***


Było dość późno, kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania. Trzymanie się na dystans wykańczało mnie, ale musieliśmy liczyć się z tym, że James może zostać rozpoznany. Spojrzenia i uśmiechy jakie mi rzucał w metrze, siedząc naprzeciwko, sprawiały że było mi gorąco. Tych kilka stacji, które mieliśmy do przejechania było torturą. Gdy tylko wyszliśmy z metra wziął mnie za rękę, korzystając z tego, że już zapadł zmrok. Jego duża dłoń pewnie objęła moją, dużo mniejszą. Nie padły żadne słowa. Rozmawialiśmy ze sobą stale. Teraz chcieliśmy nacieszyć się dotykiem.

Drzwi wejściowe cicho skrzypnęły. Najpierw gdy je otwierałam, a potem gdy James zamykał je za nami. Ruszyłam po schodach i niemal natychmiast poczułam jego dłonie na biodrach. Z cichym śmiechem uwolniłam się z tego słodkiego uścisku i otworzyłam drzwi do mieszkania. Zdążyłam rzucić torebkę na najbliższy stolik, zanim mocne dłonie przyparły mnie do ściany, odwracając przodem do niego. Głodne usta szukały moich, zwinne ręce podciągały sukienkę do góry, w zapamiętaniu gładząc nagą skórę. Dotarł wyżej i jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy nie znalazł żadnej bielizny.

- Kusicielka - szepnął w moje usta.

Roześmiałam się, wyciągając jego koszulkę z jeansów i wsuwając pod nią ręce. Syknął, gdy przesunęłam palcami po twardym sutku i szybkim ruchem zdjął koszulkę.

- Taka niespodzianka - szepnęłam, gdy moje dłonie przypominały sobie zarys jego mięśni. Och jak ja tęskniłam do tego, by móc go dotknąć.

- Lubię takie niespodzianki - mruknął.

Pokierował mnie w stronę komody w przedpokoju i podsadził, a jego ręce wróciły do eksplorowania mojego ciała pod sukienką. Niecierpliwie rozpinałam pasek jego spodni by dostać się tam gdzie cały dzisiejszy dzień błądziły moje myśli. Jego palce odnalazły wilgoć między moimi udami, szerzej rozsunął mi nogi, przysuwając mnie na sam skraj blatu. Wczepiłam palce w jego włosy, chwytając je całymi garściami, kiedy jego penis wsuwał się w moje wilgotne wnętrze, wypełniając mnie w całości.

Nasze języki splotły się w zachłannym pocałunku, dłońmi przytrzymywał moje biodra na skraju mebla, a jego twardość wypełniała mnie przy każdym energicznym pchnięciu. Tu nie było miejsca na czułości, całkowicie pochłonęło nas dzikie pożądanie.

Tak było za każdym razem. Pierwsze zbliżenie było mocne i brutalne, tak byliśmy siebie spragnieni po długiej przerwie. Dopiero potem następowały kolejne: czułe i łagodne, albo gwałtowne i pikantne. Byliśmy sobą nienasyceni, a przerwy działały na nas stymulująco. Nieustannie prowadzone nieprzyzwoite rozmowy tylko podsycały żar, który tlił się zawsze pod powierzchnią i wybuchał, kiedy się spotykaliśmy.

Poczułam narastającą rozkosz i przerwałam pocałunek, przechylając się do tyłu i wysuwając biodra jeszcze odrobinę do przodu. James przyspieszył. Jęknęłam głośno, kiedy w tej pozycji dotarł do tego punktu, który dawał mi największą przyjemność. Teraz z każdym pchnięciem pod moimi zamkniętymi powiekami wybuchały małe fajerwerki, a przyjemność rozlewała się po całym drżącym ciele. Z mojego gardła wyrywały się zduszone jęknięcia.

- Och, Jamie! - krzyknęłam, kiedy przyszło spełnienie, a moje mięśnie zacisnęły się wokół niego. Dłońmi konwulsyjnie ściskałam jego ramiona. Z jego ust wydobył się głośny jęk, kiedy doszedł. Przez chwilę trwał bez ruchu, z dłońmi wciąż na moich biodrach, po czym przygarnął mnie do siebie i mocno objął ramionami, opierając czoło o moje ramię. Powoli nasze oddechy się uspokajały. W końcu podniósł głowę i pocałował mnie lekko, wysuwając się ze mnie i pomagając mi zejść z komody.

- Nie dotarliśmy do łóżka - stwierdził z uśmiechem, kiedy stanęłam na lekko drżących nogach.

- Nigdy nie docieramy - wytknęłam mu żartobliwie, idąc do łazienki. - Prysznic?

Skinął głową, podniósł z podłogi porzuconą koszulkę i poszedł za mną. Czułam się cudownie odprężona, jak zawsze po seksie z nim. Stałam pod gorącym strumieniem, pozwalając wodzie opływać moje ciało, kiedy chłodne powietrze omiotło moje nogi i plecy, zapowiadając towarzystwo. Zaraz potem poczułam ciepłe usta na karku i fala pożądania znowu wezbrała w moim ciele. Odwróciłam się do niego, łącząc usta w słodkim pocałunku. Objęłam go za szyję, lekko dotykając opuszkami palców skóry na jego karku. Jego dłonie odnalazły moje piersi i teraz delikatnie skubał sutki, wywołując przyjemne dreszcze w moim ciele.

- Och - westchnęłam. - Nie mieliśmy się umyć?

- Mhmm - mruknął, nie przerywając pieszczot. Jego usta zsunęły się na moją szyję. - I tak zaraz się pobrudzimy.

Zaśmiałam się, a jego usta dotarły do moich piersi. Wciągnęłam powietrze ze świstem, kiedy zamknął wargi na jednym z sutków.

- Łóżko? - zapytałam z nadzieją. Mój konformizm stwierdził, że chciałby zostać dopieszczony, a seks na stojąco pod prysznicem nie znajduje się wysoko na jego liście. James oderwał się ode mnie i zakręcił wodę.

- Idealnie, kochanie.

Leżałam w ramionach Jamesa, słuchając jego spokojnego oddechu, kiedy odsypiał różnicę czasu. Przypominałam sobie nasze pierwsze spotkanie ponad rok temu i wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do tej chwili, do momentu, kiedy jego dłoń spoczywała na moim biodrze, a pod policzkiem czułam spokojne bicie jego serca. Lubiłam takie chwile, kiedy całkowicie bezbronny leżał w moim łóżku, z włosami w nieładzie, z lekkim cieniem rzęs na policzkach. Mogłam sobie wtedy wyobrażać, że tak będzie już zawsze, że jest tylko mój. Łapałam takie chwile i skrzętnie chowałam je w sercu, starając się nie zastanawiać nad tym, kiedy się skończą i będę mogła czerpać tylko ze wspomnień.

Nasze pierwsze spotkanie było właściwie przypadkowe. Kochałam się w nim od lat, całkowicie platoniczną miłością. Nigdy nie dążyłam aktywnie do spotkania lub choćby rozmowy, ale moim skrytym marzeniem była przyjaźń z nim. Miałam kiedyś sen, w którym byliśmy sąsiadami i ta myśl mi się spodobała: James wpadający na wspólne oglądanie filmów, albo wyciągający mnie do miasta na imprezę.

W trakcie londyńskiego comic conu po panelu na którym James spotykał się z fanami, postanowiłam trochę ochłonąć. Zawsze uważałam go za seksownego, ale na żywo robił jeszcze większe wrażenie i moje fanowskie serce wciąż to przeżywało. Wiedziałam, że jest otwarty na spotkania z fanami, ale nie chciałam być jedną z wielu, a czym mogłabym się wyróżnić? Nie miałam fantastycznych tatuaży, nie przebrałam się za żadną z postaci, nie byłam powalająco piękna. Zresztą to ostatnie nie było nawet ważne, James miał żonę, a ja od pierwszych chwil ich związku kibicowałam im. Przy niej wyglądałam jak gorsza siostra Kopciuszka. Słowem - mogłam z nim porozmawiać, ale nie bardzo wiedziałam o czym, ani nie miałam czym się wyróżnić z tłumu fanek oblegających go na każdym kroku. A ja chciałam zostać zauważona, choć w zasadzie uważałam się za raczej nudną osobę, no może pomijając to co działo się w mojej głowie, gdy pisałam. Ale przecież nie będę rozmawiać o swojej pożal się boże twórczości, z którą dopiero nieśmiało zaczynałam wychodzić do ludzi.

