Pytanie i odpowiedź ◎ Sobota 4 lutego 2040.
Nikt z trójki osób siedzących w samochodzie, nie do końca czuje się komfortowo. Shailene nigdy nie należała do osób, które lubią ciszę, dlatego milczenie jej przyjaciół, jest dla niej po prostu nieprzyjemne. Orla nawet mimo tego, że lubiła zawsze chodzić na śluby swoich znajomych ze studiów, gdy w ogóle jeszcze posiadała jakichś znajomych, tak dziś wolałaby zostać w domu. Radosna wiadomość o zaproszonych gościach, którą podzieliła się z nią kilka godzin temu Lene, skutecznie zabiła w niej wszelkie nadzieje, jakie miała kiedykolwiek na ten wieczór. Connor za to nie mógł się skupić na niczym, poza tym, jak wielki błąd wczoraj popełnił, pytając Hanka o śluby. Nie dość, że porucznik zrobił mu długi wykład na temat tego, jak bezsensownym jego zdaniem pomysłem jest organizacja wesela, tak później przeszedł do użalania się na ludzi i nietrwałość budowanych przez nich relacji. By na sam koniec dać mu długą listę rzeczy, które powinien wiedzieć, zanim pójdą na to przyjęcie z Banks.
Docierają na miejsce sporo przed czasem, a w dużym hotelu pod miastem wszystko jest przyszykowane do uroczystości. Orla przede wszystkim dziękuję komuś, kto wziął pod uwagę ludzkich gości i postanowił ustawić temperaturę na dość wysoki poziom, przez co nie groziło jej zamarznięcie w krótkiej sukience. Connor zabrał od niej płaszcz, by zanieść go do szatni, a wracając do Banks, mógł się jej przyjrzeć i przede wszystkim przyznać przed samym sobą, że nigdy wcześniej nie widział jej w tak eleganckim wydaniu. Orla ma na sobie koronkową, czarną sukienkę z długimi rękawami i odkrytymi plecami, która sięga jej do połowy ud. A jej wiecznie żyjące własnym życiem włosy, są związane grubą, czerwoną wstążką w wymyślny kok, na wysokości karku.
– Co jest? – pyta Orla, obracając się w jego stronę, gdy tylko się do niej zbliża.
– Powinienem powiedzieć ci komplement, prawda? – Dziewczyna spogląda na niego i zaczyna się cicho śmiać, kręcąc głową.
– Tylko jeśli miałby być szczery, Connor – odpowiada Banks, biorąc go pod ramię.
– Więc moim zdaniem... – zaczyna mówić, ale przerywa, gdy tylko Orla zaciska dłoń na jego ręce. Podąża wzrokiem w stronę, w którą patrzy ona i momentalnie czuje niepokój na widok idącego do nich Kamskiego, a towarzysząca mu Chloe wcale nie poprawia jego samopoczucia.
– Przepraszam, że cię nie uprzedziłam. Dowiedziałam się od Lene, że tu będzie dopiero dzisiaj – mówi cicho Orla i puszcza jego ramię, by uściskać blondynkę.
– Niespodzianka! – mówi Chloe, uśmiechając się szeroko. Androidka ma na sobie długą zwiewną, błękitną sukienkę, która podkreśla intensywność koloru jej oczu. – Elijah jednak zdecydował, że dziś przyjedziemy.
– Wspaniale! Szkoda, że nie zadzwonił wcześniej – odpowiada Orla, a Kamski nachyla się w jej stronę, by pocałować ją w policzek. Kobieta mierzy go wzrokiem i nie jest nawet zaskoczona, że wybrał on niemal dokładnie ten sam strój co zawsze, czyli podkoszulek i marynarkę. – Znacie się, więc nie będę się bawić w szopkę, że jest inaczej – dodaje brunetka, cofając się o krok, by stanąć bliżej Connora. Orla ma ochotę złapać go znów pod rękę, czy objąć, a najlepiej wyprowadzić z tego cholernego hotelu jak najdalej. W żadnym wypadku nie chciała interakcji pomiędzy nim a Kamskim.
