XI

Kolejne kilka dni później...

Myliłam się. Tak bardzo się myliłam. Wcale się nie zmienili, teraz jest nawet gorzej niż wcześniej. Mogłam tu nie wracać.

Słyszałam jak na siebie wrzeszczeli. Byłam w łazience, gdy usłyszałam huk. Przerażona szybko się ubrałam i wybiegłam stamtąd. Na szczęście to tylko dzbanek na herbatę.

-Co tu się do diabła dzieje? - Zapytałam ostro.

-Idź stąd dziecko, dorośli rozmawiają - moja matka wyraźnie była zdenerwowana.

-Dorośli? Błagam, nie rozśmieszaj mnie! Zachowujecie się gorzej niż dzieci. Cały czas się kłócicie. Ty chodzisz kompletnie nawalony w trzy dupy, a ty zamiast coś z tym zrobić to siedzisz z założonymi rękami.

-Uważaj na słowa smarkulo.

-Nie. Mam w dupie twoje groźby, nic mi nie możesz zrobić. Uciekłam stąd właśnie przez wasze kłótnie.

-Więc po co tu wracałaś skoro tak ci źle?

-Bo liczyłam, że się zmieniliście. Ale się myliłam. Jesteście jeszcze gorsi niż wcześniej. Nienawidzę was z całego serca. - Ostatnie zdanie wycedziłam przez zęby.

Poczułam piekący ból na policzku. Mój własny ojciec przywalił mi z liścia.

-Nigdy więcej nie waż się tak wyrażać do mnie.

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. W tym momencie oddałabym wszystko, żeby tylko znaleźć się w objęciach Tima. Wróciłam do łazienki i obejrzałam zaczerwieniony policzek. Bolało jak diabli.

***

Doskonale wiedziałem co dzieje się w środku. Ich kłótnie było słychać aż na ulicy, z resztą przez odsłonięte okna też doskonale wszystko widać.

Znosiłem fakt, że Kate praktycznie każdej nocy płakała. Czekałem na odpowiedni moment, który właśnie nadszedł. Widziałem jak jej ojciec ją uderzył. To mi wystarczyło.

Nie czekałem aż zasną, byłem zbyt wkurwiony żeby bawić się w takie rzeczy. Wszedłem normalnie przez drzwi, wyłamując je z zawiasów mocnym kopnięciem. Nawet nie zakładałem mojej maski, nie było po co, nawet nie zdążą krzyknąć.

-Kim... - kobieta nie zdążyła dokończyć bo poderżnąłem jej gardło.

Spojrzałem na mężczyznę. Ewidentnie był pijany, w ogóle się mnie nie bał. Najpierw uderzyłem go pięścią w twarz.

-To za Kate - powiedziałem wbijając ostrze w jego pierś.

***

Usłyszałam głośny hałas. Byłam pewna, że tym razem to nie oni. Powoli skierowałam się do kuchni.

-Tim? - Spytałam widząc żółtą kurtkę.

Chłopak natychmiast się do mnie odwrócił i przyciągnął do siebie i wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, a potem nie zważając na plamy krwi, przytuliłam się do niego.

-Dziękuję...

-Zabieram cię stąd.

Nie protestowałam. Zabrałam swoje rzeczy i razem z nim wróciłam do rezydencji. Bawił mnie fakt, że teraz będę musiała przez miesiąc zmywać naczynia za Briana.

------------------------------------------------------

THE END.

Mam bardzo kiepską wiadomość:

Mam teraz miesiąc kwalifikacyjny, więc jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszły weekend mogę nie wstawić żadnych rozdziałów.

I mam jeszcze coś:

Ja jestem spod znaku lwa xD Przypadek? Nie sądzę 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top