Przez chwilę zastanawiałam się, co zamówić w konwentowym barze. Kawa odpadała, byłam zbyt mocno pobudzona i bez niej. Szklanka zimnej wody powinna pomóc mi wrócić do normy. Popijałam ją małymi łyczkami, kiedy koło mnie na barowy stołek opadł najseksowniejszy tyłek świata.

- Poproszę to samo - powiedział do barmana, wskazując na moją szklankę i uśmiechając się do mnie tym swoim firmowym uśmiechem. Przez myśl mi przeszło, że powinnam pozbierać szczękę z podłogi i przestać się na niego gapić pożądliwie. Ta myśl mnie otrzeźwiła i odzyskałam rezon.

- Ryzykujesz. To może być wódka - zauważyłam. Uniósł brew w charakterystyczny sposób.

- O tej porze? Poza tym nawet wolałbym wódkę, ale mam jeszcze dzisiaj kilka zobowiązań.

Wiedziałam o tym, wybierałam się na panel o Buffy i zamierzałam spoglądać z daleka na te inne "zobowiązania" czyli spotkania z fanami na tyle bogatymi, by zapłacić za zdjęcie z nim. Teraz jednak miałam go dla siebie, nieważne że na chwilę, nieważne że pewnie jutro o tym zapomni, bo przecież nie ze mną jedną rozmawia. On tymczasem wpatrywał się we mnie.

- Widziałem cię na moim panelu - stwierdził nagle. Skinęłam głową.

- Tak. Nie wiem jak to zabrzmi, ale jesteś moim crushem od lat. - Uśmiechnął się.

- To miłe. A ile tych lat minęło? - spytał z ciekawością.

- Dwadzieścia - powiedziałam. James znowu uniósł brew.

- Stosunkowo długo.

- Jestem stała w uczuciach - uśmiechnęłam się pod nosem.

- Jak ci na imię? - spytał, patrząc na mnie badawczo znad swojej szklanki.

- Emily.

Potem nawet nie wiedziałam, kiedy przegadaliśmy dwie godziny. Sama nie mogłam uwierzyć, jak lekko mi się z nim rozmawiało, jak bez wysiłku znajdowaliśmy tematy. Nigdy nie byłam dobra w small talk, więcej działo się w mojej głowie, niż wychodziło na zewnątrz. Ale tym razem było tak, jakbyśmy znali się od dawna. Nagle okazało się, że James musi już iść, a ja właśnie pominęłam kilka wydarzeń, które miałam w planie. Nie przejęłam się tym za bardzo, okazało się, że największa atrakcja spotkała mnie w tym barze. Umówiliśmy się po panelu na temat Buffy i James uciekł do swoich „innych zobowiązań". Nie czułam już chęci przyglądania się z daleka. Naoglądałam się go w ciągu ostatnich godzin, a w planie było kolejne spotkanie po finałowym panelu.

Przejrzałam plan i poszłam na wykład, który wydawał mi się najciekawszy. Nawet nie było ogromnego tłumu. Nie bardzo wiedziałam o czym była mowa, moje myśli były zajęte Jamesem, jego seksownym głosem, dynamiczną mimiką, niebieskimi tęczówkami, maleńkimi zmarszczkami w kącikach oczu, które świadczyły, że często się śmieje. Wraz ze zbliżającym się panelem o Buffy moje rozkojarzenie rosło. I chociaż wcześniej miałam zamiar zagadać do pozostałych zaproszonych gości, zanurzyć się w świat ulubionego serialu, to teraz czułam, że to chyba niemożliwe. Cała byłam wypełniona Jamesem i choć grana przez niego postać była moją ulubioną, to od dawna nie postrzegałam go tylko przez pryzmat ról. A po dzisiejszym spotkaniu to już nigdy nie byłoby możliwe. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. „Przyjaźń, pamiętasz?" Upominałam samą siebie. „Co z tego, że kocham się w nim tyle lat, on ma żonę. A ja nie zadaję się z żonatymi."

Weszłam do sali, starając się trzymać z dala od sceny. Prowadzący zaprosił gości na scenę i James wszedł jako ostatni. Uśmiechnął się i pomachał, po czym opadł na kanapę obok Davida. Jego spojrzenie przesunęło się po zgromadzonych w sali fanach i w końcu zatrzymało na mnie. Patrzyłam, jak kącik jego ust podnosi się w charakterystyczny sposób i czułam jak robi mi się gorąco. Wszystkie moje zasady właśnie trafiał elegancki szlag.

James mrugnął do mnie przez całą salę, a potem jakby nigdy nic, odwrócił się w stronę prowadzącego. Wbrew własnym obawom bawiłam się świetnie. Ekipa na scenie przerzucała się żartami i co chwilę wzbudzała w widowni śmiech, opowiadając historyjki spoza planu. Byłam zafascynowana chemią między nimi. Dogadywali się tak, jakby wciąż razem grali i widywali się codziennie. To było niesamowite.

Po panelu wyszłam z sali i skierowałam się w stronę baru. Szłam powoli, wiedząc, że prawdopodobnie będę jeszcze czekać na Jamesa. Przeliczyłam się, to on czekał na mnie. Ręce w kieszeniach, wyprostowana sylwetka, spojrzenie spod rzęs. Był tak seksowny, że miałam ochotę go schrupać. Wciąż przypominałam sobie o tej wyimaginowanej przeze mnie przyjaźni, ale efekty były marne. Miałam tylko nadzieję, że on będzie się trzymał swojej strony boiska. Przecież nie mogłam mu się podobać, pulchna i ogólnie mało atrakcyjna.

- Nie spieszyłaś się - zauważył.

- Myślałam, że jeszcze będę na ciebie czekać - wyjaśniłam. - To ty jesteś prędki. Gdzie ci się tak spieszy?

Wzruszył ramionami, kierując się do wyjścia z budynku. Byłam ciekawa dokąd mnie zaprowadzi. Nie musiałam długo czekać, po drugiej stronie ulicy było kilka pubów, wybrał ten najmniej zatłoczony.

- Do ciebie? - odpowiedział na moje pytanie. Roześmiałam się, zamawiając cydr dla siebie. On wziął bourbon.

- Niezła próba. Ledwie się znamy, James.

- Ponoć ty znasz mnie całkiem nieźle. Chciałbym to nadrobić.

- Dlaczego? - naprawdę byłam ciekawa. Co mógł chcieć o mnie wiedzieć? Nie byłam nikim szczególnym.

- Dobrze mi się z tobą rozmawia. Jesteś moją fanką i to całkiem spory kawałek czasu. Jestem ciebie ciekawy - wyjaśnił.

- Jestem raczej nudną osobą. Mnóstwo kompleksów. Mnóstwo problemów. I mam zboczoną wyobraźnię. - Uniósł brew na to ostatnie stwierdzenie.

- Teraz mnie bardzo zaciekawiłaś. Powiesz coś więcej?

- Piszę opowiadania.

- Co to ma do rzeczy? - był zdziwiony, jakbym powiedziała, że latam na księżyc.

- Bo od ostatnio to są erotyki. - Nie wiedziałam, czemu mu o tym powiedziałam. Prywatne problemy sprawiły, że od jakiegoś czasu chodziłam ciągle podminowana i spragniona seksu. Mąż niestety nie mógł mi pomóc w tym względzie, więc zostawiłam go w Polsce i wyjechałam do Londynu. Zresztą duża część problemów wynikała właśnie z tego, że nie mógł mi pomóc. Nasze małżeństwo sypało się od jakiegoś czasu, a ja po roku walki osiągnąwszy marne wyniki po prostu się poddałam. Jedna osoba nie da rady naprawić, co zepsuło dwoje.

