04.

Patrzyłam na niego ze strachem w oczach. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa. Dopiero Zayn sprowadził mnie na ziemie. Zdałam sobie sprawę, że nie oddychałam. Wciągnęłam głośno powietrze i spojrzałam na czarnowłosego.

- Holly, wszystko w porządku? - zapytał Mulat.

- Tak... tak wszystko jest dobrze. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Podałam mu teczkę Alison, a On podziękował mi i razem z Niallem zeszli schodami w dół. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich. Nie kontrolowałam tego co robię. Rozpłakałam się jak małe dziecko po raz kolejny. Spotkałam go po kilkudziesięciu godzinach i do tego z jego przyjacielem. Wzięłam się w garść i podniosłam z zimnej ziemi. Weszłam do salonu i chwyciłam swój telefon. Odblokowałam go i napisałam szybkiego smsa.

Do Alison :

Spotkałam go.

Odłożyłam telefon na kanapę obok siebie i nerwowo spoglądałam na korytarz, czy przypadkiem nie stoi tam Niall. Mój telefon wydał z siebie dźwięk, lekko podskoczyłam i wzięłam do ręki urządzenie. Odblokowałam go i przeczytałam wiadomość.

Od Alison :

Co? Kogo?

Do Alison :

Mężczyznę z kawiarni.

Od Alison :

Kto to?

Do Alison :

Niall

Dziewczyna już nic nie odpisała. Odłożyłam telefon na stolik i próbowałam oglądać serial, ale przed oczami miałam wydarzenia z wczorajszego dnia. Te tatuaże, te oczy, ten głos. Jak mogłam się nie zorientować. Spędziliśmy ze sobą wieczór i prawie cały czas się odzywał. A może do jednak zwykły zbieg okoliczności? - mówiła moja podświadomość. Może jest człowiek, który jest podobny do Nialla. Jestem taka naiwna. Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam moim łzą wypłynąć ponownie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niepewnie podeszłam do nich i otworzyłam je. Przede mną stał wysoki blondyn. Zrobił krok w moją stronę, a ja odruchowo się cofnęłam.

- Cz-czego chcesz? - zapytałam i nadal się cofałam, aż nie natrafiłam na ścianę. No to po mnie.

- Wiesz kim jestem. - wychrypiał i podszedł do mnie. Oparł ręce obok mojej głowy, uniemożliwiając mi ucieczkę.

- N-nie prawda. - wyjąkałam.

- Nie kłam. - syknął. - Widziałem Twoją reakcję, gdy tylko mnie zobaczyłaś. - dodał i potarł kciukiem mój policzek.

- O-obiecuję, że Cię nie wydam. - powiedziałam przerażona.

- Skąd mam mieć pewność? - zapytał i uśmiechnął się łobuzersko.

- Policja nie zapuka do Twoich drzwi. - odpowiedziałam pewnie.

- Mam lepszy pomysł skarbie. - wyszeptał mi do ucha. Przełknęłam ślinę, a Niall się zaśmiał. Przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł z mojego mieszkania.

- Puść mnie! - krzyknęłam. Pożałowałam tego od razu. Poczułam jak klepie mnie w tyłek i to dość mocno. - Nikt nie ma prawa tego robić. - syknęłam, a On powtórzył swój ruch.

- Ja mam. - powiedział groźnie i wyszedł na zewnątrz. Przeszedł parę kroków i postawił mnie na ziemi. Swoją miednicą przyparł mnie do samochodu, a rękoma otworzył tylne drzwi. Dosłownie wrzucił mnie do środka i zatrzasnął drzwi. Szarpałam za klamkę, ale to nic nie dało. - To i tak Ci nic nie da skarbie. - zaśmiał się gorzko, gdy wszedł do samochodu.

- Masz mnie natychmiast wypuścić! - krzyknęłam. Niall gwałtownie odwrócił się do tyłu i spojrzał na mnie wściekłym spojrzeniem. Jego oczy znów były czarne.

- Nie. Takim. Tonem. - wysyczał każde słowo przez zęby. Fuknęłam i odwróciłam głowę w lewą stronę. - Tak chcesz się bawić? - zapytał i wysiadł z auta. Otworzył tylne drzwi i wszedł do środka. Nachylił się nade mną, tak, że nasze twarze dzieliły milimetry.

- Z-zostaw mnie. - znów się go bałam. Co ja gadam?! Bałam się go cały czas.

- Teraz już nie jesteś taka pyskata, co ? - zapytał i uśmiechnął się cwanie. - Lubię takie. - wyszeptał mi do ucha i oddalił się ode mnie.

- W-wypuść mnie. Nic nie powiem, przysięgam. - powiedziałam.

- O nie, skarbie. Nie wiem, czy mogę Ci zaufać. - powiedział i wyszedł z samochodu. Wszedł z powrotem na miejsce kierowcy i odpalił silnik.

- To się nazywa porwanie. - odezwałam się. - Alison Ci tego nie daruję. - dodałam.

- Spokojnie, Malik się nią zajmie. - powiedział i spojrzał we wsteczne lusterko. Wywróciłam oczami i odwróciłam głowę. Na zewnątrz zaczęło padać. Nie lubiłam takiej pogody, bo przez nią zawsze źle się czułam.

- Gdzie mnie wieziesz? - zapytałam. Nic nie powiedział. Wpatrywał się w jezdnie i co chwilę zerkał we wsteczne lusterko. - Pytałam Cię o coś. - powiedziałam, a chłopak zacisnął dłonie na kierownicy. Jego knykcie pobladły, a jego oczy znów zrobiły się czarne. Skuliłam się na siedzeniu i spojrzałam przez szybę. Widziałam już tylko pola, co oznaczało, że jesteśmy już daleko od Londynu.

XXXX

Na dziś już koniec.

Mam nadzieje, że wam się podoba :)

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: