X

Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, nie zostawię go tu. Muszę mu się jakoś odwdzięczyć.

-Dziękuję ci - powiedziałam lekko speszona.

-Nie chciałem żebyś tak skończyła.

-Dlaczego?

-Coś mi nie pozwoliło.

Popatrzyłam na niego. Wydawał się być trochę spięty i zdenerwowany. Podeszłam do niego bliżej.

-Będzie dobrze, Brian. Uda nam się.

Uśmiechnął się słabo spoglądając na mnie. Chwyciłam go za bluzę i przyciągnęłam do siebie, po czym gwałtownie pocałowałam. Po chwili on odwzajemnił gest, kładąc ręce na moich biodrach i przyciągając jeszcze bliżej siebie. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc z powodu braku powietrza.

-Chyba się zakochałam - wykrztusiłam, a on po tych słowach wpił się w moje usta.

***

Pchnąłem ją na łóżko, po czym namiętnie pocałowałem, podwijając jej bluzkę do góry. Miałem szczerze gdzieś, czy jej to przeszkadza, czy nie.

Całowałem każdy skrawek jej szyi i dekoltu, a ona oddychała coraz szybciej. Powoli pozbyłem się jej koszulki, a ona nie pozostając mi dłużna, zdjęła ze mnie moją bluzę. Zjeżdżałem coraz niżej pozbywając się naszych kolejnych części garderoby.

Starałem się być delikatny, ale nie potrafię. Nie w takich przypadkach, więc prawdopodobnie było nas słychać aż na ulicy. Chyba oboje tego potrzebowaliśmy. Czegoś, co choć na chwilę pozwoliło by nam zapomnieć o tym co się wydarzyło.

Na dworze już zaczynało świtać. Szybko minął ten czas. Spojrzałem na nią. Spała przytulona do mnie, uśmiechając się. Objąłem ją i mocniej przytuliłem. Bałem się tego, co może się wydarzyć. Operator prędzej czy później domyśli się, że jej pomogłem, a potem uciekłem wraz z nią, a wtedy... Oboje poniesiemy surową karę.

-Nie pozwolę im cię skrzywdzić - szepnąłem. Chyba sam też się zakochałem.

***

Kiedy się obudziłam, było już jasno. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę czternastą dwadzieścia trzy.

Brian spał w najlepsze. Uśmiechnęłam się widząc taki słodki widok. Powoli wstałam, starając się go nie obudzić, po czym ubrałam się i zaczęłam pakować. Zorientowałam się, że brakuje części moich notatek, kamer, zdjęć i przede wszystkim telefonu. Doszłam do wniosku, że musieli mnie szukać, bo klucz do pokoju miała tylko recepcjonistka, a szczerze wątpię by na coś jej się to przydało.

Odwróciłam się chcąc zabrać rzeczy leżące na podłodze i zobaczyłam jak Brian wpatruje się we mnie zaciekawiony. Lekko się wystraszyłam, a potem uśmiechnęłam do niego.

-Ubieraj się. Zaraz już nas tu nie będzie.

-Może... Lepiej będzie jeśli pojedziesz sama.

-Zgłupiałeś? Nie zostawię cię tutaj. Pomogłeś mi i przecież widzę jak bardzo boli cię krzywda innych - usiadłam na łóżku.

-Oni będą nas szukać. Będą szukać mnie, Emily.

-Nie znajdą cię. - Podałam mu jego bluzę - no już, ubieraj się - pocałowałam go w policzek na zachętę.

Po chwili był już gotowy do wyjścia. Wydawało się, że się nam uda i wszystko będzie już dobrze. Ale chłopak nagle zgiął się w pół i zaczął mocno kaszleć, wypluwając krew na podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top