VI

Ej kojarzy ktoś z was takie pasty jak: Nick Vanill (Wanilia xD) i Nathan The Nobody?

------------------------------------------------------

Czułam czyjeś przyjemne ciepło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Candy'ego. No tak, przecież ze mną spał. Uśmiechnęłam się odgarniając niebieski kosmyk z jego twarzy. Wygląda tak niewinnie... Ta, jak śpi - pomyślałam.

Obejmował mnie w pasie, tuląc się jak małe dziecko.

-Candy, wstawaj - powiedziałam prawie szeptem. Nie zareagował. - No ej - lekko go szturchnęłam, a ten tylko coś mruknął i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął. Czułam się trochę niezręcznie i jednocześnie całkiem dobrze.

***

Nie chciałem jej puszczać. Mógłbym trzymać ją tak cały czas. Co się ze mną do cholery dzieje? - Skarciłem się w myślach.

Podniosłem się i spojrzałem na nią. Jej bluzka była podwinięta mocno do góry, pod same piersi.

-Candy, nie patrz tak na mnie - zarumieniła się.

-Ale cukiereczku... - Pocałowałem ją. - To nie moja wina, że działasz na mnie tak... Pobudzająco - usmiechnąłem się.

-Nie rozpędzaj się tak. Nie chcę żebyś mnie zgwałcił - powiedziała otwarcie.

-Nie mam zamiaru cię gwałcić cukiereczku. Jesteś na to zbyt słodka - całowałem ją po szyi, kierując się w stronę biustu.

-Twoje zachowanie temu zaprzecza.

Natychmiast zaprzestałem swoich działań. Spojrzałem na nią trochę zły.

-A teraz mnie wypuść - uśmiechnęła się.

Pozwoliłem jej wyjść z pokoju. Tak mało brakowało ale nie. Znów coś musiało mnie powstrzymać. Kurwa mać.

***

Bałam się tego, że coś mi zrobi choć starałam się tego nie okazywać. Domyślam się, że on bardzo tego chce. To widać, nawet ślepy by to zauważył.

Zeszłam na dół do sklepu, gdzie moja mama poprawiała lalki na półkach. Zatrzymałam się na ostatnim schodku widząc, jak tata zakrada się do niej od tyłu po czym mocno przytula. Uśmiechnęłam się widząc ich razem. Są tacy szczęśliwi. Czasem zastanawiam się, czy ja też kiedyś będę tak samo szczęśliwa jak oni.

-Hej - przywitałam się.

-Hej skarbie. Co tak późno?

-Musiałam się w końcu pożądnie wyspać prawda?

Tata spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Jakby się domyślał, że spałam z Candy'm. Jeśli tak to niebieskowłosy ma przechlapane. On go zabije. Nie. Chwila. On go rozszarpie na strzępy. Nienawidzi, gdy clown się do mnie zbliża. Drażni go to. Ale cóż, jest moim ojcem, chce mnie chronić.

Czasem zastanawiam się, jakby zareagowali ludzie ze szkoły, gdybym im powiedziała, że moim tatą jest Jason The Toy Maker, demon, który robi lalki z żywych ludzi; że mieszkam wraz z duchem władającym złotymi sznurkami; clownem, który straszy dzieci, wyskakując z pudełka i drugim clownem - gwałcicielem. Pobyt na oddziale zamkniętym tutejszego psychiatryka gwarantowany. Ale oni są moją rodziną. Dla mnie to normalne.

TIME SKIP...

Siedziałam wraz z Candy'm w moim pokoju. Nie dawał za wygraną i łaził za mną praktycznie przez cały dzień.

-Czego ty właściwie chcesz? - Spytałam odwracając się do niego.

-Ciebie. Chcę żebyś była moja i tylko moja. Chcę cię mieć dla siebie na własność. Tego chcę. Żebym tylko ja mógł cię dotykać. Żebyś ty wreszcie mi się oddała.

Zaniemówiłam na krótką chwilę.

-Wiesz, że ja nie jestem rzeczą? Nie możesz mnie mieć Candy. Nie jestem lalką.

-Ale ja chcę.

-Znajdź sobie bardziej realne marzenie.

-Nie. - Przybił mnie do materaca. - Nikt inny nie wchodzi w grę. Ja chcę tylko ciebie rozumiesz? Tylko. Ciebie.

-To chwilowe. Nie chcesz mnie, tylko mojego ciała. Pobawisz się mną, a potem o wszystkim zapomnisz. Ja wiem kim jesteś.

Posłał mi gniewne spojrzenie.

-Nie sprzeciwiaj mi się.

-Bo? - Czułam jak powoli ogarnia mnie wściekłość.

-Bo gorzko tego pożałujesz.

-Spróbuj mnie tknąć, a nie ręczę za siebie. - Właściwie nie wiem co mnie tak wkurzyło. - Złaź ze mnie.

-Nie.

-Candy. Złaź. Już.

-Nie.

Odetchnęłam poddając się. Mogłam spróbować mu się wyrwać, ale nie miałam na to sił. Czułam się dziwnie. Jakby coś we mnie pękło.

W końcu zrezygnowany wstał i wyszedł. Dlaczego tego nie zrobi? Co go powstrzymuje? Przecież on... To nie ma sensu.

Tak samo jak to, że chyba coś do niego poczułam. Ale to przecież niemożliwe. Błąd. Możliwe i to bardzo.

--Ciebie. Chcę żebyś była moja i tylko moja. Chcę cię mieć dla siebie na własność. Tego chcę. Żebym tylko ja mógł cię dotykać. Żebyś ty wreszcie mi się oddała.

Mnie, tak? Westchnęłam. Obawiam się, że to się nigdy nie wydarzy. Cukiereczku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top