3. Portland, nadchodzę.
Lily
Kolejne tygodnie leciały jak jakieś pierdolnięte, przysięgam. Nim się obejrzałam, minął termin oddawania prac i zaczęłam odliczać do dnia ogłoszenia wyników, który, o cholera, miał być dziś.
Wymyśliłam coś całkowicie innego, coś z czego byłam cholernie zadowolona i wdzięczna mamie. Wendy nie przyznała się otwarcie, ale i tak wiem, że to ona. Jest po prostu zawistną suką i tyle.
Bałam się wyników, które miały być dziś do godziny czternastej. Próbowałam opóźnić mój powrót do domu jak najbardziej to możliwe, żeby przesunąć moje rozczarowanie. Shawn napisał kilka dni temu tweeta, w którym poinformował, że wpłynęło prawie sto pięćdziesiąt tysięcy prac. Cholernie dużo. Aczkolwiek domyślam się, że spora część osób wysłała po kilka, bo nie było ograniczeń. Ja postanowiłam wysłać jedną, bo jeśli mam wygrać, to wygram.
Nie mam bladego pojęcia, na jakiej zasadzie będą wybierać zwycięzcę. Przecież to cholernie dużo.
Gdy przekroczyłam próg domu, było już po drugiej, co oznaczało, że wszystko już przesądzone. Mama była w pracy, więc w sumie nie miałam się czym stresować. Ona przeżywała to bardziej, niż ja. A tym, że jej nie było, zyskiwałam w tym sensie, że mogłam sprawdzić i przeżyć te wyniki na spokojnie.
Wbiegłam po schodach i zamknęłam za sobą drzwi w swoim pokoju. Włączyłam komputer i od razu weszłam na Twittera, gdzie przywitała mnie masa zawiedzionych oraz ciekawskich tweetów.
@mendesloveuuuuu: sprawdzajcie maile, jestem cholernie ciekawa kto wygrał!
@trishmendesxxxx: jestem zawiedziona, włożyłam w to całe serce :(
Czyli, że nie ogłoszono kto wygrał? Nic nie rozumiem. Wpisałam w wyszukiwarkę kont nazwę Shawna i od razu przywitał mnie tweet, w którym wszystko wyjaśnił.
@ShawnMendes: Wysłaliśmy maile do zwycięzców, zostaną ogłoszeni po potwierdzeniu, że chcą odebrać nagrodę xx sprawdźcie poczty! Kocham was!
Drżącymi rękoma dodałam kolejną kartę w przeglądarce i wybrałam pocztę. Zalogowałam się i zamknęłam oczy w oczekiwaniu na załadowanie się strony.
Otworzyłam je po kilkudziesięciu sekundach i z sercem bijącym chyba milion razy na minutę, zjechałam odrobinę w dół.
I cholera, nie mam pojęcia, jak bardzo to bicie przyspieszyło, gdy zauważyłam jednego maila. Kliknęłam w niego, mrugając kilkukrotnie
Od: Shawn Mendes
Temat: Gratulacje!
Droga Lily,
Jest mi niezwykle miło pogratulować ci głównej wygranej w naszym konkursie! :) Choć liczę, że będę mógł to zrobić osobiście, już niedługo. Twój projekt spodobał się mi i mojemu zespołowi najbardziej i to ciebie zapraszamy, abyś towarzyszyła nam w trasie przez najbliższe miesiące!
Proszę, potwierdź w ciągu dwóch najbliższych dni, że twoja chęć na wyjazd wciąż jest aktualna i, że twoi rodzice się na to zgadzają! :)
Całuję,
Shawn x
O
Kurwa.
Wygrałam.
Wygrałam.
Pojadę z nim w trasę.
Spędzę z nim całe wakacje.
O
Cholera.
Proszę, powiedzcie, że to nie żart.
Przeczytałam jeszcze kilkukrotnie maila i płakałam ze szczęścia.
Odpisałam, że wszystko jest nadal aktualne, choć nie wiem, czy w tym był jakikolwiek sensowny przekaz, bo cała się trzęsłam.
Weszłam na Twittera i trochę zrobiło mi się żal tych wszystkich zawiedzionych dziewczyn.
@mendesbabe: ktoś z was wygrał?
Nie wiedziałam, czy powinnam się chwalić tym, że to mój projekt został wyróżniony, ale stwierdziłam, że moja chęć pochwalenia się jest chyba większa, niż ta niepewność.
@mendesgirlfriendxx: WYGRAŁAM. Nie wierzę, poznam Shawna, nie wierzę.
Zablokowałam telefon i rzuciłam na łóżko. Pociągnęłam nosem. Cholera, ale ze mnie szczęściara.