– Kiedy się poznaliśmy, Connor nie był jeszcze do końca sobą – mówi Elijah, wpatrując się w Orlę, i dopiero przy kolejnym zdaniu przenosi na ułamek sekundy wzrok na androida. – Dobrze jednak, że wszystko się ułożyło, jak się ułożyło, prawda?
– Tak. Zdecydowanie – odpowiada zamiast niego Banks i rozgląda się za Shailene, która jak na złość musiała gdzieś zniknąć. – A tymczasem idę zapalić, zanim to wszystko się zacznie. – Orla obraca się na pięcie i dopiero wtedy zauważa, że Connor intensywnie przygląda się Chloe, która to z kolei nie odrywa wzroku od Kamskiego. – Idziesz ze mną.
Łapie go za rękę i prowadzi w stronę wyjścia, ale już w foyer, skręca w stronę baru. Stają przy oknie wychodzącym na zaśnieżony ogród, a Orla zaciska delikatnie palce na jego dłoni. Connor czuje się zagubiony we własnych uczuciach i tym gryzącym, nieprzyjemnym poczuciu winy, jakiego go dopadło na widok Chloe. Właściwie nie rozumie, skąd się ono w nim bierze, w końcu tamtego dnia, nad krwistoczerwonym basenem podjął właściwą decyzję, okazał empatię, nie skrzywdził jej, a jednak teraz nie umie zebrać myśli. Banks podnosi dłonie i kładzie mu je na policzkach, a kiedy Connor spogląda w jej orzechowe oczy, ma wrażenie, że jego system uległ błyskawicznemu restartowi. Nagle nie ma wokół nic więcej, tylko jej ciepłe dłonie na jego policzkach i jej nadgarstki pachnące nutami wanilii, pieprzu i cedru.
– Ważna lekcja, kochanie – mówi Orla poważnym głosem. – Nie daj mu sobie nigdy wejść do głowy. On uwielbia zasiewać w innych wątpliwości i patrzeć jak kiełkują i się rozrastają. Po prostu nie dopuszczaj do siebie, że cokolwiek, co zrobi lub powie, jest szczere. On zawsze gra w swoją własną grę i nie liczy się z nikim innym.
– Tak, masz rację – odpowiada brunet i sięga do jej dłoni, by odsunąć je od swojej twarzy. – Jednak gdyby nie zostawił wyjścia awaryjnego w swoim programie, to świat dziś wyglądałby zupełnie inaczej. Markus i North byliby martwi. Wszyscy bylibyśmy martwi...
– Connor...
– Gdybym wtedy do niej strzelił, gdybym podjął jedną decyzję inaczej, wszystko by się zmieniło, cały świat by się zmienił. Hank by mi tego nie wybaczył. Nie byłoby tego wesela, Chloe by nie żyła, a jeśli ja jakimś cudem nie zostałbym wyłączony, to na pewno nie byłbym tu i teraz. – Connor wyrzuca z siebie słowa, jakby nagle miało mu ich zabraknąć, a Orla po prosty stoi naprzeciwko niego, trzymając go za ręce i czeka. Robi dokładnie to, co robiła dla niej ostatnie miesiące Shailene, gdy sama wpadała w histerię i wyrzuty sumienia, które przecież nie miały do końca podstaw. – Nie byłbym tu z tobą.
Dziewczyna uśmiecha się do niego i wzdycha cicho, zanim wespnie się na czubki palców i nie pocałuje go delikatnie.
– Uspokój się – szepcze, a on przytula ją do siebie i próbuje skupić na zapachu jej perfum. – A pomyśleć, że za pierwszym razem nie chciałeś uwierzyć w to, że okazałeś empatię – żartuje Orla, gdy Connor ją puszcza. Banks parska śmiechem z własnego żartu, a on tylko spogląda na nią kpiąco.
– Rozmawiałaś o mnie z Hankiem?
– Oczywiście, robię to dość regularnie, odkąd uwierzył, że nie chcę zniszczyć wam życia.
– To nie fair.
