4. Wszystkie Okropne Wieści
- Niezły...domek, o ile tak to mogę nazwać - powiedział Joker, ale odniosłem wrażenie, że wcale tak nie myślał.
- Dzięki - odparłem niechętnie i wróciłem spojrzeniem do Lily, która w ciszy wszystkiemu się przyglądała, jakby była tutaj po raz pierwszy.
- Ale czy oni nas tutaj nie znajdą? - spytał chłopak.
- Wątpię, że dotrą aż tutaj z poszukiwaniami, ale w razie potrzeby możemy teleportować nasz cyrk, ja i moja siostra, i cała nasza czwórka przeniesie się stąd...no, tam, gdzie teleportujemy cyrk - wyjaśniłem.
- Aha. To dojść ciekawe i przydatne rozwiązanie - powiedział bez przekonania Joker.
- Jesteście pewnie głodni? - wtrąciła Cane.
- Oj tak, i to bardzo - odezwała się wreszcie, po raz pierwszy od dłuższego czasu, Lily. Moja siostra wyczarowała masę jedzenia i razem zasiedliśmy do stołu, choć Cane i mi apetyt zbytnio nie dopisywał, w przeciwieństwie do tamtej dwójki. Joker sprawiał wrażenie kogoś, kto po raz pierwszy w życiu widział normalne jedzenie (kto wie, ile go trzymali w tym ośrodku), a Lily zjadła chyba dwa razy więcej niż normalnie, ale to chyba nic dziwnego, biorąc pod uwagę stan, w jakim się znajdowała. Kiedy skończyliśmy jeść, przyszedł wreszcie czas, żeby odbyć tą poważną, odkładaną rozmowę. Opanowałem jakoś złość wynikającą z faktu, że Lily usiadła obok Jokera, a nie przy mnie, i spróbowałem normalnie z nimi pogadać.
- A zatem, uparcie twierdzisz, że nazywasz się Avenida, tak? - zapytałem, patrząc na Lily.
- No dokładnie. Nie znam żadnej Lily Jester i nie wiem, kim ona jest - powiedziała dziewczyna, patrząc na mnie niepewnie. Odkąd Cane i ja zmuszeni byliśmy zabić w samoobronie kilku strażników, właśnie tak na nas patrzyła, niepewnie, podejrzliwie, jakby w każdej chwili spodziewała się ataku, choć w drodze do naszego cyrku starała się nie dawać nam chyba tego odczuć. Nawet podziękowali nam za ratunek, oboje.
- Ale pomówmy o tym, co najważniejsze. Powiedzieliście, że wyjaśnicie nam, o co w tym wszystkim chodzi. Z tym ośrodkiem, tamtymi ludźmi... - powiedział Joker.
- I co z moją siostrą? Gdzie ona jest? Wszystko z nią dobrze? - zapytała Lily. Cane i ja popatrzyliśmy na siebie niepewnie. W końcu westchnąłem i spróbowałem jakoś to wytłumaczyć.
- Lily... To znaczy, Avenido... - nie bez bólu ją tak nazywałam. Ona była w końcu Lily, moją kochaną, wspaniałą, dobrą Lily, miłością mojego życia, a nie Avenidą - Pamiętasz Adele? Aleksandra? Juana? Królestwo Guard? - zapytałem. Dziewczyna miała minę, jakbym zaczął do niej mówić w obcym języku.
- Nikogo i niczego takiego nie znam - odparła wreszcie.
- Do rzeczy. O co tutaj chodzi? - zapytał Joker.
- Nie widzisz, że własnie próbuję przejść "do rzeczy"? Tylko nie tak łatwo to wszystko wyjaśnić! - zawołałem, spoglądając przelotnie na Jokera. Potem wróciłem spojrzeniem z powrotem do Lily. -Posłuchaj, nie pamiętasz, skąd się tam wzięłaś, prawda? W tym ośrodku? - zapytałem. Lily pokręciła lekko głową.
