X
-Hej cukiereczku - uśmiechnął się.
-Hej Candy - odwzajeminłam gest - co u ciebie?
-Eh... Nudy.
Zaśmiałam się pod nosem. Może i jest straszny i trochę się go boję, ale bywa zabawny. W końcu jest clownem.
Czuję na sobie jego palący wzrok. Chyba się cieszę, że nie potrafię czytać w myślach.
-Co Jason cię zostawił?
-Wcale nie. Pewnie gdzieś wyszedł. Zaraz wróci nie ciesz się tak - uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
-Zdążylibyśmy - wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Nawet o tym nie myśl Candy.
-Za późno cukiereczku.
Lekko się wzdrygnęłam. Jak można być takim zboczeńcem? Eh... Muszę na niego uważać, bo jeszcze mi coś zrobi.
-Bu!
Krzyknęłam i podskoczyłam czując czyjeś ręce na moich ramionach. Ich wszystkich chyba do reszty pogięło.
Odwróciłam się i spojrzałam na Jack'a z założonymi rękami.
-O tak to rzeczywiście bardzo zabawne. Tak, tak.
-Gdybyś tylko widziała swoją reakcję! - zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
-Uważaj bo jeszcze się udusisz.
Idioci - pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie.
I właśnie uświadomiłam sobie, że nie widziałam dzisiaj Puppeteera. Z całej trójki, jego bałam się najmniej. Oczywiście nie licząc Jasona. Co prawda unosi się w powietrzu i włada jakimiś złotymi sznurkami, ale on nie patrzy na mnie jakby chciał mnie zjeść i nie straszy jak ci dwaj.
-Hej - o wilku mowa.
-Cześć.
-Chcesz coś zobaczyć?
-Zależy co.
-Chodź - pociągnął mnie za sobą.
Znaleźliśmy się w pomieszczeniu przypominającym mały, prowizoryczny teatr. Jak wielki jest ten budynek? - zapytałam się w myślach. Brudno czerwona kurtyna zasłaniała scenę.
-Usiądź sobie - był dziwnie podekscytowany.
Zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie. Jako jednyna swoją drogą.
Materiał rozsunął się wzniecając falę kurzu. Widać, że dawno nikt nie korzystał z tego miejsca. Blade światło reflektorów padało na pięknie ubraną dziewczynę w karnawałowej masce. Była blondynką o pustych, błękitnych oczach.
Nigdzie nie dostrzegłam Puppeteera. Co on kombinuje? Miał mi przecież coś pokazać. Nagle wokół mnie zaczęła grać muzyka. Taka jaką słychać w wesołym miasteczku, a ona poruszała się płynnie i lekko. Dopiero teraz zauważyłam mieniące się nici przyczepione do jej nadgarstków, a chwilę potem unoszącego się nad nią chłopaka ze złotym uśmiechem.
Patrzyłam na nią jak zahipnotyzowana. Usłyszałam dziwny odgłos, jakby ktoś złamał suchą gałąź. Wtedy się obudziłam. Dziewczyna wyginała się w nienaturalne sposoby, była jak marionetka. Teraz zaczynam się bać.
Na scenie pojawiła się kolejna dziewczyna. Ubrana w taki sam strój jak blondynka ale z odwróconymi barwami. Miała też rozpuszczone, kruczoczarne włosy. Tańczyły razem, we dwie ale ich taniec był przerażający. Byłam tak sparaliżowana strachem, że mimo iż chciałam stamtąd wybiec nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam, a z drugiej strony jednak nie chciałam.
Pojawiła się i trzecia osoba. Tym razem chłopak. Ubrany w garnitur i maskę. Uświadomiłam sobie, że Puppeteer opowiada niemą historię za pomocą marionetek. Piękną aczkolwiek przerażającą.
Muzyka cały czas grała, ale była nie istotna, liczyło się to, co działo się z postaciami na scenie.
W moim sercu wzrastał nie pokój, ale i fascynacja.
To historia o miłości i zdradzie. I zemście. Okrutniej, okupionej krwią. Blondowłosa dziewczyna wyjęła nóż i wbiła go w plecy czarnowłosej. Zpach krwi, prawdziwej krwi, rozszedł się po sali. Następnie, rzuciła się na chłopaka, który przyglądał jej się z drugiego końca sceny. Szarpali się przez chwilę, ale ostatecznie on przewrócił ją na plecy i poderżnął gardło. Miał jej krew na rękach, tak jak ona tamtej dziewczyny. Był zrozpaczony. Sam chwycił za rękojeść noża i wbił go sobie w brzuch. Padł nieprzytomny na ciało swojej ofiary. Cały czas miał otwarte oczy i grymas żalu na twarzy.
Kurtyna zasunęła się z powrotem, a ja wciąż wpatrywałam się w miejsce gdzie jeszcze sekundę temu tańczyli ludzie. Co tu się właściwie wydarzyło? - zapytałam się w myślach.
Przede mną pojawił się Puppeteer z uśmiechem na ustach. Z czego on się cieszy co? W tym nie było nic zabawnego. Chciałam na niego nakrzyczeć, że jak mógł zrobić coś tak potwornego i jeszcze się z tego cieszyć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Świat zawirował, a ja zamdlałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top