10. Muszą być żelki do filmu.
Lily
- Lily! Widziałaś Shawna? - spojrzałam na Geoffa, odrywając wzrok od telefonu.
- No z tego co mi wiadomo, poszedł coś załatwić z Andrewem. - wzruszyłam ramionami.
- Minąłem go właśnie na korytarzu, a tamtego gdzieś wcięło. Znowu się zgubił, jak nic. - westchnął i usiadł obok mnie, wyciągając telefon z kieszeni. - Jak ci się podoba w trasie?
- Jest fajnie, tak jak sobie wyobrażałam.
- Cieszę się. Wiesz, Shawn się trochę stresował, że cię rozczaruje tym wszystkim. On się bardzo przejmuje takimi rzeczami.
- Czemu miałoby mi się nie podobać? - Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No wiesz, ten ciągły bieg i inne gówno. To jest męczące, ale takie są realia życia w trasie.
- Wiem, liczyłam się z tym. - wzruszyłam ramionami.
Nie wyobrażałam sobie, że trasa to będzie idealny czas do odpoczynku, bo to jednak wiąże się z wieloma podróżami, zmianami hoteli i innymi rzeczami, które są męczące, czy tego chcesz, czy nie.
- Już jestem! - usłyszeliśmy znajomy głos, a po chwili w pomieszczeniu, w którym siedzieliśmy, pojawił się znajomy nam szatyn.
- A czy ktoś cię wołał? - rzucił Geoff z cwanym uśmiechem, na co Shawn prychnął, udając obrażenie. Podszedł do kanapy, po czym usiadł obok mnie, przepychając przyjaciela.
- Dzisiaj spędzam noc z tą panią. - dźgnął mnie palcem w policzek, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
Geoff patrzył na nas, nie wiem do końca, czy przerażony, czy zszokowany, czy raczej niedowierzając.
- Jak to noc? Shawn, czy tobie do tego głupiego łba strzeliło już do końca? - oburzył się.
- Nie wiem, co ty masz w tej swojej głupiutkiej główce, Geoff, ale mi chodziło o to, że organizujemy sobie maraton Harry'ego Pottera.
Chłopak spojrzał na nas jak na największych idiotów na świecie i w sumie się mu nie dziwię.
- Harry'ego Pottera, tak? Tak to się teraz nazywa? - spytał z cwanym uśmieszkiem, a Shawn momentalnie zdzielił go w potylicę, a ja spojrzałam zmieszana na telefon. Mimo że wiem, że Geoff żartował, to nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że jestem łatwa albo chcę jakoś wykorzystać Shawna, czy coś. - To bolało, Mendes - syknął, ale uśmiech na jego twarzy zdradzał go, że wcale nie był zły.
- Miało boleć, Warburton.
- Dobra, ja idę na meet&greet, jesteś pewna Lily, że nie chcesz iść ze mną? - Shawn podniósł się z kanapy, patrząc na mnie wyczekująco.
Pokręciłam głową.
- Jestem pewna. Leć już lepiej.
Shawn ruszył do drzwi, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Usłyszałam głos Geoffa, gdy szatyn zniknął z naszego pola widzenia:
- Polubił cię. - spojrzałam na niego pytająco, nie do końca ogarniając o co mu chodzi. - Shawn cię bardzo polubił.
- On lubi wszystkich fanów. - wzruszyłam ramionami.
Taka była prawda. Byłam dla Shawna fanką i w sumie nikim więcej. Spędzimy razem niecałe dwa miesiące, a potem ja wrócę do swojego życia, a on będzie kontynuował swoje.
- Nie w tym sensie. On cię polubił jako osobę-ugh, nie wiem czy rozumiesz. Spędzacie razem bardzo dużo czasu, dogadujecie się, a wcale nie musiało tak być.
Spojrzałam na niego troszkę zaskoczona. Miał rację? Czy w ogóle istniało jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że Shawn nie polubiłby jakiejkolwiek osoby, która wygrałaby ten konkurs zamiast mnie? Wątpię w to, naprawdę. On jest raczej dość kontaktowy, tak przynajmniej mi się wydaje, zważając na to, że ja należę raczej do osób, które czują się niepewnie w nowym towarzystwie. To raczej on inicjował każdą naszą rozmowę.
- Myślę, że on po prostu jest taki kontaktowy. - ponownie wzruszyłam ramionami.
- Ugh, dziewczyno, ale ty jesteś uparta. Czemu nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że naprawdę bardzo cię lubi? Jak zresztą wszyscy.
- Wszyscy?
- No, cała nasza ekipa. Naprawdę pozytywnie nas zaskoczyłaś. Mieliśmy już tyle nieciekawych doświadczeń z fanami Shawna, że nikt nie wiedział czego się spodziewać. A tu proszę, taka fajna Lily! - wskazał na mnie, a ja zaśmiałam się głośno.
- Dziękuję, to bardzo miłe.
- Nie dziękuj. To jak? Harry Potter, tak? - poruszył zabawnie brwiami.
- Uh, nigdy tego nie oglądałam i Shawn stwierdził, że to bardzo źle i że muszę i no.
Geoff spojrzał na mnie jakby zobaczył kosmitę.
- Nigdy nie oglądałaś Harry'ego Pottera? - pokręciłam głową. - Gdzieś ty się uchowała? - znowu wzruszyłam ramionami.
Zdecydowanie zbyt często to robię, muszę się ogarnąć.
- Życzę ci powodzenia, próbowałem z nim kiedyś oglądać Harry'ego, ale się po prostu nie da, on się zachowuje wtedy jak mała dziewczynka i wszystko spojleruje.
Przełknęłam głośno ślinę. Będzie ciekawie.