- Nie...
- Bo z jakiegoś powodu... Chyba... Straciłaś pamięć. Nie po raz pierwszy. Powiem ci teraz coś, przez co pewnie uznasz mnie za wariata, ale kilkadziesiąt lat temu oni też cię porwali. Znaczy, nie ci sami ludzie, ale mieli taki sam ośrodek, chcieli na tobie eksperymentować. Na tobie i na Cindy, twojej siostrze. Uciekłaś, zniszczyłaś ośrodek, straciłaś pamięć i trafiłaś do Królestwa Guard, gdzie przybrałaś imię Lily Jester. Żyłaś tam spokojnie kilkadziesiąt lat, aż do teraz. Oni znów chcą cię dopaść, a przez to wszystko twoi przyjaciele z królestwa cię znienawidzili, zresztą, czego innego spodziewać się można po ludziach. W każdym razie, oni strasznie cię znienawidzili i nawet...nawet cię zabili, ale udało nam się ciebie wskrzesić - powiedziałem. Nie wiedzieć dlaczego, pamiętając, jak kiedyś Lily zareagowała na to, że ją okłamaliśmy, tym razem postanowiłem od razu powiedzieć całą prawdę. Dopiero kiedy to zrobiłem zdałem sobie sprawę z tego, jak idiotycznie postąpiłem i na co naraziłem ją, mówiąc jej w jednej chwili tyle rzeczy.
- CO?! - zawołała zaskoczona dziewczyna.
- Wiem, że to wszystko brzmi dziwnie... - musiałem spróbować jakoś załagodzić sytuację, choć wiedziałem, że to nie będzie proste.
- DZIWNIE?! Ty mówisz, że ja... UMARŁAM! Ale jak?! Jakim cudem... to możliwe?! - zawołała dziewczyna, coraz bardziej zrozpaczona. Lily patrzyła na mnie z rosnącym przerażeniem, oddychała przy tym coraz szybciej, oczy się jej rozszerzyły i ogółem wyglądała, jakby zaraz miała dostać ataku paniki.
- Ja...
- Hej, Avenido, nie martw się. Nie ma znaczenie to, co się działo, ważne, że jesteśmy wolni i nic już nie grozi ani tobie, ani mi, ani nikomu. Wszystko będzie dobrze - powiedział Joker, obejmując przy tym delikatnie Lily. Tego już było za wiele.
- Zostaw ją! - zawołałem, wstając. Dopiero po chwili, kiedy poczułem lekki ból, zdałem sobie sprawę, jak mocno zacisnąłem przy tym ręce na krawędzi stołu.
- Dlaczego? - zdziwił się Joker, podczas gdy Lily trochę się od niego odsunęła. Odniosłem jednak wrażenie, że zrobiła to głównie dlatego, że wystraszyła ją moja reakcja.
- Bo... Naprawdę niczego nie pamiętasz? - zapytałem, patrząc na Lily.
- Nie, ale pewnie powinnam. Przepraszam. Czy ja... nas, coś łączyło? - spytała cicho, a ja niemal poczułem, jak moje serce dosłownie przestaje bić. Ona naprawdę nic nie pamiętała.
- Tak, łączyło. Kochamy się - odparłem. Lily, słysząc to, aż zaniemówiła.
- Ja... Przepraszam, naprawdę. Nie pamiętam tego, chociaż... z jakiegoś powodu od razu poczułam, że cię lubię - powiedziała cicho.
- Lubisz? Tylko lubisz? - spytałem.
- Nie znam cię nawet, więc...
- Jak to mnie nie znasz?! Jesteśmy razem, już kilka miesięcy! - zawołałem.
- Ej, daj jej spokój, ona tego nie pamięta! - odezwał się Joker, również wstając.
- To nie twoja sprawa, więc się nie wtrącaj! - krzyknąłem.