– Nie? A kto ci zasugerował, że od razu po tym, jak zdejmę płaszcz, masz mi powiedzieć coś miłego? – pyta Orla, spoglądając na niego pytająco, gdy ruszają z powrotem do sali, w której ma się odbyć ślub. Connor nie odpowiada jej, ale przez ułamek sekundy unosi kącik ust. – Właśnie. Wiedziałam!
– Ja muszę z kimś porozmawiać, bo w przeciwieństwie do ciebie, nie znam się na typowo ludzkich zachowaniach w takiej relacji, w jakiej jesteśmy – odpowiada brunet i podaje jej ramię. – Nie chciałbym nieświadomie zrobić czegoś, co mogłoby cię zranić.
– Dla nas obojga będzie lepiej, jak będziesz o tym rozmawiał ze mną. Hank raczej nie jest mistrzem dawania dobrych rad w kwestiach uczuciowych. – Orla opiera na chwilę głowę na jego ramieniu, gdy stają z tyłu, za resztą zgromadzonych gości.
Ceremonia prowadzona przez jedną z urzędniczek z urzędu miasta Detroit rozpoczyna się idealnie o czasie. Ze swojego miejsca Orla nie widzi dokładnie tego, jak prezentuje się North, ale wie, że będzie miała całą noc na dokładne podziwianie jej sukni. Banks wsuwa dłoń pod marynarkę Connora i się do niego przytula, a on nachyla się do niej.
– Nie zgodzę się z tobą w kwestii udzielania rad przez Hanka – szepcze, a dziewczyna kręci głową z uśmiechem.
– Dlaczego? – pyta Orla, rozglądając się, czy nikt nie ucisza ich wzrokiem.
– Bo miał rację – odpowiada Connor, a ona czeka, aż skończy swoją wypowiedź, dostrzegając tylko czerwone migotanie diody na jego skroni. – Nazwał cię nieracjonalną i w związku z tym powiedział żebym zaufał temu, co czuję w danej chwili, a nie swojej analizie.
– Mhm... I co takiego czujesz w tej chwili?
– Miłość – odpowiada bez chwili zastanowienia.
Orla przygryza usta i ma ochotę roześmiać się bardzo głośno, na całą salę, tak by wszyscy obrócili się w ich stronę, a wtedy będzie mogła go pocałować. Pocałować go kolejne tysiąc razy, zanim uda jej się odpowiedzieć stanowczo i przy wszystkich, to co odpowiedzieć powinna.
– To dobrze, bo czuję to samo – mówi, podnosząc na niego wzrok i uśmiechają się do niego zanim nie przerwą im oklaski osób wokół nich.
Oboje mają wrażenie, że z momentem zakończenia ślubu, czas nagle przyspieszył. Na sali weselnej za sprawą Shailene co chwila pojawia się koło nich ktoś nowy, a Orla tylko wymienia puste kieliszki na pełne. Dominującą ilość gości stanowią androidy, jednak w jednym z końców ogromnego pomieszczenia znajduje się bar i szwedzki stół. Banks celowo unika siedzenia na wyznaczonych im miejscach dłuższej, niż jest to konieczne, nie chce zmuszać Connora do żadnych interakcji z Kamskim i dla własnego komfortu psychicznego, woli już rozmawiać z dalekimi znajomymi.
Connor za to robi wszystko, by unikać dziś rozmów na temat śledztwa, czy polityki. Może to zasługa Orli, a może tego, że z każdym kolejnym dniem swojego życia staje się coraz bardziej świadomy własnych emocji, ale dziś jedyne czego chce, to po prostu spędzić przyjemnie czas. Choćby oznaczało to dla niego cały wieczór obserwowania, jak Orla śmieje się ze swoją przyjaciółką, gdy Shailene nie odpuszcza jej, cały czas namawiając ją do tańca.
Banks uwalnia się od swojej przyjaciółki na chwilę, wymawiając się tym, że potrzebuje drinka. Stojąc z kolejnym kieliszkiem wina w dłoni, szuka Connora wzrokiem i uśmiecha się do niego lekko, gdy zauważa, że rozmawia on z Joshem i jego partnerką w drugim końcu sali. Na razie nie ma ochoty im przerywać, więc w spokoju rozgląda się dalej.
