2
O ile zdobycie informacji o miejscu zbrodni wcale nie było trudne, bo już prawie wszyscy o tym mówili, to już gorzej było z dostaniem się tam. Policja niby go znała, ale nie zamierzali go tam wpuścić, nie miał aż takich przywilejów. Po nieudanej próbie wejścia, próbował jeszcze z wypytywaniem policjantów pilnujących tego miejsca. Oni też nie byli chętni do współpracy. Nie chcieli powiedzieć nic w żadnej sprawie, ani o samym morderstwie, ani o nowym detektywie - jego przyjazdu nie potwierdzili, ale też nie zaprzeczali. Coś ewidentnie było na rzeczy, a on musiał dowiedzieć się jak najszybciej o co chodziło.
Nie zdobywszy informacji usiadł sobie na ławce niedaleko miejsca zabójstwa i zaczął palić fajkę. Irytowała go ta bezczynność i niemoc w tej sprawie. Ale co miał zrobić? Siłą wejść tam? Wolał jednak nie mieć problemów z policją więc mógł na razie tylko czekać.
Pochłonięty rozmyślaniami nad dalszym działaniem, nie zauważył nawet, że ktoś zbliżał się w jego kierunku. Zwrócił na to uwagę, dopiero, gdy ta osoba dosiadła się do niego. Spojrzał na mężczyznę siedzącego obok. Był dość młody i widocznie w miarę bogaty. Ewidentnie nie pochodził stąd, nie kojarzył go mimo wszystko. Wygląd miał zadbany i w sumie przeciętny. Cóż niezwykłego jest w posiadaniu czarnych włosów i jasnych niebieskich oczu - no może prócz tego, że jest to wybitne połączenie. Coś mu się w nim nie podobało. Niby wyglądał na miłego, ale coś mu mówiło, że jednak trzeba się mieć na baczności przy nim. Może z wyglądu był idealny, ale sądząc po twarzy i samej postawie ciała raczej nie miał zbyt dobrego charakteru. Coś było z nim naprawdę nie tak. Wyglądał jakby był jednym z tych fałszywych osób, które wyglądają na uprzejmych, a potem zabierają cię w ciemną uliczkę i mordują. Ale to były tylko obserwacje, nie znał go tak naprawdę i oceniał po samych pozorach. W sumie to wyglądał mu też trochę na kogoś z policji. Nie wiedział dlaczego, jakoś tak po prostu. Może dlatego, że oczekiwał na spotkanie z tym nowych detektywem? A może właśnie to był ten nowy i cudowny detektyw? Jeżeli tak, to na takiego doskonałego nie wyglądał... Chyba zaczynał mieć już paranoję i jego głowę za bardzo zajmowały sprawy morderstw i nowego detektywa. Może dobrym pomysłem byłoby wolne od roboty?
Starał się nie zwracać na niego zbytniej uwagi. Naprawdę nie patrzył na niego zbyt długo, żeby nie wyjść na dziwnego. Zajmował się głównie swoją fajką. Przybysz przyjrzał się mu, co nie umknęło jego uwadze, ale wciąż ich spojrzenia się nie skrzyżowały. Will liczył, że pójdzie sobie jak najszybciej i nie będzie więcej zakłócał jego przestrzeni osobistej. No chyba, że ten przyzna się do bycia słynnym detektywem... chociaż szanse na samo przyznanie się były małe, a co dopiero na to, że ten zechce mu powiedzieć coś więcej.
- Może pan powiedzieć, od jak dawna się to dzieje? - zapytał przybysz patrząc na budynek otoczony ludźmi i policjantami. Kto normalny pyta o coś takiego w takiej sytuacji? Chociaż to pytanie potwierdziło, że ten nie pochodził stąd. Tu każdy wiedział o sprawach zabójstw.
- Jakoś już od pół roku, jeśli chodzi o zabójcę. - odparł patrząc nadal przed siebie i starając się nie wpatrywać w towarzysza, chociaż korciło go to.
- I nikt do tej pory nie natrafił na jakieś ważne wskazówki?
- Nie mi to wiedzieć. Policja twierdzi, że dobrze sobie radzi, ale tak naprawdę nie wiedzą co robić i sobie nie radzą. Ogólnie nie wiem zbyt wiele.
- W każdym razie dziękuję panu za informacje.
Dzięki Bogu poszedł sobie. Właściwie to Will mu nie pomógł. Nie powiedział mu przecież nic ważnego. Tych informacji mógł się dowiedzieć od byle kogo tak naprawdę, ale czy on przypadkiem nie był tym 'byle kim'? Dla tamtego na pewno był przypadkową osobą.
Williama zaciekawił ten mężczyzna. Chciał się o nim czegoś więcej dowiedzieć, ale dla utrudnienia i większej zabawy postanowił poprowadzić małe śledztwo. Miał podejrzenia, że to właśnie był ten nowy detektyw. Nie bez powodu pojawiła się akurat tutaj i teraz obca osoba i pytała o zabójstwa. Na myśl przyszło mu nawet śledzenie go teraz, ale naprawdę nie chciał wyjść na dziwnego i podejrzanego. Lepiej było czekać na kolejne spotkanie i odpowiedni moment na rozmowę z nim. Liczył na swoje szczęście. Rzadko kiedy ktoś intrygował go na tyle, żeby aż tak bardzo się nim interesować i żeby z własnej woli oraz ciekawości chciał się o nim czegoś dowiedzieć. Nawet, gdyby nie dla zaspokojenia własnej ciekawości, to dla celów związanych z pracą. Mimo wszystko jakoś uważał, że ten facet jest interesujący na swój sposób. Być może nawet był mordercą? Albo lepiej, był tym detektywem i zarazem zabójcą, a to wszystko ze śledztwem to zaplanowana akcja? A może w ogóle nie był detektywem, tylko przypadkowym przejezdnym?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top