IX
Od naszej ostatniej "kłótni" staram się unikać Candy'ego. Nie mam ochoty na konfrontacje z nim; chyba rzeczywiście coś do niego poczułam.
-Wyszłabyś stąd wreszcie - usłyszałam.
-Hej Puppet - odparłam.
-Co ci się dzieje co? Chora jesteś? - Lewitując nad moim łóżkiem, przyglądał mi się swoimi złotymi oczami.
-Eh... - Westchnęłam. - To skomplikowane...
-Czyli? Nie potrafię czytać w myślach, jak mi nie powiesz o co chodzi to sam się nie domyślę.
Uśmiechnęłam się lekko. Tego potrzebowałam, odrobiny szczerości i złotego uśmiechu z jego strony.
-Bo chodzi o Candy'ego - odparłam. - Chyba pogubiłam się w tym co czuję.
-Kochasz go? - Podniosłam wzrok i spojrzałam na ducha. Zdziwiło mnie trochę to pytanie.
-Nie wiem - pokręciłam głową. - Lubię jego towarzystwo i czuję się przy nim jakoś tak... Inaczej. Jakby bezpieczniej. I choć staram się tego nie okazywać, to lubię jego dotyk - westchnęłam. - Pewnie nie masz pojęcia o czym mówię co?
-Ej, nie rób ze mnie bezuczuciowego potwora dobra? To, że dopuszczam się strasznych rzeczy nie znaczy, że nie mam uczuć. Pamiętaj, że ja też kiedyś byłem człowiekiem.
-Byłbyś w stanie kogoś pokochać?
-Nie wiem. Być może tak, a być może nie.
-Właśnie. A Candy? Przecież on...
-Wiem co robi, ale nie skreślaj go tak szybko. On serio się stara, może ty tego nie widzisz, ale my tak.
-Co masz na myśli?
-Może on też coś do ciebie czuje? Nie sądzisz, że gdyby było inaczej to już dawno by cię zgwałcił?
-Myślałam nad tym, ale pewnie chce się tylko mną pobawić.
-Może. Ale nie masz stu procentowej pewności prawda? Może odmienił mu się światopogląd? Pamiętaj, że my też chcemy żeby ktoś okazał nam coś więcej niż nienawiść.
-Moja mama o tym wiedziała - skomentowałam.
-Dobra, koniec tego. Idziemy, musisz wreszcie wyjść z domu.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam za Puppeteerem. Porozmawiam potem z Candy'm - pomyślałam.
***
Od kilku dni chodzę wkurwiony jak nigdy. Mam wrażenie, że już dłużej tak nie wytrzymam. Czuję się jakiś taki pusty, jakby ktoś brutalnie odebrał mi część mnie, małą ale tą najważniejszą.
Przemierzając wąskie uliczki, zostawiałem za sobą szlak trupów. Z mojego młota spływała ciemno czerwona ciecz; generalnie cały byłem nią ubrudzony. Pod wpływem niepohamowanego gniewu zabijałem każdego, kto stanął mi na drodze.
Najpierw zająłem się tamtym gościem i zrobiłem z niego papkę. Nic po nim nie zostało. Usmiechnąłem się, przypominając sobie jak błagał mnie o życie, bym go oszczędził. To było takie zabawne.
-Candy? - Usłyszałem słodki głos dochodzący z bocznej uliczki. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się do góry.
-Cukiereczku... - Odwróciłem się powoli w jej stronę. W jej oczach widziałem przerażenie, złość i zdezorientowanie. Ciekawe jak bardzo musi mnie teraz nienawidzić.
-Dlaczego? - Miałem wrażenie, że widzę łzy spływające po jej policzkach.
-Jak to dlaczego? Przecież to normalne - uśmiechałem się.
-Myślałam, że...
-Co myślałaś cukiereczku? Że się zmieniłem?
-Nie. Myślałam... A zresztą nie ważne. I tak byś tego nie zrozumiał. - Jej głos przybrał chłodną barwę, pozbawioną emocji.
-No powiedz mi cukiereczku - podszedłem do niej tak blisko, że dzieliły nas zaledwie centymetry.
-Po prostu upewniłam się w tym, co już wiedziałam. Miłej zabawy, Candy. - Wypowiedziała moje imię z taką nienawiścią, że aż mnie to zabolało. Poczułem nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej, po raz pierwszy w życiu. Co gorsza, ból nasilał się gdy odchodziła szybkim krokiem. Chciałem ją zatrzymać, ale nie zrobiłem tego, stałem tam i pustym wzrokiem wpatrywałem się w znikającą w ciemności sylwetkę Marie.
***
Wreszcie dotarła do mnie okrutna prawda. Boli mnie to jak diabli i mam ochotę ryczeć. Naprawdę coś do niego poczułam, ale teraz już mam pewność, że on nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić moich uczuć. Nie chcę potem żyć ze świadomością, że dałam mu się wykorzystać, że byłam taka głupia i naiwna.
Wróciłam do domu i zamknęłam się w swoim pokoju, próbując się uspokoić.
------------------------------------------------------
PS: Moi drodzy mam lenia 😐 dlatego rozdziały pojawiają się tak rzadko, bo zwyczajnie nie chce mi się do tego przysiąść i pożądnie za to zabrać. Postaram się jakoś ogarnać, ale póki co musicie to jakoś znosić xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top