Rozdział #15
Alan
Spojrzałem w stronę Thomasa. Miałem ochotę mu tak zajebać żeby nie wstał. Powstrzymywała mnie tylko chęć wyjaśnienia tej całej sprawy.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zwróciłem się do Thomasa
Spojrzał na mnie bez namiętnie i zaczął już otwierać usta, gdy nagle w progu stanął Dylan. Chłopiec patrzył na nas zdziwiony, ale i jednocześnie jakby przestraszony. Zapewne usłyszał krzyki i postanowił to sprawdzić. Ale nie mógł wiedzieć, że wejdzie w sam środek awantury.
- Co tu robisz Dylan? Czemu nie śpisz? - podeszłem do chłopca i przyklęknąłem
- No bo nie mogę. Słyszę wasze krzyki i się budzę. Czemu się kłócicie? - zakaszlał
- My się nie kłócimy Dylan, tylko wyjaśniamy sobie parę spraw, a teraz idź się położyć
- Ale ja nie mogę. Wy za głośno krzyczycie - powiedział i skrzyżował ręce na piersi
- A jak ktoś pójdzie z tobą? Amber albo Miranda?
- Nie
- A jak ja pójdę? - powiedziała, która nawet nie wiem kiedy znalazła się obok mnie
Chłopiec skinął głową i podał dziewczynie rękę. Potem oboje poszli do pokoju malca. Ja przez ten czas wstałem i wróciłem do rozmowy z Thomasem.
Wszedłem do kuchni. Czarnowłosy opierał się o szafkę. Podeszłem do niego chcą z nim normalnie porozmawiać ale jego spojrzenie wręcz odstraszało.
- Nie wiem po jaką cholerę trzymamy tu tego gówniarza - powiedział nagle
- Bo obiecaliśmy się nim zająć kretynie! - wrzasnąłem
- Kurwa, Alan mamy wystarczająco dużo problemów na głowie, więc po cholere nam jeszcze jeden!?
- Jednym z niepotrzebnych nam problemów jest ta cała pieprzona kłótnia!
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, a następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni. Nieważne. Nie mam zamiaru się z nim kłócić. W końcu mu przejdzie.
Westchnąłem i spojrzałem w okno. Wtedy do kuchni weszła Kath. Zerknąłem w jej stronę i lekko się uśmiechnąłem. Dziewczyna odwzajemniła tym samym.
- O co tam dokładnie poszło? Oprócz tego, że Thomas krzyknął na Dylana oczywiście
- Nie wiem nie udało mi się z niego wyciągnąć o co im dokładnie poszło, ale coś mi mówi, że niedługo sam się tego dowiem.
Nie myliłem się co do moich przeczuć. Chłopaki bowiem sami przyszli i wyjaśnili mi o co im dokładnie poszło. Byłem na nich wściekły, ale coś mi kazało zachować spokój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top