VI

Choć przeziębienie minęło, to stan Sylvii się nie poprawiał. To mogło oznaczać tylko tyle, że choroba postępuje. Czyli musi przejść operację szybciej niż przypuszczałem. Oh Sylvio - myślałem idąc do niej jak każdego dnia.

-Witaj - powiedziałem otwierając drzwi. - Jak się czujesz?

-Źle - jej głos był ledwo słyszalny.

Zwróciłem uwagę na stos chusteczek pokrytch czerwonymi plamami. Martwił mnie ten fakt. Nawet bardzo. Nie chcę by umarła, chcę jej pomóc. Jestem w końcu lekarzem.

Usiadłem na łóżku i odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy.

-Spałaś choć trochę? - Spytałem widząc wory pod oczami dziewczyny. Ta pokiwała przecząco głową. - Powinnaś się przespać.

-Nie mogę - wyszeptała przez łzy; znów zaczęła zanosić się płaczem.

-Cichutko - przytuliłem ją do siebie. - Niebawem wszystko się zmieni Sylvio. Pojutrze przejdziesz operację, załatwiłem to - oznajmiłem, jednak to spowodowało, że zaczęła płakać jeszcze bardziej.

Delikatnie gładziłem ją po głowie, starając się uspokoić jej skołatane nerwy. Po jakimś czasie wreszcie przestała płakać. Muszę przyznać, że przez to całe przeziębienie nasze relacje jakby uległy zmianie.

Przyszedłem dziś do niej wcześniej niż zwykle.

-Już nie śpisz? - Zdziwił mnie fakt, że siedziała na łóżku wpatrując się we mnie.

-Mało co dziś spałam. Wszystko mnie boli.

-To moja wina, przepraszam cię.

-Już to wczoraj mówiłeś - uśmiechnęła się, po czym zaczęła kaszleć.

-Mam dla ciebie coś, co uśmierzy ból.

-Co takiego?

-Morfina - przygotowałem niewielką strzykawkę.

-Ale mnie nie wolno tego brać - zaprotestowała.

-Kto ci tak powiedział?

-Mój wcześniejszy lekarz.

-Sylvia, kwiatuszku, teraz to ja jestem twoim lekarzem - usmiechnąłem się. - Tylko ja mogę ci pomóc - usiadłem na łóżku i wyciągnąłem do niej wolną rękę. - To będzie maleńkie ukłócie, ale po tym poczujesz się lepiej.

-Obiecujesz?

-Z ręką na sercu - zapewniłem.

-No dobrze - uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła do mnie rękę, a ja podałem zastrzyk.

-Bolało?

-Nie - zaśmiała się.

-Musisz poczekać chwileczkę aż zacznie działać - pokiwała głową.

-Dziękuję ci.

-Za co?

-No za wszystko.

-Nie ma za co. Jestem lekarzem, to mój obowiązek - posłałem jej ciepły uśmiech.

-Nie jesteś zwykłym lekarzem Smiley. Jesteś wyjątkowy.

-Dziękuję ci Sylvio.

------------------------------------------------------

Jest druga w nocy. Wiecie, że to podobno godzina samobójców?

Gorąco pozdrawiam wszystkich nocnych marków ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top