9. Co za problem?
Lily
Koncert w Vancouver przeżyłam zdecydowanie lepiej. Nie mówię, że tym razem łezki nie spłynęły mi po policzkach, ale już w mniejszych ilościach. Nim się obejrzałam, byliśmy już w Stanach, w Seattle.
W sumie, to było następnego dnia, bo koncerty w Vancouver i Seattle były dzień po dniu, ale i tak to wszystko biegło dość szybkim tempem.
Dopiero co wysyłałam zgłoszenie na konkurs, a teraz byłam już w trzecim mieście na trasie Illuminate razem z Shawnem i jego ekipą. Naprawdę dobrze dogaduję się z Mendesem. Jest miły, taki jaki chciałam, żeby był.
Z każdą kolejną rozmową, spacerem, czy chociażby jakimkolwiek rodzajem spędzania wspólnego czasu czuję się przy nim coraz swobodniej i mam wrażenie, że on przy mnie też. Cieszę się z tego.
- Bu! - usłyszałam za swoimi plecami, przez co podskoczyłam w miejscu, prawie wylewając gorącą czekoladę, którą trzymałam w ręku.
Zdecydowanie byłam fanką gorącej czekolady.
- Jesteś debilem, Shawn - wymamrotałam, próbując się uspokoić.
- Dzięki, to miłe. Takie mam fanki, tak? Nie no super, nieźle sobie tę armię wytresowałem. - udał oburzonego, a ja miałam ochotę zrobić mu zdjęcie.
- Ja nie jestem normalną fanką, Mendes. - wzruszyłam ramionami.
- Wiem, Lily. Nie jesteś dla mnie tylko fanką, wiesz, że bardzo cię polubiłem, halo! - uśmiechnął się do mnie, a ja starałam się to odwzajemnić, ale myślę, że moje wszystkie czynności życiowe na chwilę się zatrzymały. - Nie traktuj mnie jak swojego idola, tylko jak kolegę, okej?
- Okej, postaram się, ale nie obiecuję, wciąż mam czasami napady fangirlingu przy tobie.
- Rozumiem, chyba. Też mam idoli. - wzruszył ramionami i wtedy wydał mi się po prostu takim uroczym, bezbronnym chłopczykiem.
- Idole to fajna sprawa. Kiedy czasem nikt cię nie rozumie, nikt nie ma dla ciebie czasu, ty po prostu puszczasz sobie ich piosenki i wszystko jest jakieś dziwnie łatwiejsze.
Usiadłam na murku, przy którym staliśmy, a on poszedł w moje ślady.
- Jakich masz idoli?
- Ciebie. - wzruszyłam ramionami, po czym zdałam sobie sprawę z tego, że to naprawdę dziwnie i żenująco zabrzmiało.
- Tylko? - Skinęłam głową. Lubiłam naprawdę dużo artystów, ale tylko z Shawnem czułam tą jakąś dziwną więź, której nie dało się wyjaśnić. - Pomogłem ci... tak kiedyś? - spytał nieśmiało i uwierzcie, czy nie, ale w tamtym momencie w ogóle nie przypominał tego roześmianego, pewnego siebie piosenkarza, idola tysięcy osób. Był tak niewinnie uroczy i niepewny siebie, że miałam ochotę go przytulić.
- Tak - wyszeptałam, nie do końca pewna tego, co powinnam powiedzieć. Pomagał mi niejednokrotnie. Shawn bez wątpienia jest jednym z tych wykonawców, który przekazują przez to, to robią swoim fanów. Każdy, kto choć raz słuchał Understand, Never be alone, czy A little too much, wie o czym mówię. Te piosenki po prostu... no.
- Fajnie mi to słyszeć, serio. No, bo my praktycznie jesteśmy rówieśnikami, ty masz szesnaście, ja osiemnaście lat i czasem się dziwnie czuję, gdy nawet starsze ode mnie osoby boją się do mnie odezwać albo coś.
- Osiągnąłeś dużo i zasługujesz na to wszystko, co masz, Shawn.
- Dziękuję, Lily. - uśmiechnął się do mnie, po czym rozłożył ramiona, a ja, łapiąc o co mu chodzi, bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Znowu.
Dobrze czułam się, przytulając go. Tak jak to sobie wyobrażałam, że będę się czuć, przytulając idola.
- Naprawdę dziękuję ci za wszystko, Shawn - wyszeptałam, wciąż wtulona w jego czarną koszulkę.
- Nie masz za co dziękować, Lily. Od tego jestem, tak? - odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego z uśmiechem. - Teraz też możesz na mnie polegać, jeśli będziesz miała jakiś problem, cokolwiek będzie nie tak, możesz ze mną porozmawiać.
Pokiwałam głową, choć wiedziałam, że raczej i tak nie skorzystam. Mówienie mu o swoich problemach musiałoby być cholernie krepujące. Zwierzanie się chłopakowi, który do niedawna był dla mnie jedynie abstrakcją, tapetą na telefonie, osobą, której muzyki słuchałaś. Ale nic poza tym. A teraz jest żywą osobą, którą mam na wyciągnięcie ręki.
- Lubisz Harry'ego Pottera? - spytał po chwili ciszy.
Cholera, tego pytania się nie spodziewałam. Jak mam powiedzieć mu, chyba największemu fanowi tej historii, że w życiu nie widziałam ani jednej części? Przecież stracę w jego oczach do zera. Ba, będę na minusie.
- Eee...
- Nie wierzę! Nie lubisz?
