V
Ku mojemu zdziwieniu, czas spędzony z Timem nie był wcale porażką. Wręcz przeciwnie, świetnie się bawiłam.
Wróciliśmy do domu dopiero nad ranem. Nadal go nie lubię, ale miło było choć na chwilę o tym zapomnieć.
-Wiesz co? - spytałam.
-Hm?
-Dzięki - uśmiechnęłam się - było... Całkiem fajnie.
-Nie ma za co - też się uśmiechnął, i muszę przyznać, że wygląda słodko.
Staliśmy pod drzwiami do mojego pokoju, patrząc na siebie. Zebrałam się na odwagę i pocałowałam go w policzek. Niech się cieszy - pomyślałam.
-Dzięki Tim - powiedziałam i weszłam do pokoju.
***
Stałem tam jeszcze przez chwilę, kompletnie zdezorientowany. Nie spodziewałem się czegoś takiego z jej strony. Poszedłem do siebie i zasnąłem, wciąż słysząc jej słodki śmiech.
Idąc rano do kuchni, zauważyłem, że wychodzi gdzieś z Brianem. Poczułem lekkie ukłócie zazdrości, ale zignorowałem je.
***
Wyszłam z bratem Tima na krótki "spacerek". W sumie, na dłuższą metę wolę jego towarzystwo, przynajmniej wiem, że za nic mu nie przywalę.
-Podobno byłaś gdzieś wczoraj razem z Timem.
-Tak. Przypałentał się. Wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy i zawarliśmy względny pokój.
-Czyli widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku?
-Można tak powiedzieć.
-To dobrze, że już się nie kłócicie.
-Dlaczego?
-Bo wszystkich to denerwowało.
-Heh, w sumie racja. Już dawno byśmy się pozabijali, gdybyście nas za każdym razem nie rozdzielali.
-To prwada - zatrzymał się i spojrzał do góry - mogę ci coś powiedzieć?
-Jasne, śmiało.
-Myślę, że może on coś do ciebie czuje.
-Tim? Niby skąd takie przypuszczenie?
-Bo inaczej nie przejmowałby się tak bardzo tym wszystkim. Znaczy tak sądzę.
Z nie wiadomych mi przyczyn, moje serce zabiło jakoś mocniej. To nie możliwe, żeby on coś do mnie czuł.
-Wątpię - wyczułam lekkie drganie mojego głosu - wydaje ci się. Pewnie zeżarły go wyrzuty sumienia.
-Możliwe. Choć myślę, że jest to bardziej skompilkowane - popatrzył na mnie, a ja z wielkim trudem przełknęłam gulę w gardle.
-Chodźmy już. Robota sama się nie zrobi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top