15. Czysto hipotetycznie.
#jasfanfic
Sprawdzamy obecność - proszę o komentarze!
Avianne
Z naprawdę dobrego, spokojnego snu wyrywa mnie dźwięk mojego telefonu. I to wcale nie jest budzik. Ktoś dzwoni. Wzdycham cicho i powoli odrywam głowę od poduszki, by sięgnąć po urządzenie.
Przez zamglone spojrzenie dostrzegam kilka literek na ekranie.
Charlie.
Czemu budzi mnie o tej godzinie? Coś mu się poprzestawiało?
Przeciągam zieloną słuchawkę po ekranie i przykładam urządzenie do ucha.
— Halo? — pytam, po chwili przeciągle ziewając.
Cholera, nie wyspałam się. W nocy do późna oglądałam Plotkarę i próbowałam wyrzucić z głowy spotkanie z Mendesem.
Cholerny czaruś.
— Chcesz mi o czymś powiedzieć? — odpowiada, nawet się ze mną nie witając.
I słyszę po jego głosie, że jest zły. Marszczę brwi, nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Ba, w ogóle nie rozumiem o co chodzi.
— Nie zapomniałam o twoich urodzinach, ani o żadnej rocznicy — odpowiadam żartem, mając szczerą nadzieję, że on też robi sobie żarty.
— Ta, a dlaczego po internecie latają twoje zdjęcia z Mendesem? O czymś nie wiem?
Kurwa.
Jakie zdjęcia? Przymykam oczy i biorę głęboki wdech. Raz kozie smierć.
— Jakie zdjęcia? — Przez moment udaję głupią, ale wiem, że to nie zda egzaminu.
— Z restauracji. Co to ma w ogóle znaczyć? To, że zaproponowałem ci, żebyś spotkała się z nim raz i zobaczyła jak się czuje, nie oznaczało, że masz robić za jego prywatną terapeutkę i chodzić z nim na obiadki — syczy do telefonu, a ja unoszę brwi.
Nie pamiętam, czy kiedykolwiek słyszałam go tak wkurzonego.
— Shawn nagra ze mną brakujący collab na mój album — wypalam bez zbędnego owijania w bawełnę, a po drugiej stronie zapada długa cisza, której się nie spodziewałam. — Halo?
— Chyba żartujesz — odpowiada po dłuższym milczeniu. — Mi odmówiłaś.
— Doskonale wiesz, dlaczego ci odmówiłam. Bo jesteś moim narzeczonym. A z nim mnie nic nie łączy. — No, poza wspólną przeszłością. — To dla mnie bardzo dobra okazja, żeby album się lepiej sprzedał. Czysty biznes.
Doskonale wiem, że to nieprawda, bo Shawn wyświadcza mi ogromną przysługę i to w żaden sposób nie biznesową, bo nic z tego nie dostanie. Nie jestem zwolenniczką kłamstw w stosunku do ukochanej osoby, ale Charlie jest setki kilometrów ode mnie i drobne kłamstwo to jedyny sposób, żeby go udobruchać.
— Nie podoba mi się ten pomysł, ale domyślam się, że nie mam za dużo do powiedzenia w tej sprawie. — No, nie masz. — Tylko proszę cię, jeśli próbowałby jakichś lewych zagrań, powiedz mi o tym, dobrze?
— Za kogo ty go masz? — oburzam się, może ciut za bardzo.
— Za człowieka, który zrobił dziecko pierwszej lepszej lasce.
Po tym, jak wszyscy dowiedzieli się, że Shawn będzie miał dziecko z dziewczyną, z którą nic, poza tym małym bobasem, go nie łączy, ludzie z branży ocenili go różnie. Jedni rozumieli jego sytuację, bo sami nie raz korzystali z opcji przygody na jedną noc, inni po prostu to rozumieli, że czasem w życiu tak jest, choć sami nie żyli rozwiąźle, a trzecia grupa, do której należy mój narzeczony, uznali go za męską dziwkę.
— Przestań. To dziecko zostało bez matki, ma tylko jego, a on nie zostawił go na pastwę losu. Kocha swojego syna.
