IV
-Potrzebuję jakiś informacji Harvey. Na pewno nie ma nikogo, kto przeżył by spotkanie z tym mordercą?
-Raczej nie. Ale mogę popytać skoro ci tak na tym zależy.
-Na prawdę? Dziękuję! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Musiałabyś radzić sobie sama, co byłoby koszmarnie trudne. Ludzie nie lubią rozmawiać na ten temat.
-Czemu się stąd nie wyprowadzą?
-Myślę, że już im się nie opłaca. Każdy tutaj kogoś stracił.
-Ty też?
-Tak. Moją kuzynkę znaleźli z odrąbaną głową na skraju lasu.
-Przykro mi.
-E tam. I tak nigdy jej nie lubiłem.
Zaśmiałam się.
Byliśmy razem na obiedzie w restauracji. Obiecał, że jeszcze dziś spróbuje się czegoś dowiedzieć i da mi znać. Żeby rozładować jakoś swoją ekscytację, przeszłam się jeszcze na to stare osiedle. Liczyłam, że może coś znajdę. Jednak ponownie się przeliczyłam. Schodząc po zniszczonych schodach na niższe piętra, zauważyłam ślady krwi na podłodze, wyglądała na świeżą. Wcześniej musiałam je przeoczyć. Zrobiłam kilka zdjęć i poszłam za czerwonym śladem, ale zaprowadził mnie do nikąd. Na końcu nie było żadnych zwłok, których się spodziewałam, za to była tylko ogromna plama krwi. Nic więcej. Byłam trochę rozczarowana. Nie szukałam dalej, dosłownie biegiem wróciłam do motelu, dziwnie szczęśliwa. Chciałam zadzwonić do Harvey'a ale stwierdziłam, że powiem mu o wszystkim przy najbliższym spotkaniu.
Po raz chyba setny przeglądałam moje zdjęcia, szukając jakiś ukrytych podpowiedzi. Było gdzieś tak około osiemnastej, gdy na wyświetlaczu mojego telefonu wyświetlił się numer chłopaka. Natychmiast odebrałam.
-Masz coś? - spytałam od razu.
-Tak. To starszy pan, mieszka w starej zdezelowanej chacie gdzieś na obrzeżach miasta. Mam jego adres...
-Super. Zbieraj się. Spotkamy się pod tamtą restauracją.
-Nie sądzisz, że jest już dzisiaj trochę za późno na nachodzenie obcych?
-Dramatyzujesz. Widzimy się za dziesięć minut - rozłączyłam się.
Założyłam bluzę, a do jej kieszeni wsadziłam notesik i długopis. Nie brałam aparatu, bo nie chciałam wystraszyć tego mężczyzny.
Harvey czekał już na mnie. Szybkim krokiem podeszłam do niego.
-Podobno od lat z nikim nie rozmawiał i nie jest przyjaźnie nastawiony do innych.
-Damy radę. Trzeba go będzie jakoś przekonać.
Uśmiechnął się. Jemu też podobał się ten pomysł.
Kilka minut później pukaliśmy do drewnianego domu. Drzwi otworzył nam mężczyzna w podeszłym wieku. Miał zmarszczki na całej twarzy, ale uwagę i tak najbardziej przyciągała ogromna, różowa blizna ciągnąca się przez oko. Patrzył na nas surowym wzrokiem. Lewdo otworzyłam usta, a on zatrzasnął nam drzwi przed nosem. Zapukałam drugi raz.
-Czego tu chcecie smarkacze?
-Chcieliśmy z panem porozmawiać.
-Nie.
-Ale... - znów zatrzasnął drzwi.
-Chyba nic z tego.
-Nie pozbędzie się mnie tak łatwo - zaczęłam walić do drzwi.
-Nie dociera do was, że macie stąd spadać? - Mówił podniesionym tonem głosu.
-Chcemy tylko z panem porozmawiać. Nie odejdziemy dopóki nas pan nie wpuści.
Westchnął ciężko.
-Właźcie. Tylko szybko, nie chcę mieć przez was problemów.
Weszliśmy do środka. Było tam dość ciemno, tak jakby bał się świata zewnętrznego.
-Czego chcecie?
-Podobno przeżył pan spotkanie z mordercą, to prawda? - Zapytałam wprost. Zmierzył mnie surowym spojrzeniem.
-Z mordercami. - Sprostował. - Dziennikarka? Czy wścibska dziewucha?
-To pierwsze. Pamięta pan jak wyglądali?
-Czy zwracałabyś uwagę na ubiór twojego oprawcy, czy raczej walczyła o życie?
-Nic kompletnie pan nie pamięta z tych rzeczy? - Brnęłam dalej nie zwracając uwagi na jego docinki.
-Mogli być niewiele starsi od was.
-Coś jeszcze?
Widziałam jak bardzo denerwowały go te pytania. Ewidentnie nie chciał rozmawiać na ten temat, ale ja potrzebowałam tych informacji.
-Nie. Czy to już wszystko?
-Na prawdę nie pamięta pan jak wyglądali? Małe szczegóły, cokolwiek?
-Dasz mi spokój? Chyba mówię, że próbowałem przeżyć, a nie oceniać ich styl ubierania się.
-Eh... No dobrze. Jeśli coś się panu przypomni, tu jest numer do mnie.
Wręczyłam mu wizytówkę, po czym razem z Harvey'em wyszłam na zewnątrz.
-Chyba na nic się nie przydał.
-Tak - spojrzałam w okna domu.
-Zostawmy już tego dziwaka.
Wracając, powiedziałam mu o swoim drobnym dzisiejszym odkryciu. Obiecał, że pójdziemy to jutro sprawdzić.
Jedno nie dawało mi spokoju, cały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował.
------------------------------------------------------
Dlaczego Proxies kojarzy mi się z wróżkami? xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top