VII
-Smiley...
-Słucham Sylvio? - Spojrzałem na speszoną dziewczynę.
-Mogę cię o coś prosić?
-Ależ oczywiście - posłałem jej ciepły uśmiech.
-Mogłbyś dziś zostać na noc? - Wypaliła nagle, miętoląc pościel w rękach.
-Dlaczego mnie o to prosisz? - Zdziwiła mnie jej prośba.
-No wiesz... Gabe został przeniesiony, a ja nie chcę dziś zostać sama - tłumaczyła. - Głupio mi o to prosić, ale poza tobą, Loreen i Gabem nie mam tu nikogo.
-Spójrz na mnie - poleciłem. Dziewczyna podniosła wzrok, a ja uśmiechnąłem się do niej jak zawsze. - Z wielką chęcią z tobą zostanę.
-D-dziękuję - odwzajemniła gest, lekko się rumieniąc.
-Muszę teraz iść i coś załatwić, ale wrócę wieczorem dobrze kwiatuszku?
-Dobrze. Do zobaczenia
-Do zobaczenia.
TIME SKIP...
Tak jak obiecałem przyszedłem wieczorem, gdy teoretycznie byłem już po "pracy".
-Jestem - oznajmiłem z uśmiechem na ustach.
-Witam z powrotem - odwzajemniła gest, poprawiając się na szpitalnym łóżku.
-Jak się czujesz?
-Źle? Dlaczego pytasz mnie o to jak się czuję, skoro doskonale wiesz jaka będzie moja odpowiedź?
-Liczę, że pewnego dnia odpowiesz, że czujesz się dobrze.
-Może kiedyś.
-Nie może, a na pewno Sylvio. Obiecałem ci coś, pamiętasz? - Usiadłem na brzegu łóżka.
-Tak, pamiętam.
-No właśnie. Ja dotrzymuję obietnic.
-Mam taką nadzieję Smiley - stwierdziła smętnie.
Przez to przeziębienie jej stan się pogarsza; ma częstsze napady kaszlu, ciężej oddycha, a jej głos jest ledwo słyszalny. Niestety, teraz nie może przejść operacji. Najpierw trzeba pozbyć się przeziębienia.
-Mam coś dla ciebie - sięgnąłem do kieszeni fartucha. - Proszę - podałem jej tabliczkę czekolady. - Dostałem ją od pewnej pielengniarki, ale ja nie przepadam za słodkościami, więc pomyślałem, że dam ci ją jako pocieszenie.
-Dziękuję ci - jej drobne dłonie musnęły moje; przeszedł mnie wtedy dziwny dreszcz.
-Nie ma za co.
Nie wiem dlaczego, ale polubiłem ją. Jest taka zwyczajna, prosta, wystarczy jej niewiele do szczęścia. W dodatku jest taka milusia, dziękuje mi choć jeszcze nic nie zrobiłem.
TIME SKIP...
Siedzieliśmy do późna, rozmawiając o swoich przeżyciach, czy o tym co Sylvia mogłaby robić teraz, gdyby nie fakt, że musi siedzieć w szpitalu.
Ostatecznie zasneliśmy na szpitalnym łóżku obok siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top