razem i nie mogłem go nie zapisać.
Ona kocha dzieci. I wiem, że w przyszłości będzie wspaniałą matką. I oddałbym kurwa wszystko, naprawdę wszystko, żebym to ja był ojcem jej dzieci, a nie ten przeklęty Charlie.
Ja: śpisz?
Patrzę w wiadomość, której wysłanie zajęło mi nie więcej, niż trzy sekundy, czyli tyle, że nie zdążyłem się nad tym zastanowić. Nie wiem, co sobie o mnie pomyśli, ale nie dbam o to w tym momencie. Potrzebowałem tego.
Odpowiedź przychodzi niesamowicie szybko, przez co na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Odkładam ciążącą na moich kolanach gitarę i opieram się plecami o miękkie poduszki.
Avi: Nie, czemu pytasz?
Wzdycham cicho.
Bo cię kocham. I chciałbym, żebyś była teraz obok, a nie tylko w moim telefonie i głowie.
Ja: myślę nad piosenką
To prawda, nie skłamałem. Nie dodałem tylko, że wcale mi to nie wychodzi, bo w mojej głowie jest też ona. Jak przez całe dwa lata.
Avi: i co wymyśliłeś? mieliśmy ją pisać razem
ja: to przyjedź, napiszemy ją razem
Mam ochotę sobie palnąć w łeb, bo to kolejna wiadomość, którą wysłałem bez namysłu, z tym, że ta jest o wiele głupsza od tej poprzedniej.
Avi: leżę już w piżamie :) poza tym, jutro widzimy się w studio, nieprawda?
Prawda. I cholernie się na to cieszę.
Ja: prawda, już nie mogę się doczekać :)
Avi: do zobaczenia :)
Wysyłam jej wiadomość o tej samej treści, na którą nie otrzymuję już odpowiedzi. Wzdycham głośno, delikatnie uśmiechając się pod nosem. Znów będę miał szansę spędzić czas z moją Avi. Moją Avi, która już za kilka miesięcy zostanie żoną mojego byłego przyjaciela. Kurwa mać.
Przymykam oczy i opieram głowę o zagłówek kanapy, ale moja chwila ciszy nie trwa długo, bo wyrywa mnie z niej dźwięk dzwoniącego do drzwi dzwonka. Na całe szczęście nie budzi Alexa, bo w mieszkaniu nie rozlega się płacz niemowlaka, więc ten ktoś nie zostanie na starcie wyzwany za obudzenie mi dziecka.
Wstaję z kanapy i maszeruję do drzwi, za którymi stoi ktoś, kogo się totalnie nie spodziewałem.
— Co ty tutaj robisz? — pytam, nie kryjąc swojego zdziwienia.
Mężczyzna jednak niewiele sobie robi z moich słów i bez żadnego przywitania wchodzi do środka. Zamykam za nim drzwi i odwracam się w jego stronę.
— Ciebie też miło widzieć, kochanieńki. Przyszedłem w gości. — Unosi butelkę z brązową cieczą. — Musimy pogadać. I się napić przy okazji.
No tak, cały Gavin. Kręcę głową, ale mimowolnie się uśmiecham. Lubię tego gościa i szkoda było mi tego, że po całym zamieszaniu z ciążą Daliah nasz kontakt się urwał.
— Nie mogę, mam małe dziecko, ktoś musi być trzeźwy. Szklankę, lód?
— Trochę głupio pić samemu. — Krzywi się. — Szklankę i lód — dodaje bez większego zastanowienia, a ja śmieję się cicho pod nosem.
Proszę go, aby usiadł, a sam udaję się do kuchni po obiecany lód i szklankę do whisky. Nie mam pojęcia, po co tu przyszedł, skoro nie widzieliśmy się prywatnie od dwóch lat, niemniej jednak jest mi miło, bo lubię gościa.
Wracam do niego i stawiam przed nim dwa naczynia, po czym siadam na fotelu na przeciwko niego. Patrzę jak napełnia szklankę cieczą i wrzuca do środka lód, po czym spogląda na mnie.
Cholera, też bym się napił.
Uroki bycia samotnym ojcem.
— Co planujesz? — pyta mnie, a ja unoszę brwi, nie do końca rozumiejąc jego pytanie.
— Nie czaję — przyznaję szczerze, a on wzdycha przeciągle i bierze łyka.
— No. Z Avianne. Co planujesz względem niej?
Patrzę na niego zaskoczony, nie wiem, czy bardziej tym pytaniem, czy jego bezpośredniością.
— Nic nie planuję, a co mam planować? Napiszemy razem piosenkę, wydamy ją i oboje wrócimy do swoich żyć, tak jak było przez ostatnie dwa lata.
— Myślałem, że jesteś trochę bardziej ogarnięty. Kochasz ją czy nie?
Przełykam głośno ślinę. Co ja mam mu odpowiedzieć? Kocham ją tak samo jak dwa lata temu, ale ona ma narzeczonego. A ja nie wiem, czy Gavin go lubi i czy nie powtórzy mu moich słów.
— A co to zmienia? — odpowiadam pytaniem na pytanie, choć doskonale wiem, że go to nie zadowoli.