North i Markus tańczą powoli pośród gości. Jej prosta długa sukienka w pastelowym odcieniu różu współgra idealnie z rozpuszczonymi włosami, ale to w jak ona się prezentuje, nie jest wcale najpiękniejszą rzeczą. Coś iskrzącego w spojrzeniach, które wymienia ze swoim mężem stanowi jedną z najcudowniejszych rzeczy, jakich Banks kiedykolwiek była świadkiem.
I kolejny raz przyznaje Connorowi rację, to co dziś ją przepełnia, to zdecydowanie jest miłość. Nawet jeśli przyszła ona do niej kompletnie niespodziewanie i chyba w najgorszym możliwym momencie, ale teraz Orla nie do końca może wyobrazić sobie świat bez niej. I przede wszystkim bez niego. Przenosi wzrok ponownie na Connora i ma zamiar ruszyć w jego stronę, gdy tylko dopija wino, ale na drodze staje jej Elijah.
– Jeden taniec, zanim będę się zbierał – mówi, podając jej rękę. Orla mierzy go kpiącym wzrokiem, a ten tylko przewraca oczami i łapie ją za dłoń.
– Byłam przekonana, że nie znosisz takich imprez – odpowiada dziewczyna, gdy Kamski obejmie ją na parkiecie.
– Zrobiłem wyjątek.
– Chcesz nagle wyglądać, jakbyś miał serce, czy jakieś uczucia? – sarka Orla, a on śmieje się cicho.
– Nie, to mój sposób na okazanie wsparcia. – Banks przytakuje mu lekko i opiera dłoń na jego ramieniu. – Przepraszam, że wystraszyłem twojego chłopaka.
– Nie wystraszyłeś. Po prostu nie każda osoba jest przyzwyczajona do twoich gierek. A jemu wyrządziłeś dość paskudną, zwłaszcza zabierając ze sobą Chloe.
– A miałem jej nie zabierać? To byłoby dopiero nieuprzejme wobec niej, lepiej jej nie powtórzę, że to zasugerowałaś, mogłaby się poczuć dogłębnie urażona – mówi Kamski, a jego głos podszyty jest standardową dla niego nadmierną pewnością. Orla kręci tylko głową, nie mając najmniejszej ochoty drążyć tego tematu dalej. – Choć wtedy nie sądziłem, że jego decyzja tamtego dnia może mieć wpływ na całą naszą przyszłość.
– Zakładam, że jak byś to wiedział, rozegrałabyś to zupełnie inaczej, prawda?
– Dlaczego miałbym? Przecież mamy pokój, więc efekt, który udało się osiągnąć w ciągu roku, jest w gruncie rzeczy pozytywny. – Elijah zatrzymuje się i uśmiecha do Banks, która nie przestaje mierzyć go przenikliwym spojrzeniem, jakby próbując dostrzec, czy jakiekolwiek słowo wypowiedziane przez niego miało coś wspólnego z prawdą. – A teraz będę się zbierał, żebyś mogła się w spokoju nacieszyć tymi pozytywny rezultatami. I tak jestem tu już zdecydowanie za długo, jak na kurtuazyjne przyjęcie zaproszenia.
Orla uśmiecha się lekko, odprowadzając go wzrokiem w kierunku Chloe, która stoi przy jednym ze stolików. Blondynka nie uśmiecha się do niej radośnie, jak to zawsze ma w zwyczaju, ani nawet nie unosi kącika ust, gdy Banks jej macha. Ona i Kamski żegnają się uściskiem dłoni z Markusem i wychodzą z sali niemal niezauważenie. Orla rozgląda się za Connorem, ale gdy nie udaje jej się go zlokalizować, udaje się do baru.
