26

Nie musiał długo czekać. Wyszedł z łazienki, zdążył jedynie wejść do pokoju i usiąść na sofie przy kominku. Skulił się w rogu siedzenia i patrzył w ogień. Myślał nad tym wszystkim. Zaczynam wierzyć Charlesowi. Może i to było głupie, ale jeżeli Vasillas nie czułby nic do niego, to dlaczego miałby go tu przywieść i traktować go tak dobrze? Dlaczego miałby się tak z nim cackać, zamiast od razu zrobić co należało?

Zamyślił się i nie usłyszał kiedy Charles pojawił się pokoju. On po cichu wszedł do pokoju i wziął koc z otwartej szafki. Podszedł do Willa, usiadł obok niego i okrył go kocem. Moore spojrzał na niego zdziwiony. Nikt nigdy nie traktował go w ten sposób. Nie wiedział co zrobić, jak na to zareagować. Był zmieszany.

- Coś nie tak? - zapytał detektyw.

- Nie wiem.

- Nadal mi nie ufasz, prawda? Nie wierzysz, że czuję do ciebie coś więcej?

- Nie wiem co o tym myśleć. To skomplikowane.

- Zaufaj mi tak, jak ja ufam tobie. Gdybyś chciał, mógłbyś już dawno mnie zabić, a skoro tego nie zrobiłeś, musisz coś do mnie czuć albo po prostu jestem ci potrzebny. Jestem szaleńcem, który zaufał mordercy i nie boi się zostać przez niego zabitym, bo z twoich rąk, Williamie, mogę umrzeć.

- Nie zamierzam już cię zabić.

- Zamierzałeś, gdy przyprowadziłeś mnie do swojego domu, prawda?

- Tak. - odparł niepewnie i opuścił wzrok.

- Dlaczego w ogóle zacząłeś zabijać? Co takiego zrobić ci Frank Wilson?

- Mi nic. Pewnie słyszałeś o Larissie Loss.

- Kochałeś ją?

- Tak. - spojrzał Charlesowi w oczy, dostrzegł w nich cień bólu, który był też widoczny na jego twarzy - Była mi najdroższą i najbliższą osobą. Moja Larissa, moja ukochana siostra.

- Siostra? - zapytał zaskoczony. Bardziej spodziewał się, że była jego kochanką. - Macie inne nazwiska. Była po ślubie?

- To nie jest teraz ważne. Chciałeś znać powód. - wpatrywał się w ogień. Charles obserwował go cały czas - Edward Boyle zalecał się do mojej siostry, za wszelką cenę chciał zdobyć jej majątek. Mieszkała sama, więc myślał, że to będzie łatwe, ale pojawiłem się ja. Okłamywał ją, a gdy to odkryłem i powiedziałem jej o wszystkim, wściekł się i oznajmił, że pożałujemy. Dwa dni później przysłał do nas Franka i jego kochankę, Agathę. Mnie postrzelili, straciłem przytomność, a potem trafiłem do szpitala, ale Larissę... zamordowali. Pewnie myśleli, że umrę i w tak naprawdę chciałem umrzeć razem z nią... Niestety ja przeżyłem, a gdy doszedłem do siebie, zacząłem wszystko planować i zabijać ich po kolei.

- Tych zabiłeś z zemsty, a co z resztą?

- O Arthurze Brown usłyszałem od przyjaciółki. Ona twierdziła, że był okropnym człowiekiem, wspomniała też o skandalu z przeszłości. Bała się go. Zacząłem sprawdzać wszystkie dostępne informacje. Dowiedziałem się, że to gwałciciel i zabójca. Ivan Maxim był jego wspólnikiem. Pozostałe dwie osoby to nie moja robota.

- A więc jest ktoś jeszcze? Skoro nie ty ich zamordowałeś, a obaj zostali zabici w ten sam sposób, musi być drugi morderca.

- Naprawdę, Charles? - spojrzał na niego poważnie - Ja ci tu mówię, że zabiłem kilka osób, a ty zastanawiasz się nad tym, czy jest inny morderca? Co jest z tobą nie tak?

- Mam pewien plan. - oznajmił z uśmieszkiem - Całą winę możemy zrzucić na tego drugiego zabójcę. Trzeba go będzie odnaleźć. William, pomożesz mi? Gdy już go dopadniemy, będziesz udawał ofiarę. Udowodnimy jego winę, w ten sposób będziesz bezpieczny.

- Co?! Ty naprawdę chcesz to zrobić?

- Tak. Pod warunkiem, że już nikogo nie zabijesz. Postaram się chronić cię, ale jeżeli znów popełnisz błąd i ktoś się dowie, już nic nie będę mógł zrobić. Może lepiej gdybym odszedł z policji i działał sam... - zamyślił się - W końcu jako policjant powinienem od razu zamknąć cię w więzieniu.

- Nie możesz rezygnować ze wszystkiego z mojego powodu! Nawet jeżeli mnie kochasz, to nie powód, żeby wszystko dla mnie poświęcać!

- Ja nic nie poświęcam. - uśmiechnął się - Ja tylko staram się podjąć najlepszą decyzję.

- Ty naprawdę jesteś szalony!

- Tak, to już ustaliliśmy. Pamiętasz o zakładzie? Wygrałem. Miesiąc nie minął, a ja odkryłem mordercę.

 - Z tego co pamiętam to zakład został zawarty, gdy zginął Hans Waley, a to nie ja go zabiłem. - wypomniał mu.

- W każdym razie szukałem mordercy, który to zaczął. Poza tym większość podejrzewała, że to jedna osoba za wszystkim stoi.

- Niech ci będzie. Czego chcesz w zamian?

- Jeszcze nie wiem. Zobaczymy czego będzie mi trzeba w przyszłości. Teraz, skoro już wiem dlaczego zacząłeś zabijać, muszę cię o coś spytać. Dlaczego nie zabiłeś mnie, gdy miałeś okazję?

~♧~

Już sobie wyobrażam, że po jakimś czasie Charles przychodzi do Willa i nawiązuje się między nimi taka rozmowa:

Ch: 'Pamiętasz ten zakład? Wygrałem, a teraz chcę, żebyś uczestniczył ze mną w ceremonii ślubnej.'

W: 'Co?! Na czyim ślubie?'

Ch: 'Naszym.'

W: 'Czy ty właśnie...?'

Ch: *ewakuuje się, żeby Will go nie zabił*

(oczywiście zakładając, że obaj przeżyją i wszystko będzie dobrze)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top