08. Mogą nas za to aresztować!
~Słówko od Dolly
W rozdziale występuje parę osób, które naprawdę brało udział w "dramie" - dziękuję za zgodę na umieszczenie Was w nim <3
---
Można by się spierać, który z morderatorów ma największą władzę na czacie. Może nie tyle "władzę", co siłę przebicia. Jak ludzie niejednokrotnie udowadniali, czasem nie wystarczy siła argumentów, nawet jeśli są one logiczne i teoretycznie powinny przemówić wszystkim do rozumu.
Zerknęłam właśnie na czat ogólny i próbowałam zrozumieć, co tu się właśnie dzieje.
Widzicie, o dziwo nasi użytkownicy nie przepadają za dramami. A przynajmniej nie na tyle, żeby jarać się każdą z nich (życie ucznia to wystarczający dramat). Sami próbują się nawzajem uspokoić, a modów wzywają, gdy jest taka konieczność. Zupełnym przypadkiem zobaczyłam, że na głównym miejsce ma jakaś kłótnia, więc szybko nadgoniłam to, co się działo, po czym wyszłam z salonu arystokracji i osobiście pospieszyłam do all chatu.
Jeszcze nie miałam okazji opisywać, jak wygląda największe pomieszczenie serwera, prawda? To przeogromna piwniczna sala z wysokim sufitem, do złudzenia przypominająca bunkier. Musi pomieścić średnio siedemset aktywnych osób, które rozmawiają ze sobą, nawiązują przyjaźnie czy po prostu szukają sposobu na zabicie nudy. I muszę przyznać, że występuje u nas pewien fenomen... mianowicie, czat jest aktywny przez cały czas, nowe osoby szybko się odnajdują w dobrze się znającym towarzystwie, no i - tak jak wspomniałam - wszyscy się znają, a przynajmniej kojarzą swoje nicki (to nic, że niektórzy zmieniają je kilka razy w ciągu dnia. Najważniejsze, że niektórych można rozpoznać nawet po samym stylu wypowiedzi).
Głównymi zainteresowanymi w tym sporze byli dawni bywalcy Zoo - zaprawiony w boju Roxalek zwany również Rogalikiem, oraz Ander. Co więcej mogłam powiedzieć o sytuacji? Usłyszałam parę gróźb typu "dzwonię po dollicję", "3838" oraz "wzywamy moderację", ale ludzie z reguły starali się nie mieszać do sporu bezpośrednio (co innego, jeśli drama obejmowała większą grupę osób...).
- Dolly, uważaj na Andera, chyba wiesz dlaczego - powiedział do mnie Rox, kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
Oczywiście to momentalnie skupiło uwagę kilku najbliżej stojących osób - pominę to, że wszyscy zaczęli się witać. Dosłyszałam jednak komentarz Harumy - coś o pojawieniu się Dollicji.
W momentach takich jak ten nie mogę skupić się na pogaduszkach z bardziej rozgadaną częścią czatu, choć bardzo chcę. Ander praktycznie podskakiwał w miejscu, gotów w każdym momencie rzucić się na Roxalka - ten natomiast stał spokojnie, z rękoma w kieszeniach. Z jednej strony rzeczywiście jego postawa mogła prowokować, ale z drugiej nie łamał żadnych zasad.
- Ja tylko uprzedzam, robię wszystko zgodnie z regulaminem - Rox uniósł dłonie w obronnym geście. Odwróciłam głowę w stronę drugiej strony sporu, by zapytać o sytuację.
- SPADAJ GNOJU! – Wybuchł Ander, ignorując kręcącego się przy nim Kaczka. Ten zaaferowany próbował zrobić cokolwiek, by nie dopuścić do rychłego rozlewu krwi.
Ja sama niezbyt rozumiałam, o co tak właściwie poszło.
- Jak dzieci... - skomentował Kiri półgębkiem, podnosząc wzrok znad kubełka popcornu. Niby siedział sobie na kanapie i niezbyt się udzielał, aczkolwiek sytuacja go zainteresowała - tak samo zresztą jak i resztę towarzystwa.