Po chwili dołącza do niej Lene i zaczynają rozmawiać. Przez kolejne dwa wypite pośpiesznie kieliszki wina, Banks zaczyna się niepokoić nieobecnością Connora i dość długo musi sobie racjonalizować w głowie, że ten nie wyszedłby bez słowa. W końcu od jakiegoś czasu udaje mu się coraz skutecznie nie okazywać zazdrości, za każdym razem, gdy Orla wdaje się w rozmowę z kimkolwiek innym niż jej przyjaciółka, czy Anderson.
Z głośników zaczynają lecieć jakieś przeboje sprzed prawie dwudziestu lat, a Shailene wybucha śmiechem i łapię Orlę za rękę. Banks ma już od kilkudziesięciu minut ochotę zdjąć buty na obcasie i zanim wrócą na parkiet, zostawia je w końcu pod stolikiem.
Connor w tym czasie opiera się o ścianę, korzystając z tej krótkiej chwili spokoju, gdy nikt go nie zagaduje. Właściwie od dobrej godziny ma już trochę dość, wcale nie dlatego, że kiepsko się bawi, ale po prostu zaczyna rozumieć, że wolałby być gdzieś indziej. Obserwuje Orlę z daleka, jak ta tańczy na boso ze swoją przyjaciółką, podśpiewując słowa starych piosenek. Odkąd ją poznał, zrozumiał o sobie wiele rzeczy i ta, która teraz wydaje mu się najbardziej jasna, to fakt, że zdecydowanie chciałaby być z nią tylko we dwoje. Jak w święta, gdy tańczyli w pustym salonie, a dla niego jego własne uczucia wcale nie były tak jasne, jak są teraz.
– Nigdy nie widziałam kogoś, kto tańczyłby równie źle, jak ona – mówi North, stając obok Connora i uśmiecha się lekko.
– Zdecydowanie masz rację – odpowiada brunet i też unosi kącik ust. Jeszcze chwilę przygląda się Banks, ale później przenosi wzrok na żonę swojego przyjaciela.
– Zmieniła się ostatnio... ale ty też się zmieniłeś. Oboje zaczęliście się uśmiechać i u obojga wygląda to strasznie nienaturalnie – sarka dziewczyna, krzyżując dłonie na piersiach. – Więc to dzieje się naprawdę, ty i ona? Markus nie chciał mi nic powiedzieć, zasłaniając się waszą przyjaźnią.
– Jeśli mam być szczery nie rozmawiałem na ten temat za wiele z Markusem, więc nie miał ci, co przekazać.
Kobieta przytakuje lekko na jego słowa i przez chwilę milczą. Connor zastanawia się, czy jest coś, co powinien teraz powiedzieć. Po raz kolejny życzyć jej szczęścia? Czy może skomplementować jej sukienkę. Jednak zanim zdąży się odezwać, North znów się uśmiecha, tylko tym razem trochę chłodniej.
– Wszyscy myślą, że nienawidzę wszystkich ludzi, a to nie do końca jest tak – zabiera głos blondynka. – Może na początku tak było, nienawidziłam ich za to, przez co przeszłam. A później wszystko powoli zaczęło się zmieniać, Markus zaraził mnie tą ślepą wiarą w to, że możemy zmienić świat i na razie nam się to udaje. – Przerywa tylko na sekundę, by się uśmiechnąć i znów spojrzeć na salę. – Orla jest inna. Jest bardziej... ludzka niż większość ludzi, a jednocześnie, gdyby nie bicie jej serca, to mogłabym przysiąc, że jest jedną z nas. Jest tak samo zdystansowana, nieufna i oziębła, trochę jak ja, zanim pojawił się Markus. Może dlatego zgodziłam się, by z nami pracowała w Waszyngtonie.
– Nigdy w życiu nie widziałem, żebyście chociaż ze sobą rozmawiały.
– Nie musimy ze sobą rozmawiać, żeby darzyć się sympatią – odpowiada od razu North i się uśmiecha. – No i Shailene mówi tyle, że wystarczy za nas obie. – Connor przytakuje jej z uśmiechem, North staje naprzeciwko niego i kładzie mu rękę na ramieniu.
