TICCI TOBY: DON'T YOU DARE FORGET THE SUN

Witajcie zagubione duszyczki ( ͡° ͜ʖ ͡°) zaczynamy opowiadanie numer 2. Teraz do akcji wkracza Toby (szczerze wam powiem, że to podoba mi się bardziej od poprzedniego, jakoś lepiej wyszło xD). Tytuł to piosenka Get Scared - Don't you dare forget the sun. Miłego czytania ;)

------------------------------------------------------------------------------------

Siedziałam zapłakana nad brzegiem rzeki przepływającej przez las. Nie wiedziałam co mam zrobić.

-H-Hej... - momentalnie odwróciłam się w stronę głosu, zobaczyłam chłopca.

Pociągnęłam nosem.

-Cześć...

-D-Dlaczego placzesz?

-Ja - ja się zgubiłam... Nie wiem jak wrócić do domu... - wciąż płakałam.

-Nie płacz, p-pomogę ci - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę, po czym pomógł mi wstać - j-jestem Toby.

Otarłam rękawem łzy.

-Sophie.

-Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.

-Wprowadziliśmy się niedawno.

Toby odprowadził mnie pod sam dom. Okazało się, że mieszka obok mnie.

-Zostaniemy przyjaciółmi, prawda? - spytałam za nim weszłam do domu.

-J-Jasne - uśmiechnął się.

Od tamtej pory byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Później dowiedziałam się, że choruje na zespół Tourette'a, to dlatego czasami tak się jąkał i miał tiki nerwowe. Miał przez to problemy w szkole i musiał się uczyć w domu. Dlatego zawsze po szkole przychodziłam do niego. Zaprzyjaźniłam się też z jego starszą siostrą.

Wszystko było dobrze, spędzaliśmy ze sobą każdy dzień. Dopóki nie wydarzył się pewien wypadek. Toby i jego siostra wylądowali w szpitalu. Niestety, ona nie przeżyła. Było mi bardzo przykro z tego powodu. Odwiedzałam go w szpitalu. Ciężko było z nim się wtedy dogadać, jego choroba dała o sobie znać. Pewnej nocy przyszedł do mnie.

-Toby? Co ty tu robisz? - stałam przed nim w piżamie przecierając oczy.

-Nie czas na wyjaśnienia - był jakby zestresowany? - idziesz ze mną?

-Gdzie?

-Wyjaśnię ci później, idziesz czy nie?

Szybko przebrałam się i razem z nim pobiegłam do lasu. Dopiero później zauważyłam, że ma ze sobą dwie siekiery.

-Zaczekaj tu na mnie - był zbyt pewny siebie - zaraz wracam.
Chwilę później oglądaliśmy ogień, tańczący na naszej ulicy i strażaków, którzy próbowali go ujarzmić.

-Już tam nie wrócimy, prawda? - spytałam patrząc na niego.

-Nigdy - wpatrywał się przed siebie - chodźmy już, zanim nas znajdą.

Poszliśmy w głąb lasu. Opowiedział mi, dlaczego po powrocie ze szpitala się nie odzywał, o tym, że widział swoją siostrę, że miał zwidy i koszmary, że zabił swojego ojca, bo nie mógł znieść tego, że bił jego matkę. Chciałam go jakoś wtedy pocieszyć ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Wtedy go spotkaliśmy, wysokiego mężczyznę bez twarzy. Powiedział, że się nami zaopiekuje, że teraz nic nam nie grozi...

Pamiętam wszystko co stało się tamtej nocy tak dokładnie, jakby miało miejsce kilka minut temu. Pamiętam co powiedział Toby, że już nigdy nie zobaczę swoich rodziców, domu, że nie możemy tam wrócić. Pamiętam, że gdy zapytał czy z nim pójdę, nie zawahałam się. Nie mogłam go zostawić, przyjaciele się tak nie zachowują.

Uciekliśmy z tamtąd na kilka dni przed moimi siedemnastymi urodzinami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top