Rozdział #26
Byłem tak wściekły, że nie wiedziałem co robię. Thomas i Matt, którzy cały ten czas byli w wilczej postaci, patrzyli na mnie z przekrzywionymi łbami. Serafin, ze swoją wystraszoną mate na rękach, również mi się przyglądał. Ich reakcja była spowodowana tym, iż łapałem wszystko co miałem w zasięgu ręki i ciskałem tym o ściany domu. Nie wspomnę że krzyczałem za każdym razem, gdy jakiś przedmiot zderzał się ze ścianą budynku. Jednak miałem gdzieś nawet to, że w każdej chwili mogłem coś lub kogoś uszkodzić, targały mną zbyt silne emocje. Jak ja mogłem dopuścić do tego by ją porwano?! Obiecałem ją chronić! Ale jak zwykle... Zawiodłem... w końcu emocje opadły. Oparłem się plecami o ścianę i zjechałem po niej, siadając na ziemi. Ukryłem twarz w dłonie. Dokuśtykał do mnie Cam. Chłopak usiadł obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Alan, znajdziemy ją - powiedział. Skąd on...? Jestem idiotą. Na pewno się domyślił o co mi chodziło.
- Jestem beznadziejny - skwintowałem szybko samego siebie
- Nie mów tak - wzburzył się Cameron
- Dałem ciała kurwa - wstałem z ziemi
- Alan przestań się zachowywać, jak jakiś pieprzony debil, bo cie pierdolne w ten głupi ryj! - wrzasnął Cameron i wstał na równe nogi. Wow. Już mu lepiej?
Kathleen
Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Jednak, gdy próbowałam podnieść się z miejsca, na którym leżałam, poczułam okrutnie silne pieczenie. Spojrzałam na swoje nadgarstki i zobaczyłam, że jestem skuta, albo raczej przykuta. Byłam przykuta do jakiś prętów, sama znajdowałam się na czymś w rodzaju łóżka. W miarę możliwości rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym, jak podejrzewam, jestem uwięziona. Było to dość małe, pomalowane na szaro pomieszczenie. Nie mogę powiedzieć, że było obskurne, bo tak nie było. W sumie ten pokój był dość ładny. Po chwili do pomieszczenia wszedł jakiś facet. Nowo przybyły spojrzał na mnie i szyderczo się uśmiechnął.
- Witam naszą księżniczkę - powiedział - dobrze, że się w końcu obudziłaś. Nasz alfa będzie rad, gdy cię w końcu zobaczy.
Warknęłam na jego słowa.
- Och spokojnie. Za niedługo przestaniesz być taka waleczna moja droga. - powiedział, cały czas uśmiechając się szyderczo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top