– To, co właściwie chciałam ci powiedzieć to, że widać po niej, że to, co was łączy, cokolwiek by to nie było w tej chwili, dało jej coś... wobec czego można mieć nadzieję. A pierwszą rzeczą, jaką Markus dał mnie, była właśnie nadzieja. A dziś w świetle takiego samego prawa, jakie mają ludzie, wzięliśmy ślub – mówi, spoglądając mu w oczy i klepie go lekko w ramię z uśmiechem. – Myślę, że dalej sam połączysz fakty detektywie.
Kobieta obraca się z gracją, a po chwili jej truskawkowe włosy nikną wśród gości, którzy stoją wokół Markusa. Connor wraca wzrokiem na parkiet, gdzie bez problemu udaje mu się dostrzec Lene, która tańczy z Banks. Brunetka wyjątkowo entuzjastycznie podśpiewuje słowa piosenki, a on widzi, że mu być już lekko pijana, bo jej ruchy są jakby bardziej płynne. Nagle Orla obraca się na parkiecie i wyciąga rękę w jego stronę, dając mu znać, że ma do niej przyjść. Connor uśmiecha się lekko, kręcąc głową, a ona odpowiada mu smutną miną i dalej nuci za wokalistką słowa hiszpańskojęzycznego fragmentu utworu. A on w końcu jej ulega i rusza w jej stronę, Orla łapię go za rękę i wykonuje obrót, wpadając w jego ramiona. Connor kładzie jej dłonie w talii, a ona zaczyna żałować, że jednak porzuciła obcasy, gdy uświadamia sobie po raz kolejny, jak jest przy nim niska.
– Myślisz o tym samym co ja? – pyta Orla, przesuwając palcami po jego klatce piersiowej uśmiechem.
– Żeby już stąd iść? – Dziewczyna przytakuje mu zdecydowanie, patrząc prosto w jego orzechowe oczy.
– Tak, to przede wszystkim – dodaje ciszej i przygryza usta, by powstrzymać się od figlarnego uśmiechu. Łapie go za rękę i na ułamek sekundy obraca się, by upewnić się, że Shailene nadal rozmawia z koleżanką, zanim zbiorą się do ucieczki.
Tak, jak na sylwestrze nie mają ochoty na pożegnania i przeciąganie momentu dzielącego ich od wyjścia. Connor odbiera jej płaszcz z szatni, gdy Orla wciąga na stopy buty, zanim wyjdą na lodowate, zimowe powietrze. Wsiadają do samochodu bez słowa, a gdy tylko on odpala silnik, ona już zaczyna przerzucać piosenki w starym radiu.
– Jedziemy do ciebie, prawda? – upewnia się Connor, a ona przytakuje mu z uśmiechem. Przygląda mu się, jak prowadzi samochód i w końcu nachyla się w jego stronę i całuje go w policzek, kładąc mu dłoń na udzie. – Jesteś pijana?
– Tak, to też, ale nie przede wszystkim – odpowiada od razu, parafrazując swoje słowa sprzed kilkunastu minut.
Ma ochotę dodać, że przede wszystkim czuję się kompletnie i doszczętnie w nim zakochana. W nim i w tym nieznanym jej do tej pory poczuciu całkowitego komfortu, którego nie czuła w towarzystwie chyba nikogo na świecie. Orla nie do końca jest sama w stanie uwierzyć w to, jak dobrze układa się wszystko między nimi, jakby odkąd go poznała, każdy kolejny kawałek układanki sam wpadał we właściwie miejsce. A ona nie musi dłużej błądzić, szukać i się zastanawiać. Tu, teraz, wszystko dzieje się całkowicie naturalnie.
Nawet jeśli całkowicie niespodziewanie.
Jak niespodziewana jest dla niej namiętność, z jaką wymieniają pocałunki już w windzie do jej mieszkania. Do tej pory oboje zachowywali pewną nieśmiałość, jakby żadne z nich nie potrafiło i nie chciało posunąć się krok dalej. Oboje zwyczajnie bali się, że jeden niewłaściwy ruch może absolutnie wszystko zaprzepaścić.