Wyjechałam, ale nie leżało w mojej naturze chodzić do łóżka z kimkolwiek, byle pozbyć się frustracji. Prawdę mówiąc nawet nikogo nie poznałam, od kiedy mieszkałam w Anglii. Radziłam więc sobie jak mogłam, a jednym ze środków były opowiadania erotyczne. Nie pokazywałam ich nikomu, nie chcąc aby porównywano mnie do niesławnej autorki Greya, ale miałam nadzieję, że jednak moje sceny erotyczne są lepsze. Teraz patrzyłam na zaskoczoną twarz Jamesa i zadawałam sobie pytanie co mną kierowało, gdy przyznawałam mu się do tych ukrywanych opowiadań.

- Chyba chciałbym je przeczytać.

- Są napisane po polsku. Nie jestem pewna, czy moja znajomość angielskiego pozwoli na ich tłumaczenie - spojrzałam na jego zawiedzioną minę. - Ale mogę spróbować.

Uśmiechnął się. Mogłabym obiecać mu wszystko, kiedy tak się uśmiechał. Kiedy tak intensywnie wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi oczami. Kiedy jego zapach przyprawiał mnie o zawroty głowy. Mój instynkt samozachowawczy właśnie przestawał istnieć.

James wydawał się niczego nie zauważać i odetchnęłam w duchu, kontynuując rozmowę. Wyszliśmy z pubu dobrze po północy, umawiając się na kolejny dzień. Nie bardzo wiedziałam, jak dotarłam do domu, głowę wciąż miałam pełną Jamesa. Wzięłam szybko prysznic i usiadłam do laptopa. Nawet nie wiem kiedy przetłumaczyłam pierwsze z serii opowiadań erotycznych, które napisałam ostatnio. Przez moment zastanawiałam się, jak mu je dostarczyć. Mogłam wydrukować, ale pewnie nie miałby kiedy przeczytać na konwencie. Przypomniałam sobie, że wymieniliśmy się adresami email i oboje możemy korzystać z przypisanego do nich komunikatora. Wahałam się tylko moment, zanim napisałam wiadomość do Jamesa.

„Śpisz już? Bo właśnie coś dla ciebie przetłumaczyłam."

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

„Chętnie przeczytam."

„Zrobiłam co mogłam. Jeśli są jakieś błędy, to musisz mi wybaczyć" napisałam, po czym wkleiłam przetłumaczony tekst. „Daj mi znać, co myślisz" dodałam po chwili.

Zdążyłam prawie zasnąć, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

„Wow. Cholernie cudowne kochanie, to jest fantastyczne... Jesteś niesamowita."

„Dziękuję."

„Jesteś niesamowitą pisarką."

Zrobiło mi się przyjemnie. Wysłałam uśmiechniętą buźkę i opadłam na poduszkę. Minęła chwila, kiedy przyszła następna wiadomość od Jamesa.

" Czy mogę zadać niegrzeczne pytanie?" Uniosłam brwi, zaciekawiona.

"Tak" odpisałam, ale tego pytania się nie spodziewałam.

"Chciałabyś uprawiać ze mną seks?" Przez chwilę wahałam się, kuszona przez ciemną stronę mocy. „On ma żonę" szepnął cichy głosik w mojej głowie.

"O mój Boże. Naprawdę niegrzeczne pytanie. Ale myślę, że nie. Przykro mi J. Przyjaźń, pamiętasz?"

„Jesteś nienormalna" pomyślałam jednocześnie. „Taka okazja już się nie powtórzy. Jesteś napalona, a on jest seksowny. Zamiast brać, ty odrzucasz propozycję."

"Dobranoc J." dodałam, wyłączając telefon.

Rano wciąż nie mogłam uwierzyć, że prowadziliśmy taką rozmowę. Czułam się nakręcona, zastanawiałam się, do czego to wszystko doprowadzi i jak będzie wyglądało nasze dzisiejsze spotkanie. O ile w ogóle do niego dojdzie...

Na teren konwentu dotarłam stosunkowo późno, ale wydarzenia na których mi zależało miały być dopiero popołudniu. I tak czekałam bardziej na te prywatne, niż związane z comic conem.

"Gdzie cię znajdę?" Przeczytałam, kiedy mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk.

"Za pięć minut przy barze" odpisałam, kierując się w tamtą stronę. Miałam spory kawałek i już z daleka widziałam jego wyprostowaną sylwetkę. Trzymał ręce w kieszeniach i patrzył w ziemię. Kiedy podchodziłam podniósł wzrok i spojrzał wprost na mnie. Mimo tego, że zrobiło mi się gorąco, przez ułamek sekundy zastanowiłam się czy przypadkiem nie zrobił tego celowo. W końcu był aktorem.

- Nie masz innych zajęć? Ponoć jesteś tu służbowo? - Spytałam z uśmiechem. Wzruszył ramionami.

- Później - wyjaśnił. - Więc to miałaś na myśli, mówiąc że masz zboczoną wyobraźnię.

Przytaknęłam.

- I jest tego więcej? - Znowu skinęłam głową. - Chętnie przeczytam resztę.

- Musiałabym je przetłumaczyć. Może minąć trochę czasu, zanim skończę.

- Pewnie, nie spiesz się. O ile będziesz chciała się nimi podzielić - mrugnął do mnie, zamawiając dwie szklanki wody. Byłam mu wdzięczna za tę wodę, bo znowu zrobiło mi się gorąco. W głowie wciąż miałam jego niegrzeczne pytanie zadane w nocy i nie wiedziałam już jaka w tym momencie byłaby odpowiedź. Rozsądek podpowiadał mi powściągliwość, ale nie byłam teraz taka pewna siebie jak wczoraj, z dala od niego, w swoim własnym łóżku.

- Och chętnie. To moja terapia na brak seksu w życiu. Marna, bo przez to wciąż jestem nakręcona. Ale skoro ci się podobało...

- A jednak odmówiłaś. Jesteś silną kobietą. Twoja scena seksu podnieciła mnie wczoraj, powinnaś to wiedzieć - powiedział, patrząc na mnie uważnie.

- Och, to cię podnieciło? Och przepraszam. A nie, czekaj. Jednak nie - zaśmiałam się, czując że stąpam po cienkiej linie i zastanawiając się kiedy runę w przepaść. Na jego usta wypełzł na wpół ironiczny uśmieszek.

- Och, mówisz to tak pewnie w miejscu publicznym, ale gdybyśmy byli sami i uwiódłbym cię ... nie poszłabyś ze mną do łóżka?

Nie odpowiedziałam, tylko upiłam łyk wody, zanim zadałam następne pytanie.

- Często proponujesz swoim fankom seks?" Nie mogłam uwierzyć, że o tym rozmawiamy. W którym momencie przekroczyliśmy granicę?

- Nie, nie jestem uzależniony od seksu, tylko tym, które naprawdę mnie kręcą - patrzył mi w oczy.

Mój. Boże. Kręcę go? Nie mogłam w to uwierzyć. Nie byłam zadowolona ze swojego ciała. Dwa porody i wieczne problemy z wagą. Co prawda ostatnio trochę schudłam, ale spójrzmy prawdzie w oczy: nie byłam szczupłą śliczną dziewczyną. A on...

- Cóż. Oczywiście zawsze byłeś dla mnie gorący. W końcu jesteś moim crushem - odparłam śmiało. - Ale nie jestem szczęśliwa ze sobą - dłońmi wykonałam gest wzdłuż swojego ciała. Oburzył się.

- Możesz być pulchna, ale to nie znaczy, że nie jesteś gorąca, kochanie. Wyglądasz dobrze - patrzył na mnie takim wzrokiem, że poczułam przypływ pożądania i pożałowałam, że jesteśmy w miejscu publicznym. On tymczasem nachylił się do mnie.

- Są rzeczy, które chciałbym z tobą robić i uwierz mi, rozmowa nie znajduje się nawet w pierwszej dziesiątce - powiedział cicho. Jego głos wibrował tuż przy moim uchu, jego ciepły oddech musnął płatek ucha. Poczułam ociężałość w dole brzucha. Jego palce przesunęły się po mojej dłoni leżącej na kontuarze. Oblizałam wargi, a on wciągnął powietrze.

