IX

Widzę, że całkiem dobrze przyjęliście wiadomość o drugiej części więc ona powstanie. Ale najpierw skończę to tutaj xD

Okładkę do drugiej części macie w mediach. Jak widać nie ma zbyt dużej różnicy.

--------------------------------------------

To dziś, właśnie dziś mam przejść operację, która odmieni moje życie. Boję się, że to może okazać się tylko snem, albo - co gorsza - znów każą mi czekać.

Ale przecież Smiley mi to obiecał - pocieszałam się tą myślą. Tyle razy zapewniał mnie, że nie mam się o co martwić. Na pewno się uda.

Nie wiem czy jestem w tym momencie bardziej szczęśliwa czy zestresowana. Chyba oba naraz. A co najlepsze, to fakt, że Smiley'a jeszcze nie ma.

***

Posprzątałem salę po mojej wcześniejszej pacjentce i z wielkim zadowoleniem stwierdziłem, że czas iść po moją Sylvię. Biedna pewnie już odchodzi od zmysłów - myślałem z uśmiechem na ustach.

Uśmiech jednak zszedł mi z twarzy, ponieważ zacząłem się zastanawiać czy dobrze wybrałem.

Już od kilku dni starałem się znaleźć idealną kandydatkę, która oddałaby swoje serce i płuca mojemu kwiatuszkowi. Jednak to było trudniejsze niż mi się wcześniej wydawało. To nie mogła być pierwsza lepsza, musiała być konkretna. Idealna.

Chcę by Sylvia mnie kochała, nawet jeśli mam ją do tego zmusić. Dlatego dziewczyna, którą wybiorę musi być piękna również w środku.

Idąc rano do "pracy" nie rozglądałem się specjalnie za "dawczynią", bo śpieszyło mi się do mojego kwiatuszka.

Z rękami w kieszeniach fartucha szedłem powolnym krokiem w stronę szpitala. Nagle coś przykuło moją uwagę. Była to niewysoka dziewczyna, na oko w wieku Sylvii, ubrana w czarne jeansy i czarną bluzę. Na pierwszy rzut oka wyglądała jakby była w żałobie; cała ubrana na czarno. Nawet jej włosy wydawały się być czarne.

Ona będzie idealna - stwierdziłem, gdy odwróciła głowę; na jej twarzy widniał piękny, szczery uśmiech.

Przeszedłem przez ruchliwą ulicę i ruszyłem za dziewczyną. Udało mi się nawet zadzwonić do szpitala, że dziś nie mogę przyjść, wymigując się jakąś banalną historyjką. Mam teraz ważniejszą sprawę na głowie.

TIME SKIP...

Wystarczył mi dzień, bym wiedział o niej niemal wszystko. Teraz wystarczy ją dyskretnie zabrać do sali operacyjnej, gdzie grzecznie zaczeka na operację.

Zaczaiłem się na nią w jednej z wąskich uliczek oddzielających bloki.

-Dobranoc - szepnąłem jej do ucha, przykładając do ust chusteczkę nasączoną chloroformem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top