- To SĄ dzieci - stwierdził Haruma, dosiadając się do Kiriego.
- Halo! Ander mnie uraził!
Rox wskazał palcem na swojego oponenta i rozejrzał się po zebranych, jakby właśnie domagał się sprawiedliwości. Ja natomiast po chwili zostałam "zaatakowana" przez błagalne spojrzenie Andera.
- Dolly, on na mnie trochę najeżdża. Weź go walnij do zoo.
- A ty wkurzasz mnie! – zirytował się Rogalik.
Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się do przemowy. Nie miałam zbyt wiele czasu - chciałam, żeby się uspokoili, a nie pozabijali. Z pomocą pospieszyła mi Gargamag, jednak jej głos i tak został zagłuszony przez zainteresowanych. Podejrzewam, że gdybym się rozejrzała, dostrzegłabym ludzi w okularach 3D. Ciekawe, ilu z nich robiło właśnie screenshoty...
- SŁUCHAĆ DOLLY, MAŁOLATY! - zawołała, jednak to nic nie dało.
Wepchnęłam się na siłę między Roxa i Andera.
- JAK WEZMĘ JAKĄ LOLĘ I WAM ŚMIGNĘ PRZEZ ŁBY!... - zagroziłam, korzystając z ulubionego straszaka mojej babci. Oczywiście nie wiedziałam czym dokładnie jest ów "lola", ale miałam nadzieję, że uderzenie nią jest bolesne.
- Ale on każe ludziom na mnie uważać!... - Ander zrobił lekko naburmuszoną minę.
Przejechałam dłonią po twarzy. Wyglądało na to, że bez radykalnych metod ten spór nie zostanie rozwiązany zbyt szybko.
- Koniec kłótni, dobra? - Icy Hot przewrócił oczyma. - To już żałosne jest.
- A może kastracja dla tych panów? - zasugerował Kiri.
- To nie kanał na dramy, które sam tu prowadziłem... - mruknął ktoś o nicku "everyone", które przecież tak kochamy.
- Ty zaczynasz! - co jak co, ale ostatnie słowo chyba musiało należeć do Andera.
- Ander, nie rób gównodram...
Oh, chyba jednak do Roxalka.
- Ty je robisz! - odparował Ander.
Bogowie.
- Jestem za dodaniem rangi "Nie słuchasz Dolly" - stwierdziła Gargamag.
- To jest kłótnia na poziomie zoo... - jęknął Icy Hot.
- STOP IT! Get some help! - dorzucił od siebie Kaczek.
Oczywiście chłopaki kłócili się dalej, chociaż czat wyraźnie próbował ich rozdzielić. Nawet ja starałam się wepchnąć kilka słów mądrości, jednak wiecie - nakręcanie się nawzajem nie pomaga w wyciszeniu. Z informacji szczątkowych zrozumiałam, że Rox ostrzegał innych przed przyzwyczajeniami Andera do przytulania i mówienia "kocham cię". To i tak nie było aż tak złe - przynajmniej on nie został oskarżony o próby przelecenia ludzi, do których pisze serduszka.
Już chciałam rozpocząć kolejną próbę przemówienia do rozsądku bez konieczności grożenia zoo, kiedy na horyzoncie pojawił się mój wybawiciel, Alduin. Ci, którzy komentowali to wszystko z kanap nagle zamilkli, podobnie zresztą jak i większość czatu.
Aldu podszedł do kłócących się, złapał obu za karki i uniósł na tyle, żeby spojrzeć im w wystraszone w tym momencie twarze.
- Ogarnijcie oboje dupy, bo jak za chwilę was wpakuję do zoo, to aż wam się miękko w jelitach zrobi... - powiedział bardzo spokojnie i stanowczo. Oboje chcieli coś na to odpowiedzieć, jednak zamknęli usta zrezygnowani. - I nie gwarantuję wam, że wyjdziecie w przyszłym roku.
Myślałam już, że to koniec tej kłótni, kiedy Ander spojrzał w moją stronę, wskazując Roxa palcem. No nie powiem, dość ryzykowny ruch, kiedy Alduin trzyma cię za kark...
- Dolly, on co trochę każe ludziom na mnie uważać za to że piszę do dziewczyn "hug" itp... I wyzywa, "stosuje regulamin" który sam łamie... - wyrzucił z siebie na jednym, szybkim wydechu.
- Ej dobra, bo Aldu się wkurzył... Chłopaki, spokojnie... - stwierdziła Gargamag, dostrzegając żyłkę pulsującą na skroni morderatora. Była to jedyna oznaka wściekłości - na szczęście wystarczająca.
- Więc macie problemy! - Alduin lekko potrząsnął Anderem, po czym postawił obie strony konfliktu na podłodze. - Idźcie na priv, zamiast się kłócić na all czacie, zgredy.
- Ja przestanę, jak on przestanie mnie przezywać i obrażać - Roxalek skrzyżował ramiona.
Spojrzeliśmy po sobie z Aldu, wzdychając ciężko. Po tak długiej współpracy rozumieliśmy się prawie bez słów. Morderator położył dłonie na ramionach nadal skorych do kłótni chłopaków, spojrzał to na jednego, to na drugiego, nachylił się do nich i przybrał poważny, nieco mroczny ton.
- Na priv... Albo oboje pożałujecie.
Podeszłam do dwójki, uśmiechając się łagodnie. Nie chciałam, żeby lądowali w zoo - choć oczywiście mogło się różnie potoczyć.
- Rox, jak na moje Ander może codziennie pisać "kc" innej dziewczynie. Najwyżej będzie jak Johnny Bravo i będzie dostawał kosza. A ty Ander, uważaj na słownictwo i pamiętaj, że Rox do mnie też mówi, że pisząc serduszka, chcę kogoś przelecieć. Nie robię z tego problemów, bo wiem że żartuje, to się nazywa DYSTANS.
- A jak nie będzie spokoju, to wpiełdol. Ode mnie - skwitował Aldu, prostując się.
Nie czekaliśmy długo. Na dobrą sprawę, nie zdążyliśmy nawet porządnie usiąść na pierwszej lepszej kanapie, gdy ludzie znów zaczęli mówić, jak wielka drama panuje, a Rox i Ander nadal patrzyli na siebie tak, jakby planowali się nawzajem pozabijać, gdy tylko z Alduinem mrugniemy w tym samym czasie.
- To ostudzi wasz zapał do robienia dram – stwierdził mod, po czym pstryknął palcami.
Ludzie próbowali coś powiedzieć, ale nie byli w stanie. Niektórzy przypominali świąteczne karpie przed wyjęciem z wanny, inni po prostu usiedli się na kanapę naburmuszeni. Nie, to nie było żadne zaklęcie... Tak właśnie w praktyce działał slowmode. Ludzie zaczęli się burzyć, na co morderator wstał z kanapy i wolniutkim krokiem zaczął iść w stronę wyjścia.
- Może za godzinę wrócę. Może.
Na szczęście pośród pełnych nadziei błagań o przywrócenie czatu odezwały się dwa głosy, które - jakby nie patrzeć - tę sytuację rozkręcały. Nakazałam Anderowi i Roxowi się przeprosić, pogroziłam zoo, a potem namówiłam Aldu do usunięcia slowmoda. Ludzie oczywiście od razu zaczęli się cieszyć, jednak my już byliśmy poza zasięgiem czatu głównego. Właściwie to opieraliśmy się o drzwi wejściowe.
- To było szaleństwo... - mruknęłam.
- Następnym razem zoo? - zapytał Aldu.
- Zoo - zgodziłam się, kiwając głową.
Oby nie było kolejnej takiej sytuacji, a jeśli będzie - aresztujemy ich. Póki co – niech cieszą się wolnością.
Krążyły plotki, że Walu zainwestował w całkiem nowiutki paralizator, i jeszcze go nie przetestował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top