- James - szepnęłam ochryple. - Mam nadzieję, że nie żartujesz.

Uniósł brew.

- Nie, ale czy ty żartujesz? Ponieważ kiedy ostatni raz sprawdzałem, nie chciałaś iść ze mną do łóżka.

Lekko potrząsnęłam głową.

- James! - usłyszeliśmy wołanie, a jakiś człowiek szaleńczo machał rękoma, zbliżając się w naszą stronę. James przeklął pod nosem, wstając ze stołka.

- Za trzy godziny koło wyjścia? - spytał cicho, po raz ostatni dotykając mojej dłoni. Skinęłam głową, zastanawiając się jak zwalczyć pożądanie i co ze sobą zrobić przez najbliższe trzy godziny. Bo byłam pewna, że nie skorzystam z żadnych atrakcji proponowanych przez konwent. Przeniosłam się do stolika ze swoją wodą i próbowałam wrócić do rzeczywistości. Nie było to łatwe z moimi rozbudzonymi zmysłami. Małymi łykami popijałam wodę, kiedy usłyszałam sygnał wiadomości.

"Nudno tu. Sto razy bardziej wolałbym być teraz z tobą i całować twoją szyję." Nieświadomym gestem dotknęłam palcami szyi.

"Skup się. Za to ci płacą" napisałam, powstrzymując się od pieprznego komentarza, bo było wiele rzeczy, które chciałam mu robić i wszystkie właśnie działy się w mojej głowie.

"Moje dłonie wsunęłyby się pod brzeg twojej sukienki i mógłbym dotknąć twojej miękkiej skóry na udach" pisał dalej niezrażony. „Zastanawiam się, co teraz dzieje się w twojej głowie, zastanawiam się, czy to też by mnie podnieciło."

"Założę się." Ja już byłam podniecona i cała mokra. Czy ja zwariowałam? Czułam się jakbym miała piętnaście lat, a zachowywałam się jak napalona fanka. Przecież ja się tak nie zachowuję. No dobra, zawsze jak go widziałam na ekranie albo w Internecie, to moje serce szybciej biło. Ale to było platoniczne uczucie do faceta, którego tak naprawdę nie znałam. Był dla mnie atrakcyjny fizycznie. Westchnęłam. Na żywo był jeszcze bardziej atrakcyjny. I już nie tylko fizycznie. Podobało mi się jego poczucie humoru, odrobinę bezczelna pewność siebie, łatwość z jaką znajdowaliśmy wspólne tematy. Właściwie po trzech minutach z nim zapominałam, że to ON: aktor, w którym kocham się dwadzieścia lat. Był po prostu atrakcyjnym facetem, z którym fantastycznie się rozmawiało i który działał na mnie jak nikt.

Na odpowiedź czekałam dłuższą chwilę, widocznie musiał faktycznie skupić się na tym co tam w tej chwili robił. Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia co miał teraz w planie, tak bardzo byłam skupiona na własnych odczuciach.

"Jesteś pewna, że podnieciłbym się tak łatwo?" napisał w końcu.

"Nie powiedziałam, że łatwo. Ale wiem co mam w głowie..."

James zamilkł, za to odezwała się moja przyjaciółka.

"Jak konwent? Widziałaś Jamesa? Rozmawiałaś z nim?"

Uśmiechnęłam się. Cały mój crush do Jamesa był jej sprawką. Pewnego pięknego dnia po prostu posadziła mnie przed telewizorem i kazała oglądać Buffy. Akurat zaczynał się 5 sezon i seksowny Spike od razu przypadł mi do gustu. Do tego stopnia, że nigdy nie kupiłam tej wielkiej miłości Buffy i Angela.

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam Jamesa. Och, być może i tak bym go odkryła, ale stałoby się to później i zapewne nie byłoby tak intensywne. James idealnie wstrzelił się w moment, kiedy cierpiałam po rozstaniu z facetem i potrzebowałam kogoś do kogo mogłabym wzdychać, ale kto byłby na tyle nieosiągalny, by było to dla mnie bezpieczne. Czysta platoniczna miłość okazała się crushem na całe życie. No, na dwadzieścia lat, ale nie zanosiło się na zmiany w temacie. Chyba, że na większe uczucia.

Tak naprawdę tego właśnie się bałam. Całe życie zakochiwałam się z szybkością błyskawicy. Teraz... podwaliny pod uczucie stały dość pewnie od lat. Bałam się, że miło spędzimy czas z Jamesem, on wyjedzie i zapomni o mnie, a ja przez resztę życia będę leczyć złamane serce.

"Rozmawiałam. Wczoraj pół nocy" odpisałam po chwili. W odpowiedzi zadzwoniła do mnie.

- Jak to pół nocy? - Roześmiałam się, słysząc totalne zdziwienie w jej głosie.

- Tak wyszło. Nie chcę o tym rozmawiać.

- Pamiętaj, że on ma żonę - Magda jak zawsze była moim zewnętrznym głosem rozsądku. Och, jak bardzo chciałam zapomnieć o jego żonie.

- Pamiętam.

- Nie chcę, żebyś cierpiała. Znam cię. Zakochasz się zanim zdołasz mrugnąć okiem.

- Magda, my tylko rozmawiamy. Zwolnij.

- Mhm - nie brzmiała, jakbym ją przekonała. - To James.

- Och daj spokój. Wczoraj go poznałam. Co się może wydarzyć? - nie mogłam uwierzyć, że kłamię mojej najlepszej przyjaciółce. Ja. Brzydząca się kłamstwem. Ale to, co działo się między mną i Jamesem było dla mnie zbyt świeże i zbyt osobiste, żeby dzielić się choćby ułamkiem tego z kimkolwiek. Dopiłam wodę. - Muszę kończyć. Pogadamy jutro, ok? - rozłączyłam się i wyszłam z baru, kierując się na zewnątrz obiektu. Wiatr zmierzwił moje włosy, ochłodził mi czoło. Poszłam przed siebie, kierując się do najbliższego parku.

"Gdzie jesteś?" dostałam wiadomość. Nie miałam pojęcia jak długo siedziałam w parku, wystawiając twarz do promieni słonecznych, starając się nie myśleć za wiele. Przez chwilę kusiło mnie, aby nie odpisywać. Zachować bezpieczny dystans, zanim James nie odleci do USA, zanim złamie mi serce, zanim spełnią się moje fantazje, które miałam cały dzień w głowie.

"W parku" odpisałam. „Już idę."

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

"Poczekaj tam."

Opadłam z powrotem na ławkę, z której zdążyłam się już podnieść i ponownie wystawiłam twarz do słońca, zamykając oczy. Bardzo dobrze. Nie będę latać za facetem, żeby nie wiem jakim seksownym. Niech się trochę postara. Nie musiałam długo czekać, aż ktoś przesłonił mi słońce.

- Przeszkadzasz - powiedziałam, nie otwierając oczu. Posłusznie przesunął się i usiadł obok mnie, rękę kładąc na oparciu ławki za mną, palcami delikatnie muskając mój kark.

- Tęskniłaś? - zamruczał mi do ucha, lekko dotykając go koniuszkiem języka. Ciepły oddech w połączeniu z wilgotnym językiem spowodował, że przeszedł mnie dreszcz i wróciło uczucie nagłego pożądania i przyjemna ociężałość w dole brzucha.

- Trochę tęskniłam - szepnęłam, kładąc dłoń na jego kolanie i przechylając lekko głowę, dając mu łatwiejszy dostęp. W głębi duszy wiedziałam, że to jest złe, że tak nie powinni się zachowywać dorośli ludzie, oboje związani przysięgą małżeńską. Wciągnął powietrze przez zęby, kiedy moja dłoń przesunęła się nieznacznie w stronę jego uda. Położył dłoń na moim karku i wplótł palce w moje krótkie włosy. Jego język podjął wędrówkę po moim uchu, badając wszelkie zakamarki. Zacisnęłam dłoń na jego udzie, czując jak znowu robię się mokra. Mój oddech przyspieszył i już wiedziałam, że jestem całkowicie stracona.