Nie wiem, dlaczego go bronię. Chyba czuję taką potrzebę, bo wiem, że Shawn jest dobrym człowiekiem i o osoby, które kocha dba najbardziej na świecie.
Sama się o tym przekonałam.
Eh.
— Ale ze sobą nie byli. Kto wie, co mu w głowie siedzi? — rzuca zaczepnie, czym irytuje mnie do reszty.
Wiem, że może nie ufać jemu, ale ja nigdy nie dałam mu powodu do zazdrości. To on jest z daleka ode mnie i odzywa się raz na dwa dni. To nie on powinien mieć do mnie pretensje i wykazywać się brakiem zaufania.
— Skoro ze mną jesteś i mnie podobno kochasz, to powinieneś mi ufać i wiedzieć, że nieważne co komuś siedzi w głowie, ja jestem ci wierna — odcinam, a on cichnie.
Przez kilka sekund tkwimy w ciszy, a ja po chwili wzdycham cicho.
— Przepraszam, masz rację. Po prostu cię kocham i jestem zazdrosny. Wiesz o tym.
— Ja ciebie też kocham i dlatego powinieneś wiedzieć, że nie masz żadnych powodów do zazdrości.
Jeszcze chwilę rozmawiamy o tym, jak podoba mu się w trasie i po raz kolejny namawia mnie, żebym do niego dołączyła. Chciałabym, choć na kilka dni, ale to zależy, jak pójdzie nam pisanie piosenki. Niestety gonią nas terminy. A w zasadzie mnie, bo to mój album.
Trochę boję się pisania tej piosenki. Nie oszukując nikogo, ani niczego, Shawn jest czarującym człowiekiem. Leczyłam się z niego dość długo, minęły dwa lata, a ja w końcu jestem szczęśliwa bez niego i nie chciałabym, żeby to się zepsuło.
To będzie solidny test moich uczuć.
Wzdycham cicho, gdy kilka minut po zakończeniu rozmowy z Charliem słyszę dzwonek do drzwi. Czy ich wszystkich dzisiaj do reszty posadziło? Naprawdę, mam ostatnimi czasy jedno marzenie - wyspać się. I coś mi to nie wychodzi.
Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej, żeby nie zakręciło mi się w głowie i wstaję z łóżka. Osoba za drzwiami dzwoni jeszcze dwa razy, ale w końcu doczekuje się otwarcia drzwi.
No tak. Gavin.
— No w końcu. Już myślałem, że cię nie ma. Albo, że chowasz jakiegoś przystojniaka pod łóżko, żebym cię nie przyłapał. — Puszcza mi oczko, po czym bez żadnego pozwolenia, zezwolenia, czy w ogóle czegokolwiek, mija mnie w drzwiach i wchodzi do środka. — No co się tak gapisz?
— Nie mówiłeś, że przyjdziesz.
— Ale Rachel mówiła, że się żaliłaś że do ciebie rano nie przychodzę ze słodkościami, to jestem. — Dopiero teraz podnosi do góry papierową torbę. — A, no i mamy do pogadania, przyszła pani Puth. A może Mendes, co?
Unosi brew i patrzy na mnie podejrzliwie, a ja nie wstrzymuję oddech na ułamek sekundy, po tym jak mnie nazwał. Ale w sumie nie wiem, które nazwisko wywarło na mnie takie wrażenie. W końcu na jakimś etapie swojego życia z oboma były jakieś plany.
— Nie rozumiem o co ci chodzi. — Przechwytuję od niego torebkę i kieruję się w stronę kuchni. — Kawy czy herbaty? Wstawię wodę i skoczę się przebrać.
— Kawy — odpowiada, a ja kiwam głową i włączam ekspres.
— To zrób kawy, jak się nagrzeje. A ja zaraz wracam.
Zostawiam go na chwilę samego, żeby umyć zęby, trochę ogarnąć włosy i wskoczyć w jakiś dres. I tak dziś nigdzie nie wychodzę. Wracam do niego po kilku minutach, gdzie dwie kawy i pączki na talerzykach. Skubany, wie, co gdzie mam pochowane.