- Wróciłam! - z dołu rozległ się krzyk mamy. Nie potrafiłam się nawet odezwać, bo płakałam jak idiotka.
Nie wierzyłam, że naprawdę mi się udało, że go poznam, przytulę, będę mogła z nim porozmawiać.
Po chwili w drzwiach stanęła znana mi blondynka.
- Oh, kochanie. - podeszła do mnie i usiadła obok, obejmując ramieniem. - Czasem tak się dzieje, nie zawsze w życiu wszystko się udaje, spokojnie. Następnym razem.
- Nie - wyszlochałam. - Wygrałam, rozumiesz? Wygrałam. - Wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.
- To czego beczysz, głupia? Ciesz się! - potarła moje ramię.
- Cieszę, nie mogę uwierzyć, poznam go, mamo, poznam go - wydukałam.
Mama nie odezwała się, jedynie pogłaskała mnie po plecach, przytulając do siebie mocniej.
Po kilku minutach uspokoiłam się i próbowałam wyrównać oddech.
- Czyli plany na wakacje już masz? - zaśmiała się, a ja ochoczo pokiwałam głową. - Zadzwoń do Sky i się pochwal, a ja zrobię obiad. - uśmiechnęła się do mnie.
Chwyciłam w rękę telefon i pierwsze, co mnie zaskoczyło, to masa powiadomień z Twittera na zablokowanym ekranie. Mój tweet dostał dość sporo podań dalej i polubień, a chyba jeszcze więcej odpowiedzi. Zaczęłam czytać niektóre.
@trixxxxyz: nie kłamiesz?
@mendesmuffinn_: GRATULACJE!
@pizzaismybae: 2 miesiące z Mendesem, o ja pierdole, ty szczesciaro!
Miały rację, byłam cholerną szczęściarą. Nie do końca jeszcze wierzyłam w to, co się stało. Spojrzałam na zdjęcie, które stało na biurku. Mój Photoshop z Shawnem, który zrobiła Sky na moje urodziny. Teraz będę miała prawdziwe, o Boże.
Sky! Miałam jej napisać co i jak, od razu, jak sprawdzę wynik. Wybrałam odpowiedni kontakt i wcisnęłam na ikonkę słuchawki.
- I jak? I jak?
- Niestety, musimy odwołać nasze coroczne nocowanie - oznajmiłam poważnym głosem. - Będę wtedy... w sumie nie wiem do końca gdzie.
- Wygrałaś?! - pisnęła szczęśliwa, a ja pokiwałam głową, po chwili zdając sobie sprawę z tego, że ona nie jest w stanie tego zobaczyć.
- Tak!
- O ja pierdolę.
***
Jedyne, do czego odliczałam dni, był wylot do Portland, gdzie miałam poznać swojego idola. Szóstego lipca grał tam koncert, a ja miałam być na miejscu piątego, żeby mieć czas na porozmawianie z Shawnem, poznanie się z ekipą.
Piątego lipca, czyli już dzisiaj. Nie wierzyłam w to za cholerę, dopóki nie dostałam biletu lotniczego. To było niesamowite. Cholernie niesamowite.
Mama zaczęła się bardzo stresować, że nie odnajdę się w tym wszystkim, choć zapewniałam ją milion razy.
Dużo osób, zarówno z Twittera, jak i ze szkoły mnie wspierało, a dużo było złych. Jakbym zrobiła coś złego. Nie rozumiałam tego.
Starałam się tym wszystkim nie przejmować, no bo, cholera, poznam Shawna Petera Raula Pieprzoną Perfekcję Mendesa.
Chyba najczęstszą myślą przez ten niecały miesiąc, było to, co będzie, jeśli mnie nie polubi. Albo, jeśli okaże się inny, niż mi się wydawało. Bałam się tego.
Chciałam żeby mnie lubił, w końcu to mój idol.
I chciałam dotknąć jego włosów. To był jeden z moich celów tych wakacji. Nie wrócę, póki nie dotknę jego włosów.
Oprócz mnie, konkurs wygrały jeszcze trzy dziewczyny, których projektów niestety nie widziałam i nie znałam ich imion, ani nic w tym rodzaju, ale prawdopodobnie poznam je na koncercie, na który przylecą.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz startujemy - odezwał się głos w głośnikach samolotu. Wciągnęłam głośno powietrze i spełniłam to, o co mnie poproszono.
Portland, nadchodzę.
**
hejka!
A więc rozdział trzeci dla was! To ostatni rozdział, który przed cofnięciem publikacji ujrzał światło dzienne :}
Czekam na wasze opinie!
+ kiedy macie ferie? Ma ktoś, tak jak ja, od 12.02?:D
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top