7. Jak dobrze.
Lily
Byłam pod cholernym wrażeniem, gdy znalazłam się na pustej arenie. Shawn musiał iść ustalić wszystkie najważniejsze rzeczy z dźwiękowcami, a ja na chwilę zostałam sama. Stałam niedaleko sceny, rozglądając się dookoła. To wszystko robiło ogromne wrażenie. Na dzisiejszym koncercie miało być ponad dwanaście tysięcy osób! To puste miejsce jeszcze dziś wypełni się kilkunastoma tysiącami osób, które chcą posłuchać głosu Shawna. Osób takich, jak ja.
Pomyślałam, jak cholerną szczęściarą jestem, że mogę tu być.
Przy suficie wisiała już ogromna kula, która po zaświeceniu będzie pięknym księżycem. To wszystko naprawdę robiło wrażenie. Po chwili na scenie pojawił się Shawn, który uśmiechnął się do mnie szeroko. Przez ramię miał przewieszoną gitarę. Za nim na scenę wkroczyło kilka osób, jego muzycy.
Próba trwała dobrą godzinę. Nie mogłam się nadziwić, jak on dobrze brzmi na żywo, cholera.
- Lily, chodź tutaj! - krzyknął do mnie, gdy skończyli już grać. Uniosłam zaskoczona brwi. Czego on ode mnie chciał? Spanikowana pokręciłam przecząco głową. - Oh, no nie bój się! Tu są schodki, widzisz? Chodź!
Niepewnie podniosłam się z krzesełka, na którym usiadłam i ruszyłam w kierunku sceny. Ostrożnie weszłam po tych kilku schodkach i podeszłam do Shawna. Czułam na sobie wzrok jego muzyków i to było cholernie niezręczne.
- Lily, poznaj mój zespół. - objął mnie z troską ramieniem, a drugą ręką wskazywał na mężczyzn. - Zubin, Dave, Eddy, Mike. - przedstawił mi całą czwórkę, a ja uśmiechnęłam się do nich niepewnie i wymamrotałam ciche hej.
Starałam się totalnie zignorować fakt, że Shawn Mendes mnie właśnie obejmuje, ale moje serce biło zdecydowanie zbyt szybko i zbyt mocno, żeby puścić ten fakt niezauważonym.
- Woah, Mendes, nie mówiłeś, że masz takie ładne fanki - odezwał się jeden z nich, Zubin.
- Masz żonę i dziecko, tak ci tylko przypomnę.
- Ale ty nie. - mrugnął do niego, a Shawn spuścił wzrok na swoje buty. Zaśmiałam się cicho.
- Dobra, bo nam się zrobi czerwony jak pomidor. - Geoff próbował uratować sytuację. - Mendes, oprowadź Lily po arenie, a potem szykuj się na Q&A.
Shawn pociągnął mnie za rękę w kierunku backstage.
- Momentami ich nie znoszę - odezwał się po chwili.
- Przyjaciele tak mają.
***
Przed Q&A byłam zestresowana jak cholera. I tu już nawet nie chodziło w tak ogromnym stopniu o Shawna, bo powoli zaczynałam oswajać się z jego obecnością, ale o sam fakt, że będę uczestniczyć w czymś, o czym zawsze marzyłam.
Mogłam wejść do sali przed wszystkimi fankami i Jake mi to nawet poradził, bo potem może zrobić się dzicz. Usiadłam gdzieś z tyłu, nie chcąc zabierać innym szansy na zobaczenie idola z bliska, w końcu ja mam na to szansę przez całe dwa miesiące, prawda? Całą masę szans!
Po kilku minutach sala była już pełna. Wszyscy siedzieli zniecierpliwieni, oczekując, aż pojawi się Shawn. Kiedy w końcu do nas dołączył, wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć, a on cieszył się jak głupi do sera, próbując uspokoić wrzeszczące fanki.
Siedziałam w ciszy wśród masy wyciągniętych rąk, słuchając, jak Shawn cierpliwie odpowiada na każde zadane pytanie.
- Wstawiłeś wczoraj chyba wszędzie zdjęcie z tą dziewczyną, ona wygrała konkurs, czy to ktoś więcej? Jaka ona jest? Jest tutaj?
Na to pytanie mimowolnie się skuliłam, nie chcąc, żeby Mendes mnie zauważył i skupił na mnie uwagę wszystkich tu zebranych.
- Tak, to była Lily. - uśmiechnął się szeroko. - Jest naprawdę genialna, trochę już ze sobą gadaliśmy i zdecydowanie będziemy się dogadywać. Jest tutaj, siedzi prawie na końcu i chyba próbuje się schować. Hej, Lily! - pomachał w moim kierunku, powodując tym samym, że większość uczestników Q&A na mnie spojrzała. Zmroziłam go wzrokiem. - Już mnie tak nie zamrażaj, Bazyliszku jeden.
Wszyscy zaczęli się śmiać i przyznam, że nawet mnie to rozśmieszyło.
Po skończonym spotkaniu, Shawn podziękował wszystkim za pytania, życzył miłego koncertu i wyszedł. Ja zostałam poinstruowana wcześniej, żebym wyszła razem z fankami i od razu skierowała się za scenę, żebym się nie zgubiła.
- Podobało się? - od razu, gdy weszłam na backstage, zauważyłam uśmiechniętego Andrewa. Pokiwałam głową.
- Zdecydowanie.
- Super. Shawn właśnie poszedł na Meet&Greet, jeśli chcesz, możesz tam podejść i zrobić sobie z nim zdjęcie, żaden problem.
Pokręciłam głową. To byłaby chyba zbyt duża ilość emocji, żeby moje serce mogło to wytrzymać. Zwłaszcza, że przede mną jeszcze koncert.
Mężczyzna zaproponował, żebym coś zjadła albo chociaż wypiła i pokierował mnie do miejsca, gdzie było pełno jedzenia dla ekipy.
Chyba to pokocham. Wszędzie jedzenie. Kocham jedzenie.
Najchętniej zjadłabym wszystko, ale jedzenie przed tak ważnym wydarzeniem w moim życiu chyba nie byłoby najepszym pomysłem. Ograniczyłam się do gorącej czekolady.
Czekoladę też kocham.
Usiadłam na jednej z kanap, które tam stały i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Powoli byłam już zmęczona tym dniem, a przede mną jeszcze najważniejszy punkt dnia.
Odpisałam mamie na SMS-y, które mi wysłała. Nie chciałam do niej dzwonić, bo była w pracy i mogłaby mieć przez to problemy. Za to Sky pewnie jeszcze spała po całej nocy oglądania seriali i miałam zamiar ją z pełną premedytacją obudzić. Zawsze pierwszy tydzień wakacji przeznaczała na maraton filmowy, czy tam serialowy. Oglądała je tak długo, aż nie było rano, a potem odsypiała cały dzień. Dosłownie. Potrafiła wstać nawet o siódmej. Tej siódmej na wieczór.
Wybrałam odpowiedni kontakt i czekałam, aż dziewczyna odbierze.
Już miałam się poddać, gdy usłyszałam zaspany głos swojej przyjaciółki:
- Czy ciebie do końca pojebało? Śpię. - wybuchnęłam głośnym śmiechem, zwracając tym na siebie uwagę kilku osób w tym pomieszczeniu. - Masz szczęście, że cię kocham. Co chcesz? Już ci się oświadczył, czy mam jeszcze poczekać?
- Ugh, bądź poważna, choć przez chwilę, ładnie proszę.
- Okej, okej. To jak tam? Co porabiasz?
- Piję gorącą czekoladę i czekam na koncert. Shawn ma teraz Meet&Greet, więc mam chwilę czasu.
- Nie poszłaś tam?
Mimowolnie wzruszyłam ramionami, choć wiedziałam, że ona tego nie widzi.
- Nie, jakoś nie wiem, nie potrzebuję tak na siłę zdjęcia na ściance, będę miała dużo okazji do zrobienia sobie z nim zdjęcia, a przynajmniej tak myślę.
- Ale na Q&A byłaś. - zdziwiłam się, bo to zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie. Zmarszczyłam brwi.
- No, byłam, skąd wiesz?
- Bo właśnie obczajam twittera. Przełączyłam cię na głośnomówiący.
- Przecież jeszcze nie tweetowałam o tym, halo, Sky, o co chodzi?
- Nie byłaś tam sama, idiotko. Jesteś sławna, o-mój-Boże. Przyjaźnię się z fejmem z twittera, ja pierdole! - pisnęła zadowolona, a ja wywróciłam oczyma.
- Uspokój się. Ładnie przynajmniej wyszłam na tych zdjęciach?
- No, jak gwiazda! Jesteś już chyba na takim etapie sławy, że możesz zmienić swoją nazwę na imię i nazwisko.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, przez co prawie wylałam czekoladę. Usiadłam wyprostowana, próbując udawać, że nic się nie stało i że jestem normalna. Mam nadzieję, że moje umiejętności aktorskie się podszkoliły, bo inaczej mogliby mnie zamknąć w psychiatryku. I kazać płacić za czyszczenie kanapy, a tego mój portfel nie zniesie. To chyba gorsze, niż psychiatryk.
- Dobra, idź spać, a ja wypiję do końca czekoladę i idę na koncert. Będę na koncercie Shawna Mendesa, ja pierdole, to się nie dzieje naprawdę.
- Jestem z ciebie dumna, mała! Moja dziewczynka dorasta, to niesamowite.
- Stul pysk, Sky.
Pożegnałam się z nią, obiecując, że kiedyś porozmawiamy na FaceTime, po czym skończyłyśmy rozmowę. Doskonale wiedziałam, że teraz nie pójdzie spać, tylko przez dwie godziny będzie siedzieć w łóżku, przeglądając wszystkie swoje media społecznościowe, po czym wstanie, zje pół słoika nutelli i zadomowi się do wieczora na kanapie, żeby potem znowu oglądać seriale. Wiem to, bo prawdopodobnie u mnie byłoby to samo, gdyby nie fakt, że jestem tu, gdzie jestem.
