Rozdział 8


-Chris, wracaj natychmiast!-zawołałam, biegnąc za chłopcem. Tej części opieki nad dziećmi nienawidziłam najbardziej, to jest ganiania wszędzie za nimi. Dzieciak chwycił nagle za jedną z kolumn, na której stała jakaś drogocenna i stara waza, po czym bezceremonialnie, z ogromnym uśmiechem na twarzy, przechylił ją. Naczynie spadło i roztrzaskało się w drobny mak, a ja dałam pokaz swojego profesjonalizmu, potknęłam się i wylądowałam z ręką w ostrych odłamkach, które trochę mnie pokaleczyły. Syknęłam cicho z bólu, ale nie dałam nic więcej po sobie poznać. Na mojej dłoni wkrótce pojawiły się stróżki fioletowej, neonowo świecącej się krwi.

-Chris, natychmiast do mnie-powiedziałam z powagą. Zaskoczony, a raczej wystraszony chłopiec posłusznie do mnie podszedł.

-A teraz wracamy-dodałam. Zamierzałam oczywiście dać mu umoralniający wykład na temat ucieczek i niesłuchania się mnie, ale dopiero kiedy wrócimy do jego brata i siostry. Najpierw jednak machnęłam ręką, sprawiając w ten sposób, że waza przybrała swój pierwotny kształt i wróciła na miejsce. Później zamierzałam już odejść razem z Chrisem, ale nieoczekiwanie niemal wpadłam na jednego z naszych gości, niejakiego Helgesa Braksa, wysłannika prosto od króla Juana. Spojrzał na mnie zaskoczony, szybko jednak jego zaskoczenie zmieniło się w radość. Według mnie przesadną. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który wydał mi się straszny. Nie mogłam nic poradzić na to, że wszystko mnie w nim odpychało, podobnie jak w przypadku jego towarzysza.

-Lily Jester! I mały książę Chris!-zawołał na nasz widok.

-Wystarczy Lily. Mówiłam już, że "Jester" nikt nie używa-odparłam. Chris, zaskoczony, wyjątkowo postanowił się nie odzywać i tylko przyglądał się mężczyźnie.

-Zatem Lily! Miło mi cię znowu widzieć-powiedział mężczyzna.

-Mnie również, chociaż ostatni raz widzieliśmy się zaledwie wczoraj-odparłam, siląc się na uśmiech. Nie chciałam wydać mu się niemiła, w końcu bez względu na to, co ja czułam, nie chciałam przeszkodzić w żaden sposób Adele w doprowadzeniu prac nad podpisaniem pokoju do końca. Zaczął to wszystko jeszcze jej ojciec, a ona czuła się zobowiązana, żeby dokończyć jego dzieło. Rozmowy trwały latami, więc nie chciałam zniszczyć wszystkiego niestosownym czy niemiłym zachowaniem teraz, kiedy już było tak blisko.

-Za miłym towarzystwem tęskni się od razu-odparł mężczyzna, po czym nagle umilkł. Jego wzrok padł na moją poranioną rękę, która zaczęła się już goić.

-Masz...niezwykłą krew-powiedział po chwili.

-Tak, nie da się ukryć-odparłam.

-Cała jesteś dość niezwykła. W sensie, taka nieludzka. W sensie, nie jesteś człowiekiem i przez to jesteś taka interesująca. Skąd właściwie pochodzisz? Znasz jakieś inne istoty takie jak ty?-zapytał nagle mężczyzna, czym całkowicie mnie zaskoczył. Spojrzałam na niego, nie wiedząc, jak powinnam zareagować.

-Lily! Liiiiily! Chodźmy już!-Chris jakby się uaktywnił i zaczął mnie ciągnąć. Najwidoczniej uznał, że nudzi się i chciał wrócić do rodzeństwa, żeby się dalej bawić. Jak nigdy byłam mu za to wdzięczna.

-To znaczy, nie chciałem być niegrzeczny. Jestem tylko ciekaw, ale nie chcę dłużej zajmować twojego cennego czasu-powiedział mężczyzna. Uśmiechnęłam się lekko.

-Nic się nie stało. A teraz pozwoli pan, że się oddalę i zajmę tym niespokojnym maluchem-odparłam, w pełni szczęśliwa, że nasza rozmowa dobiegła końca. Tak jak wspomniałam, zaprowadziłam Chrisa z powrotem do jednej z sali zabaw. Aurora właśnie próbowała zmusić do zabawy lalkami Maksa, ten jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. Tak jak zaplanowałam, dałam Chrisowi swój umoralniający wykład na temat ucieczek i niesłuchania się starszych. Potem Maks poszedł na kolejne zajęcia. Jak przystało na księcia, musiał nauczyć się wielu rzeczy na temat różnych dziedzin, dlatego wiele czasu zajmowała mu nauka. Już niedługo Aurora miała rozpocząć swoje pierwsze lekcje, ale jak na razie dziewczynka mogła jeszcze spędzać całe dnie, bawiąc się ze mną i swoim młodszym bratem. Skupiłam się na dzieciach, dlatego na długi czas zapomniałam o tej dziwnej rozmowie. Później, choć trochę mnie ona niepokoiła, uznałam, że nic wielkiego się przecież nie stało i mężczyzna miał prawo być po prosty ciekawym. Tym bardziej uspokoił mnie fakt, że podczas kolacji Helges zachowywał się, jakby o wszystkim zapomniał i nie wracał na szczęście więcej do tego tematu. Mimo to nadal coś nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałam czemu, ale nie potrafiłam do końca uwierzyć w to, że nagle to wszystko ma się tak dobrze skończyć.

~~~~****~~~~

W końcu po tak długim czasie wzięłam się za to opowiadanie. "Morderczą miłość" i "Nie będę Niną the Killer" trochę sobie niestety na jakiś czas odpuściłam, bo skupiłam się na swoich dwóch innych opowiadaniach. Ale teraz zamierzam pomału do tego wracać, a akcja niedługo na dobre się rozkręci:D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top