IV
Dobra mordeczki, książka przedłuża nam się o jeszcze cztery opowiadania: z Candy'm, Puppeteerem, Dr. Smiley'em oraz KageKao. Czyli praktycznie problem rozwiązany! Ale jeśli coś wam wpadnie do głowy, to dajcie znać 😉
------------------------------------------------------
-Więc, jak to ma niby działać? - Zapytałam.
-Nauczę cię paru sztuczek, żebyś mogła się bronić. Nie mam zamiaru cię niańczyć, no i przy okazji sprawdzimy twój potencjał.
-Błagam cię, nie żartuj sobie ze mnie, dobrze?
Zaśmiał się.
-Na prawdę nic nie umiesz? Nawet prostej sztuczki z lewitacją?
-Nie miał mnie kto uczyć.
-No to teraz już ma.
Uśmiechnęłam się słabo. Nie jestem zbytnio przekonana co to tego.
-Mogę cię o coś zapytać Zalgo?
-Wal.
-Dlaczego jesteś taki... Miły dla ludzi? Myślałam, że demony raczej nie są zbyt przyjaźnie nastawione do ludzi.
-Po prostu bawi mnie ich styl bycia. Chciałbym wiedzieć jak to jest więc można powiedzieć, że ja też się uczę.
-Jesteś dziwny.
Wzruszył ramionami.
-Tutaj przynajmiej się coś dzieje nie to co na dole. No i dziewczyny na mnie lecą.
Zaśmiałam się.
-Zboczeniec.
-Wypraszam to sobie. Jestem przyzwoitym demonem.
-Ta jasne, akurat - usmiechnęłam się, a on odwzajemnił gest. Wydaje się być miły i przyjazny, ale pozory mylą. - Więc od czego zaczniemy?
-Od podstaw. Ostrzegam, jestem raczej mało cierpliwy.
Prychnęłam.
-To możesz od razu wyssać ze mnie duszę.
-Nie - skrzywił się. - To tak samo jakbym wchłonął duszę demona. Taki trochę kanibalizm.
-Fuj.
Przemierzaliśmy szkolne korytarze w celu dotarcia do pracowni chemicznej. Rozmawialiśmy o tym, jak ma wyglądać moje "szkolenie". Miło z jego strony, że dba o moją edukację.
***
Bardzo mnie ciekawi co z tego wyjdzie. Ona ma potencjał, ogromny. Niestety nie umie go wykorzystać, ale no cóż, już ja się tym zajmę. Gorzej jak najdzie ją ochota na strącenie mnie z tronu. Niby jest jej wszystko jedno, ale w końcu to córka jednego z potężniejszych demonów. No cóż, zobaczymy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top