24. Lizali się po kątach
#moreimportantff na tt
Lily
Gdy dziesiątego sierpnia znowu siedziałam na dużym głośniku za sceną, przyglądając się mojemu chłopakowi, który miał próbę przed jutrzejszym koncertem. Machałam nogami, a na moich ustach malował się ogromny uśmiech, więc myślę, że wyglądałam jak upośledzona idiotka.
Czułam się cholernie dumna, że tak zdolny i przystojny chłopak jest moim chłopakiem.
Zaraz po zaśpiewaniu ostatniego utworu, odłożył gitarę i szybkim krokiem podszedł do mnie.
- Czuję się obserwowany - wyszeptał w moje usta, by sekundę później je pocałować. Kocham to.
Muzycy Shawna zareagowali na nasze czułości głośnymi gwizdami i klaskaniem. Chłopak odwrócił się w ich kierunku ze śmiechem, kręcąc głową, po czym znowu skupił swoją uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się, znowu czując jego wargi na moich. Objęłam go rękoma za szyję, gdy poczułam jego dłonie na mojej talii.
- Ta, dwa miesiące. - usłyszeliśmy głos za moimi plecami. Geoff stał z założonymi na piersi rękoma, uśmiechając się półgębkiem.
- Troszkę się wzięliśmy i streściliśmy. - Shawn wzruszył ramionami, a ja zeskoczyłam z głośnika, by nie musieć patrzeć na Geoffa zza ramienia.
Shawn niemal od razu przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Uśmiechnęłam się, chyba sama do siebie.
- Widzę. Cieszę się waszym szczęściem i w ogóle, ale muszę porwać ci chłopaka, Andrew ma do niego sprawę. Możesz iść z nami, Lily, to żaden sekret.
Pokiwałam słabo głową, a już po kilku sekundach byłam ciągnięta za rękę w stronę garderoby Shawna. Chłopak idący przede mną miał na sobie ciemną koszulkę i wyglądał naprawdę dobrze. Bardzo lubiłam, gdy miał na sobie tego typu ciuchy. Aczkolwiek jego kampanią dla Armaniego też nie gardziłam. Shawn w garniturze to także Shawn, którego lubię. W sumie to lubię Shawna w każdym wydaniu.
- O, jesteście. - Andrew uśmiechnął się do nas przyjaźnie.
- Właśnie zastałem ich jak lizali się po kątach - wypalił Geoff, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. - Chyba powinniśmy szykować się na ślub.
- O czym ty do mnie mówisz? - starszy mężczyzna był wyraźnie zdezorientowany słowami Geoffa. Dopiero, gdy rzucił na nas wzrokiem i zauważył nasze złączone dłonie, jakby zrozumiał, o co chodzi. - O, już?
- Już. - potwierdził Shawn. - Nareszcie.
- Bardzo się cieszę, szczęścia i wytrwałości. - Byłam naprawdę szczęśliwa, że nikt z otoczenia Shawna nie ma nic przeciwko naszemu związkowi. Znaczy, jeszcze nie poznałam jego rodziców, ale Aaliyah wydawała się być pozytywnie nastawiona do mnie i całej tej sytuacji i mam szczerą nadzieję, że z panią Karen i panem Manuelem będzie podobnie. - Zamierzacie poinformować o tym fanów Shawna?
- Prędzej, czy później tak, w końcu to raczej powód do dumy, że mam tak piękną dziewczynę. - uśmiechnęłam się, czując usta Mendesa na moim policzku. Już wcześniej przedyskutowaliśmy ten temat i wiedziałam, co zaraz powie. - Ale na razie chcemy się sobą nacieszyć, bez dziennikarzy i innego gówna.
- Dobry wybór. Okej, a teraz może powiem wam, po co was tutaj ściągnąłem. Shawn, lubisz Eda Sheerana, prawda?
- Masz amnezję, wstrząśnienie mózgu, coś nie tak?
- Niepotrzebne pytałem. No więc, menadżer Eda kontaktował się ze mną na prośbę Eda i spytał, czy być może istnieje prawdopodobieństwo, że chciałbyś wystąpić z Edem na twoim koncercie na Brooklynie?
Poczułam, jak szatyn mocniej ściska moją rękę.
- Nie żartuj sobie ze mnie, Andrew. Ja do teraz zastanawiam się, czy Lily nie zrobiła sobie ze mnie żartu i zaraz mnie nie wyśmieje, chociaż ty miej dla mnie litość.
- Ej! Tak we mnie wierzysz? - oburzyłam się.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło, kochanie.
- Dobra, amory, czy tam kłótnie zostawcie na później. Tak, czy nie?
- Tak, kurwa, tak. Ale jak dowiem się, że to żart, to zmieniam menadżera. I przyjaciela też - w tym momencie wskazał na Geoffa, a on udał, że poczuł się urażony.
- Dogadam szczegóły i dam ci znać. To jak, Lily, jutro poznajesz teściów? - rzucił żartobliwym tonem.
- Proszę cię, nie wspominaj przy niej o tym, bo się zatnie na kolejne dwie godziny. Stresuje się tym, jak cholera, jakby moja mama miała ją połknąć.
- Spokojnie, Karen jest przekochaną kobietą. Polubicie się.