— No to siadaj i jak w konfesjonale. Co to za durny pomysł, żeby znowu się pchać w ramiona Mendesa?
— Nie pcham się w niczyje ramiona. Mam narzeczonego. — Chwytam pączka i biorę gryza. — Dobre.
— No wiem. Z piekarni na przeciwko mojego domu. Ale nie zmieniaj tematu. Jeszcze kilka miesięcy temu mi tu beczałaś, że nie wiesz, czy angażowanie się w związek z Charliem, bo tamten nadal siedział ci w głowie, a teraz uważasz, że będziesz w stanie się z nim tak o spotykać i zostać na stopie przyjacielskiej? Ja tego nie widzę.
Przełykam głośno ślinę.
— Ja i Charlie planujemy ślub, trochę się pozmieniało od tego czasu.
— Ta, super wam idzie to planowanie. Gdzie on teraz jest? W Nowym Jorku? Czy w Kalifornii? Kwiatki wybiera? Avianne, kogo ty chcesz oszukać?
— Nikogo. — Wzruszam ramionami, udając obojętną, choć muszę przyznać, że bardzo stresuje mnie ta rozmowa. — Charlie to świetny facet, naprawdę. Kocham go.
— Ja wiem, że Charlie to świetny facet. Ale czy ty naprawdę kochasz jego, czy kochasz w nim to, że był przy tobie, kiedy płakałaś po Shawnie, co?
— Kocham go — powtarzam po raz kolejny, licząc, że w końcu to do niego dotrze.
— Tak samo jak kochałaś Shawna?
I tu mnie ma. Spuszczam wzrok i zawieszam go na piance z mleka, która powoli znika.
— To całkiem coś innego.
Podnoszę wzrok i widzę, jak Gavin kręci głową.
— Wiem. Prawdziwie kocha się tylko raz. Tylko Avianne, wiesz, że przez te dwa lata zmieniło się cholernie dużo, prawda?
Rzadko widzę Gavina poważnego, ale wiem, że są sytuacje, gdzie znika ten kochany śmieszek i to jedna z nich. Po rozstaniu z Shawnem był dla mnie niesamowitym oparciem i widział mnie przechodzącą przez całe to gówno, dlatego doskonale rozumiem, że się martwi.
— Wiem, mam narzeczonego.
— Nie o tym mówię. — Kręci głową. — Avi, on ma syna. To już nie jest kawaler do wzięcia, który nie ma nic na głowie, poza zaciągnięciem cię do łóżka. Teraz jest jeszcze Alex i wiążąc się z Shawnem, wiążesz się też z jego synem. Czy tego chcesz, czy nie.
— Gavin, ale o czym ty, do cholery, mówisz? Ja się nie zamierzam z nikim wiązać. Jestem już zaręczona, za kilka miesięcy wezmę ślub i tyle. My już byliśmy razem, to się skończyło i nie wróci. Koniec kropka.
— Nie wydaje mi się.
— Słuchaj, może ci się wydawać tyle, ile chce i co chce, ale taka jest prawda.
— Czyli przeszkadza ci to, że ma dziecko, tak? To go skreśla w twoich oczach? Czysto hipotetycznie.
Patrzę na niego przez chwilę, zaskoczona jego pytaniem. Przeszkadza mi to? Mam dwadzieścia jeden lat, cała młodość przede mną, na razie nie planowałam swoich dzieci, a przynajmniej nie na poważnie. Czy byłabym gotowa pokochać dziecko obcej kobiety i tak w zasadzie zastąpić mu ją?
Cholera jasna, trudne pytanie. Gavin ma rację. Zmieniło się wszystko.
Ale gdybym nadal kochała Shawna tak, jak robiłam to dwa lata temu, to zrobiłabym dla niego wszystko. Łącznie z pokochaniem jego dziecka. Bo to w końcu jego część.
Na całe szczęście to czysto hipotetyczne pytanie.
**
Ok, jeszcze jeden!
Od wtorku wracam na studia i aż mi niedobrze na mysl o tym....
Trzymajcie za mnie kciuki!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top