— Kurwa, Shawn, jesteś jednak tak samo durny i uparty jak ona. Nie przyzna mi się do tego, ale doskonale wiem, że ona nadal cię kocha.
Moje serce zaczyna łomotać w mojej piersi, gdy słyszę jego słowa i zaczynam robić się jakiś dziwnie nerwowy. Kocha mnie? To dlaczego jest z innym i planuje za niego wyjść?
— Ona jest zaręczona Gavin.
— I co? Przyjaźnię się z nią od programu. Byłem przy niej przez całe te dwa lata i doskonale wiem, że Charlie jest dla niej tylko kimś, kto ma załatać dziurę w sercu po tobie. To dobry chłopak, kocha ją jak cholera, ale ona go nie. Choć się do tego nie przyzna.
— I co to zmienia, Gavin? Nic nie zmienia, bo ona za kilka miesięcy bierze ślub, a ja mam małe dziecko, które, choć jest dla mnie najważniejsze, to komplikuje całą sytuację. Gdy tylko dowiedziała się, że będę miał dziecko, uciekła ode mnie.
— Bo ma za dobre serce. Dla niej najważniejsza jest rodzina. Pełna rodzina. Sama takiej nie miała i nie chciała zabierać jej Alexowi.
— Wiem o tym. Dokładnie to samo powiedziała mi, gdy mnie zostawiła. Ona ma dwadzieścia jeden lat, nie mogę od niej wymagać tego, że zwiąże się z facetem z dzieckiem.
— Znasz ją i wiesz, że pokocha go jak swoje własne dziecko. Ona przez kilka lat wychowywała swojego brata.
Kręcę głową. To co on mówi jest absurdalne. Avianne jest niesamowitą kobietą, ale czy byłaby gotowa na tak duże poświęcenie?
— Nie wiem, nie wydaje mi się.
— A mi tak. Rozmawiałem z nią o tym. Nie powiedziała tego wprost, ale widziałem jej reakcję. Shawn, ja nie chcę, żeby ona zmarnowała sobie życie przy mężczyźnie, z którym jest tylko dlatego, że nie jest z tobą. Chcesz z nią być czy nie?
Po raz kolejny tego wieczoru przełykam ślinę.
— Chcę. Oczywiście, że chcę. Doskonale wiesz, że odkąd ją zobaczyłem, nie mam w głowie innej kobiety. — Gavin patrzy na mnie z politowaniem. — No, to z Daliah to był wybryk po pijaku, byłem wkurzony po tym, jak Avianne mówiła o tym koledze kelnerze.
— No dobra, niech ci będzie. Zawalcz o nią. To twoja jedyna szansa na to, żeby ją odzyskać. Charlie wraca za trzy miesiące z trasy i zaczynają planować ślub. On jej nie odpuści, ma pierdolca na punkcie tego ślubu.
— Przecież ona mnie wyśmieje.
— Nie wyśmieje. Zaufaj mi. Tylko proszę cię, nie spierdol tego. Więcej okazji nie będzie.
— I jak ja mam to twoim zdaniem zrobić? Nie zaproszę jej na randkę, ani nie porwę.
— To z tym porwaniem nie jest takie głupie w sumie. — Patrzę na niego z dezaprobatą. — No co? Rozumiem, aż taki szalony nie jesteś. Będziecie pisać razem piosenkę, to zawsze zbliża. Dwa lata temu zdobyłeś jej serce, teraz już je masz, po prostu musisz jej pokazać, że nadal możesz dać jej takie samo szczęście, jak wtedy.
Chciałbym dawać jej takie samo szczęście. A nawet większe. Chcę móc trzymać ją za rękę przy wszystkich i budzić się przy niej co rano.
— To będzie trudne.
— No, łatwo nie będzie. Ona jest uparta jak osioł. Będzie gadać, że nie zrobi świństwa Charliemu i takie tam. Ale wiem, że cię kocha. Zaufaj mi.
Kiwam głową. Co mam do stracenia? Muszę mu zaufać. Ja i Avi nie zostaniemy tylko przyjaciółmi, bo pękałoby mi serce, widząc ją u boku innego mężczyzny. Albo ją odzyskam, albo wszystko wróci do sytuacji, jaka panowała między nami przez ostatnie dwa lata.
— Jak to się nie uda, to dziesięć takich butelek ci nie wystarczy, żeby mnie pocieszyć. — Wskazuję na flaszkę stojącą na stole.
— Uda się. Ale wypić i tak można. To nie problem. Avi zajmie się dzieckiem.
Kręcę głową z dezaprobatą, śmiejąc się cicho pod nosem, ale przyjemne ciepło rozlewa się w mojej klatce piersiowej. Avi zajmie się dzieckiem. To brzmi pięknie i nierealnie. Nie mam nic do stracenia.
Odzyskam ją i znów będę mógł nazywać się najszczęśliwszym facetem na tej planecie.
***
Hej hej hej
Rozchorowałam się, fantastycznie.
W byciu dorosłym najbardziej beznadziejne jest to, że nie ma czasu na chorowanie, trzeba po prostu pracować :(
Rozdział 16, który bardzo lubię, napiszcie co o nim sądzicie!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top