Nienawidzę wakacji
Wakacje.
Dla niektórych to czas odpoczynku od nauki i wreszcie upragniona wolność.
Ja. Nienawidzę wakacji.
Dlaczego?
Przez jednego człowieka. Mojego wujka.
Wakacje w zeszłym roku to było piekło. Chciałem nawet to tu opisać ale już dałem sobie spokój.
Tak w skrócie to w zeszłe wakacje ten drań mnie... Nękał? Znęcał się nademną? A, jeden pies...
No w każdym razie to, nie dawał mi spokojnie żyć.
Zabrał mi różdżke i nie dawał pisać do Dawida czy kogokolwiek.
Nie był dobry z zaklęć. To już podkreślałem. Jednak, umiał zaklęcia niewybaczalne i kilka innych.
No i był nieźle umięśniony w przeciwieństwie do mnie...
Do tego, ja jestem... Jakby to nazwać...
Chujowy w samoobronie.
Tak. To dobre określenie.
Pobił mnie. Nie raz. Dostałem dużo Crucio... Zrobił mi nowe blizny... A i wyrył mi sztyletem na rękach "Potwór" (na lewej) i "Ścierwo" (na prawej).
Nie oszukujmy się. To w cholere bolało.
Gdy była pełnia...
W sumie to wtedy dawał mi spokój. Bał się mnie, jako wilkołaka, co akurat w tym przypadku mi pomogło.
To było istna udręka, nie wakacje.
Gdy w końcu minęły te dwa miesiące. Wróciłem do Fiocaleusa.
Od dziś to mój jedyny dom. Do mojego... To już nie mam po co wracać.
Ale, to było w zeszłe wakacje.
W te wakacje, gdy wróciłem do domu... Do tego zasrańca... Obiecałem sobie, że się na nim zemszcze.
Za wszystko co mi zrobił.
No i to zrobiłem. Ale... Chyba przesadziłem...
To było jakoś 7 Lipca, wieczorem.
Standardowo przyszedł do mnie i się pokłóciliśmy.
Dostałem Crucio, ale spodziewałem się tego.
Akurat, ten debil nie zabrał mi rożdżki. Zapomniał o tym.
No i się wkurwiłem.
Tak jak rok temu nie miałem siły się bronić, tak wtedy chciałem się mu postawić.
Dostałem kolejne Crucio i kilka kopniaków.
Facet chciał mi jeszcze coś zrobić, ale zareagowałem.
Dwa słowa. Różdżka wymierzona prosto w niego. Rozbłysk zielonego światła. I odgłos ciała upadającego na podłoge.
Tak. Zabiłem go.
Gdy zobaczyłem jego martwe ciało, ucieszyłem się. Wiedziałem, że to koniec wakacyjnego piekła.
Dopiero po chwili. Zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem.
Zabiłem człowieka. Człowieka, który był z mojej rodziny. Tak poprostu. Jednym zaklęciem.
Poczułem się strasznie. Chyba właśnie tak czują się ludzie, którzy kogoś zabili...
Poczucie winy było najgorsze...
Niby to było w samoobronie, ale jednak. On przezemnie teraz nie żyje.
Do tego zabiłem ostatniego człowieka z mojej rodziny, który mnie utrzymywał.
Czy ja jestem głupi?!
Po tym incydencie. Przestraszyłem się.
Przestraszyłem się, że ktoś się dowie. Że ktoś będzie wiedział, że to ja go zabiłem.
W panice wziąłem swoje rzeczy (wziąłem wszystko, dzięki zaklęciu pomniejszająco - powiększającemu) i uciekłem.
Tak. Uciekłem.
Zachowałem się jak dziecko, które ucieka z miejsca zbrodni z podkulonym ogonem i boi się ponieść konsekwencji swoich czynów.
Ale w sumie. Właśnie jestem dzieckiem. 16 latkiem, który boi się konserwacji...
I jestem tchórzem. Miałem odwagę zabić człowieka a nie mam odwagi za to odpowiedzieć...
Uciekłem jak najdalej od mojego domu. Przez reszte wakacji, chodziłem bez celu od miasta do miasta, zastanawiając się nad swoim marnym życiem.
Jak ja teraz spojrzę ludziom w oczy?! Nawet jeśli nie wiedzą co się stało ja i tak będę się przy nich czuł jak pieprzony morderca!
Czuję się tak i wiem, że jestem mordercą... Do końca swoich dni, już nim będę...
Jestem jebanym tchórzem. Debilem i 16 latkiem z poczuciem winy.
Jestem mordercą...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top