Jego usta objęły płatek mojego ucha, a z moich ust wydostało się ciche westchnienie. Odchyliłam głowę, a on delikatnie pocałował mnie tuż za uchem i zsunął usta na szyję. Koniuszkami palców muskał mój kark. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego dotyku, palcami rysowałam małe kółka na jego udzie.

- Chodźmy stąd - powiedział ochrypłym głosem. Bez słowa podniosłam się z miejsca.

Droga do domu nigdy nie dłużyła mi się tak bardzo. Jeszcze tego nie wiedziałam, ale tak miało być za każdym razem gdy się spotykaliśmy. Próbowaliśmy rozmawiać, ale myśli się rwały i w końcu daliśmy sobie z tym spokój. Tak naprawdę rozmowy nie były nam potrzebne w tamtym momencie. Nasze myśli i działania były ukierunkowane na seks i żadne mądre, ani rozważne słowa nie mogły tego zmienić.

Otworzyłam drzwi do mieszkania, a ramiona Jamesa otoczyły mnie mocno od tyłu. Trzeba mu przyznać, że był grzeczny przez całą drogę i nawet na schodach jeszcze się powstrzymywał od dotykania mnie. Byłam mu za to wdzięczna, bo byłam tak rozpalona, że mogłam wywołać zgorszenie wśród moich sąsiadów, oddając mu się na tych schodach. Teraz schylił głowę, a jego język zaczął kreślić zawiłe wzory na mojej szyi. Mruknęłam, wtulając się w niego mocniej, odruchowo zatrzaskując drzwi. Odwróciłam się do niego przodem, a on przesunął językiem po moich wargach, zanim do nich przywarł.

Smakował moje wargi, badał wnętrze ust językiem, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Chciałam go całego, chciałam móc dotykać jego nagiej skóry, pieścić go i czuć jego pieszczoty. Nic innego w tamtym momencie nie było ważne. Jego dłonie niecierpliwym ruchem wsunęły się pod moją bluzkę, gładząc skórę na moim brzuchu i kierując się ku piersiom. Wygięłam się w łuk, kiedy tam dotarł, chcąc poczuć go bliżej. Objął jedną moją pierś, drugą ręką obejmując mnie i przyciągając bliżej siebie. Jęknęłam, kiedy jego sprawne palce trąciły wrażliwy sutek przez koronkę stanika.

Oderwał się ode mnie tylko po to, żeby zdjąć mi bluzkę i z wprawą pozbyć się stanika. Chłodne powietrze owionęło moje napięte sutki, zanim zniżył głowę i objął jeden z nich, zamykając go w cieple swoich ust. Westchnęłam, wsuwając dłonie w jego włosy, przyciągając jego głowę bliżej.

Jego dłonie zsunęły się po moich biodrach, podciągnął moją spódnicę i wsunął dłoń między moje uda. Jęknął, gdy natrafił na całkiem przemoczone majtki i wsunął palce pod nie, docierając do sedna mojej wilgoci.

- Rany, jesteś taka mokra, kochanie ...

Przesunęłam rękoma po jego ciele, wyczuwając twarde mięśnie. Niecierpliwym ruchem pozbył się koszulki, przerywając na moment pieszczoty. Wykorzystałam tę chwilę, by posmakować jego sutka. Przesunęłam po nim językiem, zanim lekko chwyciłam stwardniałą brodawkę w zęby. Syknął i odsunął mnie, odwracając tyłem do siebie i opierając o stojącą w przedpokoju komodę. Nachylił się, jego usta błądziły po moich ramionach, a ja drżałam z pożądania i niecierpliwości.

Spazmatycznie wciągnęłam powietrze, kiedy poczułam jego penisa napierającego na moje wejście. Nie zdawałam sobie sprawy jak jest duży, dopóki nie wsunął się we mnie do końca. Westchnął, zatrzymując się na chwilę w tej pozycji, przyzwyczajając mnie do swojej wielkości. Jęknęłam, kiedy zaczął się poruszać, był taki twardy i idealnie dopasowywał się do mojego ciasnego wnętrza. Oparłam dłonie o ścianę, pochylając się do przodu, kiedy przytrzymywał moje biodra, a jego ruchy idealnie synchronizowały się z moimi jękami. Doszłam pierwsza, z jego imieniem na ustach. Czułam jak moje mięśnie zaciskają się na nim, a z jego ust wyrwał się głośny jęk, kiedy wypełnił mnie spermą.

Od tego czasu przylatywał co kilka tygodni na weekend. To były słodkie i pikantne chwile, zawsze spędzaliśmy większość czasu w łóżku, kiedy już udało się nam do niego dotrzeć. Pozostały czas poświęcaliśmy na rozmowy, jakby to, że rozmawiamy codziennie niezależnie od odległości, która nas dzieli, nic nie znaczyło, jakby wciąż było nam mało siebie. James stał się integralną częścią mojego świata i nie wyobrażałam sobie już życia bez niego, nawet jeśli jego fizyczna obecność była tymczasowa i naznaczona pewną goryczą.

Przez jakiś czas biłam się z myślami. Jego żona, nieświadoma sytuacji, albo może świadoma, nie wiedziałam nic na ten temat, leżała mi na sercu. Nie rozmawialiśmy na temat naszych małżonków, zgodnie z umową, którą zawarliśmy w którymś momencie. Wcześniej przez kilka lat obserwowałam ją w mediach społecznościowych i uważałam, że jest naprawdę miłą osobą. Moje uczucia do Jamesa nie zaślepiały mnie aż tak, żebym nie wiedziała, że robimy jej krzywdę, niezależnie od stanu jej wiedzy na ten temat. Jednak kiedy stało się to, czego najbardziej się obawiałam i zakochałam się w Jamesie, postanowiłam nie myśleć o jego żonie. W końcu to on ją zdradzał, dla mnie była całkowicie obcą osobą. Musiałam zmagać się z własnymi uczuciami, nie mogłam jeszcze przejmować się nią.

Teraz rok później, leżąc obok niego i patrząc na jego twarz, tak spokojną podczas snu, zastanawiałam się jak długo jeszcze nasz romans będzie dla niego tak ekscytujący, że będzie czuł chęć przemierzania oceanu by się ze mną spotkać. Moja sytuacja życiowa sprawiała, że nie mogłam ani nie chciałam być na każde jego skinienie. Miałam dzieci w Polsce, które odwiedzałam tak często jak mogłam, pracę i życie w Londynie. On miał swoje zobowiązania w LA. Nasz związek nawet nie był zdefiniowany, nie żeby mi to przeszkadzało do niedawna.

Jednak do niedawna nie byłam w nim szaleńczo zakochana i cały ten układ między nami był po prostu radośnie erotyczny. Teraz czułam, że potrzebuję czegoś więcej, cała wypełniona byłam uczuciem. I kiedy tak leżałam, z głową na jego piersi, nie wiedziałam jak długo jeszcze to wytrzymam. Nie chciałam udawać, ale bałam się, że jakiekolwiek wyznanie sprawi, że James na zawsze zniknie z mojego życia. Westchnęłam, zasypiając.

Obudziłam się w nocy, przytulona do pleców Jamesa. Jego dłoń przyciskała moją do jego brzucha, czułam zarys mięśni pod palcami. Przez chwilę słuchałam jego spokojnego oddechu, po czym obdarzyłam go serią pocałunków wzdłuż kręgosłupa aż do łopatki. Przytuliłam czoło do jego pleców.

- Kocham cię, J. - szepnęłam po polsku. Czułam, że muszę to w końcu powiedzieć. Głęboka noc i polski język wydawały mi się najbardziej bezpieczną opcją. Nawet jeśli mnie usłyszy, nie będzie wiedział, co mówię. Może to tchórzostwo, ale nie chciałam żeby wiedział. Bałam się jego reakcji. Jednak uczucie przepełniało mnie całą i musiałam wreszcie dać mu ujście w tych słowach. Westchnął i obrócił się przodem do mnie, lekko całując mnie w czoło.

- Też cię kocham, skarbie - powiedział, a ja zamarłam.

- Skąd wiesz, co powiedziałam?