- Nie oglądałam? - uśmiechnęłam się niewinnie, licząc, że to trochę uratuje sytuację.
- Nie wierzę! Matko, Lily, miałem cię za taką porządną! Nie, to mi się po prostu w głowie nie mieści. Jak ty w ogóle dajesz radę normalnie żyć i funkcjonować z myślą, że nie oglądałaś żadnej części Harry'ego Pottera?! - mimo podniesionego tonu, na jego ustach gościł rozbawiony uśmiech, więc obstawiałam, że nie złościł się tak naprawdę.
- Przepraszam?
- Ty mnie nie przepraszaj, młoda damo. To trzeba naprawić. Po koncercie w Los Angeles mamy dzień wolnego, więc szykuj się na całonocny maraton Harry'ego Pottera.
Przełknęłam głośno ślinę, mając nadzieję, że tego nie zauważył. Całonocny? Mam z nim spędzić czas w nocy? Boże, nie, proszę nie. On żartuje, prawda? Na pewno żartuje.
- Przecież czternastego rano lecimy do San Diego, a ty wieczorem masz koncert, musisz się wyspać!
Dzisiaj był dziewiąty lipca i Shawn wieczorem grał koncert w Seattle. Pojutrze w Oakland, a dwunastego lipca w Los Angeles. Potem mamy dzień przerwy i czternastego lipca Mendes gra w San Diego, gdzie lecimy z samego rana w dniu koncertu.
- To w noc po koncercie, co za problem? - wzruszył ramionami.
- Będziesz zmęczony? - próbowałam się jakoś wymigać, ale chyba nie szło mi najlepiej.
- Nie szukaj wymówek, Lily! Musisz obejrzeć ze mną Harry'ego Pottera, przynajmniej Kamień Filozoficzny i Komnatę Tajemnic, dwie pierwsze części. Inaczej się obrażę.
Westchnęłam cicho. Nie za bardzo mi się to uśmiechało, ale chyba nie miałam wyjścia.
- Niech ci będzie, zarezerwuję czas dla ciebie w kalendarzu. O ile nie mam już wtedy zapisanej randki z Zaynem Malikiem.
- Hej! Mówiłaś, że tylko ja jestem twoim idolem!
- To nie znaczy, że nie mam innych celebrity crushów. - wzruszyłam ramionami.
Na twarzy Shawna pojawił się cwany uśmiech, a ja już zastanawiałam się, co powiedziałam źle.
- Czyli jestem twoim celebrity crushem, tak? - spojrzał na mnie zwycięsko, unosząc brwi.
- Nie powiedziałam tego.
- Powiedziałaś. Użyłaś słowa innych, czyli w kontekście rozmowy, a mówiliśmy o mnie, można wywnioskować, że jestem twoim celebrity crushem. Nie jestem taki głupi, Lily.
Parsknęłam obrażona. No okej, może i był. Ale w sumie, komu on się nie podobał? Był naprawdę przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, ze ślicznymi włosami, uśmiechem i oczami. No ideał, no.
- Shawn, Lily, tu jesteście! - do naszych uszu dobiegł głos Jake'a. Spojrzeliśmy w jego kierunku. - Za dokładnie dwie minuty zaczyna się Q&A i sądzę, że wasza dwójka, a przynajmniej Shawn, powinna się na nim pojawić.
Podnieśliśmy się z murku. Zagadaliśmy się. Ruszyliśmy za mężczyzną w odpowiednim kierunku. Zastanawiałam się, czy powinnam tam iść, bo wychodzi na to, że będę musiała wejść razem z Shawnem, a co za tym idzie, wszyscy mnie zauważą. A to chyba nie jest zbyt dobra opcja.
Chciałam powiedzieć Shawnowi, że dzisiaj sobie odpuszczę, ale on zdążył mnie już pociągnąć za rękę do środka, a wzrok wszystkich, którzy tam byli, padł na nasze osoby. Po sekundzie salę wypełnił pisk spowodowany postacią Shawna, który przywitał się z nimi. Część patrzyła na mnie zdziwiona, inni z uśmiechem, a inni z widoczną niechęcią.
Usiadłam z boku, próbując się ukryć. Nie chciałam, żeby na mnie patrzyli, nie lubiłam tego. Siedziałam obok pulchnej blondynki, której końcówki włosów były zafarbowane na fioletowo. Wyglądała bardzo ładnie, pasowało jej to.
- Jesteś dziewczyną Shawna? - spytała szeptem, podczas gdy Shawn był w trakcie odpowiadania na pytania.
Uniosłam zdziwiona brwi. Ktoś tak w ogóle mógł pomyśleć? To trochę niedorzeczne.
- Nie, wygrałam konkurs i spędzam wakacje w trasie w ramach nagrody. Nie powinnam tu z nim wchodzić, ale zagadaliśmy się, a potem nie zdążyłam mu powiedzieć, że nie powinnam, bo pociągnął mnie za rękę i no... przepraszam.
- Ja cię lubię, nie masz za co mnie przepraszać. Wiem, że wygrałaś w konkursie, po prostu zastanawiałam się, czy coś między wami jest.
- Nie, po prostu rozmawialiśmy.
Dziewczyna skinęła głową, po czym wróciła wzrokiem w kierunku Shawna, podnosząc rękę, a ja zaczęłam słuchać pytań i odpowiedzi.
***
hejkaaa
Jako, ze was szanuję i teoche nawet lubię, umilę wam ten dzień. Znajcie moją dobroć
Nie No, żartuje, wiexie, ze was kocham❤️❤️
Czekam na wasze opinie xx
buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top