III
Pamiętam jak dowiedziałam się o przeprowadzce. Miałam wtedy jakieś... Dziesięć lat. Strasznie płakałam, bo nie chciałam stąd wyjeżdżać. Przez kilka miesięcy w ogóle nie odzywałam się do rodziców. Potem powiedzieli, że gdy będę miała już osiemnaście lat, pozwolą mi tu wrócić. Specjalnie dla mnie nie sprzedali tego domu, żebym miała gdzie mieszkać. I tak o to wróciłam na stare śmieci. Pomyśleć, że minęło dopiero pół roku.
Niestety mimo wszystko potrzebowałam pracy. Znalezienie jej było bardzo proste. Od zawsze chciałam pracować w barze u Jima, tak się akurat złożyło, że potrzebował pomocy.
Nie mam tam zbyt wiele do roboty. Po prostu zabawiam gości. Nie w taki sposób jak wam się wydaje. Śpiewam. Czasami robię za kelnerkę.
Póki co nie ma tu nikogo, jest za wcześnie. Więc zabrałam w sobie odwagę i podeszłam do tajemniczego jegomościa.
-Cześć - zaczęłam uśmiechając się.
-Cześć - odburknął
Jego ton głosu był chłodny.
-Jestem Sharon. Mogę się przysiąść?
-Jak chcesz.
Zajęłam miejsce na przeciw niego. Dzisiaj siedział przy stoliku. Przez jakąś chwilę przypatrywałam się mu, dopóki nie podniósł głowy i nasze spojrzenia się nie skrzyżowały. Uśmiechnęłam się.
-Czego chcesz?
-Wiesz, zawsze siedzisz tutaj tak sam, pomyślałam, że może...
-Dzięki, ale samemu mi dobrze - był strasznie nieprzyjemny, a mimo wszystko intrygujący.
Nie odezwałam się już. Było mi jakoś tak głupio. Z całej tej sytuacji wybawił mnie Jim, który czegoś potrzebował ode mnie. W głębi duszy bardzo byłam mu za to wdzięczna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top