- To jak najbardziej moja sprawa, bo krzywdzisz ją, mając do niej pretensje, że nie pamięta, że jest twoją dziewczyną! Zakładając, że to wszystko, co mówisz, jest prawdą, a nie twoim wymysłem! Przecież to nie jej wina! - zawołał Joker.
- Oboje się uspokójcie! Mam tego dość! Nie mam pojęcia, co się wokół mnie dzieje, a wy mi takim zachowywaniem się jak dzieci nie pomagacie! - krzyknęła Lily. Po jej głosie poznałem, że jest bliska płaczu. Oboje spojrzeliśmy na nią i powoli usiedliśmy. - Ja... zupełnie nie wiem, jak mam teraz postąpić. A co z moją siostrą, Cindy? O niej niemal nic nie powiedziałeś - odezwała się po dłuższej chwili Lily. Cane i ja spojrzeliśmy niepewnie po sobie. Musieliśmy jej jednak powiedzieć prawdę, prędzej czy później jakoś by ją poznała.
- Lily... Twoja siostra nie żyje. Zginęła dawno temu. Zabili ją ludzie w ośrodku, oni... Chcieli sprawić, że obie będziecie miały dodatkowe moce. Ty jakoś to zniosłaś, ich eksperymenty, ale ona nie. Zginęła, i to sprawiło, że wściekłaś się, zdołałaś jakoś zniszczyć ten ośrodek i im uciec, a potem właśnie straciłaś pamięć i po paru tygodniach trafiłaś na królewski dwór - wyjaśniłem.
- Co ty mówisz?! Cindy... Nie żyje?! Nie... NIE! - krzyknęła zrozpaczona Lily.
- Avenido, spokojnie, nawet jeśli to prawda, z tego, co opowiadałaś, Cindy nie chciałaby, abyś tak rozpaczała - odezwał się Joker, po raz kolejny obejmując Lily. Tyle że tym razem ona się w niego wtuliła!
- Jakie to ma znaczenie, skoro ona nie żyje?! - zawołała, a po jej policzkach pociekły łzy. Tak bardzo chciałem w tamtym momencie przytulić ją, zetrzeć te łzy, wesprzeć ją w tym trudnym momencie, ale zamiast tego, to on ją tulił i zaczął ocierać jej łzy! Miałem ochotę wstać, zabrać go stąd, zmiażdżyć swoim młotem, a potem wyrzucić z naszego cyrku, tyle że teraz najważniejsza była Lily. Musiałem się opanować i ją wesprzeć.
- Spokojnie, tylko spokojnie - powiedział Joker.
- Jak mam być teraz spokojna?! Cindy... moja Cindy... - powiedziała cicho Lily, po czym załkała. Nagle Joker pochylił się i szepnął coś Lily na ucho, a kiedy się od niej odsunął, poskutkowało to tym, że dziewczyna trochę się uspokoiła. Otarła łzy i przestała płakać.
- Masz rację, muszę to zrobić - powiedziała, odsuwając się od niego już na szczęście. Idealnie, bo byłem już pewien, że nie powstrzymam się i zaraz się na niego rzucę.
- Wiesz, jest coś jeszcze - powiedziałem.
- Coś jeszcze?! Litości, ile jeszcze tego wszystkiego... O co chodzi?! - spytała załamana Lily.
- Widzisz, uważam, że lepiej powiedzieć ci to od razu...
- Mów, mów, zniosę już jakoś wszystko. Nic gorszego od śmierci Cindy nie może mnie już czekać - odparła Lily.
- Widzisz, ty spodziewasz się... znaczy, jesteś w ciąży. Ze mną - powiedziałem, uważnie obserwując reakcję Lily.
- C-co?! Jak... jakim cudem?! - zawołała. Następnie wstała i popatrzyła niepewnie na mnie, na Cane i znów na mnie, robiąc przy tym kilka kroków tyłem w stronę wyjścia. - Ja... ja muszę to przemyśleć! - zawołała Lily, po czym niemal pobiegła w stronę wyjścia. Niewiele myśląc, też wstałem, żeby pójść za nią. To samo zrobił Joker.
