bonus
- Zed? Mam do ciebie sprawę. - powiedziała Miranda na przywitanie, zbliżając się do swojego przyjaciela. Chłopak uśmiechnął się w jej stronę, dając jej do siebie dojść na spokojnie.
- Słucham uważnie. Co się stało?
- Chodź. - nakazała, ciągnąć go w bardziej odludnioną uliczkę, którą zaczęli iść. Chciała mieć pewność, że nikt nie będzie ich podsłuchiwać, gdy będą gadać. - Ogólnie wiem, że niebyt przepadasz za Wyattem, ale go tolerujesz ze względu na mnie i tak pomyślałam, że może pogadacie sobie i wyjaśnicie cokolwiek wam leży na sercu? Nie chcę cię zmuszać, ale nie chcę też patrzeć, jak oboje się z tym męczycie. - powiedziała zgodnie z samą siebie, trochę unikając jego wzroku. Zed słuchał jej w skupieniu, analizując wszystko w głowie. - Nie zależy mi, żebyście od razu zostawali najlepszymi przyjaciółmi, ale chcę żebyście się chociaż tolerowali w pełni. Tak samo, jak ty tolerujesz mnie, że jestem wilkołakiem.
- Jeśli tak bardzo ci zależy... - oznajmił Zed, wzruszając ramionami. Wiedział, że był w stanie zrobić dla niej wszystko i tak było i tamtym razem. - No i ja cię nie toleruję. Kocham cię, jak siostrę i nie ważne, że oboje jesteśmy potworami, ty wilkołakiem, a ja zombie. - dodał, zatrzymując się, by położyć dłonie na jej ramionach. Spojrzał w jej niebieskie tęczówki, które zaświeciły nieznacznie.
- Czyli się zgadzasz? - spytała Miranda dla upewnienia, bo tamta kwestia była dla nie dość ważna. Ona sama wyjaśniła sobie wszystko z Willą i czuła się wtedy znacznie lepiej.
- Jak już mówiłem, jeśli to dla ciebie ważne, to oczywiście się zgodzę.
Białowłosa wręcz rzuciła się mu w ramiona, co niezbyt było do nie podobne, ale Zed nie zamierzał narzekać. Skoro była szczęśliwa, to on też był automatycznie szczęśliwy, wiedząc, że nic jej nie było.
- Dzięki, Zed. Uwielbiam cię, bracie. - wyszeptała mu do ucha, ściskając mocno. Chłopak zaśmiał się, obejmując ją również mocno. Uwielbiał ją przytulać.
- Ja ciebie też, siostro.
~*~
Cała trójka znajomych siedziała w opuszczonym budynku, naprzeciwko siebie, wpatrując się w siebie nawzajem. Zed i Wyatt doskonale czuli pewnego rodzaju napięcie wiszące w powietrzu, co niwelowała nieznacznie obecność Mirandy w pomieszczeniu.
- Trochę niezręcznie.
Mira westchnęła cicho, po czym wstała ze swojego miejsca, by stanąć za Wyattem, a być twarzą do Zeda, który siedział naprzeciwko.
- To może ja zacznę, co? - odezwała się, chcąc po prostu jakoś zacząć tamtą rozmowę. Żaden z nich się nie odezwał, co uznała za dobry znak. - Zed, jesteś odważny i miły. Wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć. - powiedziała zgodnie z prawdą, posyłając w jej stronę szczery uśmiech, który ten od razu odwzajemnił. - To teraz wy zróbcie to samo. Na zmianę. Zed, zacznij, proszę.
Zielonowłosy westchnął cicho, zerknął ostatni raz na Mirandę, po czym odwrócił się wzrokiem całkowicie do drugiego chłopaka.
- Wyatt, podziwiam cię za to, jak bardzo troszczysz się o Willę i Mirandę. - oznajmił Zed, wskazując w ich kierunku. Powiedział prawdę, bo naprawdę podziwiał Wyatta za to, jak martwił i troszczył się o swoich bliskich.
- Zed, cieszę się, że wtedy poprosiłeś mnie o pomoc w sprawie Miry. Gdyby nie tamta sytuacja, może nie bylibyśmy teraz ze sobą. - powiedział Wyatt, łapiąc za dłoń białowłosej, która ścisnęła ją lekko. Dziewczyna, choć wciąż zbytnio nie wiedziała, jakim cudem została dziewczyną Wyatta, cieszyła się, że tak to się wszystko potoczyła. Miała przynajmniej kolejne wsparcie, a na tym zależało jej najbardziej.
- Dla niej zrobię wszystko. - zadeklarował Zed, przenosząc swój wzrok na przyjaciółkę, która również złapała go za dłoń. Było jej niezwykle miło, że tak się o niej wyrażali. - Dobra, teraz ja. Obiecaj mi, że jej nie skrzywdzisz.
- Nigdy nie zamierzałem. - oznajmił Wyatt, hardo patrząc na chłopaka przed sobą. Ciało Miry zabiło mocniej, bo to była dla niej miła deklaracja, którą ktoś powiedział po raz pierwszy na głos. - Pamiętaj, że zawsze masz wsparcie we mnie i w innych wilkach.
- Dzięki.
- Świetnie, chłopcy. Jestem z was niesamowicie dumna. - powiedziała głośno Miranda, podnosząc się po raz kolejny ze swojego miejsca. Stanęła między nimi dwoma, patrząc na obydwu. - Możecie uścisnąć sobie dłonie na znak porozumienia i zgody. - dodała, a oni natychmiast wstali, wymieniając uścisk dłoni.
- Coś ty z nią zrobił, że się tak uśmiecha? - spytał cicho Zed, nachylając się bardziej do nastolatka, by tylko on go usłyszał. Zaraz jednak poczuł przeszywający ból głowy, przez co cofnął się od razu, łapiąc za obolałe miejsce. - Auu! Za co to?
- Ja wszystko słyszę, Zed. Mam dobry słuch, gdybyś zapomniał. - oznajmiła Miranda, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Do jej uszu zaraz dotarł cichy śmiech drugiego nastolatka. - A ty się nie śmiej, pacanie, bo nie lepszy jesteś.
- Ale ja to? - zapytał, udając niewiniątko, choć nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zed również się roześmiał, widząc frustrację na twarzy przyjaciółki.
- No idioci! Z kim ja się zadaję? - spytała samą siebie, wyrzucając ręce w górę. Wyatt i Zed objęli się przyjacielsko, łapiąc jakąś niewidzianą więź.
- Z najlepszymi facetami na tej planecie. - odpowiedzieli jednocześnie, a ona westchnęła głośno, łapiąc się za głowę. Obaj zaraz roześmiali się w głos, a ona jęknęła z frustracji, po czym natychmiast skierowała się do wyjścia, zostawiając ich tam samych.
- Oszaleję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top