16. A co czujesz?
Lily
Glendale, Denver, Dallas i teraz San Antonio, a ja wciąż próbuję unikać Shawna i spędzać z nim jak najmniej czasu. Wciąż nie dociera do mnie to, co się stało i nie wiem, dlaczego się stało.
Może po prostu zrobiło mu się mnie żal, gdy powiedziałam mu o tym moim nieszczęsnym pierwszym pocałunku?
Nie wiem.
Z drugiej strony, wtedy nie mówiłby o tym, że chciał to zrobić od dawna. Nie mam bladego pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Nie wiem też, co mam myśleć o swojej reakcji na ten pocałunek. O tym, że mi się podobało. Ugh, to źle. Znaczy, to raczej normalne, że podobało mi się to, że całowałam się z idolem. Ale zdecydowanie nie jest normalne to, że to podobało mi się w ten inny sposób. Nie w ten idolowy sposób. Nie traktowałam tego, jak pocałunku z idolem. Raczej jak pocałunek z Shawnem. I to pocałunek, podczas którego poczułam się tak... magicznie?
Jestem z nim w trasie pieprzone dziesięć dni, a zdążyłam już nieźle nawywijać. Sama nie wiem, co się ze mną działo. Przecież to niemożliwe, żebym coś do niego poczuła w ciągu DZIESIĘCIU DNI. To niedorzeczne.
A z drugiej strony, sama nie wiem, czy wciąż jest dla mnie idolem pod takim samym względem, jakim był jeszcze dwa tygodnie temu. Teraz znałam go osobiście, nawet dotykałam swoimi ustami jego ust! To już nie do końca to samo.
Kurwa, to zbyt trudne.
Usiadłam na kanapie, próbując oderwać moje myśli od wszystkiego, co mnie otacza.
Po tym, jak mnie pocałował, spanikowałam i stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli pójdę już do siebie. I po prostu wyszłam. Jak idiotka. Brawa.
- Lily, tu jesteś. - podniosłam głowę i wykrzywiłam twarz w słabym uśmiechu, widząc Geoffa. - Coś się stało? - usiadł obok mnie i spojrzał na mnie zatroskany.
Lubiłam Geoffa. Z nim, oprócz Shawna, rozmawiałam najwięcej.
- Nie, skąd ten pomysł? - próbowałam sprawiać wrażenie wyluzowanej, tak, jakby nic mnie nie męczyło.
- Hmm, może stąd, że odkąd wyjechaliśmy z San Diego, ty i Shawn praktycznie nigdzie razem nie wyszliście i nie odzywacie się do siebie prawie wcale. On na dźwięk twojego imienia zachowuje się jak debil, pyta, czy wiem, jak u ciebie, ogólnie chodzi jakiś struty. No i ty - wskazał na mnie. - zachowujesz się tak samo jak on.
- Nic się nie stało, Geoff.
- Tak, jasne, a ja jestem księżniczką. Mów, co jest, bo ja już mam tego debila po dziurki w nosie. Co zepsuł?
Wciągnęłam głośno powietrze, wzdychając ciężko. Co miałam mu powiedzieć? Że Shawn mnie pocałował, a ja stchórzyłam, bo nie wiem, co do niego czuję. Przecież to niedorzeczne.
- Nic nie zepsuł - wydukałam, nie mając pojęcia, co mogę powiedzieć.
Geoff otwierał buzię, żeby mi odpowiedzieć, ale w tym samym momencie drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w nich stanął dobrze znany naszej dwójce szatyn. Westchnęłam cicho, przeklinając w myślach, że nie potrafię się stąd teleportować. Chociaż, w sumie może dam radę uciec? Przecisnę się przed te drzwi? Może dałoby radę. Chociaż stoi tak bardzo na środku, nie wiem, czy się zmieszczę.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, a potem ja przerwałam to, potrząsając głową i spuszczając wzrok.
- Ja... Geoff, Zubin o ciebie pytał... - wymamrotał Shawn, powoli przenosząc wzrok na przyjaciela. - Ma chyba do ciebie jakąś sprawę.
- Okej, już idę, ale ty stąd nie wychodzisz. - wstał z kanapy, uśmiechając się do mnie słabo, po czym spojrzał na Shawna. - Nie wiem, co się z wami, do cholery dzieje, ale macie to sobie wszystko wyjaśnić, bo mam już dość patrzenia, jak się mijacie. Nikt stąd nie wychodzi, dopóki nie wrócę. Zamknę was tu na klucz - stwierdził, wyciągając złoty przedmiot z zamka w drzwiach.