Orla zaraz po wejściu ściąga z siebie płaszcz i zrzuca buty, idąc w ciemności w stronę sypialni i dopiero tam zapala lampkę przy łóżku. Connor odwiesza starannie marynarkę na oparcie krzesła, zanim do niej podejdzie.
– Pomożesz mi się rozebrać? – pyta, obracając się do niego plecami. Czeka, aż Connor znajdzie zapięcie w koronce jej sukienki, po czym obraca się w jego stronę, zsuwając ją z ramion.
Pierwszy raz w życiu Orla nie czuję się skrępowana tym, że stoi w samej bieliźnie przed drugą osobą i pierwszy raz w takiej sytuacji to ona wychodzi z inicjatywą kolejnego pocałunku. Na którą on od razu odpowiada. Connor czuje, jak jej palce niespiesznie walczą z guzikami w jego koszuli i przesuwa dłońmi po jej plecach, aż do zapięcia jej biustonosza. Orla odsuwa się lekko od jego ust i spogląda mu prosto w oczy.
– Powiedziałaś, żebym cię rozebrał, prawda? – Dziewczyna wybucha śmiechem i przytakuje mu lekko.
– Racja, nie mogę się kłócić z własnymi słowami – odpowiada, ale zanim jego dłonie wrócą na jej plecy, Orla ucieka od niego na materac. Nie przestaje patrzeć mu w oczy, gdy dołącza do niej na łóżku i widzi jego chwilę zawahania, zanim pochyla się nad jej brzuchem. Orla czuje, jak muska jej skórę, wędrując pocałunkami do jej ust i wzdycha cicho, gdy jest już przy jej szyi , obejmuje go ramionami. Connor spogląda na nią, a ona widzi, że ten chce coś powiedzieć. – Wszystko w porządku? – pyta i śmieje się lekko. – Uwierz mi, ja też nie mam pojęcia co robić.
– Nie, ja doskonale wiem, co robić.
– Tak? – Kładzie mu dłoń na policzku i się uśmiecha. – Więc co dalej?
– Chciałabyś wziąć ślub?
Orla przez ułamek sekundy spodziewa się, że to żart, ale dość szybko rozsądek podpowiada jej, że Connor bywa sarkastyczny, ale taki dowcip zdecydowanie do niego nie pasuje. Odsuwa go od siebie zdecydowanie i siada naprzeciwko niego, mierząc go wzrokiem.
– Naprawdę teraz zadajesz to pytanie?
– Powinienem zrobić to jakichś konkretnych okolicznościach? – pyta, a ona znów wybucha śmiechem.
– Wiesz, że poznaliśmy się trzy miesiące temu?
– Dokładnie dziewięćdziesiąt cztery dni temu. Czy powinienem spytać po jakimś konkretnym upływie czasu? Nie wiedziałem, że to pytanie jest obwarowane jakimś...
– Nie, nieważne – przerywa mu Orla i kręci głową, przyglądając mu się.
Connor jest zagubiony i absolutnie nie ma pojęcia, z czego mogła wynikać jej reakcja. W końcu jego przyjaciele byli przekonani o swoich uczuciach zaledwie cztery dni po pierwszym spotkaniu. Orla może i jest człowiekiem, ale dziś niezaprzeczalnie przyznała, że czują to samo, dlatego po rozmowie z North uznał, że to po prostu kolejny krok, który powinni podjąć.
– Nie powinieneś pytać o to ani w tej chwili, ani tak szybko, ani tak cholernie niespodziewanie, Connor. Tylko mnie to w sumie kompletnie nie obchodzi... więc tak, odpowiedź brzmi: tak – mówi Orla, nachylając się w jego stronę i udaje jej się zauważyć cień jego uśmiechu, zanim Connor ją pocałuje.
Nie wiem, czy już to mówiłam, ale NIENAWIDZĘ pisać wesel. Nie wiem, czemu tak jest, ale nigdy nie wychodzą mi tak, jak zakładam.
Choć w tym rozdziale udało mi się odhaczyć wszystko, co chciałam.
Więc dzień dobry, komu insulinkę?
K.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top