IV
Tańczę do melodii granej z pozytywki. Jak ta tancereczka.
Czuję jak ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga w swoją stronę. Nie widzę jego twarzy i nie słyszę głosu mimo, że on cały czas coś do mnie szepcze.
Muzyka gra coraz szybciej i szybciej. W końcu gwałtownie się zatrzymuje, a ja ląduje w jego ramionach. Dzieli nas zaledwie kilka centymetrów.
Wtedy piękny sen się kończy. Zawsze tak jest. Za każdym razem.
Ten sam, śni mi się odkąd skończyłam piętnaście lat. Nie codziennie ale od czasu do czasu.
Usiadłam na łóżku. Poczułam chłodny powiew wiatru. Nie zamknęłam okna?
Wstałam i wyjrzałam na zewnątrz. Jest jeszcze ciemno.
Zamknęłam je i podeszłam do biurka, na którym stoi pozytywka. Nakręciłam ją i w rytm wygrywanej melodii ubrałam się i doprowadziłam do stanu, w którym mogę się publicznie pokazać.
-Cześć babciu - przywitałam się z nią.
Jak zwykle się nie odezwała, tylko posłała mi ciepły uśmiech.
Babcia teoretycznie jeździ na wózku, ale jak się uprze to wstanie i pójdzie. Mieszkam z nią żeby się nie przemęczała.
Dziesięć lat temu miała straszny wypadek, od tamtej pory się nie odzywa, a noga zrosła się tak fatalnie, że potrzebuje wózka bo inaczej może dostać paraliżu.
-Co chcesz na śniadanie? Może naleśniki? Albo gofry? Co ty na to?
Pokiwała głową na tak.
-Idę dziś do pracy. Więc wrócę trochę później. Uważaj na siebie dobrze?
Znów kiwnięcie głową i uśmiech.
Pożegnałam się i wyszłam.
Otworzyłam drzwi i usłyszałam cichy dzwoneczek.
-Jestem - powiedziałam.
Nikt się nie pojawił. Wzruszyłam ramionami i przeszłam się między półkami.
Znalazłam piękną rudowłosą, porcelanową lalkę z błyszczącymi, błękitnymi oczkami. Im bardziej jej się przyglądam, tym wydaje mi się bardziej... Czy ja wiem żywa? Przez chwilę nawet wydawało mi się, że oddycha.
-Podoba ci się?
Aż podskoczyłam ze strachu.
-Nie strasz mnie tak - odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się.
-Nie chciałem cię wystraszyć.
-Nic się nie stało. Po prostu nie zachodź mnie od tyłu.
-Tego nie mogę ci obiecać - uśmiechnął się.
-Bardzo zabawne Jason.
-Raczej nie będziesz miała tu zbyt wiele do roboty.
-Dlaczego? Przecież niedługo święta.
-Tak. Ale ludzie... I tak nawet wtedy rzadko tu zaglądają - mówił prostując zagięcia na białej sukience lalki.
-Nie doceniają czyjejś pracy.
-Są płytcy i fałszywi - w jego głosie pojawiła się wściekłość, a oczy błysnęły zielenią.
-Wszyscy?
Popatrzył na mnie.
-Nie. Ty nie. Potarfisz docenić to co robię.
-Może dlatego, że sama pracuję jako artystka.
-Albo potrafisz dostrzec coś więcej niż zwykłą, zdobioną porcelanę.
-Obawiam się, że nie jestem wyjątkowa.
-Dla mnie jesteś.
Poczułam jak się rumienię.
-Muszę cię na chwilę zostawić.
-Jasne. Poradzę sobie - uśmiechnęłam się.
Jason wyszedł i zostałam sama w tym niewielkim aczkolwiek pięknym sklepiku. Jeszcze raz przeszłam między półkami. Znów przeszło mnie dziwne wrażenie, że te wszystkie zabawki żyją i bacznie mnie obserwują. Szybko jednak zignorowałam moją wybujałą wyobraźnię i usiadłam za ladą.
Po pięciu minutach wgapiania się w pustą przestrzeń postanowiłam coś ze sobą zrobić. Przeszukałam swoją torbę. Udało mi się znaleźć kawałek kartki. Żeby był tu jeszcze jakiś ołówek albo długopis. Bingo! Chwyciłam długopis i uśmiechnęłam się do siebie.
Bazgrałam tak sobie dopóki nie usłyszałam cichego dzwoneczka.
-Mam nadzieję, że nie zanudziłaś się tu na śmierć - uśmiechnął się.
-Nie no na śmierć to może nie. Nie przesadzajmy - odwzajemniłam gest.
Podszedł do mnie i wziął do ręki mój rysunek. Przez chwilę mu się przyglądał.
-Masz talent. Dałabyś radę zaprojektować suknię dla jednej z moich lalek?
-Ja... Nie wiem. Chyba nie jestem aż tak dobra.
-Proszę.
-No... Dobrze - uśmiechnęłam się odgarniając kosmyk włosów z twarzy.
-Dziękuję. Na pewno będzie piękna.
-Chyba mnie przeceniasz.
-To się okaże. Jeśli bym cię gdzieś zaprosił, zgodziłabyś się pójść ze mną?
-Zależy gdzie.
-To niespodzianka.
-Hm... No dobrze.
-Pójdziemy jutro. Po zamknięciu, może być?
-Ależ oczywiście.
Jego oczy znów błysnęły zielonym kolorem. Mam wrażenie, że to miejsce sprawia, że moją wyobraźnia warjuje.
-Więc widzimy się jutro Jason.
-Już nie mogę się doczekać.
Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Cały czas myślami wracałam do tych "żywych" lalek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top