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam w końcu wejść na Twittera, trochę obawiając się opinii ludzi. Jestem mimo wszystko dość wrażliwa i boję się, że wszyscy mnie znielubią.
Odetchnęłam głośno, gdy zobaczyłam pierwszego miłego tweeta.
@hugmeshawn_: Ona jest cholernie urocza, naprawdę! #IlluminateTourPortland
Niżej było moje zdjęcie i przysięgam, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Wyglądałam na nim jak wystraszone dziecko. Siedziałam skulona z zarumienionymi policzkami, co naprawdę wydawało mi się dość komiczne.
Przejrzałam jeszcze trochę postów fanek Shawna, stwierdzając z ulgą, że nie jest tak źle. Kilka osób było nieusatysfakcjonowanych moją postacią, ale byłam w stanie to znieść.
Dopiłam moją, już niegorącą, czekoladę i postanowiłam wrócić za scenę. Koncert miał się zacząć za dwadzieścia minut i prawdopodobnie powinnam już tam być. Mniej-więcej zapamiętałam drogę i nie błądziłam po całej arenie.
- O, Lily, już jesteś. - Andrew posłał mi pogodny uśmiech, który odwzajemniłam. Ten człowiek był jak taki ojciec wszystkich. Był bardzo miły i wydawał się czuwać nad tym, żeby każdy czuł się dobrze. - Chcesz obejrzeć koncert zza kulis, czy wyjść na arenę?
- Jeśli mogłabym, to chciałabym stąd, nie czuję się jeszcze zbyt pewnie.
- Tak, jasne. Tam, zaraz przy wejściu stoi taki duży głośnik, możesz sobie na nim usiąść. - pokiwałam głową. - Shawn się przebiera, zaraz wyjdzie na scenę, także liczę, że jesteś gotowa na swój pierwszy koncert. - znowu kiwnęłam głową.
Usiadłam wygodnie w wyznaczonym miejscu i machałam nogami, czekając, aż Shawn się pojawi. Dostrzegłam, jak wychodzi z garderoby, ale zatrzymali go dźwiękowcy, żeby przypiąć mu odsłuchy i inne takie te techniczne bzdury, na których kompletnie się nie znałam, ale sądziłam, że to śmiesznie wygląda, gdy artyści są tacy okabelkowani.
- Życz mi powodzenia. - usłyszałam jego głos za swoimi plecami. Uśmiechnęłam się słabo, czując się znowu onieśmielona jego obecnością. Cholera, Lily, ogarnij się.
- Nie zawiedź mnie, bo będę poważnie rozczarowana - wymamrotałam, chcąc brzmieć na jak najbardziej opanowaną, ale chyba niezbyt mi to wyszło, zważając na to, że to było bełkotanie, a nie normalne słowa.
- Obiecuję, że się postaram! A teraz przepraszam, muszę zrobić na tobie wrażenie. - uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym wbiegł na scenę, w akompaniamencie pierwszych dźwięków ''There's Nothing Holdin' Me Back''.
Po moich plecach przebiegły ciarki. To już. To ten moment, na który czekałam tak długo. Jestem na jego koncercie, o cholera jasna. Chłopak przystawił buzię do mikrofonu i zaczął śpiewać pierwsze słowa z ogromnym uśmiechem na twarzy. Choć i tak jestem pewna, że ja miałam większy, bo przysięgam, że czułam kąciki ust przy uszach.
Wszystko leciało, jak pierdolnięte, a ja nawet nie wiem, w którym momencie się popłakałam. Jestem jedynie pewna, że przy ostatnim refrenie ''Treat You Better'' beczałam już jak idiotka i nie zapowiadało się na to, że przestanę. A to źle. To była ostatnia piosenka podczas koncertu, co oznaczało, że jeśli nie ogarnę się w ciągu pięciu najbliższych sekund, to Shawn zobaczy mnie całą zasmarkaną i zapłakaną, a tego nie chcemy.
Ocierałam łezki, próbując unormować oddech, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Jęknęłam przerażona, gdy usłyszałam kończący się utwór, a po chwili Shawna dziękującego wszystkim za przybycie. Kilka sekund później zbiegł ze sceny i stanął w pół kroku, widząc, w jakim stanie jestem. Podał gitarę komuś stojącemu obok i zaśmiał się pod nosem.
O nie. Wyśmieje mnie. Kurwa mać.
- Chodź tu, bekso jedna. - rozłożył szeroko ramiona i podszedł do mnie, obejmując mnie szczelnie. - Aż tak ci się podobało, hmm? - wyszeptał mi do ucha, wciąż przytulając.
Skinęłam jedynie głową, wtulając się w jego koszulę i pociągając nosem.
Jak dobrze.
***
hej!
Miałam najpierw napisac 10. zanim wstawię ten, ale usnęłam po szkole i dopiero teraz wstałam, cóż.
Ale mam dzisiaj jakieś odruchy ludzkie i specjalnie dla was wstawiam 7❤️ jest troszkę dluzszy i dosc go lubię x
Czekam na wasze opinie xx
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top