- Zostań, ja za nią pójdę - powiedział, kierując się w stronę korytarza prowadzącego do wyjścia.
- Nie będziesz mi rozkazywać! Poza tym, to moja dziewczyna! - zawołałem wściekły. Co on sobie myślał? Że pozwolę mu pocieszać MOJĄ ukochaną? Joker zatrzymał się na chwilę i odwrócił się.
- Ale ona ciebie nie zna! Nieważne kim kiedyś dla niej byłeś, teraz jesteś obcą osobą, która w dodatku mówi jej takie rewelacje! Twoja obecność sprawi co najwyżej, że bardziej spanikuje i mocniej zacznie się tym wszystkim przejmować. Jeśli mówiłeś prawdę i rzeczywiście ją kochasz, to pozwól mi do niej iść. Tak będzie lepiej - powiedział.
- Wykluczone! - zawołałem jeszcze bardziej zły niż wcześniej. Chciałem obok niego przejść, ale on zrobił krok w bok i mi to uniemożliwił.
- Ona cię nie zna, a ty jej powiedziałeś właśnie, że jej siostra nie żyje, ty jesteś jej chłopakiem, a ona jest z tobą w ciąży. Avenida jest teraz co najmniej przerażona tym wszystkim, zwłaszcza pewnie osobą, która jej to wszystko powiedziała. Daj jej spokój - powiedział Joker.
- To nie jest żadna Avenida, tylko Lily! - zawołałem ze złością.
- I może to ty powinieneś dać Lily spokój? Candy zna ją lepiej niż ty - powiedziała Cane, zjawiając się obok nas. Jak nigdy byłem jej wdzięczny za to, co powiedziała.
- Widać nie zna jej lepiej, skoro chce do niej iść, co tylko ją zdenerwuje - odparł chłopak, po czym odwrócił się i ruszył korytarzem, którym uciekła Lily.
- Ja go zaraz...! Jak on śmie! - zawołałem wściekły i już chciałem ruszyć za nim, ale wtedy powstrzymała mnie Cane. Popatrzyłem na nią zaskoczony.
- Poczekaj, ochłoń najpierw. Chyba nie chcesz tam wpaść i rzucić się na niego przy wystraszonej i zdenerwowanej Lily? Uspokój się najpierw - powiedziała dziewczyna.
~*~
- Avenida? Wszystko dobrze? - spytał Joker, siadając na ziemi obok mnie.
- Właśnie dowiedziałam się, że moja siostra nie żyje, a ja mam...miałam...mam chłopaka i jestem z nim w ciąży. Jak myślisz, wszystko u mnie w porządku? - odparłam.
- No przyznam szczerze, ciekawe musisz prowadzić życie, skoro jednego dnia dowiadujesz się tylu interesujących rzeczy - powiedział chłopak.
- Chyba wolałabym mieć o wiele mniej ciekawe to życie - powiedziałam.
- Posłuchaj, nie mam pojęcia, jak się czujesz. Sam nie wiem, jak czułbym się na twoim miejscu, ale nie ma co zamartwiać się. Co do twojej siostry, mówiłem już, ona nie chciałaby na pewno, abyś przez nią się zamartwiała i cierpiała. Co do reszty... Jakoś to będzie. Pomogę ci i poradzisz sobie z tym wszystkim. Co właściwie myślisz o całej tej sytuacji? - odparł Joker.
- Ja... sama nie wiem. To wszystko jest tak strasznie nierealne i okropne. Cindy nie ma, i to od tylu lat! A ja jestem w ciąży z kimś, kogo zupełnie nie znam! - zawołałam zrozpaczona.
- Zakładając, że mówił prawdę - powiedział Joker.
- Nie miał powodów, by kłamać - stwierdziłam.