Ujął mnie pod brodą, unosząc moją twarz tak, że musiałam na niego spojrzeć. Jego twarz była poważna, widziałam to nawet w przytłumionym świetle nocnej lampki.

- Naprawdę uważasz, że będąc z tobą nie ogarnąłem kilku słów w twoim języku? Tych ważnych słów?

Jak zaczarowana wpatrywałam się w jego oczy pełne uczucia. Na jego ustach widniał ten na wpół ironiczny uśmieszek, który tak lubiłam.

- Co ty powiedziałeś? - spytałam zdumiona.

- Że ogarnąłem kilka słów...

- Wcześniej - przerwałam mu.

- Że cię kocham - powiedział pewnym głosem. - Naprawdę tego nie zauważyłaś? - lekko całował moje usta, jego dłonie gładziły moje plecy. Ten pocałunek był taki delikatny, tak bardzo przepełniony uczuciami. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Moje ukrywane od jakiegoś czasu uczucie było odwzajemnione. Nie wiedziałam, czy to coś zmieni w przyszłości, ale ulżyło mi, że nie muszę już udawać, że między nami jest tylko seks.

- Znowu za dużo myślisz - szepnął James.

- Co poradzę. Znasz mnie, J. - zaśmiałam się cicho, nie chcąc burzyć nastroju.

- Ja mogę coś na to poradzić, wiesz - mruknął i przesunął dłoń na moją pierś, przewracając mnie na plecy.

Jesień nadeszła prawie niezauważenie. Nagle poranki przestały być takie świetliste i słoneczne, a liście na drzewach gubiły gdzieś swoją soczystą zieleń. Już nie biegałam z gołymi nogami, rano bywało chłodno. Tęskniłam za Jamesem, rozmawialiśmy teraz trochę rzadziej, był zawalony różnymi projektami i niewiele czasu znajdował na sen, nie mówiąc o rozmowach ze mną przy ośmiogodzinnej różnicy czasu. Wiedziałam, że nie może teraz do mnie przyjechać, najbliższe weekendy miał zajęte i to mnie frustrowało. Nie chciałam mu narzekać, ani złościć się, to było bezcelowe, ale długie godziny spędzałam na rozmyślaniu dokąd nas to wszystko zaprowadzi.

Któregoś dnia dostałam wiadomość. Była wysłana z konta Jamesa, ale na pewno nie przez niego. Domyśliłam się od kogo była, gdy tylko zaczęłam ją czytać.

„On myśli, że nie wiem, ale ja dokładnie wiem kim jesteś. Wiem, że próbujesz zniszczyć moje życie. Ale nie uda ci się. On zawsze do mnie wraca, zawsze. Bawi się, a potem wraca do mnie, więc nie myśl, że tym razem będzie inaczej."

Odetchnęłam głęboko. Miała rację, wiedziałam o tym. Mógł wyznawać mi uczucia, ale to ona była jego żoną. To do niej leciał za każdym razem, kiedy opuszczał Londyn. I choć wiedziałam, że teraz jestem jego jedyną kochanką, to w przeszłości miał ich więcej, i przecież nic mi nie obiecywał... a ja nie prosiłam, aby tak było. Który mężczyzna zostawia żonę dla kochanki? Od samego początku wiedziałam, że to tymczasowe i postanowiłam cieszyć się nim jak długo mogłam. Być z nim szczęśliwa, jak długo to było możliwe. A potem... pewnie leczyć złamane serce do końca życia.

Wieczorem tego dnia odebrałam telefon od Jamesa.

- Przepraszam cię, kochanie. Zostawiłem telefon tylko na pięć minut i musiała akurat wtedy do ciebie napisać - mówił szybko, jak zawsze kiedy był wkurzony.

- Nic się nie stało, J. - uspokoiłam go. - Miała rację, oboje o tym wiemy.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Moje serce zatrzymało się na chwilę i zrozumiałam, że miałam nadzieję, że jednak zaprzeczy i będzie mnie przekonywał, iż tym razem jest zupełnie inaczej. Tak się nie stało. Po chwili milczenia James westchnął.

- Pojedźmy gdzieś razem. Może Paryż? - zaproponował.

- Poważnie Jamie? - byłam zdziwiona. Do tej pory nie wyjeżdżaliśmy nigdzie wspólnie. Lata całe nie byłam w Paryżu, ale zawsze chciałam tam wrócić. Paryż z Jamesem... to mogłyby być wspaniałe wspomnienia.

- Poważnie. Razem.

Czerwonawe liście szeleściły nam pod nogami, kiedy spacerowaliśmy powoli Ogrodami Tuileries, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Jesień ubrała Paryż w ciepłe barwy, a złote światło zachodzącego słońca podkreślało te kolory. Oglądaliśmy to barwne przedstawienie nie spiesząc się nigdzie. Przyjechaliśmy do Paryża na pięć dni, mieliśmy czas na spokojne zwiedzanie dniami i szaloną namiętność nocami. Zapisywałam w sercu wszystkie chwile pomiędzy, te całkiem zwykłe, ale dla mnie zupełnie niezwykłe momenty. Kiedy jedliśmy razem śniadania na tarasie naszego apartamentu, mimo że poranki były już dość chłodne. Kiedy przekomarzaliśmy się, które pierwsze skorzysta rano z łazienki. Kiedy spieraliśmy się o drobiazgi. Jakby to było nasze zwykłe życie, takie codzienne. Jakby poza „tu i teraz" nic innego nie istniało. Pięć cudownych dni, które spędziliśmy zamknięci szczelnie w bańce naszych uczuć.

Pokazałam Jamesowi miejsca w Paryżu, które zwiedziłam kiedy byłam tu poprzednio i które zrobiły na mnie największe wrażenie, a on odwdzięczył się tym samym. Wspólnie odkrywaliśmy własne miejsca, Ogrody Tuileries były jednym z nich. Spacerowaliśmy alejkami, a potem Pont Royal przechodziliśmy na lewy brzeg Sekwany i przechadzaliśmy się bulwarem, znajdując małe skarby na straganach rozstawionych wzdłuż całej rzeki. Dochodziliśmy do Pont au Double i katedry Notre Dame, gdzie robiliśmy sobie przerwę w jednej z kafejek usytuowanych w uliczce obok katedry. Jednego dnia spędziliśmy całe przedpołudnie w Muzeum d'Orsay, gdzie podziwialiśmy głównie impresjonistów, choć sam budynek dawnej stacji też robił wielkie wrażenie. Wspólnie odpuściliśmy sobie Luwr, wybierając raczej kolejny spacer.

Po raz kolejny zakochałam się w Paryżu. W wyniosłych kamienicach centrum i w wąskich uliczkach Montmartre. W niezliczonych zabytkach, pięknie rzeźbionych kamieniach, które tak chętnie opowiadały swoją historię ludziom, którzy chcieli słuchać. W Sacre Coeur z jej niesamowitymi mozaikami, witrażami i wszechobecnym światłem. W kafejkach, na które natykaliśmy się na każdym kroku. W Sekwanie, wolno toczącej swe wody pomiędzy prawym i lewym brzegiem. W przepięknej sylwetce katedry Notre Dame, która nawet pozbawiona niektórych elementów wciąż była symbolem samym w sobie.

Noce należały tylko do nas. Namiętne, słodkie, pełne wyznań i niekończących się pocałunków. Lekkich jak piórko dotknięć i szeptanych obietnic. Rozjaśnione wspólnym śmiechem. Rozżarzone do czerwoności i pełne ognia. Wyznaczające nowe ścieżki naszej przyjemności. Nasze ciała, zawsze tak złaknione siebie, mogły wreszcie się sobą nasycić, upoić się dotykiem, zaspokoić pragnienie posiadania się nawzajem. Kiedy po miłosnych uniesieniach zasypiałam w ramionach Jamesa, nie wyobrażałam sobie, żeby mogło istnieć na świecie coś lepszego niż jego oddech w moich włosach, moja dłoń na jego piersi, nasze serca, bijące jednym rytmem.

Nie chciałam się z nim rozstawać. To zawsze było dla mnie trudne, ale po tych kilku dniach wręcz nie do zniesienia była myśl, że zostanę sama, a on wróci do swojego życia. Postanowiliśmy ukraść jeszcze jeden dzień i do Londynu wróciliśmy razem, nadal celebrując codzienność, jakby była naszym życiem.