***
Leżałam w pokoju na swoim łóżku, odpoczywając po koncercie. Shawn powiedział, że przyjdzie po mnie, gdy się ogarnie, ale w sumie nie wiedziałam za bardzo, za ile to nastąpi.
Sprawdziłam na Wikipedii i trochę się przeraziłam, gdy zobaczyłam, że wszystkie części Harry'ego Pottera trwają łącznie prawie dwadzieścia godzin. No chore. Miałam nadzieję, że nie będzie chciał obejrzeć wszystkiego. Pewnie po prostu obejrzymy z dwa filmy, a potem odpuści. Oby tak, oby.
Przeglądałam twittera, gdy usłyszałam walenie w drzwi. Zmarszczyłam brwi, zaskoczona tą gwałtownością. To dosłownie brzmiało tak, jakby ktoś chciał wziąć i zepsuć mi drzwi. Podniosłam się z łóżka i otworzyłam nachalnemu gościowi.
- Shawn? Co ty robisz? - spytałam, dość zaskoczona.
- Szybko, zbieraj się! Mamy mało czasu.
- Mało czasu na co?
- O dziesiątej zamykają najbliższy sklep, mamy pół godziny, żeby tam iść i kupić jedzenie na Harry'ego Pottera, dalej, raz, raz!
- Chwila muszę zabrać telefon, portfel... - wymieniałam, zgarniając smartfona z łóżka, gdzie go zostawiłam.
- No chyba cię powaliło, ja płacę, to ja to zaproponowałem.
- Shawn... - zaczęłam, chcąc mu wytłumaczyć, że nie powinnam. Nie chciałam, żeby wyszło na to, że go wykorzystuję, to byłoby nie w porządku.
- Lily, dalej, chodź. - Zgarnął kartę od pokoju z mojego biurka i pociągnął mnie za rękę, wyprowadzając na korytarz. Upewnił się, że drzwi na pewno są zamknięte i ruszyliśmy razem w kierunku windy. Zjechaliśmy na dół.
Na szczęście żaden fan nie czekał na Shawna pod hotelem, więc mogliśmy bez problemu wyjść. Sklep był dwie ulice dalej. Szybko pokonaliśmy tą odległość i już po kilku minutach byliśmy w markecie.
- Okej, od czego zaczynamy? Chipsy, tak, od chipsów. - podszedł do odpowiedniego regału i przyjrzał się kolorowym paczkom. - Jakie lubisz?
- Wszystko mi jedno. Wszystkie są okej.
Nie miałam jakiegoś ulubionego smaku. Zawsze Sky wybierała chipsy i przeważnie kończyło się na paprykowych, bo była ich totalną fanką. Chyba, że akurat miała ochotę na solone. Tak też bywało.
- Nie, nie wszystkie. Jadłaś te ohydne, nawet nie wiem, jak można je nazywać chipsami, te pomidorowe? Przecież to jakaś zbrodnia, Lily - skrzywił się, a ja zaśmiałam się głośno, zwracając na nas uwagę kilku osób, które stały kawałek dalej i najwyraźniej nad czymś debatowały.
Na szczęście nie rozpoznały Shawna. On chyba też poczuł jakąś ulgę. To musi być nie do końca fajne, że czasem nie możesz nawet w spokoju wyjść na ulicę.
- Okej, to weźmiemy paprykowe. - chwycił dwie duże paczki i wrzucił je do koszyka. - Dalej. Co byś chciała? Śmiało, nie krępuj się, naprawdę.
- Żelki. Muszą być żelki do filmu - stwierdziłam z powagą. - I czekolada!
- O, i to rozumiem. Okej, to idziemy szukać żelków i czekolady.
W końcu wyszliśmy ze sklepu z dwoma reklamówkami. Nie miałam bladego pojęcia, jak i kiedy to zjemy. Okej, może uwielbiałam słodycze, ale nie aż tyle na jedną noc.
Wróciliśmy do hotelu i od razu skierowaliśmy się na odpowiednie piętro.
- Musisz coś jeszcze zabrać ze swojego pokoju, czy możemy iść od razu do mojego? - spytał, gdy byliśmy już na korytarzu.
- Mogłabym się jeszcze przebrać, to nie jest mój ulubiony zestaw do oglądania filmów. - wskazałam na rzeczy, które miałam na sobie.
- Okej, to ja wszystko uszykuję i widzimy się w moim pokoju za kilka minut. Oddałem ci kartę, prawda?
Skinęłam głową i jeszcze raz spytałam się go o numer pokoju, tak dla pewności. Ja weszłam do swojego, a on ruszył dalej.
Na całe szczęście umyłam się zaraz po przyjeździe do hotelu, więc nie było źle. Przebrałam się w czarne legginsy i różową, oversize'ową bluzę. Włosy związałam w kucyk na czubku głowy. Zapewne nie wyglądałam zbyt zachęcająco, ale skoro już zgodziłam się na te męki, to musi być mi wygodne. Wzięłam jeszcze telefon i powerbanka, żeby nie zrobił mi niespodzianki i się nie rozładował. Nienawidziłam rozładowanego telefonu. Nigdy nie wiesz w jakiej sytuacji może się przydać. Teraz pewnie takiej nie będzie, ale i tak czułam się bezpieczniej, mając go przy sobie z naładowaną baterią.
Niepewnie zapukałam do odpowiednich drzwi. Stresowałam się jak diabli. To wcale nie było fajne. Co innego spędzanie z nim czasu za dnia, a co innego w nocy, oglądając film. To będzie raczej dość krępujące.
Szatyn wpuścił mnie do środka, a ja westchnęłam cicho. Zapowiada się ciekawa noc.
**
A KTO ZACZĄŁ FERIE? JA!
Postaram się pisać dosc dużo, ale nie obiecuję haha
Lecę kończyć rozdział i do jutra xx
Czekam na wasze opinie!
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top