Pełnia i Wesołe Miasteczko
Po moich urodzinach jakieś dwa tygodnie później, przyszedł czas na kolejną pełnię.
Babcia Maksa, kilka dni przed pełnią, sporządziła dla mnie Wywar Tojadowy, którego zażyłem tuż przed przemianą, więc gdy się zmieniałem, byłem dosyć spokojny i wiedziałem, że nie zrobię krzywdy Maksowi.
Ogólnie to podczas pełni, ja i Maks byliśmy na opuszczonej plaży, więc nie było też opcji, że ktoś nas zobaczy itd.
Cała przemiana, przebiegła dość spokojnie.
Ja jako Wilkołak, chodziłem brzegiem morza i korzystałem z wody a Maks jako kotołak, najpierw spał a potem złapał jakiegoś ptaka w lesie.
I w sumie nic ciekawszego się nie stało, więc nie będę się dłużej nad tym rozwodzić.
Gdy spowrotem się zmieniliśmy w ludzi, Maks był trochę zmęczony, ale mimo to, zaproponował mi wyjście do Wesołego Miasteczka.
Ja oczywiście się zgodziłem.
I to był mój błąd.
Udaliśmy się do Wesołego Miasteczka i przechadzaliśmy się po nim, żeby wybrać na co pójdziemy najpierw.
Wtedy, zobaczyłem małą scenę z jakimś Mugolskim Magikiem, który dawał swój występ.
I wtedy wszystko wróciło.
Od razu przypomniała mi się ta noc, dzień przed moimi 13 urodzinami, gdy uciekłem z domu żeby się "zabawić" na festynie ala Wesołym Miasteczku, które było akurat u mnie w mieście.
Pamiętam dokładnie jak przyjechał po mnie mój wkurwiony, nie biologiczny ojciec, akurat gdy oglądałem występ jakiegoś Mugolskiego Magika i zabrał mnie do domu...
Jednak po drodze wpadliśmy w poślizg a on zmarł następnego dnia w moje urodziny...
Kiedy to zobaczyłem wszystkie wspomnienia jak i poczucie winy wróciło...
Od razu poczułem się fatalnie...
Skołowany Maks nie wiedział o co chodzi... Gdy w końcu udało mu się ze mnie wydusić co się stało, od razu wróciliśmy do domu...
Jednak w mojej głowie cały czas odbijały się słowa, które mówiły, że to była moja wina...
Maks chciał mi pomóc i chciał żebym się zrelaksował w łazience... Ale gdy zobaczyłem w lustrze pamiątkę z tamtego wypadku, w postaci blizny na prawym oku, poczułem się jeszcze gorzej...
Mój chłopak próbował przemówić mi do rozsądku i próbował przekonać mnie, że nie była to moja wina... Jednak ja go nie słuchałem.
Zdałem sobie sprawę z tego, że przezemnie wszyscy moi bliscy giną...
Najpierw moi rodzice, potem Luna i Dawid... Nie chciałem, żeby to samo spotkało Maksa i w panice wybiegłem poprostu z domu i zacząłem biec przed siebie, zapominając że mogę się teleportować.
Wiem, zachowałem się jak jakaś skończona pizda. Nie jestem z tego dumny szczególnie, że to był mój kolejny błąd.
Dobiegłem do lasu i małego jeziora i usiadłem na brzegu, rozmyślając o mojej beznadziejnej egzystencji.
Zastanawiałam się, dlaczego Maks wybrał akurat mnie.
Dlaczego mnie akurat pokochał.
Przecież nie jestem kimś wyjątkowym...
Gdy tak rozmyślałem, w pewnej chwili poczułem jakieś dziwne uczucie w sercu. Nie było to poczucie winy ani nic w tym stylu. Był to jagby... Instynkt.
Instynkt, który mówił mi, że coś jest nie tak. Że coś się dzieje.
Na początku starałem się to ignorować. Jednak potem to uczucie stało się tak silne i tak wyraźne, że zrozumiałem o chodzi.
Chodziło o Maksa. Coś na pewno mu się stało i mimo iż nie byłem tego pewny, wiedziałem, że tak jest.
Pognałem spowrotem do domu, znowu zapominając o tym, że mogę się teleportować.
Gdy dobiegłem, usłyszałem przez uchylone okno w sypialni jakieś krzyki i szlochy. I usłyszałem...
Głos byłego chłopaka Maksa.
Od razu powiązałem fakty i przypomniałem sobie, że mogę się teleportować.
Zamknąłem oczy i skupiłem się.
W pewnej chwili, udało mi się teleportować i pojawiłem się w kuchni.
Wiedziałem, że muszę pomóc Maksowi, ale wiedziałem, że bez broni nic nie zdziałam. Moja różdżka była złamana, więc musiałem znaleźć coś innego. Na szczęście, w kuchni na kuchence leżała patelnia.
Mimo zdenerwowania wziąłem przedmiot do rąk i znowu udało mi się teleportować. Tym razem pojawiłem się w sypialni i stanąłem akurat za byłym Maksa. Działałem instynktownie i bez wachania, uderzyłem tego gnoja patelnią w łep.
Idiota padł nieprzytomny i na szczęście Maksowi nic poważnego się nie stało a rany jakie zadał mu jego ex, mój chłopak wyleczył za pomocą czarów.
Potem gdy ochłonęliśmy, pozbyliśmy się tego debila, wyrzucając go przez okno (XD ~ Nicqus).
Było mi strasznie głupio, bo w końcu znowu przezemnie ktoś cierpiał...
I znowu było to spowodowane moją głupotą... Ale miałem poprostu chwile słabości i bardzo żałuję tego co się się stało.
Jednak najważniejsze jest to, że cała sytuacja skończyła się w miarę dobrze. Nie wiem tylko co się stało z tym byłym Maksa i czy w ogóle to przeżył...
Ale to nie jest teraz ważne.
Ważne jest to, że znowu jestem z Maksem.
I narazie nigdzie się nie wybieram.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top