Przygotowywałam późny obiad, a James rozmawiał przez telefon, korzystając z okazji, że w USA wstał już dzień. Nadal miał mnóstwo projektów i doceniałam, że znalazł czas na ten spontaniczny wyjazd, czas tylko dla mnie. Zatopiona we własnych myślach nie zauważyłam, że zrobiło się cicho, kiedy James zakończył rozmowę. Mocne ramiona objęły mnie znienacka, a silne męskie ciało przytuliło się do moich pleców gdy kroiłam warzywa na sałatkę.

- Co gotujesz? - wymruczał mi James do ucha, koniuszkiem języka obrysowując jego zarys. Jego dłonie objęły moje piersi, drażniąc je przez cienki materiał sukienki. Wtuliłam się w niego mocniej, nagle zupełnie niezainteresowana pomidorami i ogórkami.

- Już nic - szepnęłam, podczas gdy James podciągał mi sukienkę. Czułam jego erekcję i nie mogłam się doczekać kiedy poczuję ją w środku. Gwałtownie odsunęłam warzywa na bok, robiąc miejsce na blacie.

Nagłym ruchem odwrócił mnie i bez sekundy zastanowienia zawładnął moimi ustami. Jego wargi były ciepłe i stanowcze. Uwielbiałam, kiedy był władczy podczas seksu, to sprawiało, że czułam się mała i delikatna. Rozpiął zamek mojej sukienki i materiał zsunął się na podłogę, zostawiając mnie jedynie w czarnej bieliźnie. Objęłam go za szyję wsuwając dłonie w jego włosy, pogłębiając pocałunek.

Po chwili siedziałam na blacie, a on chwytał ustami moje sutki. Wilgotna koronka dodatkowo stymulowała stwardniałe brodawki, sprawiając że jęczałam w pragnieniu zespolenia.

- Och, Jamie. Weź mnie - błagałam go, gdy jego palce zanurzały się w mojej wilgoci, a kciuk trącał moją łechtaczkę, doprowadzając mnie do szaleństwa. Poczułam, że rozpina mi stanik i zdejmuje go, natychmiast lekko chwytając jeden z sutków zębami. Odchyliłam głowę do tyłu i westchnęłam w nagłym spazmie przyjemności. Jego usta podjęły wędrówkę po moim ciele, coraz bardziej zbliżając się do mojej wilgotnej kobiecości. Jęknęłam, kiedy tam dotarł i jego język lekko zanurzył się we mnie, zbierając moje soki. Zadrżałam i opadłam plecami na blat, dziękując wszystkim mocom, że był pusty. James delikatnie trącał moją łechtaczkę koniuszkiem języka, za każdym razem wywołując cichy okrzyk z moich ust. Uniosłam biodra, wsuwając dłonie w jego włosy i przyciągając go bliżej, gdy objął mnie ustami i zaczął ssać. Jego wargi były takie ciepłe i delikatne, ale dawały mi tyle przyjemności, tyle rozkoszy, że nie wiedziałam, jak udźwignąć taki słodki ciężar. Jęczałam coraz głośniej, gdy jego usta ssały mnie coraz mocniej i szybciej, a fale ekstazy przelewały się przez moje ciało, by w końcu wybuchnąć fajerwerkami i moim krzykiem.

Oddychałam ciężko, próbując odzyskać zmysły, a James powoli i dokładnie zbierał językiem każdą kropelkę moich soków, upewniając się, że nic nie uronił. W końcu uniósł głowę i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Chyba jednak ja coś ugotowałem.

Roześmiałam się nieco chrapliwie, podnosząc się z blatu i zsuwając na podłogę.

- Jeśli myślisz, że pozwolę cię się tak męczyć, to się mylisz - stwierdziłam, lekko pocierając jego twardą męskość.

- Przyznaję, że liczyłem na rewanż...

Tego wieczoru leżeliśmy wspólnie w wannie. Ciepła woda opływała nas, gdy leniwie się w niej zanurzaliśmy. Perlista piana tworzyła fantazyjne kształty, świece ustawione na brzegu wanny dawały nastrojowe światło. Opierałam się lekko o Jamesa, jednym ramieniem obejmował mnie, podczas gdy palce jego drugiej ręki delikatnie gładziły moją skórę. Na szyi i ramionach składał mi tysiące pocałunków. Nie było w tym za grosz erotyki, ale za to morze czułości. Cieszyłam się, że nie widzi mojej twarzy, po policzkach płynęły mi łzy. Nie chciałam, żeby taką mnie zapamiętał na kolejne tygodnie, które spędzimy osobno. Zawsze powstrzymywałam żal aż wyjedzie, ale tym razem jego czułość sprawiła, że wszystkie moje wcześniejsze postanowienia trafił szlag.

Ujęłam dłoń Jamesa i ucałowałam wszystkie palce po kolei.

- Nie płacz, kochanie - szepnął mi do ucha, ścierając łzę kciukiem. A jednak zauważył. - Niedługo znowu przyjadę.

- Kiedy?

- Jak zawsze niecierpliwa - w jego głosie było słychać śmiech.

- Tęsknię za tobą, gdy cię tu nie ma, J.

Wiedziałam, że musi wracać, za oceanem miał dom, ten prawdziwy, a nie zbudowany z marzeń. Miał tam pracę, zobowiązania i rodzinę. Ja byłam tylko bonusem, ucieczką od rzeczywistości.

Tej nocy kochaliśmy się wyjątkowo czule. Szeptał miłosne wyznania, a ja nie byłam mu dłużna. Namiętność wzbierała w nas niczym fala przypływu, by zaprowadzić nas na sam szczyt. Jego dłonie lekko przesuwały się po moim ciele, palce ledwie dotykały skóry, powodując małe wyładowania elektryczne. Całował każdy skrawek mojego ciała, mówiąc jak bardzo będzie za mną tęsknił.

Rozpaczliwie starałam się zapamiętać go, gdy leży koło mnie, taki cudownie rozluźniony. Pocałunkami tworzyłam ścieżki na jego skórze, chcąc wypalić je na zawsze, jak tatuaż naszej miłości. Zapisywałam w pamięci każde westchnienie, każde wyznanie, nie wiedziałam na jak długo będą musiały mi wystarczyć. Zasnęliśmy objęci, jakbyśmy już nigdy nie chcieli wypuścić się z ramion.

Ranek przywitał nas deszczem, jakby cały Londyn postanowił płakać wraz ze mną. Zaciskałam zęby, powstrzymując łzy i przygotowując śniadanie. James uśmiechał się znad swojej kawy, ale ten uśmiech nie docierał do jego oczu.

Nie odprowadzałam go na lotnisko. Nie cierpiałam pożegnań i te kilka razy kiedy wymykał się w czasie kiedy spałam, by przysłać mi pożegnalną wiadomość z lotniska były dla mnie łatwiejsze niż długi uścisk i gorący pocałunek, którym obdarzył mnie teraz.

- Zadzwonię - obiecał. Jemu też było ciężko, a to wcale nie ułatwiało mi sprawy.

Zamknęłam drzwi, kiedy wyszedł i oparłam się o nie na kilka sekund, zanim pozbierałam swoje rozbite serce. Dziękowałam losowi, że muszę iść do pracy, że będę mogła zająć swoje myśli czymś innym niż samolot zmierzający na drugą stronę oceanu.

Dzień jak na złość wlókł się bez końca. Zostałam dłużej w pracy, nie chcąc wracać do pustego mieszkania gdzie pościel jeszcze pachniała naszą miłością, a na blacie zostały dwa kubki. Zadzwoniłam do dzieciaków i postanowiłam do nich lecieć. Klin klinem. Jedną miłość przytłumię inną.

Kornelia jak zawsze miała sto problemów, a Michał nie bardzo miał czas na rozmowy, bo czekał na niego kolega. Kiedy wreszcie zakończyłam połączenie, było już po ósmej. Właśnie kończyłam bukować bilet na samolot, kiedy zadzwonił telefon.