Zaczęłam panikować. Mam zostać tutaj sama z Shawnem? Ale tak sama sama? Tak razem? Nie, to nie wchodzi w grę. Proszę, nie.
Chciałam zaprotestować, ale Geoff pchnął Mendesa do środka i zamknął za nim drzwi, zostawiając nas samych. Przełknęłam głośno ślinę. Jestem w dupie. Jestem w głębokiej dupie.
Usłyszeliśmy dźwięk przekręconego klucza w drzwiach i myślę, że w tym momencie oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że rozmowa nas nie ominie. Chłopak zrobił niepewny krok do przodu, a potem kolejny i kolejny, aż w końcu znalazł się przy kanapie. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja słabo skinęłam głową. Usiadł obok mnie, wciąż wlepiając we mnie oczy.
- No więc... - zaczął i doskonale wiedziałam, że tak samo jak ja, nie wiedział, co ma powiedzieć. Bo kto wiedziałby w takiej sytuacji, co ma powiedzieć?
- Więc...
- Przepraszam, Lily, nie chciałem, żeby tak wyszło, nie chciałem nic między nami zepsuć. Było między nami naprawdę dobrze, czułem się przy tobie super, byłaś dla mnie jak najlepsza przyjaciółka, a ja to zepsułem, nie myśląc wcale o tobie, ani o tym, jak ty się z tym poczujesz. Przepraszam.
- J-ja... nie przepraszaj mnie, to ja spanikowałam, cholernie spanikowałam, ale nie codziennie twój idol postanawia cię pocałować. Spanikowałam, bo ja naprawdę-ugh, dla mnie to naprawdę jest coś niesamowitego, że ze sobą rozmawiamy i to wszystko i że spędzamy ze sobą czas i bałam się, że coś się między nami zepsuje przez moje uczucia - wyznałam, ściszając głos przy ostatnich słowach, po czym spuściłam wzrok na swoje spodnie.
- A jakie są twoje uczucia?
Zapytał o to, o co miał nie pytać. Zadał to najgorsze dla mnie pytanie. Pokręciłam słabo głową, nie wiedząc, co mogę powiedzieć. No bo co mogłam powiedzieć? Hej, chyba powoli stajesz się dla mnie kimś więcej, niż idolem, jestem tobą zauroczona i boję się, że się w tobie zakocham? To nie przejdzie.
- To nie jest ważne - ucięłam.
- Jest.
- Nie jest.
- Owszem, jest.
- Nie, właśnie, że nie jest.
- Lily, do cholery, przestań się zachowywać jak dziecko! - skuliłam się. Nie chcę, żeby był na mnie zły. - Chciałbym po prostu wiedzieć, czy czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie... - wyszeptał, ale mimo jego ściszonego głosu, usłyszałam jego słowa.
- A co czujesz? - wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Cholera jasna, utnę go sobie. Utnę sobie ten przeklęty język.
- Nie wiem... nie umiem tego nazwać. Dobrze się przy tobie czuję, lubię spędzać z tobą czas, ufam ci...
- A co jeśli okażę się psychiczną fanką, która chce dowiedzieć się o tobie jak najwiecej i sprzedać to do brukowca?
- Cóż, jakoś bym ci to wybaczył. - chwycił moją drobną dłoń w swoją dużą i ścisnął delikatnie. - Jesteś dla mnie cholernie ważna, Lily. Jesteś tu tak krótko, a zawróciłaś tak bardzo w mojej głowie, to jest nie do pomyślenia, uwierz mi. Ja wiem, jak to brzmi, znamy się dwa tygodnie, ale... ugh, naprawdę czuję, jakby to było o wiele więcej. Proszę, pozwól mi poznać cię lepiej. Chciałbym, żebyś spojrzała na mnie inaczej, niż reszta. Nie jak na swojego idola, tylko jak na kogoś, kogo lubisz i z kim po prostu chcesz spędzać czas.
Skinęłam delikatnie głową.
- Ja też bym tego chciała.
- To może musielibyśmy obejrzeć sobie Harry'ego Pottera?
- Może musielibyśmy. - uśmiechnęłam się szeroko.
Niby miało być między nami tak samo, jak przedtem, ale czułam, że coś jest inaczej i bałam się co.
***
On miał wyglądać zupełnie inaczej, ale chyba nie chce mi się go poprawiac XD
Ale liczę, ze może jakoś jednak wam się spodoba! Postaram się napisac dzisiaj jeszcze jeden, lubię pisax w soboty wieczór
Czekam na wasze opinie xx
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top