VII

Elo. Informuję, że książka pt.: "Killer Queen" już się pojawiła. Zapraszam.

------------------------------------------------------

Wracam właśnie do domu ze spotkania z przyjaciółką. Jest już wieczór ale na dworze wciąż dość jasno.

Promienie słońca, które chowało się powoli za blokami mieszkalnymi, świeciły prosto na mnie. A ja z uśmiechem na ustach wracałam do sklepu z zabawkami. Do Jack'a.

Nagle usłyszałam krzyki i chyba strzały. Zatrzymałam się i odwróciłam do tyłu. Dostrzegłam mężczyznę, ubranego na czarno, biegnącego w moją stronę. A zaraz za nim kilku funkcjonariuszy policji. Dobiegł do mnie, szarpnął za włosy i przyłożył pistolet do skroni.

-Jeszcze krok a ją zabiję. - Zatrzymali się, zapewne nie wiedząc co mają w tej sytuacji  zrobić. - Zabiorę ją ze sobą. Jeśli spróbujcie wszcząć pościg, dostanie kulkę w łeb. - Pociągnął mnie za włosy i zaprowadził w zaułek uliczki. -Nie próbuj uciekać. - Rozkazał, po czym puścił mnie i wsiadł na motor. - Wsiadaj. - Przerażona usiadłam za nim, a on ruszył z piskiem opon. Objęłam go mocno wokół talii, tym samym przytulając się do niego. Jechał strasznie szybko.

Nie mam pojęcia gdzie się teraz znajduję. Zatrzymał się pod małym domkiem, a następnie zamknął mnie w pokoju. Nie wiem jak długo już tu siedzę.

-Złaź. - Puściłam go i zeszłam z motoru. On zrobił to samo po czym chwycił mnie za nadgarstek i wprowadził do małego, drewnianego domku.

-Co chcesz ze mną zrobić? - Zapytałam gdy ciągnął mnie przez korytarz.

-Nic. Potrzymam cię dla okupu.

-Jak to dla okupu?

-Normalnie. A teraz przestań zadawać mi pytania i siedź cicho. - Wepchnął mnie do pokoju po czym zamknął drzwi.

Siedziałam na łóżku, gdy wszedł do środka. Uważnie mu się przyglądałam. Podszedł do szafy i zaczął się rozbierać.

-Co ty robisz? - Cofnęłam się na kraniec łóżka pod ścianę.

-Nie zamierzam cię gwałcić - odpowiedział. Stał do mnie plecami. - To moja sypialnia.

-Mam z tobą spać?

-Chyba jakoś muszę cię pilnować. Ta chatka nie ma więcej takich pokoi ani strychu czy piwnicy. Więc zostajesz ze mną.

Czułam jak się trzęsę. On może mnie zabić. Już kiedyś przechodziłam przez coś takiego i nie chcę tego powtarzać.

-Uspokój się. Chyba ci powiedziałem, że nic ci nie zrobię.

-Porwałeś mnie! Jak mogę ci wierzyć?

-Eh... Zrobiłem to tylko po to, żeby się odczepili. Pobędziesz tu ze mną parę dni a potem wrócisz do domu.

-A co z okupem?

-Tak cię wkręciłem żebyś nie zadawała mi tylu pytań.

Ogarnęła mnie nagła złość i chęć nakrzyczenia na niego, ale powstrzymałam się.

Położył się obok, jak gdyby nigdy nic i zasnął. Był bez koszulki.

***

Jest już bardzo późno a jej dalej nie ma. Powoli zaczynam się denerwować.

-Co twoja zabaweczka ci zwiała? - chwyciłem go za szyję jedną ręką i podniosłem do góry. Drażni mnie.

-Jack puść go. - Usłyszałem. Zostawiłem Candy'ego w spokoju i wyszedłem z domu. Boję się, że ode mnie uciekła. Jeśli to zrobiła... Nie daruję jej tego. Obiecała mi, że zostanie ze mną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top