2
Od razu po szkole wybiegłam z klasy i ruszyłam w stronę metra.
Miałam ogromną nadzieję, że się zjawi.
Zatrzymałam się kilka przecznic dalej. Miałam niestety dość słaba kondycję co niestety źle o mnie świadczyło.
Cała zdyszana i.. spocona ruszyłam wolnym krokiem.
Po kilkunastu minutach znalazłam się przy metrze i tej kawiarence.
Nikogo pod nią nie było.
Poczekam jeszcze te 5 min. na pewno przyjdzie!
Usiadłam na parapecie. I czekałam, czekałam a potem dosiadł się do mnie jakiś oprych.
-Czekasz na kogoś?- zapytał.
-Owszem.- cały czas wpatrywałam się w słup przede mną.
-Nie masz ochoty iść ze mną? Na pewno jestem o wiele lepszy.- zaśmiał się a nasze ramiona się zetknęły.
-Nie dzięki.- odsunęłam się.
-No ej. Koleżanko. Tylko jedna noc. Krótko i na temat. Kupię ci wszystko na co masz ochotę.- przysunął się do mnie znowu i położył mi rękę na udzie.
-Mówię, że nie chcę!- wstałam i spojrzałam mu w twarz.
Gościu był bardzo stary i do tego wyglądał jakby się nie mył miesiąc.
Kiedy wstał wystraszona cofnęłam się krok do tylu.
-Jesteś uczennicą więc pewnie ci zależy na kasie i ciuchach. Więc nie udawaj trudnej bo jak się zdenerwuje..
-To co?- chwycił mnie za przedramię i trochę mnie odsunął od napastnika.
Był to mój blondyn o niebieskich oczach.
Moje serce zaczęło bić mocniej przez jego dotyk.
-To nie będzie wesoło, malutki.- mruknął napastnik.
Blondyn zaczął się śmiać ale cicho. Tak aby nikt nie zwrócił na nas uwagi.
Zdezorientowana spojrzałam za siebie. Niedaleko nas stało stadko ludzi wyglądających identycznie jak nasz napastnik.
Szturchnęłam blondyna.
Nie zwrócił na mnie uwagi.
-Zostałbym i dostał byś w tą twoją twarzyczkę ale mam randkę.- blondyn objął mnie ramieniem i uśmiechnął się do napastnika.
-A może to ja ją wezmę na randkę?- oparł się o słupek.
-Ale ty już masz chłopaka.- gestem dłoni pokazał grupkę facetów za nami.
-Oż ty..
Blondyn chwycił mnie za rękę i zaczął biec. Sprawnie wyminął napastnika i ruszył przed siebie.. razem ze mną.
Moja spódnica lekko podwiewała więc szybko zaczęłam się zasłaniać przez co lekko zwolniłam.
-Nie zwalniaj bo będzie źle.- mruknął blondyn.
-Dlaczego go tak podpuszczałeś?- biegłam z całych sił.
-Czy to nie jest zabawne?- zaśmiał się głośno.
-Teraz nie jest zabawnie...
-Tutaj!- skręcił nagle w lewo do małej szpary między budynkami.
Popchnął mnie na ścianę za rogiem i stanął obok.
Głośno dysząc przykucnął. Mimo wszystko uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Kucnęłam obok niego i podałam mu wodę ze swojej torby.
-To nie był dobry pomysł- skomentowałam jego zachowanie.
-Narzekasz.- mruknął i napił się wody.
-Sena.- podałam mu swoją rękę.
-Sehun.- uścisnął ją.
-Miło mi.- uśmiechnęłam się.
-Czemu chciałaś się spotkać?- zapytał po czym znowu upił łyk wody.
-Chciałam ci w jakiś sposób podziękować ale chyba mi się to nie uda.- uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
-Co ty mówisz ja się bawię świetnie.- uśmiechnął się do mnie.
-Rozumiem.- wstałam i strzepałam kurz ze spódnicy.
Sehun również wstał. Ścisnął mocniej butelkę a uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Może następnym razem.- mruknął.
-Ale co?- powiesiłam torbę na jednym ramieniu.
-Odwdzięczysz mi się.- docisnął mnie do muru.
Oparł jedną rękę obok mojej głowy a drugą chwycił moją brodę i uniósł ją do góry.
Nie potrafiłam się ruszyć.. ani oddychać.
-Co?- wydusiłam z siebie.
Powiedziałam to tak cicho, że nawet ja sama tego nie usłyszałam.
Poczułam jego nogę między moimi kolanami.
Zaczęłam panikować ale wewnętrznie bo z zewnątrz nie potrafiłam się ruszyć.
-Nie rób nic.- szepnął.
-Nie.. proszę.- również szepnęłam.
Jego twarz zaczęła się przybliżać. Automatycznie starałam się uciec ale mur automatycznie mnie blokował. Zamknęłam oczy.
-Następnym razem.- znowu szepnął i mnie puścił.
Kiedy otworzyłam oczy już go nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top