- Doleciałem - usłyszałam głos Jamesa. Wstrzymywane cały dzień łzy doszły wreszcie do głosu. Pociągnęłam lekko nosem. - Nie płacz, kochanie - powiedział miękko. - Nawet się nie obejrzysz, a będę z powrotem.

- Lecę do dzieci. W przyszłym tygodniu.

- Dobry pomysł. - Westchnął. - Godzina więcej.

- Tak. Jakoś ogarniemy. Nie będę spać już wcale - zaśmiałam się przez łzy.

Minęło kilka tygodni. Wróciłam do Londynu spokojniejsza i odprężona po spotkaniu z dziećmi. Nawet rzadsze rozmowy z Jamesem nie stanowiły dla mnie teraz problemu. Wiedziałam, że jest zajęty i daje mi tyle czasu ile tylko może. Nie oczekiwałam jego wizyty wcześniej niż na początku grudnia. Święta mieliśmy spędzić osobno, jak zawsze, by znowu spotkać się krótko po Nowym Roku. Rzuciłam się w wir pracy, a po powrocie do domu przygotowywałam się do nadchodzących świąt. Zastanawiałam się, co kupić Jamesowi, kompletowałam prezenty dla dzieci i przyjaciół. Spotykałam się ze znajomymi, chodziłam do kina i teatru. Brakowało mi kogoś obok, zwłaszcza nocami, kiedy nie miałam się do kogo przytulić, kiedy męskie ramiona nie obejmowały mnie, a moja tęsknota rosła.

Pewnego dnia dostałam email, z adresu, którego nie znałam. Nie wiedziałam co skłoniło mnie by otworzyć załącznik. Zwykle byłam bardziej podejrzliwa. Może przekonały mnie do tego słowa, które widniały w treści maila: "Baw się dobrze. Jak ja." Albo tytuł załącznika: "James" i do tego całkiem nieodległa data: sprzed tygodnia. Bez żadnych przeczuć otworzyłam załącznik i teraz jak zamrożona wpatrywałam się w sceny rozgrywające się przed moimi oczami. Dosłownie czułam jak zimno obejmuje całe moje ciało, straciłam zdolność ruchu, a potem straciłam też zdolność czucia. Moje serce zwolniło. Nagle odniosłam wrażenie, że zaraz się uduszę i zorientowałam się, że zapomniałam o oddychaniu.

Na filmie był James. Nagi. W objęciach rudowłosej dziewczyny. Bardzo zajęty. Jak zaczarowana oglądałam zapętlone sceny, jeszcze raz i jeszcze. Jak masochistka.

To nie był najnowszy film, który kręcił. Nie było w nim żadnej rudej dziewczyny. To nie był stary film lub serial. James nigdy nie miał scen erotycznych z żadną rudą aktorką. To musiała być rzeczywistość. Nagle przypomniałam sobie, że ostatnio kilka razy podkreślał brak czasu na przyjazd. Czy wspólny pobyt w Paryżu był pożegnaniem? Czy może ruda była całkiem nową fascynacją, ale też całkiem przelotną? Nie byłam pewna, czy chcę o niej cokolwiek wiedzieć. Sądząc po oglądanych przeze mnie scenach, James wiedział o niej naprawdę wiele...

Ocknęłam się, kiedy przymknął oczy i wydał z siebie ten dźwięk, który tak często sama z niego wydobywałam. Z obrzydzeniem patrzyłam jak ruda doprowadza go do szaleństwa, a potem on robi jej te wszystkie rzeczy, które zwykle doprowadzały do szaleństwa mnie. Jej jęki mnie otrzeźwiły do końca. Szybkim ruchem wyłączyłam film, z trudem powstrzymując się przed rzuceniem telefonem w ścianę.

Teraz doskonale wiedziałam, kto mi to przysłał i dlaczego ze słów maila wyzierała taka satysfakcja i zadowolenie z zemsty. Jego żona musiała być bardzo świadoma jak się poczuję. Karma wraca. Zrobiło mi się jej szkoda. Gdyby James mnie po prostu rzucił i wrócił do niej, przynajmniej miałaby pewność, że znowu jest jej, a tak... ja zostałam usunięta z równania na rzecz rudej, która pewnie pozostanie w nim na jakiś czas.

Zupełnie nie rozumiałam Jamesa. Pomijam siebie, bo to że w ogóle chciał ze mną być uważałam za coś dziwnego, przynajmniej na początku. W porównaniu do jego żony: pięknej, szczupłej i pełnej młodzieńczej energii, ja wypadałam słabo. Potem miesiące jego adoracji zmieniły moje postrzeganie siebie i całej tej sytuacji. A kiedy uwierzyłam, że może być w tym coś więcej... cóż. Taki los kochanki. W którymś momencie zostaje porzucona i musi sobie z tym poradzić, wiedziałam o tym od samego początku. Ale rzucanie się w ramiona tej rudej, kimkolwiek była... tak od razu i właściwie bez rozmowy ze mną. Przecież gdyby nie ten email, to nie dowiedziałabym się o tym incydencie, zapewne jednym z wielu. Oboje wyglądali na wyjątkowo świadomych wzajemnie swoich ciał, to nie mógł być pierwszy raz.

Przez moją głowę przemykało wiele możliwości, które stały przede mną, choć wiedziałam, że przynajmniej połowa z nich odpada. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła przejść nad tym do porządku dziennego i w chwili obecnej nie miałam też ochoty na konfrontację, ani w ogóle na rozmowę z Jamesem. W zasadzie tylko jedno było dla mnie jasne. To koniec.

Nie odebrałam, kiedy zadzwonił tego popołudnia. Zasypał mnie wiadomościami, których nie odczytałam, a potem wyłączyłam telefon i odcięłam się od Internetu. Całą noc przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam zasnąć, nie mogłam pozbyć się z głowy obrazów, które widziałam na filmie, nie mogłam przestać myśleć. W końcu nad ranem wstałam i włączyłam komputer. Unikałam poczty, wiedziałam, że całą skrzynkę mam pewnie zawaloną wiadomościami od Jamesa. Telefon przezornie zostawiłam wyłączony. Godzinę później miałam już napisane wypowiedzenie dla właściciela mieszkania i znalezione kilka miejsc, które musiałam zobaczyć. Rozejrzałam się dookoła i westchnęłam. Choć starałam się nie mieć za dużo rzeczy, wszystko jakoś magicznie się pojawiało i teraz czekało mnie mnóstwo pakowania. W głowie już sobie układałam, które rzeczy mogę spakować od razu, a z którymi muszę się wstrzymać prawie do samej przeprowadzki. Zadowolona z podsumowania, zrobiłam sobie kawę i pijąc ją zastanawiałam się, co przyniesie mi ta zmiana. Powoli zbierałam się do pracy, zapisując w notesie numery telefonów do właścicieli mieszkań, które chciałam obejrzeć. W drodze z pracy musiałam jeszcze zorganizować sobie jakieś kartony.

Byłam zaskoczona jak szybko znalazłam mieszkanie w innej części miasta, choć nie tak bardzo daleko od poprzedniego. Jednak odległość była na tyle duża, że nie kręciłam się po tej samej okolicy i nawet korzystałam z innej stacji metra i z innej linii. Przeprowadziłam się w ciągu tygodnia od otrzymania wiadomości z feralnym filmem. Zablokowałam mail Jamesa i komunikatory internetowe. Zmieniłam numer telefonu. Stałam się dla niego nieuchwytna, a jedyna osoba, która mogła mu pomóc, czyli moja przyjaciółka, nie pałała do niego pozytywnymi uczuciami.

Przepłakałam wiele nocy. Po jakimś czasie byłam cieniem samej siebie. Magda niewiele mówiła, ale wspomniała raz czy drugi, że James próbował się dowiedzieć jak mnie namierzyć. Nie wiedziałam po co mu ta wiedza. Przecież fakt, że poszedł do łóżka z tą dziewczyną oznaczał, że już mnie nie chce. Niech zatem zostawi mnie w spokoju i da dojść do siebie. Pozwoli poznać kogoś miłego i na miejscu. Pozwoli żyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top