VI
Poczułam powiew chłodnego powietrza. Otworzyłam oczy, ale wokół mnie panowała ciemność. Przesunęłam ręką po twardym podłożu. Czemu spałam na podłodze? Po chwili mój wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnego mroku. Dostrzegłam dziurę w ścianie więc podeszłam tam, chwiejąc się i mając nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Tyle że dziura była prawdziwa, jeszcze nie zwariowałam, ale co ja robię w tym miejscu i to o tej porze? Po omacku odszukałam połamaną poręcz i kurczowo się jej trzymając zeszłam po stromych schodach. Wyszłam na zewnątrz i wzięłam głęboki wdech. Mam wrażenie, że to tylko sen, ale wiem, że tak nie jest. Chciałam wrócić do motelu ale gdy tylko przeszłam obok wejścia do tamtej piwnicy, usłyszałam cichy dźwięk pianina, a kiedy zajrzałam do środka, zauważyłam blade światło. Oczywiście ciekawość wzięła górę i zeszłam na dół najciszej jak tylko umiem. Stanęłam w futrynie drzwi i oparłam się o nią, przyglądając się chłopakowi - wnioskując po sylwetce - w żółtawej bluzie*. Podeszłam krok bliżej, a potem następny i jeszcze jeden. Chciałam zobaczyć kim jest, więc musiałam podejść bliżej. Zrobiłam kolejne kilka małych kroczków i tym razem potknęłam się o coś, lądując z hukiem na podłodze. Szybko się podniosłam i trochę otrzepałam z kurzu. Przyglądał mi się, znaczy tak myślę bo nie widziałam jego twarzy przez to, że miał kominiarkę z odwróconym uśmiechem, który wcześniej widziałam na nagraniu. Nie odważyłam się wykonać nawet najmniejszego ruchu.
Czułam na sobie jego spojrzenie. Świdrował mnie nim za wskroś przez materiał kominiarki. Spojrzałam na swoje ręce, trzęsły się.
***
Pod wpływem mocnego uderzenia w głowę, dziewczyna poleciała na ziemię.
-Miałeś jej pilnować. - Tim był wściekły.
-Toby miał jej pilnować - odparłem ze spokojem.
Nic już nie powiedział i w sumie nie musiał. Doskonale wiem co chciałby powiedzieć.
Przerzuciłem dziewczynę przez ramię, jest strasznie lekka. Nie mam pojęcia po co ona Operatorowi, ale to nie mój interes i chyba wolę się w to nie mieszać.
Zabraliśmy ją daleko od tamtego miejsca. Jeśli ucieknie to w życiu nie znajdzie drogi do miasta, tutaj las jest już zbyt gęsty.
Przywiązałem ją do krzesła znajdującego się na środku pomieszczenia w starej szopie.
-Pilnuj jej. Idę znaleźć tego gofrożernego idiotę.
Kiwnąłem głową siadając na przeciw niej. Raczej szybko się nie obudzi.
Jakiś czas później...
Patrzyłem jak powoli otwiera oczy. Coś tam mruknęła pod nosem, ale nie usłyszałem co.
-Gdzie jestem? - Spytała cicho. Nie odpowiedziałem, więc ponowiła pytanie. Znów się nie odezwałem. Zapytała trzeci raz, a gdy kolejny raz nie odpowiedziałem, zamilkła.
Szczerze, nie odzywałem się tylko dlatego, że nie lubię rozmawiać z obcymi ludźmi. Nie nazwałbym tego nieśmiałością, a bardziej niechęcią do spoufalania się z innymi. Tak było od zawsze.
-Powiesz mi chociaż jak się nazywasz? - Przyglądała mi się, a ja jej. Wyglądała bardziej na zdezorientowaną niż wystraszoną. - Ja jestem Emily, powiesz mi jak ty się nazywasz? - Chyba trochę za mocno oberwała od Tima. Nagle naszła mnie chęć, żeby jej odpowiedzieć.
-Brian - wykrztusiłem pod nosem, twierdząc, że skoro i tak Operator się jej pozbędzie, to w sumie nie mam nic do stracenia.
-Jesteś... Mordercą? - Wypowiadając to słowo dało się słyszeć załamanie w jej głosie. Lekko uśmiechnąłem się do siebie. - Rozumiem, że tak - mówiła ściszonym głosem jakby się bała, że ktoś może nas podsłuchiwać. - Dlaczego to robisz? Co ci ludzie ci zrobili? Powiedz mi, proszę.
Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie odpowiedziałem jej, lepiej żeby o pewnych rzeczach nie wiedziała.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Miała spuszczoną głową, ale próbowała oswobodzić ręce wiercąc się na krześle. Zlitowałem się w końcu nad nią i delikatnie pozluzowałem więzy. Na nadgarstkach miała zaczerwienioną skórę. Trochę szkoda, że tak skończy, bo trzeba przyznać, że jest całkiem ładna.
-Dziękuję - szepnęła.
Nie ma za co - odparłem w myślach - za niedługo i tak to wszystko straci dla ciebie jakiekolwiek znaczenie.
-Bardzo ładnie grasz - powiedziała - wiesz, ja umiem tylko jedną piosenkę - zaśmiała się, a mnie nagle jakoś zrobiło się jej żal.
-Dziękuję - odparłem cicho.
-Wydajesz się być jakiś taki nieśmiały jak na mordercę.
-Nie lubię zbytnio rozmawiać z innymi.
-Ale ze mną rozmawiasz. Czyżbym dostała jakiś specjalny przywilej?
Pokręciłem głową na nie.
-Czyli nie mam szans na ucieczkę? Szczerze liczyłam, że się nade mną zlitujesz i mnie wypuścisz...
-Nie mogę. - Zbladła kiedy to usłyszała. Teraz na prawdę była wystraszona.
-Dlaczego? - Nie odpowiedziałem, a ona już więcej o to nie pytała. - Brian, proszę cię, obiecuję, że nikomu nic nie powiem, błagam - miała łzy w oczach.
Odwróciłem wzrok nie chcąc patrzeć jak bardzo się boi.
Minęło kilka godzin nim Tim wrócił z tym oberwańcem. Toby od razu podszedł do dziewczyny i się przywitał jak gdyby nigdy nic. Zawsze tak robi.
-Będziemy musieli ją tu przetrzymać przez jakiś czas, Operator wróci dopiero za kilka dni - szepnął do mnie.
Przytaknąłem, spoglądając na nią. Miała czerwone oczy, ewidentnie było widać, że płakała.
------------------------------------------------------
* żeby nie było, że sobie to zmyśliłam, wzięłam tą informacje z tej oto książki:
No, więc proszę się mnie nie czepiać.
Jeszcze jedna sprawa: wreszcie utworzyłam książkę na nominacje i inne bzdety:
To ona: When Gravity Falls... - Czyli Nominacje i Inne Duperele 😝
Myślę, że ruszy od następnej nomki, którą dostanę. Czyli za chwilę xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top