[05]

Nie wiem czego się bał, ale nie wychodził na zewnątrz... Tak jakby obawiał się otaczającego go świata.

Ja zaś nie chciałem, by zostawał sam w domu. Nie ufałem mu, jednak pilnowanie go dwadzieścia cztery godziny na dobę byłoby lekką przesadą. Sam sobie dziwiłem się, czemu nie powiedziałem o nim znajomym; do tej pory nie wiem czy to był strach, czy coś więcej.

Wracając do domu nie pytałem jak minął mu dzień, ale zawsze zastałem go siedzącego na kanapie, czytającego jakieś romansidło mojej mamy. Nie wiedziałem, że gustuje w takich książkach, ogólnie - mało o nim wiedziałem.

Dziwiło mnie też to, że ma telewizor na wprost, ale go nie włączy, wolał czytać. Pozwoliłem mu nawet grać w gry na moim komputerze. Odpowiedział tylko „dobrze". Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mieszka u mnie prawie dwa tygodnie, a ja przez te trzynaście dni wymieniłem z nim może sześć zdań.

Gdybym wtedy wiedział, rozmawiałbym z nim codziennie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top