***
Spędzanie czasu z Shawnem sam na sam było naprawdę satysfakcjonujące. Zjedliśmy obiad, a potem planowaliśmy pojechać do mnie i obejrzeć jakiś film. Prawdopodobnie Harry'ego Pottera. Siódmą część. To już przedostatnia!
- O, teraz skręć tutaj.
Byliśmy już w drodze do mojego domu i czułam się jak rasowa przewodniczka. Wjechaliśmy na odpowiednią ulicę, a potem wskazałam mu, pod którym domem ma się zatrzymać. Wysiedliśmy z pojazdu, a ja przekopałam torebkę, w celu znalezienia kluczy. Kiedy wreszcie mi się udało, wetknęłam jeden z nich w zamek i przekręciłam.
- Zapraszam. - puściłam go przodem, machając zachęcająco ręką. - Coś do jedzenia, picia?
- Właśnie wróciliśmy z obiadu, słonko. - stwierdził, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
- Oj, no dobra, próbuję być dobrą gospodynią. W takim razie, zapraszam do mojego królestwa. - ruszyłam po schodach do góry.
Słyszałam kroki za sobą, więc obstawiam, że Shawn poszedł za mną. On albo ewentualnie jakiś morderca, który chce mnie zaciągnąć do schowka na miotły, zgwałcić i zabić. Mniejsza.
Pchnęłam odpowiednie drzwi do przodu, ukazując przed nami mój pokój. Nie przewidziałam jednego.
W tym pomieszczeniu liczba twarzy Shawna, literek składających się w Shawn Mendes albo ewentualnie gitar i cyferek 98, była przerażająco duża.
- Może jednak... nie.... - odwróciłam się w jego stronę (uff, to jednak nie morderca), próbując zamknąć drzwi i nie kompromitować się jeszcze bardziej.
- Spokojnie, jestem przygotowany na to, że masz w tym pokoju więcej Shawnów. Chętnie ich poznam. - minął mnie, wchodząc do środka.
Zaklęłam cicho pod nosem, powoli ruszając za nim. Stał aktualnie nad moim biurkiem i trzymał w ręce ramkę, w którym był Photoshop przestawiający mnie i Shawna.
Ile kosztuje lot do Meksyku? Albo na Antarktydę?
- Ładne, postarałaś się.
- To sprawka Sky. Przestań się zachwycać i pomóż mi pozdejmować wszystkie te plakaty ze ścian.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi, najwyraźniej nie rozumiejąc, o co mi chodzi, a ja wywróciłam oczyma.
- Bo będziesz czuł się niekomfortowo?
- Nie, nieprawda.
- Ale ja tak! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie rozumiem cię.
- Nie chcę, żebyś wziął mnie za jakąś psycholkę, która jest z tobą, bo jesteś Shawnem Mendesem. Jestem z tobą, bo jesteś dla mnie ważny, jako człowiek.
Szatyn odstawił ramkę na miejsce i podszedł do mnie, obejmując mnie w talii.
- Ani razu w to nie zwątpiłem, ale jeśli masz poczuć się lepiej, to pościągajmy te plakaty.
Kiedy już uporaliśmy się ze wszystkimi śladami mojej choroby psychicznej, postanowiliśmy, że obejrzymy ten film. Wyciągnęłam komputer i już po kilku minutach leżeliśmy na moim łóżku, oglądając toczącą się na ekranie akcję. Byłam oparta o klatkę piersiową Shawna, który obejmował mnie ramieniem i głaskał opiekuńczo po plecach.
- Lubię spędzać z tobą czas w ten sposób - stwierdził cicho, mniej-więcej w połowie filmu. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, chcąc, aby kontynuował swoją myśl. - Wiesz, po prostu leżymy i nic nie robimy, nie potrzebujemy żadnych długich rozmów, ani robienia dziwnych, męczących rzeczy, aby czuć się dobrze w swoim towarzystwie. To fajne.
- Bardzo fajne. - potwierdziłam, czując się naprawdę szczęśliwa. Chłopak schylił się odrobinę i złączył nasze usta ze sobą.
Uśmiechnęłam się pod nosem i oddałam pocałunek.
- No ładnie. - Wzdrygnęłam się, słysząc znajomy głos. Odsunęliśmy się od siebie, spoglądając na moją mamę, stojącą w drzwiach. - A więc takie cuda ukrywasz w szafie, nieźle, nieźle.
- Em, mamo, to jest Shawn, Shawn to jest... moja, trochę pieprznięta mama. - przedstawiłam ich sobie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Szatyn niemal od razu poszedł w moje ślady.
- Lily, nie rób mi negatywnej opinii u zięcia, udawaj chociaż, że masz normalną matkę.
- Miło mi panią poznać. Jesteście do siebie z Lily bardzo podobne. - Shawn wstał z łóżka, podając rękę kobiecie.
- Oh, dżentelmen! - udała zachwyconą. Shawn i ona zaśmiali się krótko, a ja poczułam się totalnie zażenowana.
***
ktoś nie spi?
Robiłam mamie paznokcie i trochę się zeszło hahah ale napisałam i od razu publikuję!
Czekam na wasze opinie, ja lubię ten rozdział, tak nawet nawet
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top