- Niby nie... Aczkolwiek dziwne jest to wszystko. Trzeba ich jeszcze dokładnie wypytać o te wydarzenia. Twoje porwanie, niepamięć, waszą znajomość...
- Moją śmierć - dodałam.
- Jeśli chcesz, ja mogę się tym zająć. Zapytać ich o to, a potem powiem tobie to, co najważniejsze - odparł chłopak.
- Dziękuję. Kochany jesteś, Joker. Ale myślę, że sama dam sobie z tym radę. Muszę poznać całą prawdę, zrozumieć, co się tutaj właściwie stało i jakoś znaleźć w tym wszystkim miejsce dla siebie, choć to nie będzie łatwe - powiedziałam.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Znamy się krótko, ale lubię cię i zależy mi na tobie, dlatego z chęcią będę służył ci pomocą - powiedział Joker.
- Dziękuję. Ja też cię lubię i mi na tobie zależy, mimo krótkiej znajomości. Naprawdę dziękuję za to wszystko, nie wiem, jak ci się odwdzięczę - odparłam.
- Nie musisz - powiedział Joker i uśmiechnął się do mnie, co natychmiast odwzajemniłam.
- Dziękuję - powtórzyłam po raz kolejny, po czym oparłam się o jego ramię. Między nami zapanowała cisza, co wcale mi nie przeszkadzało. Mogłam przynajmniej spokojnie przemyśleć to wszystko. Ktoś, kogo nie znałam. Kogo widziałam, wydawało mi się, pierwszy raz w życiu, choć on twierdził inaczej. Już kiedy go zobaczyłam, mimo wszystko, wydał mi się jakiś taki znajomy, polubiłam go nawet. Potem, kiedy on i ta jego siostra Cane zabili tych strażników, trochę mnie przerazili, a teraz już sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. To, że mam niby być w ciąży, było... Po prostu jak jakiś sen! Niemożliwe! A jednak musiałam to zaakceptować... Nie wspominając już o tym, jak strasznie musi się czuć on. Kochał mnie... kocha, zaszłam z nim w ciążę, a teraz on mnie uwalnia i dowiaduje się, że go nie pamiętam. To musi być okropne uczucie! Ja czuję się strasznie, on pewnie też, nie ma w tym niczyjej winy i nie możemy zrobić nic, aby to zmienić - pomyślałam.
~*~
Kiedy wyszedłem z cyrku, dość szybko ich zauważyłem. Siedzieli kawałek dalej, obok siebie, na ziemi, on ją obejmował, a ona miała głowę na jego ramieniu. Miałem ochotę go zabić albo po prostu się załamać. Powoli do nich podszedłem, hamując swoje pragnienia.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem cicho, stając obok Lily. Ta podniosła na mnie swoje zaskoczone spojrzenie, po czym odsunęła się od chłopaka i wstała, co sprawiło, że odetchnąłem z ulgą.
- Chyba tak... Już się trochę uspokoiłam. To wszystko jest takie dziwne i nierealne - powiedziała cicho.
- Jasne, rozumiem - odparłem. - Ale nie martw się, jakoś sobie z tym razem poradzimy - dodałem. Lily nic nie powiedziała, podczas gdy Joker wstał i stanął obok niej. Postanowiłem zignorować jego obecność i skupić się tylko na mojej Lily. - Poza tym, może już wrócisz do środka? Przeniesiemy cyrk w bezpieczniejsze miejsca, z dala stąd, a potem może... Może chcesz zobaczyć swój pokój? - powiedziałem.
- To ja mam tutaj swój pokój? - zdziwiła się dziewczyna.
- Oczywiście - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko, żeby dodać jej otuchy.
- W takim razie, jeśli mogę, z chęcią go obejrzę - odparła.
- Jasne, że możesz! W końcu ten cyrk to też twój dom, Lily - powiedziałem.
- Dziękuję - odparła cicho dziewczyna, po czym ona i, niestety, on, wrócili ze mną do cyrku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top