IX
Od tamtego wydarzenia Zalgo chodzi ze mną wszędzie. No może nie dosłownie, do łazienki chodzę sama, ale kto wie co mu wpadnie do głowy. Dziwne jest jedynie to, że coraz mniej mi przeszkadza.
-Idziemy dziś na pizzę? - Zapytałam, gdy szliśmy do klasy.
-Jasne - odparł z niemałym entuzjazmem.
Od razu po szkole udaliśmy się do pizzeri. Zamówiliśmy sobie dużą Margaritte ze wszystkimi dodatkami.
-Ja nie wiem kto to zje - zaśmiałam się widząc jak wielka jest ta pizza.
-No my - odparł porywając pierwszy kawałek.
Nie wiem jakim cudem udało nam się to zjeść, ale w każdym bądź razie Zalgo niósł mnie na barana do domu bo nie chciało mi się iść. Po prostu perfidnie go wykorzystałam.
-Wcale taka lekka nie jesteś - powiedział stawiając mnie na ziemi.
-Zabawne.
Weszliśmy do środka. Na lodówce w kuchni wisiała kartka: musiałam iść do pracy, bądźcie grzeczni - mama. Czyli wychodzi na to, że mamy dom dla siebie.
-Co jest? - Zapytał.
-Nic. Moja mama jest w pracy.
-Super. Mamy dom dla siebie.
-Tak. Jak coś, to idę się umyć.
Wzięłam długą, gorącą kąpiel. Ten dzień strasznie szybko zleciał...
Gdy wyszłam, on siedział na moim łóżku. Spojrzał na mnie kiedy stanęłam obok.
-No i co się tak przyglądasz?
-Jak ci powiem, to wyzwiesz mnie od zboczeńców - uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem. Pokręciłam głową. On na prawdę jest mocno spaczony.
Usiadłam obok niego i zaczęłam przeglądać coś w internecie. Cały czas na mnie patrzył, to dziwne uczucie.
-No dobra. Czego chcesz? - Odłożyłam telefon i spojrzałam na niego. Momentalnie zostałam przybita do materaca.
-Ciebie Raven. Chcę. Ciebie.
-Co?
Tylko tyle zdążyłam wypowiedzieć, bo wpił się w moje usta, a ja odwzajeminłam gest. Czułam jego przyjemnie palący dotyk na mojej skórze. Pod wpływem tego, mój demoniczny instynkt budził się do życia, przy nim wreszcie mogłam przestać udawać i po prostu dać się ponieść emocjom. Pozwoliłam mu zrobić ze mną co zechce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top