DARK LINK: NO, I'LL NEVER GET AWAY

Usłyszałam ciche pikanie. Powoli otworzyłam oczy, a jasne światło jarzeniówek lekko mnie oślepiło. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ostrego blasku, zorientowałam się, że nie jestem w domu. Leżałam w szpitalu, a ten dźwięk to nic innego jak sprzęt monitorujący moje czynności życiowe. Poruszyłam najpierw rękami, potem nogami, po czym podniosłam się i usiadłam ba łóżku. Czułam się tak wyspana jak nigdy, a jednocześnie wyprana ze wszystkich sił życiowych.

Siedziałam tak zastanawiając się co ja tu robię. Ah, no tak, miałam przeszczep serca, wszystko jasne. Ciekawe tylko jak długo byłam w śpiączce...

Starałam przypomnieć sobie co działo się tuż przed podaniem mi narkozy, ale nie potrafiłam.

Do sali weszła pielęgniarka, która od razu wybiegła kiedy mnie zobaczyła, po czym wróciła z jakimś mężczyzną w białym fartuchu. To pewnie lekarz, który mnie operował.

-Cześć Zoey - uśmiechnął się. - Jak się czujesz?

-Dzień dobry. Trochę jak przebita dętka rowerowa, ale mogło być gorzej - odwzajeminłam gest. Zaśmiał się cicho pod nosem.

-Żartujesz. To dobrze. Teraz zrobimy ci serię krótkich badań i sprawdzimy czy wszystko jest w porządku.

Przytaknęłam. Mam nadzieję, że wszystko jest ze mną w porządku. Co jak co, ale chciałabym jeszcze trochę pożyć, nie żeby coś.

Okazało się, że wszystkie badania wyszły pozytywnie i zostanę tu jeszcze przez parę dni na obserwacje, a potem będę mogła wrócić do domu.

-Proszę pana - zatrzymałam go zanim wyszedł. - Jak długo byłam w śpiączce?

-Dwa lata. Powiadomię twoich rodziców.

-A może pan jutro? Chciałabym odpocząć po tych badaniach.

-Dobrze - posłał mi ciepły uśmiech. - Odpoczywaj.

Zostałam sama ze swoimi myślami. Nie chcę dziś widzieć się z rodzicami, nie mam na to sił. Czuję się wypompowana z życia i jakaś taka pusta w środku. Po prostu czegoś mi brakuje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top